Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Full moon

-Powiedz mi dlaczego nie mogę iść z tobą na imprezę do Lydii?- spytałam po raz setny Isaaca

-Bo nie jesteś zaproszona i nie masz nic do gadania w tej sprawie- odparł poprawiając swój szalik- poza tym pomożesz mamie Scotta w szpitalu, zaoferowałem jej twoją pomoc, więc nie możesz się wycofać.

-Jak ja cię nienawidzę, Lahey.- fuknęłam

-Pamiętaj, że mamy tak samo na nazwisko, Lahey! Ono zobowiązuje...

-Tak? Do czego? Byciem aspołecznym gnojem czy czym?

-Nie obrażaj się Emily. To tylko jedna impreza, na której cię nie będzie. Obiecuję na następną pójdziesz.

Odwróciłam się na pięcie nawet nie odpowiadając. Dziś wypadała pełnia, a Lydia urządza imprezę, na której będą wszyscy z paczki, oprócz mnie. Czy jestem zła? Może trochę. Czy jest mi przykro? Bardzo. Nie sądziłam, że nagle wszyscy będą coś przede mną ukrywać. Poszłam uszykować się do pracy w szpitalu. Miałam tam spędzić całą noc z Melissą, by pomóc jej w przyjmowaniu rannych osób, bo podobno na drodze był wypadek. Przebrałam się w czarne dresowe spodnie i tego samego koloru T-shirt. Na ramiona narzuciłam szarą bluzę i zbiegłam na dół. Melissa czekała na mnie w korytarzu trzymając moją kurtkę w ręce. Wyszłyśmy z domu kierując się w stronę czarnej Toyoty. Zasiadłam na miejscu pasażera i ruszyłyśmy w drogę do miejsca pracy pani McCall.

-Przepraszam cię Emily, że nie powiedziałam ci wcześniej o pomocy w szpitalu, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Powiedziałam o tym mojemu synowi, a on się musiał wygadać twojemu bratu. Ale odwdzięczę się- widziałam jak się uśmiecha

-Ale nie ma pani za co przepraszać.  Wszystko rozumiem. Ale nadal nie wiem dlaczego nie mogę iść na imprezę, nie lubią mnie?- zwiesiłam głowę 

-Nie, to nie to Emily.... Wytłumaczę ci później- odparła, po czym skupiła wzrok na drodze.

Szczerze mówiąc polubiłam panią McCall. W pewnym sensie teraz zastępowała mi mamę i jestem jej za to cholernie wdzięczna. Po dziesięciu minutach jazdy samochodem dojechałyśmy na miejsce. Odpięłam pasy i wyszłam z pojazdu. Odczekałam chwilę na panią Melissę i mogłam ruszyć za nią do miejsca jej pracy.

Gdy weszłyśmy kobieta została zasypana informacjami na temat poszkodowanych w wypadku. Instynktownie sprawdziłam telefon, upewniając się, że nikt nie dzwonił ani nie pisał. I miałam rację, bo żadnej wiadomości lub nieodebranych połączeń.

-Chodź Emily, pokażę ci co i jak- spojrzałam na Melissę, odrywając wzrok od telefonu

Schowałam urządzenie do kieszeni spodni i ruszyłam za kobietą. Szłyśmy korytarzem, który według mnie, nie miał końca. Czarnowłosa pokazywała mi sale, które w najbliższym czasie będę odwiedzać.

-Proszę Pani..- zaczęłam- czy Scott albo ktokolwiek się odzywał?

-Oj skarbie- załapała mnie za ramię- nie denerwuj się, oni się świetnie bawią. Zobaczysz jeszcze będziesz z nimi chodzić na nie jedne imprezy. A teraz chodź, muszę dać ci jakiś fartuch i stetoskop, żebyś wyglądała profesjonalnie.- zaakcentowała ostatnie słowo

Po ubraniu się w odpowiednie rzeczy i otrzymaniu wytycznych oraz kart z danymi pacjentów ruszyłam na obchód. Samo chodzenie nie było wyczynem, bardziej denerwowałam się, że sobie nie poradzę w roli "pielęgniarki".  Weszłam do trzeciej sali, którą miałam odwiedzić dzisiejszego wieczora i nocy.

-Nie wiedziałem, że szpital ma tak piękne i młode pielęgniarki- usłyszałam za swoimi plecami kiedy zamykałam drzwi

-Jestem tu stażystką- skomentowałam i otworzyłam kartę pacjenta- Nazywa się pan Theo Raeken. Z tego co widzę, nie ma pan większych obrażeń.- stwierdzam patrząc na chłopaka

-Jaki tam pan- zaśmiał się- Jestem Theo i chyba cię wcześniej widziałem- wyciągnął rękę w moją stronę, bez większych krępacji ścisnęłam ją przy okazji mówiąc mu swoje imię.

-Więc Theo..- zaczęłam- czemu tu siedzisz? Nie masz ran, praktycznie nic nie masz, żadnych obrażeń, zero.- gestykulowałam

-Miałem wypadek na motorze, przywieźli mnie tu, twierdząc, że mam obrażenia wewnętrzne ale jak widać- wskazał na wyniki badań, których za nic nie rozumiałam- nic mi nie jest.

-To fakt, dlatego nie trzymam cię tu dłużej. Idź do pani McCall po wypis. Powinna gdzieś tu krążyć.- spojrzałam się za siebie.

-Masz rację, Emily. To.. do zobaczenia?

-Jasne, Theo. Do zobaczenia- westchnęłam opuszczając jego salę

Kojarzę Raekena ze szkoły, wszędzie go pełno, a zwłaszcza tam gdzie są dziewczyny i Scott. Przymilał się do niego i za wszelką cenę starał się zostać jego przyjacielem. To chyba najbardziej trafne określenie.

-Emily? Pacjenci czekają- spojrzałam na ciemnoskórego mężczyznę w kitlu z podkładką w ręce.

Stałam przy automacie pijąc kawę, która miała mnie postawić na nogi. Kiwnęłam głową, po czym dopiłam napój i wyrzuciłam kubeczek do śmietnika. Uśmiechnęłam się do mężczyzny i ruszyłam do pacjentów.


***

Myślałam, że praca w szpitalu jest lżejsza, jednak myliłam się. To strasznie ciężki orzech do zgryzienia. Gdy wybiła północ mogłam spokojnie usiąść na krzesełku obok pani McCall. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, a czekało mnie jeszcze sześć godzin pracy. Spojrzałam na Melissę, która uparcie wpatrywała się za okno.

-Emily, cokolwiek się zdarzy, pamiętaj, że musisz uciekać jak najszybciej. Obiecaj mi, że nie będziesz oglądała się za siebie.

- Obiecuję- powiedziałam stanowczo, do końca nie wiedząc o co chodzi



C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro