20. Kiedy magia została pokonana przez rzeczywistość.
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Kiedy dotarła na miejsce koncertu, a jeden z ochroniarzy pomógł jej przecisnąć się przez tłum fanek, okazało się, że chłopcy grali już ostatni kawałek, żegnając się z publicznością. Spojrzała na zegarek i zaklęła cicho pod nosem, bo wyjątkowo nie chciała się spóźnić na ten występ, ale jak zwykle nie udało jej się. Światła zgasły i całą salę ogarnęła nieprzyjemna ciemność, którą rozdzierały piski i wrzaski zgromadzonych tam dziewcząt. Alex westchnęła ciężko i niepewnie ruszyła za scenę, w stronę garderoby zespołu.
- Cześć – przywitała się z delikatnym uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia, w którym na kanapie z telefonem w ręce leżał Luke. Nawet nie raczył na nią spojrzeć, uparcie udając, że jej nie usłyszał. – Znowu zaczynasz? – zapytała z przeciągłym westchnieniem w głosie, podpierając rękami boki. Chłopak leniwie odłożył komórkę na brzuch i bardzo powoli przekręcił głowę, spoglądając na nią ze znudzeniem wymalowanym na twarzy.
- I nawet księżniczka się zjawiła – mruknął złośliwie i parsknął z kpiną. Alex przymknęła powieki i mocniej zacisnęła drżące już z wściekłości usta. Odetchnęła głęboko. Odkąd tylko chłopcy zaczęli znowu koncertować ich relacja wyraźnie pogorszyła się. Z każdym kolejnym dniem wydawało się, że coraz bardziej oddalali się od siebie, choć na początku oboje zgodnie twierdzili, iż byli w stanie przezwyciężyć każdy kryzys. Ciągłe sprzeczki o jakieś błahostki, obrażanie się bez powodu, ciche dni, wszystko to powoli zaczynało ją już męczyć, choć starała się jak mogła, docierając prawie na każdy występ, nawet ten oddalony setki kilometrów od domu. Każdy wolny weekend starała się wygospodarować tylko dla niego, ale najwyraźniej to wciąż było za mało.
- Serio? Nie mamy większych problemów niż twoja urażona duma, bo spóźniłam się na jeden z koncertów?
- Na piąty z rzędu – poprawił ją.
- Proszę bardzo, zachowuj się jak obrażone dziecko – przyznała gniewnie, unosząc nerwowo ręce. – A co powiesz na odwrotną zabawę i może ja zacznę wymieniać dni, kiedy ciebie nie było obok, bo grałeś koncert po drugiej stronie kraju?
- Wiedziałaś na co się piszesz od samego początku – odburknął cicho, a ona aż drgnęła z wściekłości. Otworzyła szerzej oczy, nie będąc do końca przekonaną, czy to co przed chwilą usłyszała było prawdą. Z całej siły zacisnęła dłonie w pięści, wstrzymując na moment oddech.
- Tak, masz rację, trzeba było to wtedy dokładniej przemyśleć.
- Właśnie – przytaknął, wzruszając obojętnie ramionami.
- Wiesz co? Próbowałam wcześniej to jakoś tłumaczyć tym, że jesteś jeszcze emocjonalnie niedojrzałym dzieckiem, choć na początku wydawało mi się inaczej, ale w tym momencie przesadzasz.
- Po co w takim razie tutaj w ogóle przyjechałaś? – zapytał, wbijając w nią swoje puste spojrzenie. – Mogłaś się nie fatygować i zostać w domu, albo idź do Ashtona, on jest starszy i na pewno bardziej dojrzały – dodał nerwowo, odwracając od niej wzrok. Alex poczuła nieprzyjemne ukłucie w żołądku, a jej oczy w jednej chwili zaszkliły się.
- OK, wygrałeś, zabolało – przyznała cichutko drżącym z emocji głosem. Nigdy nie przypuszczała, że taka rozmowa między nimi będzie miała miejsce.
- Lucas, fanki czekają! – krzyknął przeraźliwie Michael, pojawiając się nagle w drzwiach, tuż za plecami dziewczyny i oparł się o framugę. – O, cześć Alex – dodał z radosnym uśmiechem, a ona kiwnęła tylko od niechcenia głową, siląc się na okazanie jakiś większych emocji, bo poza złością i ogromnym smutkiem trudno było wykrzesać siły na cokolwiek innego.
- Idę – odparł beznamiętnie blondyn i podniósł się z kanapy, bez słowa omijając ją i razem z przyjacielem zniknęli w ciemności klubowego korytarza.
*
- Puk, puk – zawołała Katie, bez czekania na jakiekolwiek zaproszenie wciskając się do pokoju Alex. Wskoczyła na jej łóżko i bezpardonowo wsunęła się pod koc, obejmując ją zimnymi rękami.
- Głupia! – pisała z przerażenia, odsuwając siostrę od siebie. Ta tylko zachichotała z diabelskim uśmiechem i rozłożyła się na jej poduszce, podkładając dłonie pod głowę.
- Co tam? – zapytała jak gdyby nigdy nic, przekręcając się na bok i spojrzała uważnie na blondynkę, które przewróciła teatralnie oczami, podnosząc z ziemi ogromnego misia, który wypadł z jej rąk po nagłym ataku Kat.
- Nic – odchrząknęła obojętnie, wtulając twarz w puchowe ubranko maskotki. Odwróciła się do niej plecami, bo ostatnią rzeczą na jaką miała w tamtej chwili ochotę to bezsensowna rozmowa z nią. Miała wystarczająco podły nastrój i nie zamierzała psuć go sobie kolejną kłótnią z siostrą.
- Co tam u Lucaska?
- Odwal się – odparła momentalnie, lekko stłumionym przez pluszaka głosem. Usłyszała tylko cichy chichot, który sprawił, że poczuła jeszcze większą wściekłość. Mocno zacisnęła palce, wstrzymując na chwilę powietrze.
- Czyli kryzys – podsumowała rezolutnie, lekko kręcąc głową. – Mam jednak na to pewne rozwiązanie – dodała nagle i pospiesznie zeskoczyła z łóżka, podbiegając do drzwi. Alex podniosła głowę, podążając pełnym niezrozumienia wzrokiem za Katie. Szybko jednak tego pożałowała, bo w wejściu do jej pokoju pojawiła się osoba, której oglądać nie miała zamiaru, ciągnięta za rękaw koszuli przez jej własną siostrę, która okazała się być przebiegłym zdrajcą.
- Przekaż temu oto osobnikowi, że nie mam najmniejszego zamiaru na niego patrzeć, a już o rozmowie może od razu zapomnieć – przyznała z pełną szczerością i ponownie zatopiła twarz w ulubionym misiu, byle tylko uniknąć spojrzenia tych jasno błękitnych tęczówek. Katie zerknęła na Luke’a, machając obojętnie ręką. Pchnęła go do przodu i porwała klucz do pokoju.
- W takim razie spędzicie tutaj resztę waszych marnych żyć, bo ja was nie wypuszczę – oznajmiła z dumą i pomachała im na pożegnanie, po czym zniknęła za drzwiami, a ich doszedł tylko szczęk przekręcanego zamka. Dłuższą chwilę utrzymywała się ta nieprzyjemna, pod wieloma względami niekomfortowa cisza, podczas której Luke nerwowo pocierał dłonie, a Alex uparcie tuliła do siebie misia, unikając jakiejkolwiek konfrontacji z chłopakiem. Słyszała tylko jego nierówny oddech.
- Jestem idiotą – zabrał w końcu głos, ale ona nawet nie drgnęła, zaciskając tylko mocniej powieki. – Skończonym idiotą – dodał, ale reakcja, a może raczej jej brak były podobne. – Niedojrzałym gówniarzem, pieprzonym egoistą, debilem, cholernym, niewdzięcznym kretynem, durniem, matołem, największym na świecie głupcem, frajerem, który nie potrafi dostrzec, jak wielkie ma szczęście – zaczął wyliczać, aż w pewnym momencie Alex nerwowo podniosła się i w końcu odważyła na niego spojrzeć.
- To prawda, co mówisz – oznajmiła bez emocji, przerywając jednocześnie jego kajającą się przemowę. – Ale to niczego nie zmieni, bo jutro będzie tak samo.
- Nie będzie – zapewnił ją momentalnie, ale ona tylko westchnęła z powątpiewaniem, opadając na poduszkę. – Miałem naprawdę podły humor, ciebie nie było na koncercie i musiałem na kimś wyładować te negatywne uczucia.
- I co? Przy każdej chwili słabości będziesz sobie wyładowywał emocje na mnie?
- Alex – mruknął z prawdziwą skruchą w głosie, przysiadając się na brzeg jej łóżka. – Przepraszam.
- Ale ja się nie gniewam – odpowiedziała z krótkim wzruszeniem ramionami, przyjmując pozycję siedzącą. Luke spojrzał na nią ze smutkiem, bo jej obojętność raniła go jeszcze bardziej. Zdecydowanie wolałby, aby wykrzyczała mu prosto w twarz, że go nienawidziła, niż zachowywała się tak jak w tym momencie, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że zasłużył na takie traktowanie. Opuścił głowę, lekko zagryzając dolną wargę. – Na biurku obok lampki leży zapasowy klucz, więc możesz spokojnie wyjść.
- Chyba tak będzie najlepiej – przyznał smutno i podniósł się z łóżka, niepewnym krokiem zmierzając w stronę jej biurka. Już miał sięgać po klucz, kiedy gwałtownie odwrócił się za siebie. – Nie, tak nie będzie najlepiej – powiedział stanowczo i prawie w tej samej chwili znalazł się tuż przy Alex. Raptownie chwycił ją w ramiona i nie czekając na jej reakcję, zaczął namiętnie całować. Broniła się przez chwilę, ale potrzeba jego bliskości, dotyku okazała się być znacznie większa, niż urażona duma. Instynktownie objęła rękami jego szyję, przyciągając go jeszcze bliżej. Wyczuła ten krótki uśmiech na jego ustach, gdy jej palce czule zaczęły gładzić napięte mięśnie karku.
- Luuuke – jęknęła, gdy na chwilę jego wargi oderwały się od niej. Nie zdążyła jednak dokończyć, bo kiedy tylko nabrał powietrze, momentalnie przylgnął do niej z równie olbrzymią zachłannością, składając kolejne pocałunki. Delikatnie przesunął ją na środek łóżka i podtrzymując dłonią jej plecy, spowodował, że musiała odchylić się do tyłu, bo napór jego ciała był zbyt silny, aby mogła z nim walczyć. – Nie możemy tak rozwiązywać wszystkich problemów – mruknęła, próbując wydostać się z jego mocnego objęcia. Chłopak zastygł w bezruchu i spojrzał na nią uważnie, przenosząc rozbiegany wzrok z lekko nabrzmiałych ust na jej błyszczące oczy.
- Popatrz na mnie, powiedz, że mam wyjść, a już nigdy więcej nie będziesz musiała na mnie patrzeć – powiedział cicho, ani na chwilę nie odrywając od niej spojrzenia. Przesunęła dłonią po jego policzku, a kciukiem delikatnie musnęła kącik ust.
- Nienawidzę cię – szepnęła, spoglądając mu pewnie w oczy. Przez ułamek sekundy dostrzegła to wyraźne speszenie i zmieszanie na jego twarzy. – Nienawidzę tego, że tak się zachowujesz, że znowu się kłócimy o rzeczy nieistotne, że tak bardzo ostatnio się od siebie oddaliliśmy. Nie znoszę tego, że nie potrafisz zauważyć, jak bardzo staram się utrzymać ten związek mimo, że wcale nie jest mi łatwo stawiać czoła masie rozwrzeszczanych fanek, gotowych na wszystko, ale sama nie dam rady. Musimy coś zmienić, bo inaczej to nie będzie miało sensu.
Słuchał uważnie każdego jej słowa z zapartym tchem, dopiero teraz zdając sobie naprawdę sprawę z tego, jak wielkim idiotą był. Miał prawdziwy skarb na wyciągnięcie ręki, a zachowywał się jak ostatni głupiec, o mały włos nie tracąc tego wszystkiego.
- Obiecuję, że to już nigdy więcej się nie powtórzy – zapewnił ją kolejny raz, a ona pokręciła tylko bez przekonania głową.
- Nie obiecuj, zrób to po prostu – zaoponowała, a w tej samej chwili jego drżące wargi ponownie złożyły czuły pocałunek na jej ustach. - I nienawidzę siebie za to, że tak łatwo ci ulegam, choć w ogóle na to nie zasłużyłeś – dodała po chwili, walcząc z uśmiechem, kiedy zauważyła, jak kąciki jego ust nieznacznie drgnęły. Ufnie wtuliła się w niego, a jego silne ramiona momentalnie otoczyły jej drobne ciało. Schował ją w uścisku swoich rąk, dłońmi troskliwie gładząc jej plecy.
*
Pizzeria była wypełniona po brzegi, ale mimo to Luke z Alex już od samego progu byli w stanie namierzyć lokalizację chłopaków, bo głośny śmiech Ashtona przebijał się nawet przez największy hałas.
- Słychać cię już na ulicy – stwierdziła z rozbawieniem blondynka, zajmując jedno z wolnych miejsc przy stole. Ashton wyszczerzył się w głupim uśmiechu, wpychając do ust kolejny kawałek pizzy.
- Prawie jak ciebie i Luke’a – odgryzł się, puszczając do niej oczko. Westchnęła tylko beznamiętnie, kręcąc głową nad głupotą przyjaciela i poklepała go po ramieniu.
- Zazdrość to bardzo zła cecha – szepnęła mu na ucho, wciskając do ręki kubek z colą i skierowała ją do jego ust. Reszta zaczęła się śmiać, kiedy Irwin przewrócił oczami, robiąc głupie miny w kierunku dziewczyny.
- Ładny dziś koncert daliśmy, prawda? – zagadnął Calum, zabierając się za pałaszowanie pizzy. Wszyscy zgodnie przytaknęli i w tym samym momencie przy stoliku pojawiła się Liz z ich menedżerem. Oboje podejrzanie uśmiechali się, spoglądając na chłopaków.
- Mamy dla was pewną wiadomość – oznajmił donośnie Nigel, zacierając niespokojnie ręce. Wszystkie oczy skierowały się na niego i nawet Michael przestał na chwilę jeść. – Managment One Direction zaproponował wam supportowanie ich trasy w UK, USA, no i tutaj w Australii.
Lekko oszołomieni, zaskoczeni i nieprzygotowani na takie wieści spojrzeli na siebie, ale chyba wszyscy doskonale wiedzieli, że decyzja mogła być tylko jedna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro