#1.
*Woohyun*
O cześć! Mijoo jeszcze nie wyszła z pokoju, a musi zaraz iść do pracy. Chodźcie, pójdziemy ją obudzić! No proszę, co za...Śpi jak zabita. Nie mogę z tą dziewczyną.
-Mijoo!!!!
Wrzeszczę, a ona ani drgnie. To wymaga drastyczniejszych środków. Ta poducha obok wygląda zachęcająco
-Mijoo!!!! Wstawaj! Zaraz do pracy!
-WooHyun...zlituj się człowieku....która godzina?
-No...7:40 rano.
-JEZUS MARIA !!! Szefowa mnie zabije!!!
Pierwszy raz widzę jak Mijoo szykuje się do pracy w 10 minut. Szkoda, że tego nie widzicie.
~~~~~~~~~~~~~~~
*Mijoo*
Biegłam ile sił w nogach. Nie mogłam wziąć porządnego oddechu. Jeszcze cholerne światła.
Do restauracji weszłam z zadyszką i bardzo bolącą kolką. Spojrzałam na zegarek wiszący nad barem. 8:15. Super...Wyciągnęłam swój fartuch i poszłam się przebrać. Na swoje nieszczęście spotkałam szefową, a właściwie to na nią wpadłam.
-Młoda damo, co to za spóźnianie się?!
-Oh, przepraszam Pani Park. Wiem, że to nie jest najlepsze tłumaczenie, ale zaspałam.
-Wiesz jak ja tego nienawidzę! Głupia! Przez Ciebie muszę otworzyć później! Zejdź mi z oczu!
-Tak...- odpowiedziałam szeptem.
Spojrzałam na swoje odbicie w łazience. Poprawiłam się co nieco, założyłam swój „strój zagłady", po czym wyszłam i stanęłam za kasą.
Minęło kilka godzin, a ja już byłam zmęczona. Na szczęście mam przerwę. A właśnie..dzisiaj miałam dostać wypłatę. Achh...jednak miss Park jest na mnie wściekła. Nie wierze. Siedząc w kącie zauważyłam chłopaka w luźnej bluzie, capie i przeciwsłonecznych okularach
oraz z dwoma, prawdopodobnie kumplami. Zaczęłam się im przyglądać. Byli dość rozbawieni. Nagle on mnie zauważył. Schowałam się za menu, które leżało obok. Nagle poczułam czyiś oddech na swoim karku. Pani Park stała nade mną i kazała się ruszyć i obsłużyć klientów. Wskazała na ta trójkę, która przed chwilką przyszła. Przekręciłam oczami i poszłam w ich kierunku.
-Witam, wybraliście coś?
-Tak, najpierw weźmiemy ramen~ A na co wy macie ochotę?-powiedział czarnowłosy
-Hmm...Myślę, że możemy jeszcze wziąć mandu i kimchi.
-Dobry wybór Mark
-Coś do picia?
-Na razie nie, dziękujemy.
Mark...ciekawe. Złożyłam zamówienie do kucharza i poszłam dalej. Po parunastu minutach było gotowe.
-Oto wasze zamówienie. Zaraz doniosę mandu i kimchi.
Kiedy szłam z pozostałymi daniami Mark zauważył, że miałam ciężko, więc wstał, wziął ode mnie tacę z potrawami. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym podziękowałam, życzyłam im smacznego i oddaliłam się na swoje miejsce.
~~~~
Zbliżał się upragniony koniec. Kiedy wybiła moja wymarzona godzina, udałam się do 'gabinetu' szefowej.
-Poczekaj-powiedziała do słuchawki-CZEGO?!
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam się spytać, bo dzisiaj jest dzień wypłaty...
-Ahh to....trzymaj i wynoś się-odchrząknęła oschle, rzucając kopertę na ziemię.- No to kontynuuj syneczku, jak tam na próbach? Bardzo naciągnąłeś sobie mięśnie Jiminku?
Kucnęłam, aby zabrać pieniądze z podłogi. Ah jej synalek. Jimin. Powiem wam, że to idiota jakich wiele. Traktuje się jakby był nie wiadomo jakim panem. Brat opowiadał mi o nim. Jest w zespole o nazwie BTS czy jakoś tak. Przed fanami i dla członków jest mega przyjacielski, ale na osobności...niezły z niego cwaniaczek.
W domu przywitał mnie zapach kolacji oraz radosny Woohyun, który bez wahania mnie przytulił.
-Jak tam w pracy?
-Dzień jak co dzień...męczący. Idę do siebie, chcę odpocząć.
-Zrobiłem kolację. Zanieść Ci?
-Sama wezmę, dziękuje.
Zamknęłam drzwi do pokoju, przebrałam w piżamę i z ogromną ulgą położyłam się na wygodnym łóżku. Jednak po krótkim czasie zasnęłam wpatrując się w okno, przy czym rozmyślając o chłopaku, którego imię brzmiało Mark.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro