Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 1

„Istnieje wiele rodzajów tortur, ale tęsknota za ukochaną osobą zdaje się być najgorszą z możliwych"

- Mamo! Mamo to nie ja! Słyszysz mnie? Mamo uwierz mi!- mówiłam biegnąc za moją matką.
- Nie Elen! Nie wierzę ci już,rozumiesz?! Po tym wszystkim co zrobiłaś, nie umiem ci uwierzyć!- odpowiedziała zatrzymując się.
- Naprawdę to nie ja spowodowałam ten wypadek! Nie prowadziłam! Nie jestem aż tak głupia żeby wsiąść za kółko po alkoholu! Mamo uwierz mi! - odpowiedziałam jej ze łzami w oczach.
- Przykro mi Elen. Już ci nie ufam. Nie mam już sił do ciebie, rozumiesz? Nie mam! Odchodzę!-odpowiedziała powoli rozpływając się w powietrzu.
- Nie mamo! Zostań! Nie dam rady bez ciebie. błagam! Nie, mamo!-krzyczałam czując jak szklą mi się oczy.
Nagle gwałtownym ruchem zerwałam się ze snu. Łzy spływały mi po policzkach jedna za drugą, nie mogłam się uspokoić. A co jeśli to moja wina że umarła? Że moja mama poddała się przeze mnie bo już nie miała sił? Często rozmyślam nad tym jak się czuła, kiedy taka byłam dla niej. Kiedy byłam wredna, arogancka, co czuła gdy umierała? Ból? Radość że w końcu nie będzie musiała się ze mną użerać? Czułam sie naprawdę źle gdy myślałam nad tym jak zachowywałam się, względem mamy. Ten człowiek na to nie zasługiwał, była zbyt wspaniała, ale tego nie dostrzegałam. Docenia się coś, co się miało dopiero jak się to straci. I właśnie zauważyłam, jaka była. Mimo wszystko kochała mnie, wspierała, próbowała mi przemówić do rozsądku ale ja jej nie słuchałam. Tak mi głupio że byłam taką samolubną wredną gówniarą.
Wiedząc że już nie zasnę, sięgnęłam po telefon, włączyłam go, mrużąc oczy aby nie oślepnąć. Była 4:20. Odłożyłam go i przetarłam twarz dłońmi. Spuściłam nogi na podłogę wstałam, znalazłam moje kapcie i ruszyłam w stronę drzwi, aby zapalić światło. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnełam, szare dresy oraz białą bluzę. Po cichu potuptałam do łazienki. Ogarnełam się, ubrałam i wyszłam. Zamknęłam drzwi od pokoju najciszej jak się dało, po czym usiadłam na łóżku. Nie mogłam bezczynnie siedzieć i patrzeć się przed siebie. Wstałam, i cicho schodząc po schodach weszłam do kuchni. Zapaliłam światło i zaczęłam przygotowywać obiad na dzisiejszy dzień. Postanowiłam że zrobię zapiekanke ziemniaczaną. Zaczęłam obierać ziemniaki a następnie inne warzywa. Po około godzinie wszystko było gotowe więc wstawiłam jedzenie w naczyniu do lodówki. Dochodziła 6 więc postanowiłam zacząć robić śniadanie dla ojca który miał za niedlugo wstać. Włączywszy czajnik usłyszałam kroki dobiegające z korytarza. Odwróciłam się by w framudzę drzwi zobaczyć, ziewającego mężczyzne w średnim wieku.
- Dzień dobry- powiedział ospale mój ojciec.
- Dzień dobry, za chwilę będzie kawa. Chcesz jajecznicy czy może coś innego?-spytałam wsypując kawę do kubka.
- Może być i jajecznica. - odpowiedział gdy ja w tym czasie kładłam talerz z jedzeniem przed nim.
- Smacznego- powiedziałam szybko żeby następnie podać mu kawę, i wyjść z kuchni aby w spokoju mógł zjeść. Udałam się schodami do sypialni ojca. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na łóżko. Prawa strona łóżka była w isntym nieładzie. Natomiast jego lewa strona pozostała nietknięta. Oderwałam szybko wzrok, i pewnym krokiem podeszłam do szafy. Gdy ją otworzyłam czekał mnie kolejny cios. Ubrania mojej mamy w dalszym ciągu wisiały na wieszakach. Ojciec nie zgodził się aby te ubrania opuściły swoje pierwotne miejscie. Lekko przejechałam ręką po materiale tkanin. Moja mama nie chodziła w byle czym. Mimo tego iż nie byliśmy zbytnio przy kasie, mama dbała o swój wygląd, mówiła że nie chce się zaniedbać na stare lata. Moja dłoń zatrzymała się na wyjątkowo pięknej sukience. Ulubionej sukience mojej mamy. Była to długa czarna hiszpanka z koronką przy dekoldzie odsłaniająca plecy. Łezka zakręciła mi się w oku gdy przypomniałam sobie widok mojej mamy w niej, tańczącej na weselu swojej siostry. Było to zaledwie parę miesięcy przed jej śmiercią. Szybko odwróciłam wzrok, w stronę drugiej części szafy aby wyjąć pierwszą z brzegu koszule ojca. Zamknąłam szafę po czym szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie.

- Z latami nie tracisz urody tato. Jeśli się uśmiechniesz awans masz jak w banku. - mówiłam wiążąc krawat na szyji mojego ojca. Mężczyzna uśmiechnął się blado, ale w jego oczach dalej można było dostrzec ten straszny ból, jaki przeżywał z każdym dniem.
- Dzięki El. - powiedział, po czym nachylił się nade mną, i złożył całusa na moim policzku.
- Leć bo się spóźnisz- krzyknełam po czym wręczyłam mu torbę z jedzeniem.
Gdy usłyszałam głos silnika, zabrałam się za sprzątanie po śniadaniu.

Siedziałam na kanapie odpoczywając po ciężkim ranku, gdy zobaczyłam Zoe.
- Hej siostra co tak wcześnie? - spytałam ją gdy ona wpatrywała się we mnie.
- Nie wiem. Mogę obejrzeć bajkę? - spytała podchodząc do mnie i wtulając się w moje ramię.
- Jasne. Jesteś głodna? Co byś chciała? - zapytałam głaszcząc ją po plecach.
- Myślę że płatki z mlekiem- usłyszałam gdy w tym czasie jej wzrok powędrował ku moim oczom.
- Dobrze! już się robi! - odpowiedziałam z entuzjazmem. Dziewczynka uśmiechnąła się po czym zeszła z moich kolan, i usiadła na kanapie włączając telewizor. Skończywszy robienie śniadania dla Zoe, udałam się do góry do pokoju brata. Wiedziałam że już nie śpi, bo leciała, a raczej ryczała muzyka. Zapukałam.
- Czego?! - krzyknął Nicolas, gdy uchyliłam drzwi.
- Może by tak grzeczniej, gówniarzu! - odpowiedziałam tym samym tonem.
Popatrzył na mnie wkurzony i wywrócił oczami.
- Złaź na dół już prawie dziesiąta! - powiedziałam podchodząc do jego szafy aby wyjąć jakieś ciuchy w które mogłyby się ubrać. Usłyszałam ciche "OK" więc udałam się do pralni żeby włączyć pralkę. Wrzuciłam brudne gacie domowników, ustawiłam ją na 3 godziny i wlałam płynu. Dobrze że jest coś takiego jak pralka, bo by mi ręce wysiadły, od prania tej sterty szmat. Na korytarzu minełam się z bratem, który przepuścił mnie abym zeszła pierwsza po schodach.
- Co chcesz jeść? - zapytałam od niechcenia.
- To co zawsze. - odpowiedział opadając na kanapę obok Zoe.
- Można jaśniej?! - zapytałam już nieco zirytowana.
- Zrób mi kanapki. - powiedział oschle.
- Jakieś słowo?! - zapytałam na skraju wytrzymałości.
- Teraz. - odpowiedział bez emocji. Nie mogąc dłużej wytrzymać, podeszłam do niego i przywaliłam mu lekko w głowe.
- Pojebało cie?! - krzyknął odwracając się w moją stronę.
- Wyrażaj się! Czy mnie pojebało?! Chyba ciebie małolacie! Nie doceniasz niczego co robie dla was! Zapatrzony w siebie gówniarzu! Od śmierci matki ja wszystko robie! JA! Nawet nie obarczam was zadaniami! Ale może jednak trzeba będzie! Od dzisiaj będziesz mi pomagał w domu! Zrozumiano?! - mówiłam na jednym wdechu, czując jak żyły mi pulsują.
Popatrzył na mnie po czym powiedział.
- A jak nie będę tego robił to co?! - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- To będziesz miał szlaban do twojej pieprzonej osiemnastki! Na wszytko! Ja ci to załatwię!-powiedziałam wpatrując mu się głęboko w oczy. Wiedząc że nie żartuję i że miałby przez kolejne 4 lata siedzieć w zamknięciu, przytaknął głową.

Wstawiłam obiad do piekarnika gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Nico! Otwórz! - krzyknęłam w stronę salonu gdzie siedział brat.
- No dobra! - usłyszałam jak podnosi się z kanapy i idze w stronę drzwi. Po chwili je otworzył. Zajęłam się zmywaniem naczyń,gdy Nicolas mi przerwał jakże bardzo ciekawą czynność.
- Elen! Bo, eeee... To chyba ktoś do ciebie! - powiedział. Po chwili i zamilkł. Ruszyłam ku drzwiom i zobaczyłam osobę która w nich stała.
Jest i pierwszy rozdział mam nadzieję że jest znośnie! Therealfaceoflife <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro