Nocna pora i Skrawki życia
>>> Nocna pora <<<
Nie wiem, gdzie się znajdowałem od jakiegoś czasu nie wiedziałem, a działo się to coraz częściej. Strach ? Czy to czułem, sam nie wiem dokładnie... Wiele nie wiem. Ludzie zauważają, odlatujesz mówili szturchając mnie. Patrzyłem wtedy na nich krzywo,a oni po tym odwracali wzrok tylko zirytowani. Jak wyglądałem? Odpychałem ich?
Może na takiego się wydawałem, ale weź nie zirytuj się kiedy jesteś w myśli o czymś ale nie wiesz o czym i się zastanawiasz co ludzie nazywają odpłynięciem. Wtedy jakiś ktoś cię szturcha i będąc już prawie na dobrym tropie tego co myślałeś i wszystko w pizdu. Powstrzymaj się człowiek wtedy no. Przyznaję często to mnie spotykało, za często. Osoba z wieloma znakami zapytania to ja. Dotyczą przeszłości bardziej niż przyszłości, ale dotyczą tylko bliskiego czasu wstecz. Ponownie, gdzie się znajdowałem? W życiu, miejscu, pozycji społecznej. Tyle tego..ah zagubiony Ja aż żal patrzeć,a nazywają mnie loser. Jak im chciałem pokazać jak się mylą...tylko znajdę siebie. Mam wiele w sobie zawarte głęboko i kiedyś się to ujawni.
Piękny widok roztaczał się na mych oczach, sieć światełek połączonych ze sobą w linie. Piękno miasta nocą mnie fascynowało od zawsze, tyle się działo po zmroku ciekawych rzeczy, a ludzie nie zauważali tego wręcz przebiegali przez nią by dostać się do swych pozornie bezpiecznych czterech ścian. Co ma cię dosięgnąć to i tam cię znajdzie. Proste. Tak więc siedząc na krawędzi dachu mojego bloku obserwowałem ten taniec świateł i gwiazd jako jedne wielkie przedstawienie. Nogi zwisły mi swobodnie nad przepaścią co wcale nie powodowało abym czuł się zagrożony. Ktoś mógłby mnie łatwo zepchnąć, ale nie raczyłem nawet o tym pomyśleć. Nikt tu nie przebywał o tej porze prócz mnie od zawsze więc jedynie jakiś samobójca mógłby się nawinąć jedynie. Takiej osobie bym raczej nie zawadzał prędzej wziąłby mnie za osobę taką jak ona. Mógłbym wtedy zrobić dwie rzeczy olać, albo odwieźć. Z nakierunkowaniem raczej na pierwszą opcję. Nie lubię się wracać w innych nie tak jak reszta, która by chciała wiedzieć wszystko i podać to dalej by stworzyć nową sensację. Istnieje jeszcze opcja C, a mianowicie pomóc po fakcie.
Głębia nocy, punkt szczytowy zwany godziną diabła. Podniosłem się do kucania balansują przy tym z krawędzią. Przedłużałem chwile dając sobie czas. Krok po kroku, stopień po stopniu powoli schodziłem schodami na dół, a będąc tam skierowałem się na ulice. Jacyś ludzie też jeszcze nie spali to oczywiste, przecież miasta nigdy nie śpią. Mijałem ich spoglądając na każdego z osobna samemu okrytym pod dużym kapturem bluzy i maską na twarzy. Blask latarni ulicznych tylko tworzył spowijający mnie cień padający obok co dawało z ubiorem widok jakby mordercy szukającego kolejnej ofiary. Powolny,pewny krok i uczycie obserwowania ich, wszytko razem powodowało odwrócenie wzroku i przyspieszenie kroku. Ciekawe. Lubiłem to uczucie jakie to wywoływało, jakbym był choć chwile panem sytuacji. Posiadam predyspozycje na zabójcę doskonałego jak i bohatera, oboje nie wykorzystywałem. Granica między nimi to cienka linia błędu.
Nie zmierzałem nigdzie konkretnie, włóczyłem się po okolicy obserwując to noc i jej gości w jej przedstawieniu. Zbliżyłem się w okolice klubów i barów. Wstąpiłem do tego drugiego.
"Co podać ?" usłyszałem bez zbędnych i niepotrzebnych kurtuazji. "Duże piwo i jedną 50" odpowiedziałem nadal w kapturze.
"Płatność z góry" skinąłem i odliczyłem kwotę, kładąc na ladę.
Sączyłem powoli trunek rozkoszując się przyjemnym gorzkim smakiem spływającym do gardła. Mimowolnie sprawdziłem kto tu jest w lokalu i zobaczyłem przybitego mężczyznę około 30 na drugim końcu. On też się na mnie spojrzał i po chwili przybliżył do mnie.
>>> Skrawki życia <<<
"Co taki młody człowiek robi tu?" pytanie padło z jego ust.
"To co pan, myślę i piję" rozśmieszyłem go tą odpowiedzią.
"Spokojnie, nie zwracam na to uwagi, tak zacząć chciałem rozmowę." zaraz szybko przyznał, czyli chce kontynuować.
Wydawała mi się cała ta sytuacja dziwna, ale nic nie zrobiłem tylko rozmawiałem z nim choć głównie to on mówił. Cierpliwie robiłem za jego słuchacza i tak tu siedziałem, a nie chciałem się przenosić. Popijałem co jakiś czas małymi porcjami alkohol, który to pozostał jeszcze w naczyniu. Był minutnikiem jego czasu, który dochodził do końca. Z natury jestem cichym facetem i potrafię słuchać innych. Wynika też z tego, znam zachowania innych paradoksalnie nie kontrolując swoich własnych. Wyczuwałem podświadomie, że ktoś potrzebuje się wygadać. Każdy tak się czube tylko nie zawsze ma do kogo,a obcy, przypadkowi ludzie są na lepsi. Brak więzi emocjonalnych.
Przytaknąłem na jego słowa,gdy tego oczekiwał, wyrażałem poparcie jego stanowiska nie zależnie od swoich własnych przekonań. Spełniałem tą nadaną mi rolę. Po wszystkim nastała cisza, wiedziałem co nadchodzi, punkt kulminacyjny. Przestrzeń wypełniły odgłosy niekontrolowanego płaczu, nie zareagowałem w żaden sposób by go pocieszyć, to by tylko pogorszyło sytuację.
- Trzymaj się nocny gościu.- Dopiłem ostatni łyk z kufla i odszedłem pozostawiając go tam.
Tak o to kolejna wysłuchana historia , kolejne życiowe sytuacje wydarzyły się na mych oczach. Nowe przemyślenia dotyczące życia, ale nie mojego. Żyłem życiem innych, poznając je co noc i oglądając koleje czasu. Wracały one do mnie, w każdą godzinę snu. Skutkiem tego jest niewielu ilość snu,energi i mój marny wygląd. Nie należałem do napakowanej części męskiego rodzaju,a wręcz przeciwnie. Drobny,delikatny,szczupły tak ogólnie jeśli chodzi o proporcje. Blada cera, nie lubiłem dnia ani światła było wtedy wszystko zbyt jasne i oczywiste. Dosłownie można było ujrzeć wszelkie niedoskonałości człowieka i jego stworzonych rzeczy. Porównywając do ukochanej nocy, gdzie ciemność daje pole do popisu twojemu umysłowi, a również pokazuje prawdziwe zachowania nas samych.
Powróciłem niechętnie do domu już prawie świt zawitał na niebie. Ułożyłem się w ubraniach na łóżku nie trudząc się ich zdejmowaniem. Oddaje się temu drugiemu światu na niewielki okres czasu. Wystarczy zamknąć zmęczone oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro