Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Return to Beacon Hills

-Ciociu? Na pewno mam jechać?-spytałam po raz setny tego dnia czarnowłosą kobietę

-Tak, Emily, już tyle razy ci mówiłam, że masz wracać. Nie jestem małym dzieckiem i poradzę sobie, ważne żebyś zamieszkała z bratem. Pamiętaj, że masz go pozdrowić i zadzwonić do mnie jak tylko wysiądziesz z samolotu, dobrze?

-Oczywiście, ucałuj ode mnie Roberta i Lily. Muszę już iść, kocham cię!-przytuliłam Margaret na pożegnanie.

Przeszłam przez barierki, następnie prosto do samolotu. Nienawidzę latać, boję się tego. Tak samo jak małych pomieszczeń, identyczne schizy ma mój brat, Isaac. Jestem od niego młodsza o niecałe 10 minut, niestety podczas narodzin nasza mama zmarła. Na początku wychowywał mnie ojciec, w wieku 7 lat wysłał mnie do cioci, do Londynu. Tam rozpoczęłam szkołę, poznałam przyjaciół, którzy później okazali się zwykłymi chujami, za przeproszeniem. Przyjaźnili się ze mną tylko dlatego, że pochodziłam z dobrego domu, Margaret i Roberta King. Ciocia Margaret jest siostrą mamy. Moje życie głównie opierało się na nauce i sporcie. Swój wolny czas poświęcałam na treningi siatkówki, mało popularny sport w Wielkiej Brytanii, natomiast lubię też jeździć konno lub po prostu biegać. Dzięki wujowi nauczyłam się grać na gitarze, fortepianie i skrzypach, dzięki cioci rozwinęłam swoje zainteresowanie w malowaniu i gotowaniu. Czasami mówią na mnie człowiek demolka, bo czego nie dotknę to się psuje. Usiadłam na wyznaczonym miejscu, na całe szczęście znajdowało się przy przejściu. Napisałam jeszcze do Isaac'a żeby na mnie czekał na lotnisku. Ogólnie różnimy się od siebie, on ma jasne włosy oraz oczy, ja zupełne przeciwieństwo, ciemne oczy i ciemne włosy. On otwarty na znajomości, pewny siebie. Ja cicha myszka, najlepiej zamknęłabym się w domu i nie wystawiała nosa na dwór.

Będę czekał na 100%. Już nie mogę się doczekać. Isaac <33

Uśmiechnęłam się na widok wiadomości od brata. Po chwili wyłączyłam telefon, po czym włożyłam do torebki. Ostatni raz spojrzałam w stronę okienka, żegnaj Londynie!


*****************

Przemiła stewardessa obudziła mnie gdy piekielna maszyna, zwana potocznie samolotem, podchodziła do lądowania. Cały lot przespałam, podobno cicho coś mruczałam pod nosem podczas snu, gdyż starsza pani siedząca obok mnie powiedziała mi to zaraz po przebudzeniu. Uśmiechnęłam się lekko do staruszki, tak się cieszę, że wreszcie mogę postawić nogi na ziemi. Po opuszczeniu samolotu udałam się po odbiór mojej walizki, a raczej dwóch walizek, gdzie mam najpotrzebniejsze rzeczy. Po włączeniu telefon napisałam wiadomość do Isaac'a; musiałam się dowiedzieć gdzie on jest i czy w ogóle przyjechał po swoją najukochańszą siostrzyczkę pod słońcem. Jak się chwilę później okazało, czekał na mnie przy głównym wejściu do budynku z panią McCall. Teraz mieszka u niej, myślę, że i dla mnie znajdzie się dla mnie miejsce. Mogę nawet spać na kanapie. Po dziesięciu minutach, zmachana przez ciągnięcie walizek oraz lekkiego truchtu, znalazłam przy głównym wejściu. Isaac od razu podbiegł do mnie, puściłam walizki by ten mógł mnie przytulić. Tak mi tego brakowało. Po chwili odkleiłam się od niego. Chwilę to trwało zanim odnaleźliśmy panią McCall. Natłok ludzi spowodował, że kobieta kompletnie się zagubiła. Przywitałam się z nią zwykłym dzień dobry, jednak ona mnie przytuliła.

-Witaj Emily, pokój już masz przygotowany. Jak ci minął lot? Wszystko w porządku? Strasznie chuda jesteś!-gestykulowała

-Wszystko w porządku, naprawdę!-zaśmiałam się

Spojrzałam na Isaac'a. Strasznie urósł, no jakby inaczej, przecież nie widzieliśmy się całe 10 lat! Tylko przez Skype'a, ale to nawet nie to samo co w rzeczywistości. Pamiętam jak miał te 6-7 lat i na głowie miał blond owieczkę. Szkoda, że mama tego nie widziała.

-Ziemia do Em!-powiedział Isaac machając mi rękoma przed twarzą- jak tam ciocia? Płakała?

-Sorki, zamyśliłam się.-odparłam- U cioci i Roberta jak najlepiej, mają córkę w naszym wieku. Nie wiem czy płakała, bo dość szybko musiałam iść do samolotu. Myślę, że nie.-ziewnęłam

Dotarliśmy do samochodu, Isaac zapakował walizki do bagażnika. Chwilę później zasiadł za kierownicą, ja siedziałam z tyłu. Byłam strasznie zmęczona po podróży, chociaż spałam.

-Poznasz moją paczkę, polubisz ich-czułam jak mój brat się uśmiecha.

Pani McCall mówiła coś do Isaac'a; jednak nie przysłuchiwałam się tej rozmowie. Spoglądałam na zmieniający się krajobraz za oknem. Zaczynało się ściemniać, a my dalej jechaliśmy do miasteczka Beacon Hills. Ucieszyłam się jak mała dziewczynka, gdy przekraczaliśmy tabliczkę z nazwą miejsca, w którym od dzisiaj będę mieszkać. Mniej więcej po upływie 20 minut byliśmy pod domem. Wysiadłam na samym końcu, ponieważ nie wiedziałam jak się zachować. Czułam się skrępowana, a podczas jazdy normalnie rozmawiałam. No prawie normalnie. Gdyby Isaac nie zadawał mi pytań, wcale bym się nie odezwała. Melissa, bo tak kazała mi mówić do siebie pani McCall, zaprowadziła mnie do domu, podczas gdy mój brat wyciągał moje bagaże z samochodu.

-Witamy w domu, Emily. Może nie jest największy ale myślę, że będzie ci się tu dobrze mieszkać. Zaraz cię oprowadzę tylko sprawdzę czy Scott przygotował coś do jedzenia-powiedziała

Spojrzałam na nią pytająco, kim do cholery jest Scott? Nie mając nic lepszego do roboty usiadłam na kanapie w salonie.

-Pewnie zastanawiasz się kim jest Scott, to mój syn. Jest w twoim wieku-krzyknęła z kuchni kobieta- Isaac! Oprowadź Emily po domu i pokaż jej pokój, mam nadzieję, że będzie się podobać.

-Okej!-krzyknął Isaac wchodząc do salonu-Idziemy?-spytał.

-Idziemy-odparłam wstając z bardzo wygodnej kanapy

Brat pokazywał gdzie jest jakie pomieszczenie, i gdzie, co się znajduję. Wreszcie przyszedł czas na ujrzenie mojego "królestwa".

-O cholerka-zakryłam usta dłonią-Jest.... jest cudny.

-Scott i Lydia pomagali mi urządzać.-uśmiechnął się obejmując mnie

-Zostaw mnie na chwilę samą, okej? Muszę się przyzwyczaić do tego pokoju. Zaraz wrócę, obiecuję-powiedziałam odchodząc od niego parę kroków. Isaac wyszedł z pomieszczenia mówiąc, że będzie czekał na dole w kuchni razem z Melissą. Obejrzałam dokładnie wszystko, co do jednej rzeczy. Mam nawet zdjęcie z dzieciństwa, z Isaac'iem, gdy "pozowaliśmy" przed fontanną w Rzymie, na wakacjach. Wtedy jeszcze ojciec nie wysłał mnie do Londynu. Ale mniejsza, wróciłam do brata i to się liczy. Isaac mówił mi, że ktoś postrzelił ojca. Nie byłam nawet na jego pogrzebie, ponieważ Margaret nie pozwoliła mi na wyjazd z UK. Miałam jej to za złe, przecież to była ostatnia droga osoby, która jednak była mi najbliższa. Teraz mam brata.

-EMILY!-usłyszałam wrzask z dołu

-Idę!-odkrzyknęłam

Chwilę później byłam w kuchni. Mała aczkolwiek przestronna. Melissa posłała mi uśmiech, odwzajemniłam gest. Spojrzałam na brata, którego przygniatał nieznany mi chłopak. Uniosłam jedną brew, powodując u pani McCall niepohamowany atak śmiechu. Nastolatkowie wstali z podłogi, otrzepując ze spodni niewidzialny kurz.

-Scott poznaj moją siostrę Emily, Emily to jest właśnie Scott.-powiedział Isaac siadając na krześle przy stole

-Miło mi-powiedzieliśmy równocześnie, wybuchając śmiechem




***********************

HEJ HEJ!

To coś nowego, zaczynam moją pracę na Wattpadzie. Od razu mówię będzie to moje pierwsze opowiadanie i nie wiem czy komukolwiek się to spodoba. Okładkę dodam jak najprędzej, o ile uda mi się taką zrobić. Komentarze mile widziane!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro