Rozdział 9
- Niech mnie Pan posłucha, muszę tam wejść, mam coś bardzo ważnego dla księcia Maximiliano. Muszę mu to dać, w tej chwili - dziewczyna wymachiwała kartką z książki przed nosem gwardzisty, jednak ten stał nie wzruszony.
- Nie mogę tam Pani wpuścić, odbywa się tam teraz spotkanie - gwardzista był nieugięty i nawet nie spojrzał na dziewczynę.
- Wiem! Właśnie dlatego chcę tam wejść i dać to księciu, prosił mnie o to - powiedziała głośniej jednak mężczyzna nadal nie drgnął zastawiając swoim ciałem dostęp do drzwi, do jednej z sal konferencyjnych - Zróbmy tak, niech Pan tam wejdzie i zapyta księcia czy mnie oczekuje, albo chociaż niech Pan mu przekaże ten cholerny świstek papieru! - powiedziała ewidentnie zirytowana oporem gwardzisty, jednak ten widząc, że dziewczyna nie odpuszcza odwrócił się w stronę drzwi, po czym je otworzył.
- Teraz - mruknęła pod nosem Sophie i szybkim ruchem wcisnęła się do pomieszczenia, gwardzista od razu jak zauważył jej ruch chwycił ją mocno za ramię. Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu spojrzeli na nich.
- Ta Pani za wszelką cenę chciała tu wejść, nie chciałem jej wpuścić, jednakże...
- Sophie?! - zapytali jednoczenie bracia, po czym spojrzeli na siebie mrużąc brwi.
- Anton, puść ją - książę Maximiliano odesłał strażnika dłonią, co ten od razu uczynił. Dopiero teraz Sophie mogła ocenić gdzie się znalazła, na środku ogromnego pomieszczenia, pokrytego obrazami znajdował się okrągły stół. Siedziała przy nim pwiększość ministrów, których dziewczyna widziała w telewizji, jak również obydwaj książęta, na samym końcu wypatrzyła króla ubranego w czarny garnitur.
- Ja przepraszam, ale mam dla księcia Maximiliano bardzo ważny dokument, o który mnie prosił - Max uniósł brwi po czym podniósł się z krzesła. Kątem oka dziewczyna dojrzała uśmiech na ustach drugiego brata. Dopóki Max do niej nie podszedł bezwładnie wpatrywała się w mężczyznę, który wyróżniał się od innych osób zgromadzonych przy stole. Po za tym, że był zbudowany o wiele lepiej od innych to jeszcze nie miał garnituru. Zwykła biała koszula, do tego jeszcze nawet nie zapięta pod sam kołnierz i czarne spodnie. Zapewne gdyby ktoś nie wiedział, że jest następcą tronu powiedziałby, że znalazł się tam całkowicie przez przypadek. Siedział opierając głowę o nadgarstek ręki, która znajdowała się na stole. Na ułamek sekundy ich oczy się spotkały, zapewne spojrzenie trwałby dłużej gdyby nie Max.
- Co jest takie ważne, że musiałaś tutaj wtargnąć? - zaczął poirytowany mężczyzna - Nie możesz od tak sobie wbiegać na spotkania, to jest karygodne i powinienem...
- Proszę - dziewczyna przerwała mu po czym przystawiła do jego nosa kartkę z książki. Mężczyzna przejął ją od niej i zaczął czytać.
- Brawo - szepnął po czym poklepał ją po ramieniu - Ale już musisz iść.
- Synu? - do uszu obojga dotarł doniosły głos króla - Czy skończyliście już tą naradę?
- Tak, Sophie właśnie wychodzi - spojrzał w stronę brodatego mężczyzny po czym wrócił na swoje miejsce.
- Przepraszam, jeszcze raz za zamieszanie - powiedziała cicho i rzuciła jeszcze raz spojrzenie w stronę Francisco jednak ten był zajęty przeglądaniem swoich notatek do prezentacji. Sophie bardzo chciałaby zobaczyć twarz starszego z książąt, gdy ten dowie się co zaprezentuje Max.
Podczas gdy prezentacja trwała dziewczyna postanowiła pozwiedzać zamek. Znalazła jedną olbrzymią jadalnię, w której siedziały młode kobiety. Obradowały one nad tym co powinny założyć na dzisiejszy wieczór, żadna nawet nie zwróciła uwagi na Sophie. Wszystkie były pięknymi długonogimi brunetkami i właściwie część z nich blondynka widziała już kiedyś w telewizji lub gazetach. W sali balowej, która miała wyjście na taras, a przez niego można było wyjść do ogrodu pełnego róż, w tej chwili odbywały się przygotowania do balu. Kobiety sprzątały i przybierały salę najróżniejszymi kwiatami, jednak z przewagą białych lilii.
Kolejną godzinę Sophie spędziła przy filiżance herbaty w jednej z altan w ogrodzie wzorowanego na styl japoński. Śpiew ptaków i szum wody bardzo ją uspokajał, jak mieszkała w Almerii lubiła siedzieć godzinami na kamienistej plaży, gdzie nikogo po za nią nie było. Mogła wtedy na spokojnie usiąść i pomyśleć tak jak teraz.
Dziewczyna starała się przeanalizować sytuację w jakiej się znalazła i co powinna robić. Zastanawiała się czy to aby na pewno dobry pomysł wchodzić między dwóch braci i szpiegować Francisco dla Maximiliano. Jednak czy miała inne wyjście? Po za tym to co robiła nie było niczym złym, starała się ratować swoje królestwo, więc każdy na jej miejscu zachowałby się tak samo.
Po skończeniu herbaty postanowiła odpocząć przed balem, którego rozpoczęcie nieubłaganie się zbliżało. Wróciła najszybszą drogą do swojej sypialni i ujrzała na łóżku duże pudełko ze złotą kokardą. Powoli do niego podeszła i wyciągnęła małą karteczkę
" Za dzisiejszą pomoc"
Max
Widząc to uśmiechnęła się sama do siebie i pociągnęła za jeden z końców kokardy, aby dostać się do zawartości pudełka. Gdy tylko podniosła wieczko oniemiała, w środku znajdowała się spora ilość materiału w kolorze różowego złota, miejscami obszyta sztucznymi diamencikami. Dziewczyna dotknęła materiału i po chwili zorientowała się, że jest to sukienka. Pośpiesznie wyciągnęła ją z pudełka i trzymając przed sobą na wyprostowanych ramionach obejrzała. Suknia była długa, na górze obszywana kamieniami, a od pasa w dół byłą gładka z tiulu. Sophie nigdy wcześniej nie widziała tak pięknej kreacji na żywo. Zajrzała jeszcze do pudełka i w środku znalazła jeszcze worek z czymś co znajdowało się wewnątrz. Położyła ostrożnie sukienkę na łóżku i zajrzała do materiałowej torebki. W środku znajdowały się zwykłe klasyczne czerwone szpilki.
Na godzinę przed rozpoczęciem balu Sophie rozpoczęła przygotowania, wzięła gorący prysznic, a po nim zrobiła mocny wieczorowy makijaż, a wszystko uzupełniła szminką w kolorze burgundu. Pierwszy raz miała na sobie tak wyjątkową sukienkę, że nie mogła przestać na siebie patrzeć w lustrze, do tego jeszcze jej długie blond włosy opadające kaskadami na ramiona. Suknia była tak długa, że nie było widać spod niej szpilek, co cieszyło dziewczynę, ponieważ uważała, że nie pasują kolorystycznie do kracji.
- Wyglądasz... - Sophie odwróciła się w stronę drzwi i dostrzegła w nich księcia Maximiliano, który ubrany był w podobny garnitur co rano - Po prostu... - dziewczyna widząc, że Max nie wie zbytnio co powiedzieć pomogła mu.
- Jak Twoja prywatna prostytutka? - zaśmiała się i położyła dłoń na biodrze.
- Nawet lepiej - mężczyzna również się zaśmiał i podszedł do Sophie. Dziewczyna znów dostrzegła, że jego krawat jest krzywo, więc od razu go poprawiła.
- Ty mój drogi książę, także wyglądasz idealnie - posłała mu miły uśmiech, po czym książę użyczył blondynce swojego ramienia, aby pomóc jej dojść do sali balowej, gdzie byli już wszyscy zebrani goście.
Sophie idąc tam była przekonana, że wszystkie kobiety będą ubrane w piękne długie tiulowe kreacje taka jak jej, nie wiedziała w jakim była błędzie. Prawie wszystkie kobiety miały na sobie obcisłe suknie ukazujące ich krągłości. Niektóre był krótkie, inne długie, a jeszcze inne miały olbrzymie wycięcie z boku ukazujące część uda. Gdy weszli na sale wszyscy spojrzeli w ich stronę, a na sali zaczęły się szepty kim może być owa kobieta i czemu książę przyszedł akurat z nią. Sophie zagubionym wzrokiem starała się odnaleźć jakąś znajomą twarz, jednak znalazła tylko jedną, Francisco. Stał on pod rękę z jakąś niezwykle chudą, ale z krągłościami tam gdzie powinna je mieć, czarnowłosą pięknością. Ona także miała obcisłą, zapewne jedwabną suknię w kolorze krwi. Wyglądała w niej bosko, o wiele lepiej niż pozostałe Panie, pewnie dlatego Cis stał tam właśnie z nią, a nie z inną kobietą. On sam także wyglądał nieziemsko, tym bardziej, że na tą okazję założył granatowy garnitur w delikatną kratę. Pod spodem miał białą koszulę znów nie zapiętą pod sam kołnierzyk i skórzane brązowe buty. Teraz chociaż wyglądał jak na przyszłego króla przystało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro