Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❝where are you...❞

J U N G K O O K

- W takim razie poczekaj na mnie, a ja się trochę ogarnę i zaraz wrócę - posłałem mu mały uśmiech, z bólem serca ściągając z siebie ten cieplutki kocyk, którym byłem okryty przez całe popołudnie. Wstałem szybko z kanapy i ruszyłem w stronę łazienki, która została mi już pokazana dużo wcześniej. Jimin pozwalał mi tam przemyć swoją twarz za co byłem mu naprawdę wdzięczny. Dopiero w nocy jak się przebudzałem, mogłem się odświeżyć, więc to nie było zbytnio komfortowe. Zwłaszcza, że nie zawsze się budziłem. Kiedy się już stosunkowo ogarnąłem, powoli zacząłem się przemieniać, bo wiedziałem, że lizanie kogoś po twarzy nie jest zbyt poprawne. Oni mają swoje pocałunki, a ja mam lizanie, wszyscy są zadowoleni. Niezbyt przemyślałem moje zamknięcie się w łazience, bo jako królik nie miałem zbyt dużo siły, a tym bardziej na otworzenie drzwi, które ważyły sto razy więcej niż ja! Ale udało mi się coś wykombinować i wyszedłem stamtąd, czując wielką ulgę. A jeszcze czekała na mnie zabawa. Podbiegłem do nogi chłopaka, którą zacząłem drapać, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę.

- Jakoś szybko ci poszło, Jungkookie - zaśmiał się ciepło, schylając się, żeby wziąć mnie na ręce. - Na pewno się umyłeś? - przytulił mnie do siebie, głaszcząc po grzbiecie swoją delikatną dłonią.

Spojrzałem się na niego, nie wiedząc zbytnio jak mu odpowiedzieć, bo w końcu mówić nie miałem jak. Ale może zauważył to jak prawie niezauważalnie kiwam głową.

- Dobra, Kookie - westchnął. - Przecież mi nie odpowiesz, więc liż ten policzek i się pobawimy choć nie mam pojęcia w co.

Ten policzek był trochę za wysoko jak dla mnie, więc spróbowałem stanąć na swoich tylnych łapkach, ale mi się nie udało i spadłem na swój tyłek, który swoją drogą wydawał się większy od każdej innej części ciała. Ale był przyjemny w dotyku!

- Oj, króliczku. - zaśmiał się głośno i wesoło Jimin, łapiąc mnie i posadził do góry, a dokładniej na wysokość swojej twarzy. Kochany, on to wiedział, jak mi ułatwić życie.

Z chęcią zacząłem lizać go po prawym policzku, bo właśnie ten był w zasięgu mojego wzroku i mogłem go polizać. Miał taką delikatną skórę i nawet słodką... Nie wiem czy to zasługa ilości słodyczy, którą je, czy po prostu jest taki z natury. W każdym razie. Podoba mi się.

- Jungkookie, już, bo mnie zjesz niczym lizaka - westchnął rozbawiony Jimin, odsuwając mnie od swojego policzka. - To co maluchu? Swoje warunki spelniłeś, więc o jaką zabawę chodziło?

Czemu mi on zadaje pytania. skoro wie, że na nie nie odpowiem? Ale mogłem też mu powiedzieć wcześniej... Mój błąd. W każdym razie miałem nadzieję, że zrozumie mój przekaz. kiedy schowałem się za jedną z poduszek leżących na kanapie i po chwili wychyliłem się, zakrywając swoje oczy. Chowany. Stara, dobra gra, która nigdy się nie znudzi.

- Chyba rozumiem... - pokiwał głową Jimin. - I zakładam, że ty się chowasz a ja szukam - przybliżył się i pogłaskał mnie po głowie. Miał taką milusią rączkę! Głaskał idealnie, naprawdę! - Więc zacznijmy

Uśmiechnąłem się wewnętrznie i zeskoczyłem zręcznie z mebla, obserwując chłopaka. dopóki nie zasłonił oczu i zaczął liczyć głośno. Zastanawiałem się, gdzie mógłbym się schować, tak, żeby mnie nie zauważył. Miejsce za białymi firanami było kuszące, ale zbyt ryzykowne, bo łatwo można było się tam dostać. A ja jak byłem mały, mogłem wykorzystać kryjówki niedostępne dla Jimina. To dlatego byłem taki dobry w tą zabawę! Miałem nadzieje, że dostanę jakąś nagrodę w zamian wygranej. Nie było innej opcji. Może drapanie za uszkiem... O tak to wspaniała nagroda. Albo po brzuszku... Albo oba. Wtedy osiągnąłbym wszystko co chciałem. Ale żeby wygrać, trzeba się schować najpierw. Więc Jungkookie skup się.

Wybrałem miejsce, którego chyba najmniej się spodziewał. Schowałem się pod poduszkami w jego sypialni. Były białe, miękkie i nim pachniały. Najlepsza kryjówka na świecie.

- Jungkookie, no! - usłyszałem po paru minutach krzyk Jimina. Najwidoczniej męczyło go już szukanie tak małej ostatki jak ja albo... udawał? - To może jesteś... tutaj?! - usłyszałem dźwięk otwieranej szafy w jego pokoju. Jak niby miałem tam wejść? przez tego chłopaka w duchu pękałem ze śmiechu. - Oj, królisiu - usłyszałem śmiech blondyna, który ocieplił moje serce. - Gdzie ty jesteś... - odsłonił firanki na swoim oknie. Jakie szczęście, że tam się nie schowałem.

Miałem nadzieję, że nie wpadnie na pomysł, żeby spojrzeć na swoje łóżko, które było dla mnie idealną kryjówką, a ja musiałem wygrać! I potem go wybłagać o miziu miziu na brzuszku. Bardzo tego chciałem. Ale tylko z jego rąk.

- Dobra, Kookie. Jesteś mistrzem w tą grę. Poddaje się - usłyszałem jego ciche westchnięciem, po czym poczułem, jak siada na łóżku.

Szczęśliwy wybiegłem spod poduszek i dzięki temu, że miałem dużo siły, bez problemu wskoczyłem na jego ramię, zaraz wtulając się w jego szyję. Mogłem bez problemu wąchać jego przepiękny zapach. Byłem ciekaw, czy ja też tak ładnie pachnę. Ale wątpię.

- Tu jesteś - zaśmiał się szczęśliwy, zaczynając głaskać moja głowę. - Już się zaczynałem martwię, że ktoś ciebie porwał, króliczku.

Zeskoczyłem z jego ramienia na kolana chłopaka, zaraz przewracając się na brzuch, prosząc niemo o pieszczoty. Niemówienie było trudne jak się było w czyimś towarzystwie.

- Co ty robisz? - zdziwił się, niepewnie zaczynając mnie głaskać po brzuszku. Tylko on wiedział czego pragnąłem. - Ah, króliczek pranie pieszczot. Nie ma sprawy, kochany.

Czy on nazwał mnie kochany? O mój Boże, czy to niebo, czy jeszcze coś miłego mnie czeka? Nie mruczałem niestety jak kot, ale umiałem wyrazić swoją aprobatę w inny sposób. Noga mi śmiesznie drgała, ale to akurat było samo z siebie. Nie umiałem tego powstrzymać, jak było mi przyjemnie.

- Przyjemnie ci co? - powiedział zabawnym głosem, uśmiechając się pięknie. On był taki idealny. Niech mnie tak pieści zawsze. Miał do tego talent!

Chciałem, żeby tak było zawsze, ale wiedziałem, że w końcu takie sytuacje przestaną mieć miejsca, kiedy Jimin się zakocha, a ja znowu zostanę sam. Nie powinienem się tak do tego przyzwyczajać, ale nie umiałem inaczej. Przecież zostałem stworzony do testów, a nie do normalnego życia, więc nie miałem prawa przez dłuższy czas być szczęśliwym.

- Już króliczku? - wziął mnie na ręce i zaczął głaskać od uszek po sam ogonek. - Czujesz się dopieszczony?

Polizałem jego rękę w geście potwierdzenia i kurczaki, nawet ona pachniała niesamowicie! Mogłem poczuć pozostałości po słodyczach i wodorostach. Niby dziwne połączenie, ale mi smakuje.

- Uwielbiam cię pieścić. Jesteś taki uroczy... - zaśmiał się, całując mnie pomiędzy uszkami. - Jak pozwolisz to będę cię głaskał częściej.

Dobra, dopiero teraz osiągnąłem niebo o którym wspomniałem wcześniej. Musiałem się jakoś zgodzić, więc ponowiłem wcześniejszy czyn i spojrzałem się na niego. Szkoda, że króliki nie umieją się uśmiechać. Byłyby o wiele słodsze.

- Dobra, kochany. Czas spać - odezwał się po paru minutach cichego głaskania mnie. - Przemienisz się czy tak idziesz spać?

Miałem ochotę przewrócić oczami. Po raz kolejny się o coś mnie zapytał, a ja nie miałem mu jak odpowiedzieć. Jednak po chwili wpadłem na pewien pomysł i zeskoczyłem z jego rąk, podbiegając do jednej z kieszeni jego spodni, gdzie trzymał telefon. Pokazywał mi różne aplikacje i były też tam notatki. Na szczęście mogłem jakoś pisać. Podrapałem w tym miejscu materiał jego spodni, mając nadzieję, że mnie zrozumie.

- Czego króliczku pragniesz? - westchnął, patrząc na kieszeń. - Mój telefon... - wyciągnął go i mi podał.

Na szczęście nie miał żadnego hasła ani nic, więc bez problemu mogłem się tam dostać, wejść w notatki i wystukać "Nie mam piżamy, a chcę spać z tobą, więc zostanę taki". Trochę mi to jednak zajęło, bo nie mam długich łapek.

- No zgoda - zaśmiał się, położył się na łóżku.

Podbiegłem do jednej z poduszek i na niej się położyłem, bo chowając się pod nią kilka minut pokochałem jej miękkość i zapach. Nie wiedziałem, czy on też od razu się kładzie, ale ja już nie miałem siły na nic innego niż pójście spać. Jimin był chyba też zmęczony tym całym dniem, bo widziałem to w jego oczach, ale przecież tak naprawdę nie wiedziałem co czuje. Przymknąłem swoje oczy, wtuliłem się w ciepły materiał i jeszcze przez dłuższy czas mogłem poczuć, jak drapie mnie za uszkiem. Obydwie nagrody spełnione!


dzisiaj w zamian bystrych tanich skarpet i singer to love
dwa rozdziały white ears, więc wyczekujcie drugiego^^

a jak podobał wam się ten rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro