Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❝you are my best friend, bunny❞

Szczerze mówiąc cieszyłem się, że wróciłem do szkoły. Czułem się lżej niż kiedykolwiek, wiedząc, że ktoś wie o moim sekrecie i nie powie o tym nikomu. Miałem w nim wsparcie, którego nigdy tak naprawdę nie posiadałem. Zawsze musiałem działać na własną rękę, powtarzając sobie, że nie warto nikomu ufać. Bo tak było. Dopóki go nie poznałem. Teraz jak już dobrze zaznajomiłem się z uczuciami, które kiedyś były dla mnie nieznane, nie chcę się z nimi żegnać. Bo jednoznacznie to byłoby pożegnanie z Jiminem, a tego chciałbym uniknąć. Chociaż głupie uczucie w sercu podpowiadało mi, że bardzo szybko się jednak to nastanie. Nie chciałem tego.

Tym razem na lekcji usiadłem z Chanyeolem, który chętnie zaprosił mnie do swojej ławki ze względu, że na większości siedział sam. Ja zresztą też, ale w ciągu tego czasu zdążyłem się przyzwyczaić, że zawsze ktoś jest koło mnie. To było miłe z jego strony, że pomimo mojej nieśmiałości chciał ze mną nawiązać jakikolwiek, nawet najkrótszy kontakt. Jednak nie byłem przyzwyczajony do takiego zainteresowania. Zawsze mnie to odpychało. Ale teraz nie.

Podczas ostatniej przerwy jednak zdarzyło się to czego się obawiałem. Do naszej "paczki" dołączyła także pewna dziewczyna. Siyeon, jak dobrze pamiętam. Jednak nie miałem co do niej zbyt dobrych intencji. Cały czas uwieszała się na ramieniu Jimina, a wydawało się jakby jemu to w ogóle nie przeszkadzało. Ale za to mi bardzo. Było mi naprawdę przykro, ale dzielnie powstrzymywałem i odganiałem łzy, które przez dłuższy czas były w moich oczach. Czułem, że to po prostu kwestia czasu zanim Jimin mi oświadczy, że Siyeon to jego nowa dziewczyna. Będę wtedy tylko dla niego problemem, który naprawdę potrzebuje dużo uwagi. Albo będzie tak, albo nie będę jej dostawać wcale. Nie będę mu stawiać żadnych warunków. On sam zadecyduje. Ale miał jeszcze dużo czasu. Dopóki sam to wytrzymam.

Nie miałem zupełnie przez to humoru do końca dnia w szkole. Chanyeol nawet to zauważył, ale wolałem nagiąć prawdę niż przyznawać się do czegoś tak głupiego. Mógłby przecież powiedzieć Baekowi, a ten na pewno by wyznał to Jiminowi. Byłem po prostu przygnębiony. Nikt nie musiał wiedzieć dlaczego. Po lekcjach mieliśmy wrócić razem do domu, ale Jimin był tak zajęty rozmową po zajęciach z Siyeon, że nie chciałem im przerywać. Postanowiłem przejść się sam. Na dłuższy spacer.

- Jungkook! - usłyszałem za sobą krzyk znajomego mi dobrze głosu, a po chwili poczułem jego delikatną dłoń na moim ramieniu. - Dlaczego za mną nie poczekałeś? - zapytał troszkę zdyszany.

- Rozmawiałeś z Siyeon, nie chciałem wam przeszkadzać - powiedziałem cicho po tym jak się odwróciłem i spojrzałem się na niego.

- Jesteś dla mnie ważniejszy od niej. - westchnął. - Mogłeś nam przerwać. Masz do tego pełne prawo.

- Nie mam takiego prawa - pokręciłem głową, zaciskając swoje usta. - Nie chcę cię ograniczać.

- Ograniczać? - zmarszczył brwi. - Króliczku o czym ty mówisz?

- No w sensie... - westchnąłem, drapiąc się po policzku. - Żebyś miał innych przyjaciół. Ja swoim niedoświadczeniem o świecie wszystko psuje.

- Ty i ta twoja samoocena. - wymruczał cicho i mnie przytulił. - Króliczku, jesteś dla mnie najważniejszy, wiesz?

Nawet nie wiecie, jak bardzo wtedy moje serduszko podskoczyło ze szczęścia do góry. Chciałem być dla niego ważny, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jestem nawet wyżej niż pragnąłem! Jimin był dla mnie idealny. Chciałem, żeby był już moim opiekunem na zawsze.

- Ale nie przeszkadza ci to?

- Nie, coś ty. - zaśmiał się lekko. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem, królisiu. Jak miałoby mi to przeszkadzać?

- A mogę ci coś powiedzieć? - spytałem cicho, zaciskając swoje palce na jego ramionach. - Nie wyśmiejesz mnie?

- Nie. No coś ty. - pogłaskał mnie czule po plecach, całując w policzek. - Mów co ci leży na serduszku.

- Lubię się do ciebie przytulać i jak mnie głaszczesz po brzuszku... i to jak mnie trzymasz czasami za dłoń, to jest super i w ogóle... - wymamrotałem zawstydzony, chowając twarz w ramieniu chłopaka. - I głupie. Nie wiem po co ci to powiedziałem.

- Cieszę się, że czujesz się przy mnie dobrze, króliczku. - wyszeptał ucieszony, przytulając mnie mocniej. - Ale... dłoń? Serio? Lubisz ze mną chodzić za rękę?

- Mhm - byłem pewien, że w tamtej chwili się zarumieniłem i to naprawdę mocno. - Bardzo.

- To fajnie. - wyszeptał, a ja mogłem usłyszeć po tonie jego głosu jak się cieszy. - Brzmi to jakbym ci się podobał. - zaśmiał się lekko.

- A gdyby tak było? - wyszeptałem, nie dając po sobie poznać, że to mnie ruszyło. Chociaż to nieprawda. - Pytam czysto teoretycznie.

- Hm, pomyślmy. - zachichotał ciepło do mojego ucha. - Jestem biseksualny, więc żeby ciebie nie stracić, spróbowałbym cię pokochać.

- Ale ja nie dałbym ci się zmuszać - powiedziałem troszkę głośniej, odsuwając się od niego z uśmiechem. - Idziemy?

- Czekaj. Dlaczego zmuszać? - zaśmiał się. - Jesteś ideałem chłopaka i zachowujemy się troszkę jak para. Gdybym się zmusił to poprosiłbym o przyjaźń. - wzruszył ramionami, łapiąc mnie za rękę. - Możemy teraz iść.

- C-co? - zająknąłem się, rumieniąc jeszcze bardziej. - Ideałem?

- Jesteś uroczy i słodki - zaczął wymieniać powody. - Lubisz pieszczoty i czułości, posiadasz naprawdę złote serce, jesteś niedoświadczony, czyli niezniszczony przez świat. - uśmiechnął się ciepło. - Kookie, jestem typem chłopaka, który chce się opiekować swoją drugą połówką, zamiast być przez nią chronionym. Typ dominatora. Jesteś dlatego moim ideałem.

- Wiesz, że to słodkie co mówisz?

- Wiem. Właśnie z tego powodu lecą na mnie dziewczyny. - zaśmiał się. - Nie chodzi o to, że każdemu mówię takie coś. Jesteś pierwszy.

- Nie wiem, czy na to zasłużyłem - westchnąłem, spuszczając swój wzrok na podłogę. - Ale dziękuję.

- Dlaczego miałbyś niby nie zasłużyć? - zaśmiał się, całując mnie w skroń, ukrytą pod czapką. - Od dłuższego czasu nie byłem tak bardzo szczęśliwy.

- Naprawdę daje ci dużo szczęścia? - zmarszczyłem brwi. - Nie irytuje cię, że tak dużo nie wiem?

- To urocze, Jungkookie. - pogładził kciukiem moją dłoń. - Dajesz mi bardzo dużo szczęścia.

- Ty też mi dajesz, wiesz? - przyznałem nieco zawstydzony, ale zrobiło mi się trochę lżej na sercu przynajmniej.

- Wiem. Gdyby było inaczej to byś nie dawał mi się pieścić po brzuszku i między uszkami. - wyszeptał cicho.

- Każde zwierzę potrzebuje tego - powiedziałem to wprost do jego ucha, żeby nikt przypadkiem tego nie usłyszał. - Możemy pójść do sklepu po marchewki i sałatę?

- Oczywiście, Jungkookie. - zaśmiał się. - A co skończył ci się już zapas, który ci kupiłem?

- Tak, byłem trochę głodny w nocy - uśmiechnąłem się nieśmiało. - Wybacz?

- Dlatego nagle zrobiło mi się zimno. - westchnął niezadowolony. - Wybaczam to, że mnie opuściłeś, ale marchewki były twoje.

- Obiecuję, że już nie będę wychodzić z łóżka w nocy - postanowiłem, ściskając jego dłoń. - Ale musisz mi przypominać o tym kocu, bo twoja kołdra to dla mnie za mało. Potem budzę się i jest mi zimno.

- Dobrze, Jungkookie. - westchnął, przybliżając się do mnie. - Ubóstwiam ciebie w moim łóżku króliczku.

- A ja się już przyzwyczaiłem do tego, że śpię w ludzkiej formie - wyznałem radośnie. - Trochę zimniej, bo nie mam futra, ale ty dajesz mi dużo ciepełka.

- Bardzo się cieszę. - uśmiechnął się bardzo szeroko. - Cieszę się z mojego nowego tytułu. Prywatny grzejnik Króliczka Jungkooka. Muszę to gdzieś sobie wytatuować.

- Aż tak się z tego cieszysz? - zaśmiałem się cicho, ciesząc się, że nie przeszkadza mu moje nocne przytulanie się do niego.

- Tak, królisiu, tak bardzo się z tego cieszę. - pocałował mnie w policzek. Pocałował mnie publicznie w policzek! I do tego się uśmiechał!

Nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu i zapewne rumieńców, które wykwitły mocno na mojej twarzy. Nie sądziłem, że odważy się to zrobić. Ale zrobił i mi tym zaimponował. Wtedy wiedziałem, że się mnie nie wstydzi, chociaż wątpiłem, że w ogóle kiedykolwiek nie chciał się ze mną pokazywać. Byłem tak bardzo szczęśliwy, a tego powodem był tylko i wyłącznie Jimin. I warzywa, ale on był ważniejszym.



przepraszam, że nie było rozdziału w poniedziałek, ale mam nawał wszystkiego przez przeprowadzkę!!:( przepraszam i postaram się wrzucić coś w sobotę albo w niedzielę, kocham was, dobranoc!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro