Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. A podświadomość przestawała już walczyć.

Nonszalancko ułożona ręka chłopaka spoczywała na oparciu ławki, co jakiś czas unosząc się do góry, aby poprawić czapkę, która skrywała pod sobą jasną czuprynę. Tuż obok niego siedziała mała ciemnowłosa dziewczynka i z zadartą głową wpatrywała się w niego, machając przy tym nogami, które zwisały nad ziemią. Alex przystanęła, przyglądając się z oddali pogrążonej w rozmowie dwójce. Sussie gorączkowo tłumaczyła coś Luke’owi, żywo gestykulując przy tym rączkami, a blondyn zdawał się być niezwykle zaangażowany w tę wymianę zdań, bo co chwilę przytakiwał z uznaniem. Postanowiła podejść bliżej, ale uczyniła to na tyle cicho, aby żadne z nich jej nie zauważyło.

- A ty też grasz na gitarze? – zapytała Sussie, wskazując palcem na leżący z boku futerał. Chłopak spojrzał na niego i skinął głową.

- Gram.

- Też bym chciała – odparła z delikatnym podekscytowaniem w głosie, nerwowo pocierając o siebie dłonie. On się tylko delikatnie uśmiechnął i w policzku pojawił się niewielki dołeczek, który nie umknął uwadze Alex. – Ale dopiero się uczę.

- Rodzice zapisali cię na jakieś zajęcia? – zapytał z ciekawością, a rozpromieniona do tej pory twarz dziewczynki prawie momentalnie spochmurniała i zawstydzony lekko wzrok powędrował w dół. Pokręciła przecząco głową.

- Cześć maluchu!

Watson postanowiła w końcu ujawnić swoją obecność, podchodząc do małej i ratując ją tym samym przed odpowiedzią na pytanie, na które najwyraźniej nie miała chęci odpowiadać. Wzięła ją na kolana, a Sussie momentalnie wtuliła twarz w jej ramiona, mocno się do niej przytulając. Blondynka objęła ją i pogładziła troskliwie po włosach.

- Cześć – odparła stłumionym przez materiał koszulki głosem dziewczynka, kątem oka z zawstydzeniem spoglądając na siedzącego wciąż obok chłopaka, który nagle wyprostował się i z usilnie skrywanym uśmiechem przyglądał się blondynce.

- Witaj Alexandro – odezwał się i Luke, nawet na moment nie spuszczając jej z oczu. Wysiliła się na krótki uśmiech, mrużąc nieznacznie powieki. Ta krótka wymiana roziskrzonych spojrzeń skończyła się wraz z sugestywnym chrząknięciem Sussie, która wyraźnie domagała się większej uwagi z ich strony. Momentalnie popatrzyli na dziewczynkę, powstrzymując się od rozbawionych uśmiechów.

- Uczyłam cię, że nie powinnaś rozmawiać z nieznajomymi – stwierdziła ciszej, kompletnie nie przejmując się tym, że blondyn siedział  tuż przed nią i każde jej słowo, nawet to wypowiedziane szeptem, słyszał doskonale. Alex rzuciła mu krótkie spojrzenie, gdy zaśmiał się pod nosem.

- Ale Luke mówił, że cię zna – powiedziała na swoją obronę, wskazując na niego palcem. Blondynka momentalnie spojrzała w stronę chłopaka, wpatrując się dłuższą chwilę w jego jasne, niebieskie oczy. Poruszył zabawnie brwiami, a kąciki ust zaczęły powoli unosić się.

- Musisz być ostrożniejsza, obiecujesz? – wymogła na niej przyrzeczenie, a mała tylko skinęła głową, wysuwając się w końcu z jej objęcia. Poprawiła swoje kucyki i z nową dawką pewności siebie, zsunęła się z kolan dziewczyny, zajmując wygodnie wolną przestrzeń na ławce. Ułożyła obie dłonie na nogach i spoglądając to na Alex, to na Luke’a, zaczęła wesoło poruszać na boki głową, uśmiechając się przy tym szeroko.

- Spokojnie, nie jestem niebezpieczny – odezwał się w końcu blondyn, a dziewczyna ponownie na niego spojrzała.

- Yhmmm – potwierdziła z uśmiechem Sussie, wpychając do ust cukierka, którego właśnie wyjęła z kieszeni spodenek. – Pytał tylko, czy dzisiaj też przyjdziesz grać.

- Dzisiaj niestety nie mogę zostać – westchnęła z udawanym smutkiem, unikając spojrzenia blondyna. Podniosła się z ławki i wysunęła rękę w kierunku dziewczynki. – Chodźmy już, odprowadzę cię.

- Szkoda, moglibyście razem pograć, Luke też ma gitarę – oznajmiła z zawiedzioną miną, spoglądając błagalnie w stronę chłopaka. Ten tylko posłał jej krótki uśmiech.

- Może kolejnym razem.

- Z pewnością – mruknęła z nutką złośliwości w głosie Alex, pociągając dziewczynkę za sobą.

- Do zobaczenia Luuuuuuke – Sussie odwróciła się i na pożegnanie pomachała do chłopaka, próbując nadążyć za szaleńczym tempem Watson.

- Alex, poczekaj! – krzyknął, kiedy obie zaczęły się niebezpiecznie oddalać i dość gwałtownie wstał, podbiegając do nich. Z lekko zawstydzonym wyrazem twarzy potarł dłonią kark, spoglądając niepewnie na dziewczynę. Wsunął rękę do kieszeni, przestępując nerwowo z nogi na nogę. Blondynka odchrząknęła ponaglająco i uniosła wyczekująco brwi, kiedy niewygodna cisza między nimi zaczęła się przedłużać. – Ummm … - zaczął się motać, przygryzając niespokojnie wargę. – Bo chodzi o to, że jutro wieczorem gramy nasz pierwszy oficjalny koncert, taki z prawdziwego zdarzenia i pomyślałem … - zatrzymał się, widząc jej niewzruszoną minę i nabrał poważnych wątpliwości, czy pomysł mówienia jej o tym, był słuszny.

- I pomyślałeś, że?

- No, że może byś wpadła? – dokończył, nie kryjąc sporego niepokoju, który go ogarnął. Przyglądał jej się z lękiem, nie wiedząc, jakiej reakcji mógł się spodziewać, gdy wciąż nieprzerwanie wpatrywała się w niego z kamiennym wyrazem twarzy. Nie mogąc dłużej znieść tego narastającego z każdą sekundą napięcia, poruszył się nerwowo, marszcząc mocno czoło z zaniepokojeniem. Alex prawie od razu się roześmiała, zakrywając usta dłonią.

- Ok, niech stracę – odparła z nieznacznym wzruszeniem ramion, obserwując uważnie jak momentalnie jego twarz zaczęła się rozpromieniać. Aż wyprostował się z radości, nie mogąc zapanować nad cichym, triumfującym westchnieniem.

- Super! – stwierdził podekscytowany, w ostatniej chwili powstrzymując się przed tym, aby nie chwycić jej mocno w ramiona i przytulić. Zacisnął mocniej dłonie, uśmiechając się szeroko. – Podeślę ci dokładny adres i godzinę.

- W takim razie czekam na informacje, a teraz wybacz, ale muszę odprowadzić Sussie – oznajmiła, wskazując krótkim gestem na przyglądającą się całej tej scenie dziewczynkę, która kiedy tylko raczyli sobie w końcu o niej przypomnieć, zmrużyła mocniej powieki, uśmiechając się do nich z lekką ironią. Luke mrugnął okiem do niej.

- Do jutra – rzucił uradowany na pożegnanie, kiedy zaczęły się znowu oddalać.

- Do zobaczenia – mruknęła pod nosem Alex, posyłając w jego stronę ostatni, nieco wymuszony uśmiech, nim na dobre zniknęła za rogiem kolejnej alejki. Chłopak stał jeszcze dobrą chwilę na środku parkowej ścieżki i nieświadomie szczerząc się, nadal wzrok wbity miał w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widział blondynkę. I dopiero przeraźliwie natrętny dzwonek nadjeżdżającej od tyłu rowerzystki sprowadził go z powrotem na ziemię. Szybko przeprosił starszą kobietę, ale ta tylko z dezaprobatą westchnęła, szepcząc do siebie jakieś niezrozumiałe dla niego słowa. Uśmiechnął się jedynie i z tym lekko głupkowaty, ale szczęśliwym wyrazem twarz postanowił wrócić do domu.

*

- To było … - zaczął dość nerwowo Ashton, ciskając w kąt swoimi perkusyjnymi pałeczkami, które z głuchym łoskotem uderzyły o podłogę. Rzucił się na kanapę stojącą po drugiej stronie pomieszczenia. – To było beznadziejne! – westchnął z bezradnym uniesieniem rąk, wbijając pusty wzrok w sufit. Zaraz obok niego dosiadł się Calum, w równie podłym nastroju.

- Dobrze, że przyszło zaledwie kilkanaście osób, bo inaczej chyba porzuciłbym to wszystko w cholerę i zakopał się pod ziemią na wieki. Taki wstyd – mruknął poirytowany Michael, przysiadając się obok dwójki przyjaciół. Wszyscy jednoznacznie ocenili pierwszy oficjalny koncert zespołu jako totalną klapę, o której należałoby jak najszybciej zapomnieć i nigdy więcej do niej nie wracać. Tego wieczoru kompletnie nic im nie wyszło, nie potrafili się zgrać, mylili teksty, gubili się praktycznie w każdym elemencie, starając się wszystko zatuszować wymuszonymi uśmiechami.

- Po prostu już o tym nie mówmy – głos w dyskusji zabrał również Luke, pakując gitary do futerałów. Chłopcy bez słowa przytaknęli, zabierając się do wyjścia. On sam nie wiedział jednak, co powodowało większy smutek i rozczarowanie, czy całkowicie nieudany koncert, czy może fakt, iż nie było na nim Alex. Cały występ naiwnie spoglądał w stronę wejściowych drzwi, licząc że za chwilę pojawi się w nich blondynka, jednak ona nie przyszła. Wracając myślami do jakości tego, co pokazali na scenie, tłumaczył sobie, że może i lepiej dla niego, że nie widziała na własne oczy tej druzgocącej porażki, ale z drugiej strony, gdzieś głęboko w podświadomości żałował, że nie mógł jej dziś zobaczyć. Potrząsnął lekko głową, kiedy przez dobrych kilka minut stał nad spakowanym już sprzętem, wpatrując się w niego tępym wzrokiem. Jedną gitarę przerzucił przez ramię, drugą chwycił w dłoń i z opuszczoną głową, wyszedł za resztą chłopaków z budynku. Dość niespodziewanie, kiedy próbowali zapakować cały sprzęt do bagażnika samochodu mamy Caluma, Luke poczuł, że coś z dużą intensywnością pociągało go za nogawkę. Powoli zerknął za siebie, dostrzegając stojącą tuż za nim Sussie, która momentalnie wyszczerzyła zęby, gdy tylko na nią spojrzał.

- Cześć – pisnęła radośnie, podskakując z ekscytacji. Chłopak nie krył zdziwienia, dlatego rozejrzał się niepewnie dookoła, napotykając podejrzane spojrzenia przyjaciół.

- Nowa fanka? – zapytał z rozbawieniem Ashton, śmiejąc się w ten charakterystyczny dla siebie sposób. – Cześć mała, jak ci na imię? – przykucnął przy niej, wysuwając w jej stronę dłoń. Dziewczynka momentalnie ją uścisnęła.

- Cześć, jestem Sussane – przedstawiła się z wyraźną dumą w głosie, unosząc wysoko głowę. Luke zaśmiał się, widząc jej poważną minę.

- Ja jestem Ashton, miło mi panienkę poznać – odparł równie poważnie, a mała zachichotała, rozbawiona jego słowami. – To Calum – wskazał na czarnowłosego, który właśnie zamykał futerał. – A to Michael – dodał, pokazując ostatniego z chłopaków. Obaj pomachali do niej, a ona jeszcze szerzej się uśmiechnęła.

- A co ty właściwie tu robisz? – Luke postanowił wtrącić się do tej rozmowy i z zaniepokojeniem zerknął na Sussie. Ta trochę niepewnie i z małym zawstydzeniem na twarzy popatrzyła na niego, lekko krzywiąc się. Zmarszczyła mocniej czoło, opuszczając głowę, jakby chciała uniknąć odpowiedzi na to niewygodne pytanie.

- Zadzwonisz po Alex? – spytała prawie szeptem, wciąż nawet nie próbując na niego spojrzeć i niespokojnie bawiła się sznureczkami od spodni. Blondyn westchnął bez przekonania i spoglądając na chłopaków, stwierdził, żeby wracali do domu, a on sam miał zająć się dziewczynką. Wyjął z kieszeni telefon, wybierając numer do Alex. Po kilku długich sygnałach, wreszcie usłyszał jej głos.

- Przepraszam cię, ale nie mogę teraz rozmawiać – oznajmiła wyraźnie zdenerwowanym głosem, jakby właśnie gdzieś się spieszyła. Już miała się rozłączać, ale w ostatniej chwili udało mu się ją zatrzymać.

- Poczekaj moment, mam tutaj ze sobą Sussie, dasz radę po nią przyjechać?

Spojrzał na małą, która nadal z wbitym w ziemię wzrokiem, przestępowała z nogi na nogę. Usłyszał tylko krótkie ‘zaraz tam będę’, a tuż po nim nieprzyjemny sygnał rozłączenia.

*

Wyskoczyła z samochodu, podbiegając co sił do siedzącej na ławce tuż obok Luke’a dziewczynki. Mocno chwyciła ją w ramiona, przytulając ją troskliwie do siebie. Trwała tak dłuższą chwilę, aż Sussie nie zaczęła się śmiać.

- Nigdy więcej tak nie rób! Wszyscy od kilku godzin cię szukają! – pogroziła jej, ale z ogromną delikatnością odgarnęła z twarzy kosmyki włosów, ponownie przytulając pięciolatkę. – Obiecujesz?

- Obiecuję – wyszeptała cicho, zarzucając Alex ręce na szyję. Blondynka westchnęła głośno z ulgą, spoglądając na przyglądającego się im cały czas chłopaka.

Dziękuję – poruszyła tylko niemo ustami, a on odwdzięczył się pogodnym uśmiechem, ukazując przez moment dwa dołeczki w policzkach. Nawet nie zauważyła, kiedy jej dłoń całkiem przypadkiem zahaczyła o opartą rękę blondyna. Zadrżała, ale szybko odsunęła się, biorąc na ręce zasypiającą już w jej objęciu Sussie.

*

Leżała w łóżku, spoglądając kątem oka na spoczywając nieopodal męską bluzę. W tym całym zamieszaniu, nie zorientowała się nawet, że Luke pożyczył ją małej, kiedy zaczynało robić się chłodniej. Gdy przekręciła się na bok, jej policzek przylgnął do miękkiego materiału, a ona momentalnie przymknęła powieki, próbując nie uśmiechnąć się. Wyczuła dość specyficzny zapach męskich perfum i niepewnie przysunęła bluzę do twarzy, zaciągając się przyjemną wonią. Szybko jednak zrozumiała, jak dziecinne i naiwne było to zachowanie, karcąc się w myślach za własną głupotą. Odsunęła ją od siebie, sięgając po telefon.

Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Sussie zapomniała oddać ci bluzę, dlatego podaj miejsce i godzinę, żeby mogła ją zwrócić. I uwierz mi, naprawdę chciałam przyjść na ten wasz koncert, ale przez to zamieszanie z małą nie dałam rady. Przepraszam.

Nie musiała długo czekać na odpowiedź, bo nim zdążyła odłożyć telefon na szafkę, w ciemnym pokoju na nowo rozjaśniał ekran jej komórki.

Naprawdę niewiele straciłaś, bo ten nasz cały koncert nie był niczym porywającym. Może kolejny będzie lepszy. A bluzę możesz zatrzymać, chociaż nie jestem pewny, czy księżniczki chodzą w takich łachmanach. Śpij dobrze, dobranoc.

Samo nawiązanie do księżniczki sprawiło, że na początku miała ochotę odpisać mu coś złośliwego, ale zanim wpadła na jakąś błyskotliwą ciętą ripostę, poczuła niesamowitą senność i gdy tylko na ułamek sekundy przymknęła oczy, momentalnie odpłynęła w senny świat. Ponownie z telefonem w ręce i delikatnym uśmiechem na ustach, wtulona w ciepłą bluzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro