Rozdział 29
- To czemu z nią jesteś, skoro jej nie kochasz? - W końcu odezwała się Sophie - To nie ma sensu...
- Może w Twoim świecie, w moim jest inaczej - Mruknął ciągle nie chcąc na nią spojrzeć - Mój związek z nią jest sztuczny i oparty na obustronnych korzyściach. Ona pokazuje się ze mną na balach, udajemy przed całym światem zakochaną parę, a jej ojciec w zamian pomaga królestwu. Jeśli nazwiesz to iż jestem sprzedajny, to proszę bardzo, ale takie jest moje życie. Muszę robić wszystko dla królestwa. Nie mogę myśleć o sobie... - Spojrzał jej w oczy i kontynuował - Tak samo jest z Tobą, myślisz, że chciałbym abyś jechała tam z Mateo? Oczywiście, że nie. Wiesz dlaczego? - Dziewczyna pokiwała przecząco głową - Bo widzę, że coś jest między Wami. Coś innego niż prosiłem. Widzę jak na niego patrzysz i wyprowadza mnie to z równowagi - Ścisnął dłonie w pięści - Sam bym tam z Tobą pojechał, ale nie mogę, byłoby to zbyt podejrzane. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. Chcę abyś była bezpieczna, bo mój brat jest nieobliczalny i boję się, że zrobi Ci krzywdę, ale... - Sophie chwyciła w dłonie jego twarz i przysunęła do swojej. Złożyła delikatny pocałunek na jego ustach, a książę nie zamierzał zostać bierny. Objął ją w pasie jedną ręką, a drugą dłoń położył na jej policzku.
Ich pocałunek z powolnego zaczął przemieniać się w coraz bardziej namiętny, aż przerwało go pukanie do drzwi. Sophie odskoczyła od mężczyzny i wbiegła do łazienki nie chcąc ujawnić swojej obecności w sypialni księcia, ponieważ nie wiedziała kto znajduje się po drugiej stronie.
- Wszystko będzie gotowe za jakąś godzinę, ale wydaje mi się, że będzie lepiej jak pojedziemy kiedy wszyscy już zasną. Mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nas zobaczy - Mateo zaczął od razu jak wszedł do pomieszczenia po pozwoleniu księcia.
- Masz rację - Gwardzista rozejrzał się po pomieszczeniu i zanim zdążył się ponownie odezwać Cis zrobił to pierwszy - Możesz już iść.
- Gdzie jest Sophie? - Mateo zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił w stronę przyjaciela.
- Poszła się wykąpać i przygotować - Odpowiedział książę pośpiesznie.
- To niesamowite, że jest między nami taka napięta sytuacja przez tą dziewczynę - Brunet oparł się o drzwi - Musisz wiedzieć, że na prawdę ją lubię. To nie było tylko zadanie do wykonania, ona ma coś w sobie, ale pamiętaj co Ci mówiłem wcześniej - Cis uśmiechnął się i uniósł brwi ilustrując wzrokiem przyjaciela.
- Wiem, idź już - Mateo nie czekając na kolejny rozkaz po prostu wyszedł z pomieszczenia.
- Co mówił Ci Mateo wcześniej? Ostrzegał Cię przede mną? A może tylko Ci przypomniał, że nie jestem wysoko urodzona i będzie lepiej jak znajdziesz sobie kogoś innego do prawdziwego związku? - Sophie wyszła powoli z łazienki ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach.
- Nie kłóćmy się teraz, proszę - Cis stanął przed nią i przechylił lekko głowę na bok.
- Jeśli myślisz, że będę tylko Twoją odskocznią na bok to się mylisz - Mruknęła patrząc odważnie w oczy księcia.
- To po co mnie całowałaś? Wiedziałaś, że jestem ze Stellą, nie ukrywałem tego - Książę również skrzyżował ręce na torsie, przyjmując pozycje obronną.
- Bo zrobiło mi się Ciebie szkoda przez to co powiedziałeś... - Szepnęła niepewnie.
- I dlatego mnie pocałowałaś?! - Prychnął ze śmiechem Cis - Zrobiło Ci się szkoda księcia, więc aby lepiej się poczuł dałaś mu całusa? Max'a też tak całowałaś jak był smutny? - Książę szybko jednak pożałował tych słów, ponieważ dziewczyna wymierzyła mu cios z otwartej dłoni w twarz.
- Przepraszam... - Szepnęła orientując się co właśnie zrobiła. Uderzyła księcia, mógł ją za to rozstrzelać.
- Zostań tutaj! - Rzucił w jej stronę niezwykle zdenerwowany mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia trzaskając mocno drzwiami. Gdyby nie to, że zamknął ją na klucz w sypialni na pewno podjęłaby próbę ucieczki. Może gdyby nie znajdowała się teraz na siódmym piętrze to wyszłaby przez okno, ale nie była samobójczynią.
Usiadła na podłodze i oparła się o łóżko plecami. Źle czuła się sama ze sobą, nie wiedziała co powinna zrobić w takiej sytuacji, ani komu zaufać. Tych, którym wierzyła w zamku zraziła do siebie, tym, że nie umiała sobie poradzić z wszystkim co zaczęło ją otaczać. Zaczynała czuć, że wariuje.
- Książę nie przyjdzie? - Sophie niepewnie zapytała zapijając guziki płaszczu z kapturem.
- Powiedział, że byłoby to zbyt podejrzane, więc dziś znów zostanie u Stelli - Mateo odparł zapinając siodło. Po jego słowach zagotowało się w niej. Jeszcze kilka godzin temu całował się z nią, a teraz noc spędza ze swoją „ukochaną" w jej pokoju.
- Możemy już jechać? Zrobiło się zimno - Mruknęła Sophie zaczynając drżeć. Odkąd spotkała się z Mateo ani razu na niego nie spojrzała. Czuła coś w stylu urazu za to co o niej mówił i jak bardzo zmieniał zdanie na jej temat. Dodatkowo w momencie kiedy na jaw wyszło, że książę prosił aby zaprzyjaźnił się z nią, straciła do niego jakąkolwiek sympatię. Mimo iż wcześniej na prawdę zdążyła go polubić.
Podróż nie była długa, ale bardzo męcząca. Dziewczyna przez całą drogę drżała z zimna. Kilka razy odwróciła się w stronę zamku aby jeszcze popatrzeć na miejsce, z którego ucieka. Mateo widząc, że blondynka drży przywarł do jej pleców swoim ciałem, aby chociaż odrobinę ją ogrzać. Przygotował wcześniej wszystko, a na miejscu nie musieli się o nic martwić. Wysłał kilka godzin wcześniej kilku swoich zaufanych ludzi, aby dowieźli jedzenie, ubrania i inne najpotrzebniejsze rzeczy, które pozwoliły by im tam przetrwać około miesiąca.
Gdy tylko dotarli mężczyzna pomógł jej zejść z konia i otworzył drzwi. Gdy zabrali wszystkie rzeczy wypuścił swojego konia wiedząc, że wróci on do stajni. W budynku panował mrok, jednak oboje wiedzieli, że nie mogą rozpalić wszędzie świateł, ponieważ ktoś nawet przypadkiem mógłby ich dostrzec i donieść do zamku.
- Porozmawiasz ze mną w końcu? - Mateo stanął przed nią zaraz po tym jak odpalił część świec i opuścił rolety.
- Nie - Szepnęła ciągle na niego nie patrząc. Bardzo nie chciała być z nim w tym miejscu, wolałaby w tym czasie przepraszać Cis'a, za to co zrobiła. Nie wiedziała co się z nią dzieje i nie poznawała się sama, dlaczego uderzyła księcia.
- Sophie, proszę. Chciałem Ci wszystko wytłumaczyć - Ciągnął dalej, jednak dziewczyna obojętnie minęła go.
- Nie, jestem zmęczona. Pójdę się położyć do sypialni na górze - Mateo wydawał się zdziwiony, że dziewczyna wie gdzie znajdują się jakie pomieszczenia. Sam był tutaj tylko raz, jakieś trzy godziny temu.
- Przepraszam za to co powiedziałem. Cis jest moim przyjacielem i chcę po prostu dla niego jak najlepiej. Zostanie władcą, a związek z Tobą zamknąłby mu drogi do współprac - Sophie zacisnęła mocno zęby i chwyciła jedną ze świeczek, po czym bez słowa weszła po schodkach.
- On jest nieobliczalny! - Sophie obudził zdenerwowany głos Mateo, zerwała się z łóżka, chwyciła jedwabny szlafrok i wychodząc z pokoju zarzuciła go na siebie. Mężczyzna stał na środku pomieszczenia, w którym Cis wcześniej malował - Musisz coś z nim zrobić, on chce Ci ukraść koronę. Oczernia Cię jak tylko może, a to posuwa się coraz dalej. Przyjadę tam do Ciebie, razem na pewno coś wymyślimy - Rozmawiał przez telefon, ewidentnie poruszony. Sądząc po przebiegu rozmowy po drugiej stronie był Cis - Dobrze, ale informuj mnie na bieżąco - Dodał po chwili, gdy wysłuchał co książę ma do przekazania.
- Coś się stało? - Sophie stała na schodach i wpatrywała się w mężczyznę, który nie wyglądał na zadowolonego.
- Tak, Max za wszelką cenę chce wygrać - Bąknął nie patrząc na dziewczynę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro