Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

- Jestem - Powiedział Cis wchodząc do swojej sypialni. Zdziwiło go to co zobaczył, Sophie siedziała razem z Mateo na łóżku i bardzo zawzięcie z uśmiechem na ustach rozmawiali ze sobą. Nie spodziewał się, że dziewczyna znajdzie tak szybko wspólny język z jego przyjacielem.

- To bardzo dobrze się składa, bo właśnie opowiadałem Sophie o tym jak spadłeś kiedyś z konia, bo źle zapiąłeś sobie siodło - Obydwoje na łóżku zaśmiali się, a książę tylko przechylił głowę.

- I rozumiem, że właśnie z tego powodu wyciągasz mnie z łóżka i objęć Stelli? - odwrócił się w stronę drzwi i chwycił za klamkę - Nic tu po mnie.

- Poczekaj - Powiedziała pośpiesznie dziewczyna - Muszę Was coś powiedzieć, a to jest koszmarnie ważne.

- Mam nadzieję, bo mam spotkanie z ojcem za chwilę i chciałbym się chociaż umyć - Cis podszedł do nich i usiadł na łóżku.

- Ukradłam Ci teczkę - Sophie ścisnęła mocno brwi.

- Wiem, z prezentacją, domyśliłem się.

- Nie tą, tą z Twoją umową - Przyjaciele spojrzeli na nią uważnie i obydwaj unieśli brwi.

- Jaką umowę, co Ty pleciesz? Nic mi nie zginęło.

- Tą z oddaniem królestwa pod władanie Ziemi Ognistej, gdy tylko zostaniesz królem.

- Co?! - Mateo i Cis spojrzeli na siebie za wiedząc o co chodzi.

- Niczego takiego nie podpisywałem, za bardzo nawet nie wiem o czym mówisz.

- Ale, Max mówił... - Teraz wszystko zaczęło nabierać większego znaczenia - Max za wszelką cenę chciał Cię odsunąć od władzy, kazał mi zrobić zdjęcia zawartości tej teczki. Zrobiłam je, ale byłam na Ciebie wtedy wściekła i ukradłam też teczkę. Musiał Ci ją podrzucić, a zrobił to wszystko abym mu uwierzyła. Boże, ale jestem naiwna - mruknęła.

- W każdym razie nie musisz się martwić o jakąś głupią teczkę, bo ja niczego takiego nie podpisywałem, więc nie udowodnią, że to ja - Cis uśmiechnął się i pocałował Sophie w czoło, na co Mateo lekko się skrzywił - Tak jak powiedziałem idę wziąć prysznic, a potem na spotkanie z ojcem - uśmiechnął się i pośpiesznie wyszedł ze swojej sypialni.

- Gdzie on poszedł? - Sophie ścisnęła brwi i powoli wstała z łóżka.

- Pewnie znów do Stelli. Zorganizuję Ci jakieś ubrania, masz jakieś preferencje? Sukienka, spodnie, czy może wolisz biegać na go? - Mateo uniósł brwi uśmiechając się.

- Spodnie i jakąś luźną koszulkę, proszę - Złożyła dłonie w błagalnym geście, co jeszcze bardziej rozśmieszyło mężczyznę - Ja też pójdę się wykąpać, możesz zamknąć drzwi z zewnątrz jak będziesz wychodzić - Pokiwał głową, po czym wyszedł zostawiając Sophie samą. Rozpuściła swoje włosy, które bardzo potrzebowały już wody. Weszła do łazienki i pozbyła się swoich ubrań zostawiając je na podłodze.

Zastanawiała się jak długo będzie musiała siedzieć w tym pokoju pod nadzorem Mateo, którego właściwie zaczynała lubić. Był mniej więcej wzrostu Cis'a, ale nie taki jak on. Był bardziej przyjazny i mniej zarozumiały. Miał mniejszy, delikatniejszy zarost i zjawiskowe błękitne oczy, mimo iż nosi włosy w odcieniach bązu. Gdy zaczęła myśleć o Jorge znów zrobiło jej się źle na sercu, ale mężczyzna miał racje, oddalili się od siebie. Ostatnimi czasy Sophie zaczęła rozumieć, że ich miłość to tylko zauroczenie, które zaczęło znikać przy pojawieniu się pierwszych problemów.

Z rozmyślań wyrwał ją hałas otwieranych drzwi, wyszła spod strumienia ciepłej wody i owinęła się biały ręcznikiem wyciągniętym z szafki. Niepewnie wyjrzała do pomieszczenie, z którego dobiegał hałas. Na szczęście był to Mateo, który trzymał w dłoniach ubranie dla niej.

- Dzięki Bogu, że to Ty - uśmiechnęła się podchodząc do niego. Mężczyzna ukradkiem przyglądał się jej - Zaczynam chyba popadać w paranoję. 

- Mam nadzieję, że będą Ci się podobać - mruknął. Sophie podeszła do niego z lekkim uśmiechem na ustach.

- Dziękuję - Wzięła ubrania i przytuliła mocno do siebie Mateo - Dziękuję za spędzenie ze mną wczorajszego wieczoru, bardzo mi pomogła rozmowa z Tobą - Szeptała do ucha mężczyzny, a ten odwzajemnił uścisk.

- Jeśli jeszcze kiedyś będziesz chciała z kim porozmawiać jestem do usług - również odszeptał. Sophie odsunęła się od niego i spojrzała w jego hipnotyczne oczy - Idź się ubrać, ja przyniosę jakieś śniadanie - szepnął i mimo iż nie chciał wyszedł z pomieszczenia, jednak aż do samych drzwi ciągle przyglądał jej się z lekkim uśmiechem na ustach.

Sophie wróciła do łazienki i założyła rzeczy, które dostała. Jeansy pasowały idealnie, a koszulka była męska, jednak leżała na niej bardzo dobrze.

- Nie uwierzycie co się wydarzyło - Zaczął radośnie Cis wchodząc do swojej sypialni. Dziewczyna i Mateo znów siedzieli na łóżku tym razem popijając herbatę po śniadaniu.

- Mów i proszę powiedź, że to są dobre wieści - Mężczyzna upił ponownie duży łyk trunku i zerknął w stronę księcia.

- Mój ojciec powiedział, że zostawi mój domek w lesie i pozwoli mi tam malować - Na te wieści Sophie prawie zakrztusiła się herbatą - To chyba dobrze, nie uważasz? - Cis dodał patrząc na reakcje dziewczyny.

- Bardzo dobrze, a co go przekonało? - Blondynka uniosła wysoko brwi i odwróciła się do księcia.

- Powiedział, że zmienił zdanie pod wpływam jakiejś osoby, która dała mu sporo do myślenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro