Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❝bunny?❞

J I M I N

- Mhm... - uśmiechnął się słabo pod nosem. - Miło, że tak uważasz, ale obawiam się, że zmienisz niedługo zdanie.


- A niby dlaczego? - zmarszczyłem brwi. - Przecież wspominałem, ze jestem tolerancyjny do wszystkiego.

- Kiedyś zrozumiesz o co mi chodzi - mruknął, wzdychając. - Idziemy na lekcje?

- Czekaj - złapałem go za ramię. - Masz problemy?

- Można powiedzieć, że mam i nie żyję tak jak normalni nastolatkowie - wzruszył ramionami. - Jestem inny.

- Spokojnie. Ja też - westchnąłem. - Posiadam szurniętego ojca i wszyscy o tym wiedzą.

- Ja za to jestem kompletnie sam, razem ze swoją dziwnością - wyznał. - I nikt o tym nie wie oprócz ciebie.

- Możesz mi powiedzieć, jeżeli chcesz. - spojrzałem w jego oczy. - Potrafię dotrzymać sekretu.

- To jeszcze nie czas, za szybko - stwierdził. - Ale kiedy stwierdzę, że jesteś gotowy i ode mnie nie uciekniesz, jeśli poznasz prawdę, powiem ci.

- Rozumiem - pokiwałem głową. - Znamy się dopiero dwa dni, ale... to coś ma związek z czapką? Widziałem, jak ją trzymałeś, gdy te dziewczyny cię zaczepiły.

Mogłem przysiąc, że zauważyłem, jak się peszy i ucieka wzrokiem. Czyli miałem rację i trafiłem, ale nie musiałem się obawiać, że zacznie się wymigiwać od odpowiedzi, bo zaraz jednak spojrzał się na mnie i odpowiedział.

- Mogę ci powiedzieć - mruknął, poprawiając właśnie ten materiał. - Tak.

- No dobrze - westchnąłem ciężko. - Ale wiedz, że im bardziej człowiek jest inny tym staje się bardziej wyjątkowy. A ja bardzo lubię ludzi, którzy tacy są.

- Będę wyjątkiem od tej reguły - zaśmiał się cicho, a ja uznałem, że to naprawdę miły dźwięk. - Jak zawsze zresztą.

- Przestań, Jungkook, bo będę musiał zakleić ci czymś usta - zaśmiałem się, obejmując go ramieniem. - Słuchaj, Kookie. Naprawdę jestem tolerancyjny do wszystkiego. Całe życie słuchałem o takich dziwactwach, że już się przyzwyczaiłem.

- O jakich dziwactwach?

- Różnych,. Zdradzę ci w sekrecie, że sam zacząłem w nie przez ojca wierzyć - westchnąłem. - Ale tak troszeczkę.

- A jakieś szczegóły, czy to tajemnica państwowa? - powiedział rozbawiony.

- Pół człowiek pół coś - mruknąłem cicho. - Nie mów nikomu, że upodabniam się do ojca, wierząc, iż pośród ludzi mogą żyć tak zwane hybrydy.

- Mogę cię zapytać o coś czysto teoretycznie? - spytał, odwracając swój wzrok. - Jestem ciekaw innych ludzi i ich opinii.

- Oczywiście - wzruszyłem ramionami, patrząc na niego z zaciekawieniem. Był doprawdy uroczy, gdy się peszył.

- Zaakceptowałbyś kogoś, gdyby był tym czymś? W sensie, dałbyś radę go polubić i się z nim zaprzyjaźnić? - pytanie młodszego było dość nietypowe, ale ciekawe.

- Nietypowe pytanie, ale sądzę, że tak - pogładziłem się po karku. - Naprawdę ojciec mu dużo nagadał i przyzwyczaiłem się do hybryd tak samo jak do ludzi. Dziwne. Wiem.

- Dla mnie to nic dziwnego, bo interesuję się dziwnymi rzeczami - zaśmiał się ponownie. - Zadam ci ostatnie pytanie. Jaką hybrydę chciałbyś spotkać? Mieszanka czego z człowiekiem?

- Na pewno nie wampir, bo bałbym się o własne życie. - odpowiedziałem rozbawiony. - Nie wiem... pół pies pół człowiek albo pół kot pół człowiek. Ważne, żeby nie było to agresywne i lubiące krew. Chce jeszcze pożyć.

- A co powiesz o... Hmm... - zastanowił się nad swoją propozycją. - Królik? Taki tyci króliczek.

- Króliczki są słodkie i urocze. Tym bardziej takie bialutkie. - rozczuliłem się trochę, zaraz odchrząkając. - Sorry, zawsze chciałem mieć jakieś zwierzątko, ale no nie wyszło. Więc tak. Może być też tyci króliczek.

- Może kiedyś zostaniesz właścicielem jednego - uśmiechnął się do mnie. - Idziemy na lekcje?

- Już parę minut po dzwonku, a dyrektor ma na mnie oko, a jest bardzo cięty i surowy... Może ja lepiej pójdę do domu. Nikt mnie nie podkabluje, a kamer tutaj nie ma - spojrzałem w oczy chłopaka. - Poradzisz sobie beze mnie?

- Mam nadzieję - wyszeptał, zmieniając swoją postawę na nieco bardziej przestraszoną. - Najwyżej się gdzieś ukryję.

- Yh... - westchnąłem, łapiąc chłopaka za ramię i ruszyłem w stronę budynku szkoły. - Najwyżej wylecę na zbity pysk.

- N-nie, Jimin, nie - zatrzymał nas na chwilę. - Poradzę sobie. Idź do domu. W razie czego zwolnię się u wychowawczyni.

- No to chodźmy razem na wagary - zawróciłem. - No chyba, że rodzice cię za to skrzyczą.

- Nie mam rodziców - wyznał niepewnie. - Nikt mnie za to nie skrzyczy.

Oh.



dajcie nam znać, czy wam się podoba to opowiadanie!
miłego wieczoru dla was, dla waszych kuzynów, ciotek, wujków i rodzin

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro