Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"You are the drizzle wind that blow to delighted my heart..."

"Weź się ogarnij. Jak Ty się w ogóle zachowujesz?"

"Ja? To lepiej Ty spójrz na siebie... Mógłbyś choć raz schować swoją męską dumę i zauważyć co robisz?!"

"To Ty ciągle robisz problem tam, gdzie go nie ma!"

"Poprosiłem Cię tylko o jedną rzecz. Czy mógłbyś poskładać swoje ubrania? Powiedz mi, czy prosiłem o zbyt wiele? Zrobiłeś to z łaską, tak jak zawsze zresztą kiedy proszę Cię o cokolwiek..."

"Byłem dzisiaj w pracy. To Ty cały dzień siedzisz w domu."

"Co nie oznacza, że mam być sprzątaczem i Twoją służącą!"

"Dobrze, to zatrudnię sobie w takim razie taką Panią, tak będzie lepiej?

"I Ty uważasz, że między nami nie ma żadnego problemu? Sprzątam, gotuję... Nie musisz nic robić w domu. Pytasz się czasem, czy mi w czymś nie pomóc... Sam widzisz co jest do zrobienia, więc nie musisz o to pytać... Ile Ty masz lat żeby Ci paluszkiem pokazywać co trzeba, a co nie?! Poza tym, nigdy nie szanujesz mojej pracy... Ile razy Cię prosiłem, abyś uszanował jak posprzątam Ci w szafie? Nie widzisz czy serio jesteś ślepy? Nawet tygodnia nie wytrzymasz, by nie wrzucić tam ciuchów zmiętych w kłębek!"

"Spójrz na siebie..."

"Dobrze, tylko różnica między mną a Tobą jest taka, że jak ja zrobię sobie bajzel na półkach, to go posprzątam, a Ty... Nie... Ty jeszcze ani razu odkąd razem zamieszkaliśmy nie powkładałeś ułożonych ubrań do szafy... Wcale mnie nie szanujesz!"

"Mówiłem, że sam sobie będę sprzątał szafę..."

"Nie masz do mnie szacunku. Do tego co dla Ciebie robię... Do niczego nie masz! Widzisz tylko czubek własnego nosa!"

"Idź się lepiej połóż, bo chyba się nie wyspałeś. I przestań pieprzyć, bo przyprawiasz mnie swoim biadoleniem o ból głowy..."

"Tak, masz rację... Przestanę... Już na zawsze..."

***

Mix postanowił wyjść z salonu, by nie ciągnąć dalej kłótni. Był bardzo słaby. Wiedział, że za moment z jego oczu popłyną łzy. Chciał uniknąć kolejnej konfrontacji, jednak jego druga połówka miała całkiem inne plany. Chłopak podniósł się z kanapy, podążając za młodszym do kuchni...

___
MIX'S POV

Kiedy Cię poznałem, początkowo nie traktowałem Cię jako materiał na swojego przyszłego partnera. Byłeś dla mnie przyjacielem, tak jak wielu innych. Byłeś bardzo dobrym przyjacielem. Mieszkaliśmy w różnych miastach, dzieliły nas setki kilometrów... Nie mieliśmy wspólnych znajomych i szansę na to, że się kiedykolwiek spotkamy na żywo były znikome.  Nasza przyjaźń znajdowała się w bezpiecznej strefie, więc Ci zaufałem. Czasem prościej wygadać się nieznajomemu, niż osobie z którą jest się w bliższych relacjach.

Tak jak już wcześniej wspominałem, byłeś inny niż ludzie z mojego otoczenia. Byłeś starszy ode mnie o kilka lat. Byłeś też bardzo dojrzały i nastawiony na osiąganie sukcesów czy to w pracy, czy w życiu prywatnym. W stosunku do mnie byłeś cierpliwy i łagodny. Mogłem wprost mówić Ci o swoich uczuciach, które rozumiałeś i zawsze okazywałeś wsparcie.

Śmiałem się do siebie, że w końcu znudzi Ci się moja paplanina... Ile można słuchać o tym, jak bardzo ten świat jest pojebany i nic nie ma sensu?

O tym, że nie cierpię swojej pracy? Bycie sprzedawcą w pierwszym lepszym butiku nie jest szczytem mych marzeń... To Ty popchnąłeś mnie do tego, abym złożył podanie na studia... Mówiłeś że otworzy to przede mną wiele możliwości... Że pewnego dnia rzucę szefowej na stół wypowiedzenie i pójdę do swojej wymarzonej pracy, gdzie ludzie mnie docenią i zarobię więcej pieniędzy. Nigdy nie miałem dalszej potrzeby do edukacji, bo po co? Ty sam nie jesteś jakoś super wykształcony, czego żałujesz ale mimo to chcesz zadbać, abym ja ukończył wyższą uczelnię i miał lepszą przyszłość niż dotychczas...

No właśnie... Co do przyszłości... Pokazałeś mi, że czeka mnie jakaś przyszłość. Może nie będzie ona usłana różami, ale jednak będzie, bo nie warto odchodzić z tego świata w tak młodym wieku.

Przeszłość zostawiłem za sobą. Miałeś rację kiedy uświadamiałeś mi, że moi ludzie to nie są ludzie, z którymi warto się zadawać. Prawdziwi przyjaciele się tak nie zachowują. Znajomi bardzo o mnie dbali - to fakt, ale robili to może niekoniecznie w korzystny sposób. To oni ciągnęli mnie za sobą w dół w świat alkoholu i nikotyny... To przez nich i w ich towarzystwie nie mogłem pohamować swoich tendencji do pewnych używek. Poza tym igrałem z ogniem, biorąc udział w nielegalnych wyścigach... w których często uczestniczyliśmy w stanie lekkiej nietrzeźwości. Nie mówiłem o tym wcześniej, ale niestety taka jest prawda, o której chciałbym zapomnieć...

Nie od razu też zacząłem jeść... W głowie od zawsze miałem tabelę wartości energetycznych wielu produktów, więc włożenie czegokolwiek do ust bez pojawienia się w umyśle ile co ma kalorii i tłuszczu, było nie lada wyzwaniem.

Dzięki temu, że mówiłeś że jestem dla Ciebie idealny... Dzięki Twoim słowom mówiącym jak piękny jestem... Zaufałem Ci, że jedna łyżka zupy więcej mnie nie zabije.

Sprawiłeś, że poczułem się ważny... wyjątkowy... doceniony... kochany.

Co jakiś czas wplatałeś w nasze rozmowy dwuznaczne słowa... Wiem dobrze, kiedy ktoś ze mną flirtuje. Z początku udawałem że tego nie widzę, jednak... z czasem zaczynało mi się to podobać. Pozwoliłem Ci na to... A raczej pozwoliłem na to sobie, bo od długich miesięcy nie dopuściłem w ten sposób do siebie nikogo.

Zburzyłeś mur, który budowałem przez kilka ostatnich lat. Cegiełka po cegiełce, ściągałeś mój wstyd, niepewność, brak poczucia własnej wartości i smutek.

Na zgliszczach tego muru zbudowałeś zbroje, która chroniła mnie przed samym sobą, oraz przed całym złem tego świata.

Tak bardzo chciałeś spotkać się ze mną twarzą w twarz, poznać mnie w realu. Mawiałem wtedy, że przecież mnie znasz a ja znam Ciebie, po czym dodawałem, że znam Twoje serce, ale nie ciało...

Pomimo tego, że sam do końca nie wiedziałem czy chcę w to dalej brnąć, zaakceptowałem naszą znajomość.

Nie do końca również pewny swoich uczuć względem Ciebie, zgodziłem się zostać Twoim chłopakiem podczas naszego pierwszego spotkania...

Nigdy nie żałowałem tej decyzji.

Nigdy nie pokochałem nikogo tak mocno. Jesteś pierwszym, któremu oddałem nie tylko ciało, ale również całe swoje ja, łącznie z sercem, uczuciami i osobowością.

Obiecałeś mi, że zawsze będziesz powodem mojej radości, że nigdy nie będziesz się ze mną kłócił... że zawsze będę dla Ciebie najśliczniejszym i najlepszym chłopcem... Zaufałem Ci.

___
ciąg dalszy nastąpi ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro