❝Do you love someone?❞
J U N G K O O K
Naprawdę nie sądziłem, że Jimin tak szybko pozna prawdę na mój temat. Nie chciałem uwierzyć, że tak łatwo pogodził się z nią i mnie zaakceptował. Przecież nie byłem do końca człowiekiem! Mi mówił, że jestem wyjątkowy, a tak naprawdę to on był o wiele bardziej wyjątkowy niż ja. Pogodził się z moją odmiennością, kiedy ja nie mogłem tego zrobić.
Przez następne kilka dni, Jimin pomagał mi zaznajomić się z rzeczami, które były dla mnie nowością, a dla niego czymś zupełnie normalnym. Chodziliśmy na długie spacery przez co polubił bycie na dworze. Cały czas starał się mnie przekonać, żebym chociaż spróbował z nim zamieszkać. Najwyraźniej miał już dość tego, że moje zdrowie jest cały czas narażane na niebezpieczeństwo. Przyznam mu rację, że spanie zaraz koło śmietnika nie jest zbyt komfortowe, a zwłaszcza zapach, który ulatnia się w powietrzu, ale nie mogłem z nim zamieszkać. Mogłem spędzać popołudniami czas w jego mieszkaniu, ale coś mnie blokowało przed postawieniem kroku w przód, chociaż w głębi duszy chciałem spróbować.
- Te całe słodycze są genialne! - krzyknąłem wesoło, zajadając się czekoladą, którą kupił nam w supermarkecie. Siedziałem sobie pod kocem na kanapie, w jego mieszkaniu, a moja buzia zapewne była cała w słodyczy, bo nie mogłem przestać się nią zachwycać. Była tak dobra... Ale jednak wolałem warzywka. Były o wiele lepsze.
- Jungkookie, proszę cię - zaśmiał się Jimin, zaczynając mi wycierać usta chusteczką, gdy na chwilę oderwałem się od tej pyszności. - Bo będzie plum plum.
- Nie rób mi tego, nienawidzę tego - skrzywiłem się niezadowolony, zaraz okrywając się mocniej kocem, jakby to miało mnie uchronić przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
- Coś tak czułem - podał mi następną słodycz. - Zjesz pocky?
- Poczekaj, bo mój brzuch zaraz wybuchnie - jęknąłem, łapiąc się za tą część ciała. - Miałeś rację, że jest zbyt mały, żebym zjadł tego dużo. Nawet jednego termosa nie wypiłem!
- Nie panikuj, króliku - pogłaskał mnie pomiędzy uszami, Miał takie cieplusie i milusie dłonie. - Jak będzie trzeba to zrobię więcej.
- Fakt, teraz możemy zrobić przerwę na miziu miziu - zaśmiałem się, podkładając mu swoją głowę, żeby tylko nie przestawał. Nie zapominajmy, że byłem w połowie zwierzakiem. Potrzebowałem dużo czułości, a uświadomiłem sobie to dopiero przy nim.
- W moim slangu miziu miziu znaczy coś zupełnie innego niż głaskanie hybrydy królika pomiędzy uszami - oznajmił ciepłym i przyjemnym dla moich uszu głosem.
- No mi chodzi o to głaskanie, w moim slangu, cokolwiek to znaczy, ma takie znaczenie - mruknąłem. - Proszę, miziu miziu.
- Wiesz co to znaczy całować się? - zapytał z westchnięciem Jimin, nie zaprzestając swojego głaskania.
- Nie wiem - zaprzeczyłem, kręcąc delikatnie głową. - Chcesz mnie z tym zapoznać?
- Przepraszam, ale nie mogę - uśmiechnął się lekko. - To się robi tylko z osobami, które się kocha.
- Ah, rozumiem - tym razem pokiwałem głową. - Nie przepraszaj. A kochasz kogoś? Na tą chwilę?
- Nigdy nikogo nie kochałem w taki sposób jaki bym chciał - wyznał cicho.
- Na pewno kiedyś pokochasz, to tylko kwestia czasu - stwierdziłem. - W końcu każdy na nią zasługuje. A tym bardziej ty! Ten ktoś będzie miał szczęście, kiedy go pokochasz.
- Do tego jeszcze daleka droga - objął mnie ramieniem. - Ale jestem naprawdę zdziwiony, że chcesz, żebym kogoś pokochał.
- A czemu jesteś zdziwiony? - zmarszczyłem brwi. - Przecież to normalne, że chcę, żebyś był szczęśliwy. A jak się zakochasz to będziesz bardzo, bardzo.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że wtedy przestanę się tobą opiekować całodobowo? - spojrzał mi w oczy. - Będziesz musiał się dzielić mną z moją drugą połówką.
- Nie będę się dzielił - uśmiechnąłem się lekko. - I ona nie będzie musiała się ze mną dzielić. Po prostu zniknę, będziesz mógł się zająć nią najmocniej na świecie. Nie będę wam przeszkadzał.
- Jungkook, problem w tym, że ja nie chcę, żebyś odchodził - westchnął ciężko. - Jeżeli moje zakochanie będzie równe twojemu odejściu to nie będę szukał miłości.
- Jimin, nie możesz tak zrobić! - oburzyłem się, spoglądając na niego smutno. - Nie znajdę nikogo takiego, kto mnie zaakceptuje i pokocha. To graniczy z cudem. Chcę twojego szczęścia, ale nie będę mógł patrzeć na to jak się tym kimś zajmujesz. Zostanę, ale musisz mi obiecać, że nie zrezygnujesz z miłości.
- Jungkook, skoro nie będziesz mógł patrzeć na to jak kimś innym się zajmuję to nie obiecuj mi, że nie zostawisz mnie jak będziesz miał dość - zaczął się bawić dłońmi, które już dawno zaprzestały pieścić moją głowę i uszy.
- Za bardzo się do ciebie przywiązałem, chociaż znamy się kilka dni - wymamrotałem, spuszczając swój wzrok. - Tak naprawdę, nie umiałbym odejść. Dlatego mogę ci obiecać, bo nie będę miał dojść. Jeśli bym zniknął, to tylko dlatego, że zaczynają mnie szukać i jestem w niebezpieczeństwie. A ciebie bym naraził tylko na dodatkowe, kiedy bym się u ciebie ukrywał albo miał z tobą kontakt.
- Jesteśmy w tym razem od kiedy dowiedziałem się, że jesteś hybrydą, Jungkook - odparł stanowczo. - Jak odejdziesz to będę ciebie szukał, rozumiesz? Nie przestanę dopóki ciebie nie znajdę. Nawet jeżeli ktoś będzie chciał mi zrobić krzywdę przez to jak dużo wiem o tobie. Nigdy jeszcze nie miałem takiego najlepszego przyjaciela, a co dopiero tak szczerego i innego niż wszyscy. Nie pozwolę ci odejść, bo drugiego takiego nie znajdę. A uwierz mi już miałem takie przyjaźnie, które jak widzisz teraz nie istnieją za bardzo.
- Mogę się do ciebie przytulić? - spytałem cicho, czując, że za chwilę się rozryczę jak bóbr. Nikt nigdy mi nie powiedział tak cudownych słów.
- Oj, króliczku - westchnął, zapewne widząc łzy w moich oczach. - Oczywiście, że możesz. Nawet nie musisz się pytać o zgodę - zgarnął mnie w swoje ramiona. - Mówię to wszystko, bo kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w gabinecie dyrektora poczułem, że jesteś inny od reszty tej bandy ze szkoły i jak widać moje przypuszczenia się potwierdziły. Teraz za to czuję, że możesz być jedyną osobą jakiej będzie na mnie zależało poza moim ojcem, który rozmawia tylko ze mną dlatego, że jako jedyny nie tępię tego, że wierzy w hybrydy, które jak się okazało są prawdziwe. Rozumiesz mnie?
"Jimin, to do ciebie chcę należeć" - to zdanie pojawiło się po jego słowach wraz z łzami, które wypłynęły na moje policzki. Byłem pewien, że to jest jedyna osoba, która zaakceptuje mnie w pełni. - Dziękuję - wydusiłem przez płacz, ściskając jego ramiona.
- Za co mi dziękujesz, króliczku? - przytulił mnie mocniej. - Proszę nie płacz...
- Za to, że jesteś i za te słowa - rozpłakałem się na dobre, czując jak serce mnie boli. Zdawałem sobie sprawę, że nie ma szans by taki ktoś jak Jimin mógłby się we mnie zakochać tak jak mi to tłumaczył. Byłem zbyt szkaradny, żeby wybrać mnie jako swoją drugą połówkę. Chciałbym być normalny. - Dziękuję...
- Nie masz za co dziękować. To ja ci powinienem dziękować, króliku - zaczął mnie czule gładzić po włosach. - Ale nie płakusiaj mi tutaj, proszę.
- Przepraszam, że tak się rozkleiłem - starałem się z całej siły, żeby się uspokoić i jakoś mi to wyszło. - Ale ja po prostu... Cieszę się, że cię mam...
białe uszka się pojawiły po przerwie
enjoy!! i miłej nocy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro