9. Kiedy ważne chwile stawały się wspólnymi momentami.
Uporczywie wpatrywała się w gasnący co chwilę ekran telefonu, obserwując jak po upływie każdej minuty zmieniała się ostatnia cyferka na wyświetlaczu. Zwykle to ona miała w zwyczaju nie pojawianie się na czas, jednak tym razem została zmuszona do czekania. Odłożyła w końcu telefon na bok, rozsiadając się wygodniej na drewnianej ławce. Podkurczyła nogi, obserwując z uwagą chowające się za horyzont słońce. Ogromna złota kula zniżała się powoli, odbijając w spokojnej tafli rzeki, a Alex z zapartym tchem śledziła to nieme, czarujące przedstawienie.
- Przepraszam!
Z zamyślenia gwałtownie wyrwał ją zdyszany głos chłopaka, który niespodziewanie pojawił się przy jej boku, z trudem oddychając. Spojrzała na niego uważnie, nie potrafiąc ukryć rozbawienia. Kiedy otarł dłonią zroszoną potem twarz, parsknęła śmiechem, zakrywając dłonią usta. Luke momentalnie rzucił jej pełne udawanej złości spojrzenie, marszcząc w dość charakterystyczny dla siebie sposób brwi. Przestała się z niego naśmiewać, przechylając nieznacznie głowę w stronę ramienia i spoglądając na niego z pobłażaniem. Chwyciła telefon, sprawdzając ponownie godzinę.
- Dwadzieścia trzy minuty i siedemnaście sekund, ale któż by liczył – prychnęła beznamiętnie, wzruszając z obojętnością ramionami. Blondyn opuścił tylko ze wstydem głowę, oddychając już zdecydowanie wolniej.
- Naprawdę przepraszam, ale próba nam się przeciągnęła i …
- Już się nie tłumacz, rozumiem – przerwała mu szybko, układając dłoń na jego ramieniu. Na krótką chwilę zapadła między nimi dość krępująca cisza, w czasie której wymienili tylko sugestywne spojrzenia, oboje doskonale wyczuwając ten delikatny dreszcz, przebiegający po całym ciele. Gwałtownie wycofała rękę i z delikatnym speszeniem wymalowanym na twarzy, sięgnęła szybko do torebki, próbując ukryć swoje zażenowanie. Wyjęła z niej niewielki, kolorowy świstek papieru i z nerwowym uśmiechem wręczyła go chłopakowi. W jednej chwili jego źrenice poszerzyły się i dłonie zaczęły drżeć niespokojnie. Bardzo powoli uniósł głowę i spojrzał z przerażeniem na blondynkę. Miał szeroko otwarte usta, zupełnie jakby przestał panować nad tym odruchem. Alex zachichotała.
- Żartujesz – bąknął, wciąż chyba niedowierzając w to, co trzymał w dłoni. Ona ponownie tylko zaśmiała się, kręcąc przecząco głową.
- Ale mam rozumieć, że się podoba? – zapytała z nutką flirtu w głosie, delikatnie przygryzając wargę. Luke nadal wpatrywał się to w nią, to w bilet i chyba był w zbyt wielkim szoku, aby racjonalnie myśleć.
- Ale jak?
- Normalnie – odparła spokojnie, jakby to było najbardziej naturalną rzeczą na świecie. – Widziałam kilka twoich koszulek, dodatkowo na twojej składance było kilka ich kawałków, więc zaryzykowałam.
- Na ten koncert nie było biletów kilka godziny po oddaniu ich do ogólnej sprzedaży! – stwierdził podekscytowanym głosem, z podziwem przyglądając się przepustce do jego własnego nieba. W pewnej chwili jednak wrócił do rzeczywistości i opuszczając ze smutkiem ramiona, wysunął dłoń z biletem w jej stronę. – Nie mogę tego przyjąć.
- Nie wygłupiaj się! – zaoponowała momentalnie, przewracając teatralnie oczami. – To w ramach podziękowania za pomoc przy sprzątaniu po imprezie – wyjaśniła pospieszenie tonem nie znoszącym sprzeciwu. Luke ponownie westchnął z bezradnością.
- Nie robiłem tego po to, by dostać za to zapłatę – odpowiedział ciszej, a ona dostrzegła z jakim podekscytowaniem wciąż spoglądał na ten kawałek tekturki. Uśmiechnęła się do siebie w geście triumfu.
- Nie obchodzi mnie to. Bilety są twoje, a zrobisz z nimi, co tylko będziesz chciał. Możesz je nawet wyrzuć do kosza – oznajmiła dziarsko, podnosząc się z ławki. Zsunęła okulary na nos i uśmiechnęła się do niego, kiedy zadarł głowę, by na nią spojrzeć. Ten rozanielony wyraz jego twarzy był naprawdę uroczy. – Muszę już wracać. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił na koncercie – dodała radośnie, wciąż będąc dumną z faktu, że udało jej się sprawić mu tak ogromną niespodziankę. Pomachała mu na pożegnanie i oddalając się pospieszenie, zniknęła po chwili za rogiem uliczki.
*
Leżał na łóżku z głową opuszczoną w dół oraz pustym wzrokiem wbitym w znajdujące się na stoliku bilety i nie mógł uwierzyć, że był takim idiotą, nie dziękując jej nawet za ten prezent. Był jednak w takim szoku, że prawdopodobnie nie myślał zbyt racjonalnie w tamtej chwili. Ciężko było mu uwierzyć, że właśnie miał okazję zobaczyć swój ulubiony zespół na żywo, zwłaszcza że wejściówki rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Sięgnął dłonią po telefon i pospiesznie wybrał numer do Alex. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, nic. Czuł jak jego serce zdecydowanie przyspieszyło bicie, gdy kolejne głuche dźwięki rozchodziły się echem po jego głowie. Już miał rozłączyć połączenie, kiedy po drugiej stronie odezwał się dźwięczny, dziewczęcy głos.
- Cześć! – przywitał się od razu, nie przypuszczając, że mógł zabrzmieć tak radośnie. Momentalnie poderwał się, przysiadając na skraju łóżka. Nie wiedział czemu reagował tak gwałtownie nawet na jej głos, a sama rozmowa telefoniczna peszyła go i zawstydzała. Podrapał się po karku, kiedy w odpowiedzi usłyszał wyłącznie perlisty śmiech blondynki zakończony krótkim hej.
- Co tam? – zapytała po chwili ciszy, a on aż drgnął, słysząc ponownie jej głos.
- Chyba zapomniałem ci podziękować za te bilety – zaczął trochę niepewnie, wciąż próbując znaleźć odpowiednie słowa, aby nie brzmieć, jak skończony idiota, który nie potrafił się porządnie wysłowić.
- Mam nadzieję, że będzie ci się podobać.
- No coś ty! Nie żartuj! Przecież oni są najlepsi, próbowałem zdobyć te wejściówki … - przyznał z ogromnym podekscytowanie, dopiero w połowie zdania orientując się, że jego ton mógł być co najmniej dziwny. Zachowywał się jak napalona nastolatka, która właśnie otrzymała bilet na koncert swojego idola. Zamilkł z pokorą i mimo, iż była to tylko rozmowa przez telefon, poczuł wielki wstyd i zażenowanie. A kolejny wybuch śmiech dziewczyny tylko pogorszył jego nastrój. Był idiotą i nie zamierzał nawet temu zaprzeczać.
- Moja radość jest podwójna, bo do końca nie byłam pewna, czy trafię w twoje gusta – stwierdziła z dumą, kiedy Luke ponownie zamilkł.
- Naprawdę dziękuję – powtórzył już zdecydowanie spokojniej, wzdychając bezradnie i z głuchym łoskotem opadł na poduszkę, karcąc się w myślach za swoją nieśmiałość i beznadziejność. Przymknął oczy, wciąż wsłuchując się w miarowy oddech po drugiej stronie słuchawki. Nie lubił tego, co sama myśl o niej robiła z nim, ale z drugiej stronie nie potrafił pozbyć się z głowy tego obrazu.
- To ja dziękuję za pomoc – powiedziała ciszej, a on drugi raz wyprostował się, nerwowo siadając na łóżku. Po chwili z niego wstał i energicznym krokiem podszedł do okna, spoglądając na okryte mrokiem miasto.
- Co robisz w sobotę wieczorem?
*
Niespokojnie przestępował z nogi na nogę, starając się w tłumie odnaleźć dziewczynę. Zerkał co jakiś czas na zegarek, z każdą upływającą minutą denerwując się coraz bardziej, a w dłoniach nerwowo gniotąc dwa bilety. W każdej mijającej go blondynce miał nadzieję ujrzeć Alex, ale do tej pory za każdym razem jego oczekiwania okazywały się mylne. Było już naprawdę stosunkowo późno i jeśli mieli zająć w miarę dobre miejsca na płycie, to zdecydowanie powinni być już gotowi do walki z chmarą fanów, ale dziewczyny nadal nigdzie nie było. Przez ułamek sekundy przebiegła mu nawet myśl, że może zapomniała o tym koncercie, ale szybko odrzucił ją od siebie. Dokładnie w tej samej chwili ktoś dotknął jego ramienia. Raptownie odwrócił się za siebie, a jego wzrok od razu padł na rozpromienione oblicze dziewczyny.
- Cześć – powiedziała na przywitanie, kiedy nadal bez słowa wpatrywał się w nią nieustannie i uśmiechnęła się wesoło, poprawiając opadające na czoło włosy. – Fajna, nie? – rzuciła nagle z podekscytowaniem, rozpościerając na całą szerokość boki swojego swetra. Miała na sobie koszulkę zespołu. – Specjalnie na koncert postanowiłam sobie zakupić!
Luke zlustrował dokładnie całą jej sylwetkę, nie potrafiąc walczyć z cisnącym się na usta uśmiechem. Pokręcił tylko nieznacznie głową, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy.
- Wyglądasz jak prawdziwa fanka – skwitował z rozbawieniem.
- Jestem prawdziwą fanką! – oburzyła się momentalnie, wydymając do przodu usta. Skrzyżowała ręce i zadarła dumnie głowę, odwracając się do niego plecami. Luke ponownie zaczął się śmiać, a po chwili i ona przyłączyła się do niego, zerkając przez ramię na roześmianą twarz blondyna.
- Zaraz otwierają wejścia, więc powinniśmy już powoli się kierować w tamtą stronę, jeśli mamy zająć w miarę przyzwoite miejsca, zwłaszcza że wzrostem nie grzeszysz i zapewne zagubisz się w tym tłoku – przyznał z powagą, taksując ją wzrokiem, a ona otworzyła tylko szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć, że wyzwał ją właśnie od karłów. Prychnęła tylko z pogardą, rzucając mu grad wściekłych spojrzeń. Była to jednak udawana złość, bo prawie od razu roześmiała się głośno, zdając sobie sprawę z tego, że nie była przecież olbrzymem.
- Chodźmy zatem! – oznajmiła z entuzjazmem i chwyciła jego dłoń, zmuszając go do tego, aby odważnie ruszył w tłum zgromadzonych pod halą ludzi, a ona bez obaw pozwoliła mu się poprowadzić, podążając za nim. Był wyższy i zdecydowanie bardziej masywnie zbudowany, dlatego łatwiej było mu torować drogę do środka. Kurczowo przytrzymywała się go i starała zachować stosunkowo normalną postawę, ukrywając przerażenie tym ogromnym tłumem, gdy co jakiś czas zerkał na nią, sprawdzając czy wszystko było w porządku, a ona przez całą tę przepychankę czuła wbijające się w żebra łokcie innych uczestników koncertu. Było jednak przy tym sporo zabawy, kiedy Luke zapędzał się zbyt szybko do przodu, a Alex zostawała w tyle, bo musiał dość stanowczo przyciągać ją do siebie, omijając pozostałych ludzi. Ani razu jednak nie puścił jej dłoni.
*
Początkowo nic nie zwiastowało wielkich problemów, kiedy tylko już znaleźli się na płycie hali. Tłum był spory, ale dało się nad nim panować. Dopiero kiedy na scenie pojawił się zespół, wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Wszyscy próbowali się dostać bliżej sceny, demolując po drodze każdego. Alex w pewnej chwili nie wiedziała już, co robić, kiedy ludzie zaczęli napierać z każdej strony, niebezpiecznie oddalając ją od Luke’a. W pewnym momencie, kiedy jej panika osiągnęła już punkt kulminacyjny, spojrzała szybko w jego stronę i krzyknęła, próbując przebić się przez ogromny hałas, ale jej głos został skutecznie zagłuszony przez wrzaski i potężne gitarowe dźwięki. Nie wiedziała, czy ją usłyszał, ale już po chwili odwrócił się i z przerażeniem w oczach zerknął na nią. Momentalnie wysunął w jej kierunku rękę, którą nie bez problemów udało jej się chwycić nad głowami innych ludzi. Mocno zakleszczając palce na jej nadgarstku, starał się przeciągnąć do siebie, nie zważając nawet na krzywe spojrzenia innych. Kiedy już mu się to udało, ustawił ją przed sobą i objął troskliwie ramionami, przytulając do siebie. Schowana w silnym objęciu, poczuła się zdecydowanie bezpieczniej. Jego dłonie delikatnie sunęły wzdłuż jej wciąż drżących rąk, zupełnie tak, jakby za wszelką cenę próbował ją uspokoić. I chyba mu się to udało, bo kiedy tylko poczuła ten przyjemny, kojący dotyk, lęk i strach odeszły w niepamięć.
- Dziękuję – poruszyła jedynie ustami, gdy zadarła wysoko głowę, spoglądając na niego. Obserwował ją uważnie z góry i uśmiechnął się tylko wesoło, a ona miała wrażenie, jakby jego ręce jeszcze ciaśniej ją otulały i broniły przed dzikim tłumem. Odetchnęła z wyraźną ulgą, odwzajemniając uśmiech i miała tylko nadzieję, że nie wyczuł tego delikatnego dreszczu, który przebiegł po jej plecach, gdy jego duże dłonie zacisnęły się na jej niewielkich piąstkach. Pomijając całe to ogromne zamieszanie, musiała przyznać, że naprawdę ładnie pachniał.
- Wszystko w porządku? – zapytał, przekrzykując panujący wokoło chaos i nachylając się nad jej uchem. Znowu poczuła to nieznacznie drżenie, nad którym koniecznie musiała zapanować i które naprawdę zaczynało ją przerażać. Wstrzymała oddech, zaciskając mocniej usta. Lekko odwróciła głowę w bok, ponownie spoglądając w to przejrzyście jasne spojrzenie blondyna, w którym malowało się prawdziwe zatroskanie. Nawet nie była w stanie określić tego, jak długo otępiałym wzrokiem wpatrywała się w niego, dopóki nie zaczął się z niej śmiać.
- W porządku – odpowiedziała i skinęła tylko głową. Kiedy odwróciła się, próbując stanąć na placach, aby choć przez chwilę zobaczyć, co działo się na scenie i tym samym przestać myśleć o całej tej niewygodnej sytuacji, wciąż miała dziwne przeczucie, że Luke przyglądał się jej. W końcu nie mogąc znieść tego uporczywego wrażenie, więc znowu spojrzała za siebie. Nie pomyliła się, bo chłopak z uśmiechem patrzył na nią, a w policzkach uwidaczniały się dwa niewielkie wgłębienia.
I wszystko nagle przestało być tak ważne, wszystko stało się tylko małym dodatkiem do tego, czego właśnie oboje doświadczali.
Kiedy się uśmiechasz, rozpływam się.
Nie jestem godny żadnej minuty twojego czasu.
Naprawdę chciałbym, żebyś byli tylko we dwoje, ty i ja.
Jestem zazdrosny o każdego w tym pokoju.
Proszę, nie patrz na mnie takimi oczami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro