Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

- Powiedziałeś swojemu ojcu o domku w lesie? - zapytała Sophie siadając na kanapie w sypialni księcia Maximiliano.

- Oczywiście, że nie. Nawet nie wiem gdzie on jest. Wspomniałaś mi tylko o nim w jednej z wiadomości -  odparł mężczyzna poprawiając się na fotelu.

Po ataku Cis'a, Max trafił do szpitala gdzie od razu go opatrzyli. Na szczęście po za rozciętą wargą i dużym siniakiem pod okiem, obyło się bez większych strat. Mężczyzna odcień purpury ukrywał pod skrupulatnie przygotowanym makijażem.

- Twój brat powiedział tylko mi o tym miejscu, a ja powiedziałam Tobie. Teraz wiedzą już wszyscy, a król wściekł się i kazał spalić wszystkie prace Cis'a - dziewczyna zaczęła ilustrować książki na biurku. Mężczyzna ciągle pracował nad projektem, który podsunęła mu blondynka.

- Jestem przekonany, że zobaczył go ktoś przypadkowo i po prostu doniósł królowi - Max obojętnie uniósł ramiona.

- Pójdź do swojego ojca i przekonał go, aby nie wyburzał tego budynku. Na prawdę wiele on znaczy dla Twojego brata. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla niego to proszę zrób to dla mnie - Sophie podniosła się z kanapy i robiąc kilka kroków znalazła się przy biurku Max'a. Oparła się dłońmi o blat i nachyliła do mężczyzny.

- Chyba zwariowałaś, pobił mnie, a ja mam mu jeszcze teraz pomóc? Nie ma takiej opcji, z resztą jak mój ojciec podejmie decyzje to raczej nikt go od tego nie odwiedzie. Musisz się pogodzić z tym, że miejsce waszej schadzki zostanie zrównane z ziemią - Max nie chciał spojrzeć na dziewczynę, a ta gdy usłyszała, że książę nazwał ich spotkanie „schadzką" ścisnęła mocno brwi. Trochę zabolały ją te słowa, jednak nie miała zamiaru robić mu z tego powodu awantury - Jeśli tak bardzo zależy Ci na tym, to sama idź do mojego ojca. Na pewno się Ciebie posłucha - Parsknął śmiechem, co w prost wyprowadziło Sophie z równowagi. Mimo wszystko liczyła na to, że będzie chciał pomóc bratu, a on właściwie sprawiał wrażenie szczęśliwego z całej zaistniałej sytuacji.

- Dobrze - mówiąc te słowa uderzyła dłońmi o blat stołu co spowodowało, iż Max odwrócił się w jej stronę. Blondynka odwróciła się dosyć szybko i podążyła w stronę drzwi nie zwracając większej uwagi na spojrzenie księcia.

- Żartowałem, nie idź tam - protestował, jednak dziewczyna zdążyła wyjść z pomieszczenia.

Nie żartowała na prawdę chciała pójść i porozmawiać z królem, ponieważ czuła, że cała ta sytuacja jest jednak z jej winy. Król od samego rana miał liczne spotkania i rozmowy z ministrami. Jeden z jego sekretarzy powiedział jej, żeby przyszła po wieczornym posiłku do jego gabinetu jeśli to aż taka ważna sprawa. Po kolacji zaczęła się zastanawiać czy to aby na pewno dobry pomysł, jednak nie mogła tak bezczynnie czekać na dalszy ciąg zdarzeń. Zebrała się w sobie i podążyła do gabinetu króla. Przez całą drogę układała sobie w głowie co i w jaki sposób powinna powiedzieć. Przed wejściem do pomieszczenia wzięła kilka głębokich wdechów i zapukała. Gdy głos zza drzwi oznajmił iż może wejść do środka nieśpiesznie i bardzo nieśmiało wślizgnęła się do środka. Mężczyzna gdy tylko ją ujrzał ścisnął brwi ewidentnie zdziwiony, że to właśnie ona zakłucia jego czas. Sophie lekko skłoniła się, a mężczyzna wskazał jej skórzany fotel po drugiej stronie masywnego drewnianego biurka.

- Co Cię sprowadza? - powolnym i stanowczym głosem rozpoczął król, a jego głos rozbrzmiał w dość ciemnym pomieszczeniu.

- Chciałabym o coś prosić. Nie dla siebie, tylko dla księcia Francisco. Wiem, że uwielbia ten domek w lesie... - Nie zdążyła powiedzieć o co chodzi dokładnie, a król Manuel przekręcił oczami i oparł się o zagłówek fotela. Jednak ciągła bacznie przyglądał się jej i nie przerywał - Nie wysłał mnie, abym prosiła o cokolwiek, właściwie to nawet nie wie, że tu jestem. Prosiłabym również aby ta rozmowa pozostała w tajemnicy. Przechodząc do sedna po co tutaj przyszł... - nie udało jej się dokończyć zdania, ponieważ mężczyzna wszedł jej w słowo.

- Skąd jesteś? - Król przejechał dłonią po swojej brodzie w dokładnie taki sam sposób jak robił to Max.

- Almeria. To mała miejscowość przy morzu, Wasza Wysokość - Posłusznie odpowiedziała na pytanie władcy.

- Nie pytam skąd przyjechałaś, tylko skąd na prawdę jesteś. Nie da się ukryć, że jesteś inna niż całe nasze społeczeństwo. Jak znalazłaś się w naszym królestwie? Statki? Może jakiś przemytnik? - Mężczyzna zmrużył oczy przyglądając się jej coraz bardziej dokładnie.

- Nie za bardzo rozumiem. Urodziłam się tutaj, w tym królestwie. Urodę odziedziczyłam po babci, którą pokazywała mi mama na zdjęciach. Jej przodkowie nie zostali przeniesieni podczas rozdzielania narodów i zostali na tych ziemiach - Sophie odwróciła wzrok od twarzy króla i nerwowo zaczęła skubać skórę na swojej dłoni. W tej chwili zaczęła żałować, że postanowiła przyjść do tego gabinetu.

- Dobrze wrócimy do tego po co tu przyszłaś - Mężczyzna powoli podniósł się ze swojego fotela i podszedł do dużych balkonowych drzwi.

- Książę Francisco uwielbia malować, nie można mu tego od tak odebrać. On jest wtedy szczęśliwy, uspokaja się.

- To nie jest zajęcia dla przyszłego króla, od tego są malarze, którzy pracują na zamku, po za tym w czasie kiedy „tworzy" mógłby robić coś bardziej pożyteczniejszego dla kraju... - Mężczyzna zaczął przeglądać się swojemu odbiciu w oknach. 

- Na przykład strzelać z łuku, albo grać na pianinie? - wtrąciła, przerywając zdanie królowi, czego od razu zaczęła żałować - Przepraszam... - szepnęła.

- Wyraziłem już swoje zdanie na ten temat, mój syn nie będzie siedzieć w domu w lesie jak jakiś dzikus i malować obrazów. Ma zdecydowanie ważniejsze sprawy do załatwienia - Odpowiedział gniewnie i odwrócił się do niej - Powinnaś już iść, mam dużo pracy - Zilustrował ją wzrokiem.

- Uważam, że to może być gwóźdź do trumny, dobrych relacji Waszej Wysokości i księcia. On tego nie wybaczy, to miejsce wiele dla niego znaczy. Po za tym wiem, że książętom brakuje ojca - powoli podniosła się z fotela widząc złość na twarzy króla - Książę Francisco już nie pała entuzjazmem do Waszej Wysokości, a po tym na pewno znienawidzi już do końca - Dopiero teraz odczuła jak bardzo drżą jej nogi ze zdenerwowania. 

- Skończyłem rozmowę na ten temat, czego jeszcze nie rozumiesz? - W jego oczach ciągle panowała wrogość i wściekłość. Dziewczyna odwróciła się w stronę drzwi i zrobiła niewielki krok, jednak zatrzymała się i wzięła głęboki wdech. Nie myśląc wiele znów się odezwała.

- Tak nie można - Odwróciła się przez ramię i spojrzała na króla, który opierał się dłońmi o blat swojego drewnianego biurka - Malowanie to chyba jedyna rzecz, którą książę Francisco na prawdę lubi na tym świecie, a jego własny ojciec mu tego zabrania? Nie dziwię się, że książę nienawidzi Waszej Wysokości. Aby ludziom w królestwie żyło się dobrze król potrafi zrobić wszystko, ale własnemu synu zabrania tak banalnej czynności jak malowanie...

- Zastanów się co mówisz, co kogo i jakim tonem. Powinienem Cię ukarać za to co robisz w tej chwili - Król zmrużył czy ciągle przyglądając się blondynce. 

- W takim razie proszę mnie ukarać za mówienie prawdy. Francisco jest mądry, dorosły i niedługo obejmie tron, a to co robi Wasza Wysokość jest najgłupszą rzeczą na świecie. To trochę tak jakby zabronić królowi oglądania ptaków w ogrodzie różanym. Przecież ten czas można spożytkować inaczej. Nie ważne, że akurat wtedy Wasza Królewska Mość odrywa się od rzeczywistości, może zapomnieć o otaczającym świecie choć na chwilę, że to jest czas tylko dla niego. Ja wiem, że król wtedy wypoczywa, tak samo jak książę, podczas malowania. Jak dla mnie to jest zwykła hipokryzja, obie te czynności to marnowanie czasu w takim razie...

- Wyjdź! - Krzyknął mężczyzna, a na ten dźwięk dziewczyna aż podskoczyła - Nie zmienię zdania rozumiesz? Na nic Twoje próby. Powinienem Cię wyrzucić z zamku za to co właśnie zrobiłaś, ale nie zrobię tego tylko ze względu na Maximiliano. Jednak nie chcę Cię więcej widzieć- Jego słowa były ostre i trafiły prosto w jej serce. Zagryzła mocno swoje policzki i bez dalszej wymiany zdań wyszła z pomieszczenia. Po tym jak zamknęła za sobą drzwi usłyszała hałas uderzających o drzwi przedmiotów, a potem kilka słów w języku, którego nigdy nie słyszała. Wyprowadziła króla z równowagi i zmusiła go do bluźnienia w starym języku hiszpańskim, który kiedyś obowiązywał na tych ziemiach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro