Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wake Up

Emily, obudź się... Obudź się, słyszysz? Obudź się.... OBUDŹ SIĘ.

Bardzo szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym zostałam przyciągnięta do torsu Isaac'a. Szczerze mówiąc mało pamiętam z tego koszmaru. Isaac pogładził moje włosy i odsunął mnie od siebie. Spojrzał mi w oczy, jakby czekał na jakikolwiek ruch z mojej strony. Chciałam coś powiedzieć jednak mój głos jakby gdzieś uciekł i wyglądało to nieciekawie. Łzy leciały z moich oczu w zaskakująco szybkim tempie, Isaac widząc w jakim jestem stanie postanowił iść obudzić panią McCall. Wpatrywałam się w widok za oknem, który ukazywał ciemną otchłań jaką była noc. Ścierałam płynące łzy, starając się unormować choć trochę przyspieszony oddech.

-Emily, to ja Melissa- kobieta usiadła obok mnie- Isaac powiedział mi o co chodzi. To tylko zły sen, twój brat zaraz przyniesie ci herbatę. Porozmawiamy o tym rano dobrze? Przyjdziesz ze Scottem do szpitala i tam porozmawiamy- powiedziała, po czym mnie przytuliła

-Okay....- wychlipałam

Tak jak Melissa mówiła, Isaac po paru minutach przyszedł z parującą herbatą. Wzięłam kubek od chłopaka i upiłam łyk. Zdążyłam opanować potok łez, jednak trzęsące się ręce nadal mi przeszkadzały, do tego stopnia, że mój brat musiał trzymać kubek.

-Co ci się śniło? Powiesz mi?- Isaac spojrzał na mnie wyczekująco

-Kobieta... Rude włosy, krótko ścięte... Kazała mi się obudzić, tak jakbym żyła we własnym śnie, rozumiesz? Jakby sen był tym prawdziwym życiem, Isaac. Mówiła, że jestem łowcą, cokolwiek to znaczy.... W tym śnie umierałam... Widziałam swoją śmierć...- wyszeptałam opadając zmęczona na poduszki

-Śpij.. Porozmawiamy rano...- wychrypiał Isaac, pocałował mnie w czoło jak to miał w zwyczaju, opatulił szczelniej kołdrą i wyszedł zamykając za sobą drzwi 

~~~~~

Rano wyglądałam jakby przejechał po mnie traktor, a zaraz za nim biegły konie. Czułam się też okropnie i nie miałam ochoty na nic. Ledwo żyłam, a koszmar nadal mnie męczył. Niby zasnęłam w nocy ale budziłam się co chwilę bojąc się, że sen może się powtórzyć. Isaac jeszcze spał, co świadczyło o wydobywającym się chrapaniu z jego pokoju. Scott też pewnie śpi, przecież jego nic nie jest w stanie obudzić. Po cichu zeszłam na dół modląc się w duchu żeby mama Scotta była już w pracy. Weszłam do kuchni w celu przyszykowania dla chłopaków śniadania. Sama nie byłam głodna, więc chociaż coś dla nich zrobię. Zrobiłam cały talerz kanapek oraz 3 herbaty. Całe szczęście nie musiałam iść budzić śpiących królewiczów, ponieważ jak na zawołanie znaleźli się w kuchni. Całą trójką zasiedliśmy do stołu.

-Smacznego- powiedziałam, po czym wlepiłam wzrok w parującą herbatę

-Ty nie jesz?- spytał Scott, biorąc do ręki kolejną kanapkę

-Co? Um... Nie, w zasadzie to już jadłam...

-Okay- wzruszył ramionami i wrócił do spożywania posiłku

Po upływie dwudziestu minut wszystko było zjedzone, kuchnia posprzątana, a trzy pączki, czytaj ja, Scott i Isaac zalegliśmy na kanapie. Każdy sprawdzał coś w swoim smartfonie, a ja leżałam z głową na kolanach Isaaca i wpatrywałam się w sufit. Przetarłam zmęczone oczy starając się nie zasnąć.

-Emily, myślę, że musimy porozmawiać... Teraz...- w pewnym momencie usłyszałam głos mojego brata

-Musimy całą trójką...- dodał McCall

-Oh.. serio?- spojrzałam na nich błagalnie, na co oni tylko pokiwali głowami

~~~~

Po głębszym streszczeniu mojego snu mogłam spokojnie zamknąć się w swoim pokoju i mieć chwilę wolnego. Jeśli kiedykolwiek Scott albo Isaac poproszą o rozmowę w trójkę, nigdy ale to nigdy się nie zgadzajcie, bo trójka oznacza "zaprosiłem Lydię, Stilesa, Kirę i Liama. Nie jesteś zła?". Rozumiem, że chcą mi pomóc w pewien sposób ale to tylko sen Boże Święty. Szczerze powiedziawszy nie jestem zła na nich, jednak mogli mi o tym powiedzieć, a skoro wszyscy już wiedzą o moim śnie, to pewnie ktoś taki jak Deaton też wie. Jestem tu już prawie miesiąc i zdążyłam już poznać większość osób mieszkających w tym miasteczku. Położyłam się wygodnie na łóżku okrywając kocem. Byłam tak zmęczona, że moje oczy same błagały o zamknięcie, a organizm domagał się snu.

-Allison, Allison wysłuchaj mnie musisz mi pomóc się wydostać. Tylko ty możesz mi pomóc, Allison słyszysz?! Musisz mi pomóc!

-Ale jak? I kim jesteś? Jaka Allison?- pisnęłam

-Musisz znaleźć Chrisa, on ci wszystko wytłumaczy kochanie. To twój ojciec, a ja jestem Victoria, twoja mama.. Tylko musisz się obudzić!

-Chciałabym, ale nie umiem.. Nie umiem pomóc... Nawet nie wiem jak! Nie chcę się budzić!

-OBUDŹ SIĘ ALLISON!

-NIE MOGĘ- krzyczałam

-NIE MOGĘ, NIE MOGĘ, NIE MOGĘ!- wrzeszczałam

-Emily! Uspokój się!- Isaac znów przybył mi z odsieczą- Znów ten koszmar?

Pokiwałam twierdząco głową szlochając w jego koszulkę. Jaka Victoria? Skąd ona się wzięła w moich snach....

-Słuchasz mnie?

-Nie- zaprzeczyłam

-Tak myślałem, musisz mi powiedzieć czego nie możesz zrobić? Krzyczałaś to przez sen...

-Isaac... Mam pomóc tej kobiecie.. Muszę znaleźć jakiegoś Chrisa... Ma mi wszystko wytłumaczyć.. Isaac, co jest ze mną nie tak?

-Emily, wszystko jest z tobą w porządku.. To tylko złe sny, miną zobaczysz... Chodź, porozmawiamy ze Scottem...

~~~~

-Więc... Opisz dokładnie jak ona wyglądała..- Scott nie dawał za wygraną

-Szczupła, duże, niebieskie oczy, pełne usta.... Krótkie, rude włosy...- zaczęłam opisywać postać z koszmaru- była ubrana cała na czarno... Stała z jakimś mężczyzną, nie wiem kto to mógł być... Tyle pamiętam...

-Mówiłaś, że ona chciała od ciebie pomocy... Przypomnij to sobie, proszę.

-Chciała pomocy, ale nie mówiła jak mam jej pomóc... Kazała mi odnaleźć Chrisa, mówiła, że to mój ojciec... Przecież to nie może być prawda... Nie może...- zakryłam twarz dłońmi pozwalając łzom znów wydostać się na powierzchnię.

-A ona.. no wiesz... przedstawiła się?- spytał Isaac

-Tak.

-I jak się nazywa?

-Victoria.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro