❝my lovely bunny❞
Kiedy już wyszedłem z łazienki, szybko podbiegłem do krzesła, które jeszcze do niedawna zajmowałem i wdrapałem się na nie jakoś, zaraz wskakując na blat. Jimin był zbyt zajęty gotowaniem, żeby mnie zauważyć, dlatego skuliłem się w kulkę i szczęśliwy przymknąłem oczy, żeby wykorzystać to, że w powietrzu unosi się smakowity zapach i mogę odpocząć.
- Jungkook! Chodź na obiad! - usłyszałem krzyk Jimina, który nakładał już mi na talerz porcję. Nadal mnie nie zauważył?
Postanowiłem, że nie ruszę się z miejsca, po prostu poczekam aż zwróci uwagę na jednak dużą białą kulkę, która od kilku minut leży na blacie i czeka na swoje jedzonko.
- Jungkook! - ponowił krzyk, nieco się martwiąc. - Króliczku! Ja pierdole... - wymruczał, wywracając oczami i odłożył talerz na blat, zaraz podskakując do góry. - Tu jesteś! - pomińmy, że prawie padł na zawał. Ten człowiek wolał się uśmiechać.
Człowieku, przypominam, że ci nie mam jak odpowiedzieć. Jeszcze się nie nauczyłem.
- Ah, no tak. - wymruczał, podstawiając mi jedzenie. - Smacznego, Jungkookie! - zaczął sprzątać swoje stanowisko, a kiedy skończył westchnął ciężko. - Idę do salonu pooglądać telewizję. Jak skończysz to przyjdź, a zaczniemy pieszczenie króliczka. - zaśmiał się i puścił mi oczko, następnie wychodząc z kuchni.
Nawet nie wiedział jak bardzo moje serce przyspieszyło ze szczęścia, kiedy usłyszałem jakie ma plany względem mnie. Uwielbiałem te momenty. Kiedy jego zgrabne palce przesuwały się po moim brzuszku. Niebo, a ziemia!
Nim się obejrzałem moje ulubione warzywka zniknęły z talerza, a ja sam z prędkością światła chciałem zejść z blatu, ale podwinęła mi się nóżka i upadłem na podłogę. Na szczęście, albo i nie, ucierpiała tylko moja pupcia, a nie na przykład plecy. Poboli chwilę i przestanie. Teraz miziu miziu!
- Słyszałem huk. - wymamrotał Jimin. - Mam nadzieję, że to nie ty demolujesz mi tak dom. - jego rozbawienie w głosie było bardzo dobrze słyszalne, ale to nie było ważne. Przeniósł mnie na swoje kolana i zaraz zaczął miziać! Jaki on był kochany, naprawdę! Przecież nie musiał tego robić, a jednak wiedział, że sprawia mi tym przyjemność i lubił to! Ten Baekhyun może mi tylko pozazdrościć... Czekaj. Po co ja o nim myślę. Teraz Jimin zajmuję się mną. Człowiek ze złotym serduszkiem. Go nigdy nie będzie pieścił tak jak mnie. Tylko ja mogę docenić taką wielką przyjemność, no i potem podziękować w ludzkiej formie.
Zastanawiałem się, dlaczego moja noga tak śmiesznie drga kiedy Jimin obdarzał mnie tak czułymi i przyjemnymi gestami. Może tak mogłem mu pokazać, że jest mi dobrze? Żeby nie przestawał?
- Nigdy nie sądziłem, że spotkam tak słodkiego i uroczego króliczka. - wyznał ciepłym tonem. - Tym bardziej takiego, który lada chwila przemieni się w mojego najlepszego przyjaciela.
Gdybym był teraz w ludzkiej formie, moje policzki pewnie pokryłyby się soczystym różem. Za dużo komplementów jak na jeden raz, Jimin-ah!
- To co, Jungkookie? Teraz pomiędzy uszkami czy nadal brzusio? Wiem, że mi nie odpowiesz, ale po prostu zmień pozycję w jakiej leżysz, albo pozostań nieruchomo.
Jak on mógł zadawać mi takie trudne pytania, przecież dobrze wiedział, że nie jestem w stanie wybrać. Aigoo, jednak mimo wszystko przeniosłem się w taki sposób, żeby mógł mnie głaskać pomiędzy uszkami. Brakowało mi tam jego dotyku.
- Wiedziałem, że nie dasz się pokusie. - jego śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. - Potem jak będziesz chciał możemy się w coś pobawić.
Nie wiedziałem jak mu się mógłbym odwdzięczyć, dlatego spojrzałem się na niego i potem polizałem jego dłoń. Moje zwierzęce serduszko biło bardzo, bardzo szybko.
- Nie dziękuj. - poczułem jego usta na swojej głowie. - Uroczy króliczek.
Nie mogłem się powstrzymać, żeby wskoczyć na jego ramię i wtulić swoją główkę w jego szyję. Nie miałem jak polizać jego policzka, ale tak mogłem okazać swoją wdzięczność. Chociaż tak.
- Jesteś taki kochany. - rozczulił się moim zachowaniem, pilnując, żebym nie spadł z jego ramienia. - Nie wyobrażam sobie teraz życia bez ciebie ty mój kochany króliczku. - wyznał ze śmiechem. - To jak? Zabawa i znów pieszczoty?
Nigdy nie czułem się tak dobrze, jak w tamtej chwili. Miałem poczucie, że komuś na mnie zależy. Chociaż wątpiłem, że Jimin czuje to samo co ja, kiedy jestem w jego towarzystwie, cieszyłem się, że mam go. Że byłem bliski bycia jego najlepszym przyjacielem. Chociaż on dla mnie był kimś zdecydowanie więcej.
Resztę popołudnia, a także wieczoru spędziliśmy na zabawach, oglądaniu telewizji i wspólnej nauce, która choć była nudna i tak sprawiała mi radość przez to, że byłem blisko chłopaka. Potem udało mi się jeszcze załapać na przytulanki, które zdążyłem zacząć ubóstwiać. Były czymś co stało się moim malutkim uzależnieniem, z którym nie potrafiłem walczyć. Nie umiałem myśleć, że w jakiejś chwili może mi tego zabraknąć. Przecież to niemożliwe. Przecież obiecał. A ja mu zaufałem, że ta obietnica nie zostanie przez niego złamana. Inaczej pokaże mi, że nie warto ufać nikomu. Nawet osobom, które chcą mi pomóc. Od tamtej pory byłbym samotnikiem, który nie chce się z nikim zaprzyjaźnić albo nawet zakolegować. Za bardzo przejechałbym się na nim. Na osobie, która dała mi prawdziwy dom.
trochę krótszy niż poprzedni, ale z okazji walentynek
mamy króliczka jeongguka <3
wesołych walentynek, kochani!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro