Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

- To czemu z nią jesteś, skoro jej nie kochasz? - W końcu odezwała się Sophie - To nie ma sensu...

- Może w Twoim świecie, w moim jest inaczej - Mruknął ciągle nie chcąc na nią spojrzeć - Mój związek z nią jest sztuczny i oparty na obustronnych korzyściach. Ona pokazuje się ze mną na balach, udajemy przed całym światem zakochaną parę, a jej ojciec w zamian pomaga królestwu. Jeśli nazwiesz to iż jestem sprzedajny, to proszę bardzo, ale takie jest moje życie. Muszę robić wszystko dla królestwa. Nie mogę myśleć o sobie... - Spojrzał jej w oczy i kontynuował - Tak samo jest z Tobą, myślisz, że chciałbym abyś jechała tam z Mateo? Oczywiście, że nie. Wiesz dlaczego? - Dziewczyna pokiwała przecząco głową - Bo widzę, że coś jest między Wami. Coś innego niż prosiłem. Widzę jak na niego patrzysz i wyprowadza mnie to z równowagi - Ścisnął dłonie w pięści - Sam bym tam z Tobą pojechał, ale nie mogę, byłoby to zbyt podejrzane. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. Chcę abyś była bezpieczna, bo mój brat jest nieobliczalny i boję się, że zrobi Ci krzywdę, ale... - Sophie chwyciła w dłonie jego twarz i przysunęła do swojej. Złożyła delikatny pocałunek na jego ustach, a książę nie zamierzał zostać bierny. Objął ją w pasie jedną ręką, a drugą dłoń położył na jej policzku.

Ich pocałunek z powolnego zaczął przemieniać się w coraz bardziej namiętny, aż przerwało go pukanie do drzwi. Sophie odskoczyła od mężczyzny i wbiegła do łazienki nie chcąc ujawnić swojej obecności w sypialni księcia, ponieważ nie wiedziała kto znajduje się po drugiej stronie.

- Wszystko będzie gotowe za jakąś godzinę, ale wydaje mi się, że będzie lepiej jak pojedziemy kiedy wszyscy już zasną. Mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nas zobaczy - Mateo zaczął od razu jak wszedł do pomieszczenia po pozwoleniu księcia.

- Masz rację - Gwardzista rozejrzał się po pomieszczeniu i zanim zdążył się ponownie odezwać Cis zrobił to pierwszy - Możesz już iść.

- Gdzie jest Sophie? - Mateo zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił w stronę przyjaciela.

- Poszła się wykąpać i przygotować - Odpowiedział książę pośpiesznie.

- To niesamowite, że jest między nami taka napięta sytuacja przez tą dziewczynę - Brunet oparł się o drzwi - Musisz wiedzieć, że na prawdę ją lubię. To nie było tylko zadanie do wykonania, ona ma coś w sobie, ale pamiętaj co Ci mówiłem wcześniej - Cis uśmiechnął się i uniósł brwi ilustrując wzrokiem przyjaciela.

- Wiem, idź już - Mateo nie czekając na kolejny rozkaz po prostu wyszedł z pomieszczenia.

- Co mówił Ci Mateo wcześniej? Ostrzegał Cię przede mną? A może tylko Ci przypomniał, że nie jestem wysoko urodzona i będzie lepiej jak znajdziesz sobie kogoś innego do prawdziwego związku? - Sophie wyszła powoli z łazienki ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach.

- Nie kłóćmy się teraz, proszę - Cis stanął przed nią i przechylił lekko głowę na bok.

- Jeśli myślisz, że będę tylko Twoją odskocznią na bok to się mylisz - Mruknęła patrząc odważnie w oczy księcia.

- To po co mnie całowałaś? Wiedziałaś, że jestem ze Stellą, nie ukrywałem tego - Książę również skrzyżował ręce na torsie, przyjmując pozycje obronną.

- Bo zrobiło mi się Ciebie szkoda przez to co powiedziałeś... - Szepnęła niepewnie.

- I dlatego mnie pocałowałaś?! - Prychnął ze śmiechem Cis - Zrobiło Ci się szkoda księcia, więc aby lepiej się poczuł dałaś mu całusa? Max'a też tak całowałaś jak był smutny? - Książę szybko jednak pożałował tych słów, ponieważ dziewczyna wymierzyła mu cios z otwartej dłoni w twarz.

- Przepraszam... - Szepnęła orientując się co właśnie zrobiła. Uderzyła księcia, mógł ją za to rozstrzelać.

- Zostań tutaj! - Rzucił w jej stronę niezwykle zdenerwowany mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia trzaskając mocno drzwiami. Gdyby nie to, że zamknął ją na klucz w sypialni na pewno podjęłaby próbę ucieczki. Może gdyby nie znajdowała się teraz na siódmym piętrze to wyszłaby przez okno, ale nie była samobójczynią.

Usiadła na podłodze i oparła się o łóżko plecami. Źle czuła się sama ze sobą, nie wiedziała co powinna zrobić w takiej sytuacji, ani komu zaufać. Tych, którym wierzyła w zamku zraziła do siebie, tym, że nie umiała sobie poradzić z wszystkim co zaczęło ją otaczać. Zaczynała czuć, że wariuje. 

- Książę nie przyjdzie? - Sophie niepewnie zapytała zapijając guziki płaszczu z kapturem.

- Powiedział, że byłoby to zbyt podejrzane, więc dziś znów zostanie u Stelli - Mateo odparł zapinając siodło. Po jego słowach zagotowało się w niej. Jeszcze kilka godzin temu całował się z nią, a teraz noc spędza ze swoją „ukochaną" w jej pokoju.

- Możemy już jechać? Zrobiło się zimno - Mruknęła Sophie zaczynając drżeć. Odkąd spotkała się z Mateo ani razu na niego nie spojrzała. Czuła coś w stylu urazu za to co o niej mówił i jak bardzo zmieniał zdanie na jej temat. Dodatkowo w momencie kiedy na jaw wyszło, że książę prosił aby zaprzyjaźnił się z nią, straciła do niego jakąkolwiek sympatię. Mimo iż wcześniej na prawdę zdążyła go polubić.

Podróż nie była długa, ale bardzo męcząca. Dziewczyna przez całą drogę drżała z zimna. Kilka razy odwróciła się w stronę zamku aby jeszcze popatrzeć na miejsce, z którego ucieka. Mateo widząc, że blondynka drży przywarł do jej pleców swoim ciałem, aby chociaż odrobinę ją ogrzać. Przygotował wcześniej wszystko, a na miejscu nie musieli się o nic martwić. Wysłał kilka godzin wcześniej kilku swoich zaufanych ludzi, aby dowieźli jedzenie, ubrania i inne najpotrzebniejsze rzeczy, które pozwoliły by im tam przetrwać około miesiąca. 

Gdy tylko dotarli mężczyzna pomógł jej zejść z konia i otworzył drzwi. Gdy zabrali wszystkie rzeczy wypuścił swojego konia wiedząc, że wróci on do stajni. W budynku panował mrok, jednak oboje wiedzieli, że nie mogą rozpalić wszędzie świateł, ponieważ ktoś nawet przypadkiem mógłby ich dostrzec i donieść do zamku.

- Porozmawiasz ze mną w końcu? - Mateo stanął przed nią zaraz po tym jak odpalił część świec i opuścił rolety.

- Nie - Szepnęła ciągle na niego nie patrząc. Bardzo nie chciała być z nim w tym miejscu, wolałaby w tym czasie przepraszać Cis'a, za to co zrobiła. Nie wiedziała co się z nią dzieje i nie poznawała się sama, dlaczego uderzyła księcia. 

- Sophie, proszę. Chciałem Ci wszystko wytłumaczyć - Ciągnął dalej, jednak dziewczyna obojętnie minęła go.

- Nie, jestem zmęczona. Pójdę się położyć do sypialni na górze - Mateo wydawał się zdziwiony, że dziewczyna wie gdzie znajdują się jakie pomieszczenia. Sam był tutaj tylko raz, jakieś trzy godziny temu. 

- Przepraszam za to co powiedziałem. Cis jest moim przyjacielem i chcę po prostu dla niego jak najlepiej. Zostanie władcą, a związek z Tobą zamknąłby mu drogi do współprac - Sophie zacisnęła mocno zęby i chwyciła jedną ze świeczek, po czym bez słowa weszła po schodkach. 

- On jest nieobliczalny! - Sophie obudził zdenerwowany głos Mateo, zerwała się z łóżka, chwyciła jedwabny szlafrok i wychodząc z pokoju zarzuciła go na siebie. Mężczyzna stał na środku pomieszczenia, w którym Cis wcześniej malował - Musisz coś z nim zrobić, on chce Ci ukraść koronę. Oczernia Cię jak tylko może, a to posuwa się coraz dalej. Przyjadę tam do Ciebie, razem na pewno coś wymyślimy - Rozmawiał przez telefon, ewidentnie poruszony. Sądząc po przebiegu rozmowy po drugiej stronie był Cis - Dobrze, ale informuj mnie na bieżąco - Dodał po chwili, gdy wysłuchał co książę ma do przekazania. 

- Coś się stało? - Sophie stała na schodach i wpatrywała się w mężczyznę, który nie wyglądał na zadowolonego. 

- Tak, Max za wszelką cenę chce wygrać - Bąknął nie patrząc na dziewczynę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro