Rozdział 11
Mimo iż była połowa czerwca powietrze zaczęło dosyć szybko się ochładzać. Para ciągle stała na tarasie przy betonowych barierkach wpatrując się sobie nawzajem w oczy. Jednak to nie były miłosne spojrzenia, książę chciał jak najwięcej wyczytać z jej twarzy, czy po ich rozmowie stała się spięta, a może się boi. Jednak dziewczyna udawała niewzruszoną, wiedziała, że nie może okazać strachu, bo Cis od razu by ją rozgryzł.
- I cóż takiego wyczytałeś Książę z mojej twarzy? - uniosła brwi ciągle nie odwracając wzroku od świdrujących oczu księcia.
- Że bardzo dobrze umiesz udawać i że jesteś dobrą aktorką - szepnął zbliżając twarz do niej, tak aby to zostało tylko między nimi i aby miał pewność, że nikt tego nie usłyszy - Nie martw się, nie powiem o tym nikomu - mrugnął do niej co wyprowadziło ją z równowagi.
- Niczego nie udaję, bo nie muszę, nic nie zrobiłam, o niczym nie wiem i nic nie leży mi na sercu, więc o co chodzi? - uśmiechnęła się sztucznie i odwróciła całym ciałem w stronę Cis'a.
- Zdenerwowałaś się - uśmiechnął się lekko i zrobił to samo co ona, czyli odwrócił się ciałem w jej stronę i oparł biodrem o betonową tralkę - Zapomniałaś o "Wasza Królewska Mość". Do tego tylko odkąd tu przyszedłem jesteś spięta, widzę, że próbujesz ukryć, że tak nie jest, ale jestem bardzo dobrym obserwatorem. Drżą Ci ręce i nogi.
- To z powodu tego, że stoi obok mnie taki przystojny książę. Jestem przekonana, że żadna kobieta nie przeszła by obok Waszej Królewskiej Mości, nie zwracając uwagi na takiego mężczyznę, a dodatkowo następcę tronu - Sophie stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu zmiana tematu.
- Uważasz, że jestem przystojny?
- Nie powiedziałam tego...
- Zasugerowałaś... - Między nimi znów nastała głucha cisza, Sophie nie chciała patrzeć w jego oczy, więc po prostu wpatrywała się w guzik jego marynarki. Mężczyzna uśmiechnął się widząc, że doprowadził rozmówczynię w ślepy zaułek - Więc o czym my wcześniej rozmawialiśmy, ach tak... Widać, że coś ukrywasz, a dodatkowo jestem przekonany, że knujesz coś z moim bratem i nie jesteś prostytutką... - Sophie nie myślała, że Francisco będzie aż tak dociekliwy i spostrzegawczy, a on złamał ją w ciągu kilkunastu minut. Nerwowo przygryzła wewnętrzną stronę policzków i spojrzała na jego twarz.
- Nie wiem co Wasza Książęca Mość sobie wyobraża, ale nic nie jest prawdą z tego co padło z Pana ust. Niczego nie knuję i nie mam zamiaru, bo bardzo lubię jak moja głowa jest na szyi i nie chcę aby została ścięta tak jak to się robi ze spiskowcami. Przyjechałam z małej miejscowości, nie mam skończonej żadnej wyższej szkoły, nie jestem inteligentna, właściwie nie jestem w niczym dobra, ani wyjątkowa. Jestem tutaj tylko po to aby robić to co zażyczy sobie książę Maximilino i nie ma to nic związanego ze zdradą mojego ukochanego królestwa - tym razem to ona szeptała blisko jego twarzy, z lekko uniesioną pewnie brodą, tak aby tylko on mógł usłyszeć co mówi - Dla mnie ten bal właśnie minął, wracam do siebie do pokoju, dziękuję bardzo za towarzystwo książę - nie czekając na jego odpowiedź odwróciła się od niego i zaczęła podążać wzdłuż tarasu, aby do swojej sypialni dotrzeć przez ogród.
Jednak książę nie chciał przerywać tej rozmowy, poczekał tylko aż zejdzie z tarasu, a na ścieżce chwycił ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Zdezorientowana dziewczyna zachwiała się lekko na własnych nogach, jednak nie przewróciła się na szczęście. Spojrzała na niego zaskoczona i uniosła brwi w pytającym geście.
- Proszę mnie puścić - szepnęła, a po tych słowach mężczyzna zabrał swoją rękę - Proszę wracać do swojej towarzyszki na pewno jest zaniepokojona, że tyle czasu Pana nie ma - mruknęła i splotła przed sobą swoje dłonie.
- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że Maximiliano nie jest taki jak Ci się wydaje, od zawsze knuł i utrudniał wszystkim życie tylko po to aby swoje ułatwić. Nie chciałbym abyś skończyła jak swoja poprzedniczka, ale musisz...
- Jak skończyła moja poprzedniczka? - przerwała księciu Sophie.
- To było kilka miesięcy zanim Ty się tutaj pojawiłaś, Anne była z wyższych sfer, wszyscy ją lubi, jednak Max zmusił ją do grzebania w dokumentach ojca, a ten ją nakrył. Odbył się proces, mój brat nie przyznał się do tego, że współpracowała z nim, więc została na lodzie. Koniec końców nie chciała nic mówić, więc wzięła całą winę na siebie i ścieli ją. Nie pakuj się w kłopoty, może powinnaś wrócić do domu, póki nie jest za późno, zabawa w intrygi nigdy nie wychodzi nikomu na dobre - w oczach księcia pierwszy raz malowała się troska i zmartwienie.
- Rozważę to, czy mogę już iść? - po tym jak zapytała książę pokiwał twierdząco głową. Sophie lekko skłoniła się przed nim i nie odwracając się już pomknęła do swojej sypialni. W głowie wciąż przypominała sobie sceny z tego wieczoru, to jak tańczyła z Max'em, a później rozmowę z jego bratem. Oczywiście nie uwierzyła w słowa Francisco, jednak obawiała się tego, że mężczyzna może mieć rację i ktoś dowie się o tym co zrobiła i zostanie ukarana.
- Cham - szepnęła gdy weszła do swojej sypialni. Nie potrafiła zrozumieć czemu ten człowiek mimo iż fizycznie ją przyciąga, to w środku jest tak okropną personą. Jednak to co powiedział obijało się echem w jej głowie, czy mówił prawdę, czy może jednak chciał ją zmanipulować i przestraszyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro