Rozdział 14
Po tym jak dziewczyna zrobiła sobie herbatę usiadła na kanapie i zaczęła wybierać lekturę na następne parę godzin. Książę poprosił ją, aby go nie rozpraszała kiedy będzie malować. Żadne z nich nie zauważyło jak na oknem zaczęło zrobić się ciemno. Cis zachowywał się jakby był w transie, nie patrzył na nic innego po za płótnem i paletą. Sophie co chwilę bacznie mu się przyglądała. Wyglądał bardzo spokojnie, a za razem tajemniczo. Nie widziała wcześniej aby ktokolwiek na żywo przy niej coś malował, a już na pewno nie ostatnia osoba, na świecie, którą mogła by o to podejrzewać. Artysta, Sophie zawsze kojarzył się z filigranowym, delikatnym ciałem, a książę był całkowitym przeciwieństwem jej wyobrażeń. Był dobrze zbudowany, miał duże męskie dłonie. Dodatkowo ta broda, od której dziewczyna często nie mogła odwrócić wzroku. Bardzo bolało ją to, że wiedziała jakie plany ma co do królestwa, nie chciała aby miejsce, w którym żyje, weszło pod panowanie Królestwa Ziemi Ognistej.
- Jesteś głodna? - Po kilkugodzinnej ciszy w pomieszczeniu rozbrzmiał głos Francisco. Mężczyzna wstał ze swojego krzesła i przeciągnął się. Na ten widok dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, jednak na jej twarz powróciła powaga, gdy tylko książę zerknął na nią.
- Jeśli masz coś w lodówce to mogę coś ugotować - uniosła ramiona obojętnie - Jednak wydaje mi się, że powinniśmy wracać, zrobiło się bardzo późno - blondynka wyjrzała przez okno, jednak nie widziała nic po za swoim odbiciem.
- Już jest za późno, nie będę ryzykować powrotu. Nie daj Boże napadnie nas jeszcze jakaś dzika zwierzyna - Na jego słowa Sophie poderwała się z kanapy i podeszła do mężczyzny, który czyścił swoje pędzle z farby.
- Ale, musimy wrócić, obiecałam księciu Maximiliano, że porozmawiam z nim. Z resztą nie lubię zasypiać w nowych miejscach - Na jej twarzy malowało się przerażenie, bardzo bała się myśli, że będzie musiała spędzić noc zamknięta w chatce razem z księciem.
- O mojego brata się nie martw, napiszę mu, że jesteś zajęta, będzie musiał zrozumieć. Jeśli nie to powiem, że Cię porwałem i nie możesz z nim porozmawiać - zaśmiał się, a Sophie dołączyła do niego, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Porwanie to może nie było, ale teraz książę przetrzymywał ją bez jej zgody, a ona mimo wszystko chciała wracać.
- Szczerze mówiąc nie ma za bardzo co tutaj zjeść - mruknęła przeglądając szafki na piętrze. Znalazła bardzo niewiele, między innymi mąkę, czy jajka w lodówce.
- Zrobimy naleśniki - Mężczyzna właśnie wchodził po schodach. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się niewielka kuchnia, a po drugiej sypiania i łazienka. Książę doskonale wiedział jak zabrać się za przyrządzenie dania, wrzucił wszystkie składniki i wymieszał. Sophie zajęła się smażeniem, co nawet nieźle jej wyszło, mama na pewno byłaby z niej dumna.
Cis podszedł do dziewczyny od tyłu i chwycił jej dłoń, która leżała na rączce patelni. Blondynka lekko się wzdrygnęła jednak nie zabrała dłoni, a mężczyzna pokazał jej jak podrzucić naleśnika. Książę miał bardzo silny i pewny uścisk, jednak mimo wszystko na tyle delikatny, aby nie zrobić jej krzywdy.
Gdy tylko zjedli już ostatni placek Cis podał blondynce swoją czystą koszulę w kratę, aby miała w czym spać. Wskazał jej miejsce, w którym znajduje się łazienka, za co dziewczyna podziękowała mu uśmiechem. Wzięła szybki prysznic i z mokrymi włosami oraz w jego koszuli wyszła z pomieszczenia. Nie było go na piętrze, więc po cichu zeszła na dół gdzie także go nie było. Wyjrzała przez okno i zauważyła jak siedzi na drewnianej barierce ganku. Przez chwilę przyglądała się plecom mężczyzny, jednak koniec końców zebrała się w sobie i wyszła. Cis od razu jak usłyszał otwieranie drzwi odwrócił się i zawiesił wzrok na dziewczynie. Nie mógł odwrócić od niej wzroku, a ona patrzyła prosto w oczy księcia. Brunet po chwili wstał i podszedł do niej, niespodziewanie objął ją w pasie i przycisnął do drzwi przez, które właśnie wyszła. Był od niej wyższy i silniejszy, jednak dziewczyna nie miała zamiaru uciekać, patrzyła ciągle w brązowe oczy mężczyzny, które tym razem patrzyły na nią w inny sposób niż na balu. Nie chciały jej prześwietlić.
Nachylił się nad nią i zastygł na kilkanaście milimetrów przed jej twarzą. Oddech dziewczyny był nierówny, odczuwała strach jak i pożądanie, jednak cały czar minął jak tylko położyła dłoń na jego brodzie. Mężczyzna jak porażony prądem odsunął się od niej i odwrócił plecami.
- Będziesz spać w sypialni, ja zdrzemnę się na kanapie - Sophie nie wiedziała co się stało, więc nie chcąc odpuszczać, podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. Książę od razu ją wyrwał i ciągle nie odwrócił się twarzą do dziewczyny - Po prostu już idź, proszę - szepnął i oparł się dłońmi o barierkę, na której wcześniej siedział.
- Co takiego zrobiłam? - mruknęła stojąc za mężczyzną - Przecież...
- Idź już, dobranoc - powiedział stanowczo, tym samym nie pozwalając jej dokończyć tego co chciała powiedzieć. Blondynka stwierdziła, że dalsze kontynuowanie tej rozmowy na siłę nie ma sensu, więc po prostu odpuściła i weszła z powrotem do chatki.
Powoli weszła po schodach i podążyła w stronę sypialni. Bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi. Pomieszczenie było inne niż te, które znajdowały się w zamku. Nie było olbrzymie i przytłaczające, a raczej przytulne. Przestronności dodawało mu wielkie okno na przeciwko łóżka. Sophie powoli usiadła na bawełnianej pościeli nie mogąc przestać myśleć o tym co się zdarzyło chwilę wcześniej. Przez długi czas zastanawiała się co zrobiła źle, co się mogło stać, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Jedyne przypuszczenia jakie miała to te, że Cis miał kobietę, bardzo piękną kobietę. Jednak skąd wynikało jego zachowanie i to, że sam zainicjował całe zdarzenie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro