Rozdział 26
- Skąd to masz? - mruknęła Sophie przeglądając zdjęcia, które podał jej Jorge.
- Książę Maximiliano dał mi je chwilę temu, powiedział, że dowiedział się iż sypiasz z kimś więcej i Cię zwolnił. Potem przyszedł do mnie przełożony i kazał przyjść tutaj - Mężczyzna ciągle był wzburzony, a Sophie podała zdjęcia ciągle siedzącemu na kanapie Cis'owi.
- Uwierzysz w to? Kazał mnie śledzić, kazał mnie fotografować - mruknęła do Cis'a - Jorge, posłuchaj mnie - Chwyciła jego dłoń, jednak mężczyzna od razu ją wyrwał - Nie sypiam ani z Cisem - wskazała na niego dłonią - Ani z Max'em, ani nawet z królem. Max prosił mnie abym robiła dla niego, dosyć niebezpieczne rzeczy, których żałuję i na które na pewno nie zgodziłabym się drugi raz - mruknęła zerkając kątem oka na Cis'a.
- Ale jak wyjaśnisz te zdjęcia, przecież widać na nich wszystko czarno na białym - Jorge skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
- Mój brat kazał ją śledzić, a ja i Sophie jesteśmy przyjaciółmi, więc nic dziwnego, że się przytulamy - Cis podniósł się z kanapy i podszedł do pary - Na żadnym ze zdjęć nie robimy niczego co mogłoby świadczyć iż sypiamy ze sobą - Książę miał racje, każde zdjęcie przestawiało tylko przytulenie lub to jak rozmawiali i patrzyli na siebie, nic więcej.
- Przerasta mnie cała ta sytuacja, rozumiesz? Mam dość tego, że nie mogę spędzić czasu z moją narzeczoną, bo ona ciągle jest zajęta, czy zmęczona. Odkąd tutaj jestem oddaliliśmy się od siebie i nie ma sensu to dalej ciągnąć - Serce Sophie znów zaczęło wariować.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że ze mną zrywasz? - Dziewczyna znów chciała dotknąć dłoni Jorge, jednak ten nie pozwolił na to.
- Tak, to właśnie chcę powiedzieć. Wracam jeszcze dziś do domu - Blondynka miała wrażenie, że świat się zatrzymał, a jego słowa wcale do niej nie docierają.
- Ale Jorge... To wszystko to nie jest prawda... To Max, to jego sprawka... On chciał mnie dziś udusić - wskazała na swoją szyję, na której były jeszcze ślady po ataku - Nie możesz mnie tutaj zostawić samej - Po jej policzkach znów zaczęły płynąć łzy.
- Nie Sophie, to nie mój świat, nie odnajduję się tutaj, z resztą nie wierzę w żadne Twoje słowo, wybacz - Odwrócił się pośpiesznie i wyszedł z pomieszczenia.
- Myślałem, że nie można być większym dupkiem niż ja, ale cóż właśnie zepchnął mnie z pierwszego miejsca - Nawet Cis był zdziwiony brakiem taktu u byłego już narzeczonego dziewczyny. Podszedł do niej powoli i znów przytulił, a ona nie przestawała płakać - Właściwie tak będzie dla niego lepiej, Max już go użył, więc da mu spokój, będzie bezpieczniejszy w domu - szepnął i pocałował Sophie w czubek głowy - Napisałem do Mateo, aby został tutaj dziś z Tobą i pilnował Cię, zaraz powinien przyjść. Ja muszę coś załatwić - szepnął.
- Nie mów mi, że idziesz do Max'a - mruknęła i wysunęła głowę z jego objęć aby spojrzeć mu w oczy. Mężczyzna wytarł jej łzy i chwycił jej twarz w dłonie.
- Oczywiście, że nie. Stella przyjechała i chciałbym pobyć z nią trochę czasu - Na jego twarzy mimo wszystko nie było widać radości - Mateo powiedział mi, że mój brat myśli iż jesteś w więzieniu, niech tak zostanie, nie wyprowadzajmy go na razie z tej myśli - Pocałował ją lekko w czoło i do pomieszczenia wszedł przyjaciel księcia.
- Przyszedłem najszybciej jak tylko mogłem - Spojrzał na twarz Sophie - Co się stało? - Ścisnął brwi i usiadł na kanapie. Cis spojrzał na zegarek.
- Sophie Ci wszystko opowie, ja muszę uciekać, pilnuj jej i w razie czego, masz oddać za nią życie - Posłał przyjacielowi groźne spojrzenie.
- Oczywiście - odbąknął.
Dwójka przez dłużysz czas rozmawiała razem. Sophie opowiedziała mężczyźnie jeszcze raz do czego właściwie doszło, opowiedziała również o Jorge, o tym skąd pochodzi i omijając fakty przez, które mogłaby trafić do więzienia i jak znalazła się w tej sytuacji. Mężczyzna nie był jej dłużny, opowiedział, że również pochodzi z małej miejscowości znajdującej się bliżej zamku niż Almeria. Okazało się, że Mateo wychowywał się na zamku razem z księciem, ponieważ jego ojciec był głównym wojskowym, a jego matka zmarła przy porodzie. Dlatego Cis tak ufał mężczyźnie i zawsze się go radził. Gdy tylko przyjaciel księcia zorientował się iż jego rozmówczyni zasnęła, wziął ją na ręce i przeniósł z kanapy na łóżko księcia. Przykrył ją kocem, a sam sprawdził jeszcze raz czy drzwi od sypialni są zamknięte na klucz i położył się na kanapie.
Wczesnym rankiem Sophie poderwała się z łóżka i spojrzała na Mateo, podeszła do niego pośpiesznie i obudziła.
- Musisz coś dla mnie zrobić, teraz - Zaspany mężczyzna przetarł oczy i usiadł na kanapie.
- Dzień dobry. Co takiego muszę zrobić w tej chwili?- burknął ewidentnie niezadowolony, z pobudki.
- Mam w pokoju teczkę, która może bardzo pogrążyć Cis'a - Mateo zerwał się na równe nogi, przez co dziewczyna stanęła na przeciwko niego.
- Co? - Powiedział patrząc na nią gniewnie.
- Pod materacem mam białą teczkę, musisz ją przynieść. W biurku jest jeszcze zdjęcie i mały złoty kluczy - Sophie ujęła w swoje dłonie jego dłoń - Proszę nie zaglądaj do tej teczki, tylko przynieś ją mi - Zagryzła mocno policzki, a mężczyzna pokiwał głową, po czy wyszedł z pomieszczenia.
Blondynka siadła na łóżku i zaczęła odliczać każdą minutę jaka minęła od wyjścia Mateo. Jednak wrócił od szybciej niż myślała. Niestety bez dokumentów.
- Nic tam nie było. Przeszukałem wszystko, zdjęcie i klucz znalazłem, ale nic więcej - Sophie wzięła spory oddech i spojrzała na mężczyznę.
- Co tam było? - Mateo stanął przed nią i bacznie zaczął się przyglądać jej zatroskanej twarzy.
- Poczekajmy, aż wróci Cis, właściwie gdzie on jest? Myślałam, że wróci na noc.
- Zapewne został u Stelli, tak jak zawsze kiedy przyjeżdża - Uniósł bezwiednie ramiona i wciągnął telefon ze swojej kieszeni. Napisał wiadomość do przyjaciela, aby ten zjawił się jak najszybciej to możliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro