❝bunny?❞
J I M I N
- Mhm... - uśmiechnął się słabo pod nosem. - Miło, że tak uważasz, ale obawiam się, że zmienisz niedługo zdanie.
- A niby dlaczego? - zmarszczyłem brwi. - Przecież wspominałem, ze jestem tolerancyjny do wszystkiego.
- Kiedyś zrozumiesz o co mi chodzi - mruknął, wzdychając. - Idziemy na lekcje?
- Czekaj - złapałem go za ramię. - Masz problemy?
- Można powiedzieć, że mam i nie żyję tak jak normalni nastolatkowie - wzruszył ramionami. - Jestem inny.
- Spokojnie. Ja też - westchnąłem. - Posiadam szurniętego ojca i wszyscy o tym wiedzą.
- Ja za to jestem kompletnie sam, razem ze swoją dziwnością - wyznał. - I nikt o tym nie wie oprócz ciebie.
- Możesz mi powiedzieć, jeżeli chcesz. - spojrzałem w jego oczy. - Potrafię dotrzymać sekretu.
- To jeszcze nie czas, za szybko - stwierdził. - Ale kiedy stwierdzę, że jesteś gotowy i ode mnie nie uciekniesz, jeśli poznasz prawdę, powiem ci.
- Rozumiem - pokiwałem głową. - Znamy się dopiero dwa dni, ale... to coś ma związek z czapką? Widziałem, jak ją trzymałeś, gdy te dziewczyny cię zaczepiły.
Mogłem przysiąc, że zauważyłem, jak się peszy i ucieka wzrokiem. Czyli miałem rację i trafiłem, ale nie musiałem się obawiać, że zacznie się wymigiwać od odpowiedzi, bo zaraz jednak spojrzał się na mnie i odpowiedział.
- Mogę ci powiedzieć - mruknął, poprawiając właśnie ten materiał. - Tak.
- No dobrze - westchnąłem ciężko. - Ale wiedz, że im bardziej człowiek jest inny tym staje się bardziej wyjątkowy. A ja bardzo lubię ludzi, którzy tacy są.
- Będę wyjątkiem od tej reguły - zaśmiał się cicho, a ja uznałem, że to naprawdę miły dźwięk. - Jak zawsze zresztą.
- Przestań, Jungkook, bo będę musiał zakleić ci czymś usta - zaśmiałem się, obejmując go ramieniem. - Słuchaj, Kookie. Naprawdę jestem tolerancyjny do wszystkiego. Całe życie słuchałem o takich dziwactwach, że już się przyzwyczaiłem.
- O jakich dziwactwach?
- Różnych,. Zdradzę ci w sekrecie, że sam zacząłem w nie przez ojca wierzyć - westchnąłem. - Ale tak troszeczkę.
- A jakieś szczegóły, czy to tajemnica państwowa? - powiedział rozbawiony.
- Pół człowiek pół coś - mruknąłem cicho. - Nie mów nikomu, że upodabniam się do ojca, wierząc, iż pośród ludzi mogą żyć tak zwane hybrydy.
- Mogę cię zapytać o coś czysto teoretycznie? - spytał, odwracając swój wzrok. - Jestem ciekaw innych ludzi i ich opinii.
- Oczywiście - wzruszyłem ramionami, patrząc na niego z zaciekawieniem. Był doprawdy uroczy, gdy się peszył.
- Zaakceptowałbyś kogoś, gdyby był tym czymś? W sensie, dałbyś radę go polubić i się z nim zaprzyjaźnić? - pytanie młodszego było dość nietypowe, ale ciekawe.
- Nietypowe pytanie, ale sądzę, że tak - pogładziłem się po karku. - Naprawdę ojciec mu dużo nagadał i przyzwyczaiłem się do hybryd tak samo jak do ludzi. Dziwne. Wiem.
- Dla mnie to nic dziwnego, bo interesuję się dziwnymi rzeczami - zaśmiał się ponownie. - Zadam ci ostatnie pytanie. Jaką hybrydę chciałbyś spotkać? Mieszanka czego z człowiekiem?
- Na pewno nie wampir, bo bałbym się o własne życie. - odpowiedziałem rozbawiony. - Nie wiem... pół pies pół człowiek albo pół kot pół człowiek. Ważne, żeby nie było to agresywne i lubiące krew. Chce jeszcze pożyć.
- A co powiesz o... Hmm... - zastanowił się nad swoją propozycją. - Królik? Taki tyci króliczek.
- Króliczki są słodkie i urocze. Tym bardziej takie bialutkie. - rozczuliłem się trochę, zaraz odchrząkając. - Sorry, zawsze chciałem mieć jakieś zwierzątko, ale no nie wyszło. Więc tak. Może być też tyci króliczek.
- Może kiedyś zostaniesz właścicielem jednego - uśmiechnął się do mnie. - Idziemy na lekcje?
- Już parę minut po dzwonku, a dyrektor ma na mnie oko, a jest bardzo cięty i surowy... Może ja lepiej pójdę do domu. Nikt mnie nie podkabluje, a kamer tutaj nie ma - spojrzałem w oczy chłopaka. - Poradzisz sobie beze mnie?
- Mam nadzieję - wyszeptał, zmieniając swoją postawę na nieco bardziej przestraszoną. - Najwyżej się gdzieś ukryję.
- Yh... - westchnąłem, łapiąc chłopaka za ramię i ruszyłem w stronę budynku szkoły. - Najwyżej wylecę na zbity pysk.
- N-nie, Jimin, nie - zatrzymał nas na chwilę. - Poradzę sobie. Idź do domu. W razie czego zwolnię się u wychowawczyni.
- No to chodźmy razem na wagary - zawróciłem. - No chyba, że rodzice cię za to skrzyczą.
- Nie mam rodziców - wyznał niepewnie. - Nikt mnie za to nie skrzyczy.
Oh.
dajcie nam znać, czy wam się podoba to opowiadanie!
miłego wieczoru dla was, dla waszych kuzynów, ciotek, wujków i rodzin
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro