Rozdział 18
Sophie stała przed lustrem i kończyła wyjątkowo mocny makijaż. Burgundowe usta, mocno zaznaczone kości policzkowe i piękny czarno - złoty smoke eye. Dziewczyna była wściekła przez to co usłyszała z rozmowy Cis'a i Mateo. Chciała zemsty, jednak nie wiedziała jeszcze jak to zrobi.
Poprawiła swoją nową perukę w odcieniu czerni, z długimi falowanymi włosami. Poprzez makijaż i fryzurę była nie do rozpoznania, sama patrząc na swoje odbicie dziwiła się, że udało jej się tak strasznie zmienić. A do tego jeszcze ta sukienka, którą chwilę wcześniej odebrała od krawcowej, którą ubłagała aby jej pomogła. Suknia była długa, rozkloszowana ze złotymi elementami oraz odkrytymi ramionami, na które opadały teraz kruczoczarne pasma włosów.
Patrząc w lustro Sophie uśmiechnęła się szeroko, ponieważ nawet nie wyobrażała sobie, że może wyglądać aż tak dobrze. Założyła na twarz białą maskę z piórkami zakrywającą pół twarzy. Wiedziała, że będzie zwracać na siebie uwagę, ale ona właśnie tego oczekiwała. Chciała prowokować, tym bardziej, że na pewno nikt nie byłby w stanie jej rozpoznać.
- Kto to? - Gdy tylko stanęła w progu wielkiej sali balowej rozległy się liczne szepty i wzrok większości był skupiony tylko na niej. Przez te spojrzenia na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. Powolnym krokiem weszła w głąb pomieszczenia z uniesioną głową mijała większość zgromadzonych, aż podeszła do kelnera, który trzymał złotą tacę a na nim kieliszki z szampanem. Ujęła jeden z nich w dłoń i od razu wypiła całą zawartość.
- Czy mogę prosić Panią do tańca? - zapytał jakiś mężczyzna, którego Sophie widziała po raz pierwszy, jednak skinęła tylko głową i pozwoliła się porwać na parkiet. Mimo tego, że jej taneczny partner był przystojny, dziewczyna starała się odnaleźć w tłumie książęta. Max w tym czasie rozmawiał z jednym z gwardzistów, a Cis tańczył z jakąś długonogą, brunetą w obcisłej czarnej sukience. Jednak jego wzrok nie był skupiony na swojej partnerce, a na Sophie w czarnych włosach. Spowodowało to na ustach dziewczyny uśmiech, ponieważ oznaczało to, że mężczyzna połknął haczyk. Gdy tylko utwór się skończył Cis opuścił swoją partnerkę i podszedł do Sophie.
- Czy mogę prosić? - wyciągnął dłoń w jej stronę, jednak dziewczyna pokiwała tylko przecząco głową, co wprowadziło w osłupienie księcia jak i mężczyznę, z którym tańczyła, a podczas rozmowy dowiedziała się, że ma na imię Louis.
Cis po wszystkim wrócił do swojej długonogiej partnerki jednak ciągle bacznie obserwując Sophie. Dziewczyna pół wieczoru spędziła na taniec i rozmowy z Louis'em, lecz w momencie gdy musiał udać się do Mateo, książę wykorzystał chwilę aby zbliżyć się do czarnowłosej nieznajomej.
- Mam wrażenie jakbyśmy się już kiedyś spotkali - zaczął Cis i podał dziewczynie kieliszek z szampanem.
- Nie możliwe, jestem tutaj pierwszy raz, a jutro wyjeżdżam - musiała dołożyć dużo wysiłku aby nadać swojemu głosu inne brzmienie. Posłała mu obojętne spojrzenie i upiła łyk trunku, który dostała. Mężczyzna zmarszczył brwi przyglądając się jej uważnie, jednak Sophie nie dała po sobie poznać jak bardzo się boi. Mimo iż wiedziała jak wygląda i jest nie do rozpoznania czuła, że książę ją prześwietla, a przez to miał jakąś minimalną szansę rozpoznania jej.
- Czy Louis to Twój partner? - Dziewczyna uniosła wysoko brwi słysząc to pytanie, które całkowicie zbiło ją z tropu.
- Tańczyliśmy razem, to jest bardzo miły i przystojny mężczyzna, możliwe, że będzie moim partnerem - spojrzała w stronę Louis'a, który ciągle stał i rozmawiał z Mateo. To nie mógł być przypadek, że musiał iść porozmawiać akurat w tej chwili, a ten moment wykorzystał Cis.
- Wyglądasz prześlicznie, wszyscy zastanawiają się kim jesteś i jak masz na imię - Książę ciągle badawczo przyglądał się jej co wprawiało dziewczynę w dyskomfort.
- Wiem, ale czy mógłbyś się tak we mnie nie wpatrywać? Czuję jak rozbierasz mnie wzrokiem - szepnęła stając twarzą w twarz z księciem, a dzieliła ich niezwykle mała odległość.
- Przepraszam - mruknął, a Sophie odłożyła pusty kieliszek na tacę kelnera i wzięła kolejny. Wypiła znów wszystko na raz, ponieważ potrzebowała więcej odwagi do tego co zamierzała zrobić. Po tym jak znów odłożyła kieliszek na tacę położyła dłoń na policzku księcia.
- A gdzie Twoja partnerka? - szepnęła znów zbliżając się do twarzy księcia, nie przeszkadzało jej już nawet to, że duża liczba ludzi się na nich patrzy.
- Stella nie mogła przyjechać, jednak nie wiem czy jest ona jeszcze moją partnerką. Ostatnio sporo się kłócimy - mruknął kładąc jedną dłoń na jej plecach - Może powinniśmy wyjść i porozmawiać na zewnątrz, tam będzie ciszej - Cis szepnął wprost do jej ucha smyrając tym samym jej szyję swoim nosem. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, po czym po chwili mężczyzna wyprowadził ją z sali z znów stali na tym samym tarasie, na którym rozmawiali ostatnim razem.
- Jesteś pewna, że nie chcesz zostać na dłużej? Jutro mógłbym oprowadzić Cię po zamku, pokazałbym Ci najpiękniejsze miejsca tutaj - znów szepnął do jej ucha, stojąc przed nią i napierając na nią lekko, co powodowało przyciśnięcie do barierki.
- Na pewno, wyjeżdżam jutro z samego rana - uśmiechnęła się zawadiacko, a książę odpowiedział tym samym.
Przez chwilę stali tam i rozmawiali o różnych rzeczach, które Sophie wymyślała na bieżąco aby nie zdradzić kim jest. Jednak po chwili obydwoje zamilkli, a dziewczyna poczuła, że to właśnie teraz nadeszła pora na jej zemstę. Położyła dłoń na twarzy mężczyzny i przylgnęła do niego swoimi ustami. Pocałunek był długi, dokładnie taki jaki sobie wyobrażała, że będzie wyglądać jej wymarzony. Mężczyzna objął ją w pasie i trzymał jakby bał się, że zaraz gdzieś mu ucieknie.
- Chodź ze mną - szepnął do jej ucha, jednak dziewczyna pokiwała przecząco głową z uśmiechem na ustach.
- Muszę już iść - szepnęła uwalniając się z objęć księcia.
- Chociaż powiedz gdzie i jak mam Cię znaleźć -Zdążył chwycić ją za rękę gdy odchodziła od niego.
- Ja Cię znajdę, nie martw się, wiem kim jesteś. Z resztą nie da się nie wiedzieć - mruknęła i wyrwała dłoń, pozostawiając zdezorientowanego księcia samego na tarasie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro