Rozdział 23
- Co tam się dzieje? - Zza ściany prowadzącej na korytarz wyłonił się książę Francisco. Sophie stała oparta o ścianę na przeciwko drzwi do gabinetu króla. Oddychała głęboko i dopiero teraz dotarło do niej co właściwie zrobiła i powiedziała. Spojrzała w stronę mężczyzny, który powoli i chwiejnym krokiem podszedł do niej. Czuć było iż chwilę temu spożywał alkohol, albo i właściwie spore jego ilości.
- Nic, król chyba się trochę zdenerwował - Wyprostowała się i odsunęła od ściany.
- Pójdę sprawdzić o co chodzi, może to coś ważnego - Gdy już sięgał do klamki, Sophie szybko wślizgnęła się pomiędzy drzwi a mężczyznę.
- To nie jest najlepszy pomysł - mruknęła. Wiedziała, że widok syna, tylko bardziej zdenerwuje króla.
- Co Ty znów zrobiłaś? - Książę oparł o futrynę dłoń, którą jeszcze chwilę temu chciał otworzyć drzwi. Spowodowało to iż stanął stabilnie w jednym miejscu i przestał się chwiać. Jednak zablokował tym samym jedną z dróg ucieczki Sophie.
- Nic... Po prostu nie spodobał mu się nowy garnitur, bardzo... - Zaczęła dosyć nieudolnie wymyślać kolejne kłamstwo.
- Czemu kłamiesz? To, że jestem pijany nie oznacza, że możesz mnie okłamywać, do cholery! Co zrobiłaś? - To już drugi wściekły mężczyzna przez nią w ciągu ostatnich pięciu minut, czyżby nowy rekord?
- Ja... - Zaczęła szeptem.
- Co tu się dzieje? Sophie wszystko w porządku? - Z tego samego korytarza co Cis, wyszedł Jorge.
- Tak, książę Francisco troszkę przesadził z alkoholem, ale już idę go odprowadzić, prawda? - Dziewczyna spojrzała w oczy Cis'a błagalnie.
- Och, czyli zapewne to on jest Twoim narzeczonym, o którym słyszałem od Mateo - uniósł brwi i chwiejnie odsunął się od blondynki - Bardzo mi miło poznać, jestem książę Francisco, a Ty o ile dobrze pamiętam to Jon? - Książę wystawił dłoń oczekując przywitalnego uścisku, cóż parter Sophie uczynił. Dziewczyna ciągle stała w miejscu nie za bardzo wiedząc co powinna zrobić w tej sytuacji.
- Właściwie to jestem Jorge i tak jestem jej narzeczonym.
- Chodź już, proszę - blondynka pociągnęła księcia za rękaw koszuli aby nie rozmawiał więcej z parterem, ponieważ wiedziała iż Cis jest na nią zdenerwowany i może powiedzieć o kilka słów za dużo.
- Może mi powiedziesz jak to jest być narzeczonym kobiety, która pracuje w zamku jako dziwka? - Cis uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedź. Serce Sophie podskoczyło aż do gardła, a Jorge stał jak wryty i wpatrywał się w ukochaną.
- Jorge, to nie prawda... - mruknęła.
- Jak to nie prawda, przecież sama przyznałaś, że sypiasz z moim bratem i skoro tutaj jesteś to ciągle to robisz. Okłamałaś mnie? A może skoro stoisz właśnie tutaj, to z moim ojcem także dzielisz łóżko? - Książę odwrócił się na chwilę aby spojrzeć na Sophie z triumfalnym uśmiechem na ustach. W tym momencie jej narzeczony wykorzystał moment i szybko oddalił się. Dziewczyna widząc ruszyła za nim.
- Jorge, poczekaj! - krzyknęła za nim biegnąc wzdłuż korytarza. Gdy go dogoniła chwyciła za ramię aby się zatrzymał. Poskutkowało.
- Czego jeszcze chcesz? Wszystko już wiem - Strącił jej dłoń ze swojego ramienia i skrzyżował swoje ręce na torsie. To już trzeci zdenerwowany mężczyzna w tak krótkim czasie, to na pewno nowy rekord.
- To nie prawda, nie sypiam tutaj z nikim...
- To kim jesteś? Mówiłaś, że sprzątasz, jednak nigdy nie widziałem abyś cokolwiek tutaj robiła. Albo spędzasz czas z księciem, albo nie robisz nic o czym opowiadałaś w domu. Myślisz, że się nie zorientuję, że coś jest nie tak? Z resztą, czy książę przyjeżdżałby do jakiejś sprzątaczki po to aby wróciła? Już nie wspomnę o pracy dla mnie. Okłamujesz mnie cały czas, a teraz dowiaduję się, że moja narzeczona to dziwka... - Sophie chyba nigdy wcześniej nie słyszała takiego gniewu w jego głosie.
- To nie tak, uwierz mi. Nie sypiam z nikim, ale też nie jestem sprzątaczką, znaczy już nie jestem. Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale pomagam księciu Maximiliano, nic więcej - powiedziała łamiącym się głosem - Musisz mi uwierzyć - Po jej policzkach spłynęły łzy - Kocham Cię - szepnęła chcąc przytulić Jorge, jednak ten odepchnął ją od siebie.
- Muszę pomyśleć, przepraszam - Z opanowaniem zaczął mężczyzna. Sophie pokiwała tylko głową - Więc dobranoc - dodał, po czym odwrócił się i pośpiesznie odszedł. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach coraz szybciej. Oparła się o ścianę korytarza i zsunęła po niej aby usiąść na podłodze. Schowała twarz w dłonie i zaczęła cicho łkać, uświadamiając sobie do czego doprowadziły ją kłamstwa.
Gdy tylko się uspokoiła otarła resztki łez z twarzy i podniosła się dziękując Bogu, że przez ten czas nikt tędy nie przechodził i nikt nie widział jej w tym stanie. Wiedziała, że nie może tego tak zostawić, tym bardziej, że przepełniała ją teraz tylko złość.
- Jak mogłeś mu powiedzieć?! - Krzyknęła Sophie w sypialni Księcia Francisco, a ten natychmiast wyszedł ze swojej łazienki. Miał mokre włosy i był owinięty tylko ręcznikiem w pasie. Gdyby nie to, że dziewczyna była na niego aż tak wściekła, doceniłaby piękno jego umięśnionego ciała.
- Nie umiesz pukać? - odpowiedział pytaniem na pytanie z dziwnym spokojem w głosie.
- Ubierz się i porozmawiamy - Starała się nie patrzeć na nagi tors księcia, jednak mimo wszystko przychodziło jej to ze sporą trudnością.
- Przychodzisz do mojej sypialni i jeszcze mi rozkazujesz? Kim Ty jesteś? Chyba coś Ci się pomyliło Moja Droga, jestem księciem i będę robić to na co mam ochotę - Skrzyżował ręce na torsie, a dopiero w tej chwili dotarło do Sophie, że ma racje. Nie mogła mu czegoś narzucić, a już na pewno nie powinna.
- Dlaczego mu powiedziałeś? Sprawiło Ci to przyjemność? Chciałeś się odegrać? To była zemsta? - Dziewczyna znów poczuła przypływ złości.
- Tak, to była zemsta...
- Ale ja tego nie zrobiłam, rozumiesz? Nie powiedziałam królowi.
-Przyłapałem Cię chwilę wcześniej na tym, że rozwścieczyłaś mojego ojca. Skoro pozwolił się doprowadzić do takiego stanu i ciągle jeszcze żyjesz, to znaczy, że jesteś dla niego ważną zabawką. Więc albo z nim sypiasz, albo donosisz mu, a osobiście uważam, że poprawne są obie odpowiedzi.
- Zwariowałeś - mruknęła - Przestań dorabiać teorie do tego co Ci się wydaje, bo nic z tego nie jest prawdą. Ani z nikim tutaj nie sypiam, ani nie donoszę, zrozum to w końcu! - krzyknęła, a na ustach księcia pojawił się uśmiech spowodowany tym iż wyprowadził ją z równowagi.
- To powiedz mi coś co będzie prawdą, przestań mnie okłamywać.
- Nie mogę - szepnęła patrząc w jakiś punkt na podłodze. Mimo iż bardzo chciała powiedzieć o wszystkim co zrobiła i ponieść tego konsekwencje, nie mogła. Max nie odpuściłby jej tego i zemścił się w tylko dla niego znany sposób, a nie chciała pakować rodziny w dodatkowe problemy.
- Powiedz mi w końcu - Powoli podszedł do niej i przytulił ją do swojego nagiego torsu widząc jak cała sprawa bardzo ją przytłacza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro