Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❝veggie on the table❞

Na szczęście zajęcia skończyły się w mgnieniu oka, a ja zdążyłem zjeść moją sałatkę na jednej z przerw w towarzystwie mojego chłopaka! Nadal nie mogę przyzwyczaić się do nazywania go tak..

- Króliczku! Warzywka na stole! - Kiedy latałem sobie, przemieniony w króliczka po mieszkanku, usłyszałem krzyk Jimina. Nikt nie wie jak szybko zacząłem tam skakać!
Wdrapałem się na wysoki mebel i od razu zabrałem się za jedzenie tych pyszności. Teraz brakowało mi już tylko przytulasów z Jiminem do pełni szczęścia!

- Smakuje, maluchu? - zapytał mój chłopak, który usiadł obok mnie i zaczął głaskać po pleckach.

Znów zadaje mi pytanie gdy nie mogę mu odpowiedzieć. Ale mam na to swoje sposoby. Z trudem oderwałem się od talerzyka i podszedłem do niego, stając na tylnych łapkach. Natrudziłem się nieco aby polizać jego policzek, ale tylko tak mogłem przekazać mu, że mi smakuje.

- Tak też myślałem, króliczku. - pocałował mnie w nosek. - Dobrze, jedz. Zaraz idziemy plum plum.

Zmarszczyłem nos niezbyt zadowolony wizją brania kąpieli, jednak zabawa w bąbelkach jest całkiem zabawna.. Dokończyłem szybko moje pyszne warzywka, zostawiając pusty talerz i spojrzałem na Jimina.


- Jestem dumny maluchu. - wyznał z cichym śmiechem i wziął mnie ręce, ruszając prostą drogą w kierunku łazienki, w której parę sekund później się znaleźliśmy. Jiminnie od razu napuścił wody do wanny w odpowiedniej temperaturze, po czym sięgnął po szampon dla króliczków (który kupił specjalnie dla mnie!) wylał trochę na swoją dłoń i zaczął mnie myć! Było mi już fajnie podczas kąpieli, więc z zadowoleniem pozwalałem mu się dotykać! 

Zdecydowanie mniej lubiłem jednak suszenie. Wrr, ten ręcznik był niby milusi, ale jak mocno się nim pocierało to bolało! A Jimin był bardzo ostrożny i delikatny, więc ten ręcznik nie miał prawa być inny! Tylko niszczył moment bliskości z moim chłopakiem! Chciałem jak najprędzej być suchutki i móc się w spokoju tulić w łóżku z blondynem. Niczego innego teraz nie chciałem.

- Wybacz... Naprawdę nie chciałem. - wyszeptałem, kiedy siedziałem na kolanach starszego w kuchni i odkażałem mu wacikiem ranę, która powstała od moich pazurków... Wszystko wina ręcznika! 

- Nic nie szkodzi. - poprawił się lekko na krześle i odchrząknął, posyłając mi lekki uśmiech. - To tylko leciutka ranka. Mogło być gorzej.

- Ale polała się krew! - pisnąłem, nadmuchując swoje policzki.

- Jungkookie... Kapka krwi... - wymruczał rozbawiony, delikatnie całując mój policzek. - Chyba kupię nową suszarkę. Gdy stara się nie popsuła to byś mnie nie podrapał.

- Nie zganiaj wszystkiego na biedną suszarkę! - pisnąłem. - To wina moja i ręcznika! Mam z nim na pieńku. - poruszałem lekko swoimi uszkami, które były oklapnięte.

- Ajć, królisiu mój. - zabrał z mojej dłoni wacik i odłożył go na stolik. - Wiesz co pomaga na zły humor?

- Nie. - przekrzywiłem zaciekawiony głowę. - Co takiego?

- Buzi buzi i tuli tuli przed lulu lulu. - zaśmiał się, po czym wziął mnie na ręce, wstając zaraz z krzesła i ruszył prawdopodobnie do sypialni.

- Naprawdę?! Więc chce! - pisnąłem radośnie, wtulając się mocno w swojego chłopaka, a moje uszka opadły na jego głowę.

- Kocham cię. - wyszeptał mój rówieśnik, kładąc mnie lekko na łóżku, a następnie złożył delikatne muśnięcie ust na moim czole. - Najbardziej na świecie.

- Ja ciebie też. - uśmiechnąłem się szeroko, ukazując mu swoje ząbki i wkopałem się szybko pod cieplutką pierzynę. - Chodź. - odsłoniłem kawałek łóżka, żeby mój osobisty grzejniczek się również ukrył pod milusim materiałem.

- Już, już. - położył się szybko obok mnie, dlatego mogłem go również mocno opatulić pierzynką, po czym mocno się wtuliłem w ukochanego, czując w tej samej chwili jak on oddaje przytulaska i składa delikatny pocałunek na moich uszkach.

- Dobranoc, Jimin-ssi. - wyszeptałem, zamykając swoje oczka i głową mocno zacząłem się pocierać o tors chłopaka, ukryty pod koszulką.

- Dobranoc, króliczku. - odszepnął radosnym tonem, dzięki któremu uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, a po paru minutach momentalnie odpłynąłem do krainy słodkich snów, gdzie było mnóstwo warzywek, na czele z marcheweczkami wielkości wieżowców, a najlepsze było to, że mój Jimin był tam razem ze mną i pomagał mi zbierać wszystkie te warzywka! Naprawdę wspaniały sen!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro