Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.9. By skradła jego ból.

To była kolejna nieprzespana noc, która zapowiadała się koszmarnie. Po tym jak w dość nieprzyjemny sposób odchorowywała to lekkomyślne upicie się, miała nadzieję, że w końcu tego wieczoru bez większych problemów pogrąży się w błogim śnie, ale ten jak na złość nie chciał przyjść. Od kilku godzin wierciła się nieustannie na łóżku, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniej pozycji. Nie pomogło ciepłe kakao, ani uspokajająca muzyka, bo bezsenność najwyraźniej postanowiła się nią zabawić. Z ciężkim westchnieniem przekręciła się ponownie na plecy, wbijając pusty wzrok w sufit, na którym szalały cienie gałęzi pobliskiego drzewa. Krople deszczu odbijały się od szyby, roznosząc po pogrążonym w ciszy pokoju charakterystyczny stukot, co z każdą kolejną chwilą zaczynało coraz bardziej drażnić blondynkę. Nawet nie próbowała zerkać w kierunku stojącego na szafce zegarka, bo sprawdzenie godziny tylko pogorszyłoby jej stan. W końcu sięgnęła po leżącego na drugiej poduszce niewielkiego, pluszowego misia, wtulając w niego policzek. Przymknęła oczy, mrucząc pod nosem melodię kołysanki z dzieciństwa. Przez dłuższą chwilę tuliła się do maskotki i powoli zaczęła w końcu odczuwać tak bardzo upragnioną senność, kiedy powieki samowolnie opadły. Nie przypuszczała jednak, że ten błogi stan nie miał trwać zbyt długo, bo już minutę później po pomieszczeniu rozległ się sygnał nadchodzącego połączenia. Alex aż podskoczyła na łóżku, z przerażeniem spoglądając na mrugający po drugiej stronie aparat. Początkowo miała niesamowitą ochotę, aby je zignorować, ale ktoś koniecznie chciał się z nią skontaktować. Z ogromną niechęcią podparła się na łokciu i zerknęła na uporczywie pojawiające się imię na migającym jaskrawym światłem wyświetlaczu. Serce zabiło mocniej.

- Halo?

- Alex? - zapytał, a w jego głosie dało wyczuć się pewnego rodzaju zaskoczenie, jakby nie przypuszczał, że ktoś mógł odebrać. - Obudziłem cię? Przepraszam – dodał ze skruchą, a ona spojrzała tylko przelotnie na zegarek, który wskazywał trzecią czterdzieści siedem. Przetarła dłonią zmęczone oczy i zaczęła ziewać.

- Nic się nie stało i tak nie mogłam spać – wyjaśniła ospale, obojętnym wzrokiem rozglądając się po ciemnym pokoju. Usiadła i podkurczyła nogi, opierając na kolanach brodę.

- Ale ja naprawdę przepraszam – jęknął ponownie, a dziewczyna dopiero teraz zorientowała się, że coś musiało być nie tak. Momentalnie wyprostowała się, oddychając niespokojnie.

- Luke, wszystko w porządku? - spytała z powątpiewaniem w głosie, ale poza dudniącym pogłosem, nie uzyskała od niego żadnej odpowiedzi. - Luke? - ponowiła pytanie, tym razem z większą stanowczością.

- Możesz po mnie przyjechać?

Zamarła. Jego drżący z przerażenia, jakby zagubiony głos odbił się głuchym echem w jej głowie, powodując nieprzyjemny dreszcz na całym ciele. Wstrzymała nieświadomie oddech, nerwowo zagryzając wargę. Szybkim ruchem dłoni zaczesała opadającą na oczy grzywkę i odetchnęła głęboko, szukając w głowie odpowiedniego rozwiązania.

- Przepraszam cię Alex, to było głupie, nie miałem prawa do ciebie dzwonić, przepraszam – mówił jak w jakimś transie, a ona nie miała pojęcia, co robić. Brzmiał tak dziwnie, tak przerażająco obco, że naprawdę zaczął ją przerażać. Bez zastanowienia zeskoczyła z łóżka, podbiegając do szafy. Po omacku dokopała się do pierwszej lepszej bluzy i narzuciła ją na siebie. Wciągnęła dresowe spodnie przewieszone przez oparcie krzesła i ruszyła w stronę korytarza.

- Luke, gdzie jesteś?

- Nie wiem – mruknął niepewnie, a nią wstrząsnął kolejny dreszcz. - Ale chyba chce mi się spać.

- Nie, nie, nie – zaoponowała momentalnie. - Luke zostań ze mną, mów do mnie cały czas – poprosiła błagalnie, próbując w torebce odnaleźć klucze od samochodu. - Jasne cholera – szepnęła do siebie, wyrzucając całą zawartość na podłogę. Rozrzuciła wszystkie rzeczy w korytarzu, dopiero po chwili odnajdując brzęczące kluczki pod stertą cukierkowych papierków. Z ulgą chwyciła je, przymykając na moment oczy. - Powiedz mi co widzisz, jakiś charakterystyczny punkt.

- Alex, ja nie wiem – jęknął ponownie, jakby się miał zaraz popłakać. Nie była w stanie rozpoznać żadnego konkretnego dźwięku poza odgłosami muzyki, gwarem ulicy i przejeżdżającymi co jakiś czas karetkami.

- Błagam cię, skup się, rozejrzyj się dookoła – mówiła niespokojnie, wracając do pokoju i pospiesznie włączyła laptopa. - Jestem tak ktoś obok? Możesz kogoś zapytać?

- Jestem chyba przed jakimś klubem – odparł bez przekonania, a ona miała przez chwilę wrażenie, jakby rozmawiała z kilkuletnim dzieckiem, które zgubiło mamę w sklepie. Zacisnęła mocniej usta i przetarła dłonią twarz.

- Widzisz jakiś napis? Nazwę? Cokolwiek? - zarzuciła go kolejnym gradem pytań, kiedy znowu zamilkł. - Luke, mów do mnie! - warknęła ze złością. Doszło ją ciche westchnienie i kolejny raz słyszała tylko uciążliwy szum, który wcale nie pomagał.

- Empire? – wydukał bez pewności, a każde wypowiadane słowo wiązało się z ogromnym wysiłkiem, który musiał w to włożyć.

- Po drugiej stronie ulicy jest park?

- Tak – sapnął z wyraźnym strachem i lękiem. Alex nie musiała nawet sprawdzać lokalizacji klubu, bo już wiedziała gdzie był.

- Nie ruszaj się, zaraz będę.

Działała pod wpływem tak wielkich emocji, że pewnych rzeczy później już nawet nie pamiętała. Całą drogę próbowała zmusić chłopaka do rozmowy, choć nie zawsze przynosiło to zamierzony skutek, bo Luke momentami odpływał, tracąc poczucie rzeczywistości. Nie miała pojęcia, co się stało, ale była pewna, że to coś złego. Nigdy wcześniej nie słyszała, aby był w takim stanie. Próbowała za wszelką cenę go uspokoić, opowiadając jakieś bzdurne historie i wypytywała go o błahe, nieistotne rzeczy, byle tylko odwrócić jego uwagę od tego, co działo się wokoło. Chciała, aby całą swoją uwagę skoncentrował wyłącznie na niej, ale on ciągle powtarzał tylko słowa przeprosin tym przepełnionym lękiem i drżącym ze strachu głosem.

Jeśli pójdę i zgubię się

Będziesz wiedziała gdzie mnie znaleźć?

Kiedy tylko dojechała na miejsce i wysiadła z samochodu, narzuciła na głowę kaptur, całkowicie nie zważając na to, że padał deszcz. Przebiegła na drugą stronę ulicy, starając się kawałkiem materiału osłonić oczy przed ciężkimi kroplami, które zdążyły już przemoczyć całe jej ubranie. W pewnej chwili zatrzymała się na samym środku chodnika i z opuszczonymi rękami spojrzała na skulonego na pobliskiej ławce blondyna. Była wściekła i miała wielką ochotę wyżyć się na nim za to, że doprowadził się do tak opłakanego stanu, tracąc kompletnie kontrolę nad sobą. Zupełnie jakby wyczuł jej obecność, uniósł niespodziewanie głowę, a jego zamglone, zmrużone oczy spojrzały na nią. Mimo odległości, która wciąż ich dzieliła i rzęsiście padającego deszczu dostrzegła grymas bólu na jego zmęczonej twarzy. Nerwowo zacisnęła usta, czując jak dłonie powoli zaczynały jej drżeć z przerażenia, gdy pustym wzrokiem wpatrywał się w nią. W końcu niepewnie zsunął nogi na ziemię i podniósł się, a ona w tej samej chwili podbiegła do niego, bez ostrzeżenia zarzucając mu ręce na szyję. Początkowo stał w kompletnym bezruchu, ale kiedy mokre ciało przylgnęło jeszcze mocniej do niego, poczuła jak przesunął dłonie po jej biodrach, zacieśniając objęcie. Wtulił twarz w jej włosy, opierając brodę na ramieniu. Nie była pewna, czy drżał z zimna i przemoczenia, czy może ze strachu, ale przyciągnął ją jeszcze bliżej, praktycznie zamykając w szczelnym uścisku ramion. Mimo że stała na palcach, to wciąż była taka mała przy nim.

- Hej, spokojnie, jestem tu – wyszeptała pocieszająco, kiedy jego dłonie zaczęły przesuwać się po jej plecach, a on nadal zachłannie przysuwał ją do siebie tak jakby bał się, że zaraz miała mu zniknąć. Odruchowo jej palce wsunęły się w mokre włosy chłopaka, gdy próbowała go kolejny raz uspokoić. Bez reszty zatracił się w tej krótkiej chwili, chłonąc każdy jej dotyk.

- Przepraszam – mruknął, a ona odsunęła się delikatnie od niego, chwytając w zimne dłonie jego przemoczoną twarz. Zmusiła go, by w końcu na nią spojrzał, a kciukiem delikatnie zaczęła gładzić zarumienione, chropowate policzki pokryte niewielkim zarostem. Dostrzegła również rozszerzone źrenice, które nie zwiastowały niczego dobrego. Cały czas zaciekle mrużył powieki, gdy krople deszczu zatrzymywały się na jego rzęsach. - Chciałem zadzwonić do któregoś z chłopaków, ale nikt nie odbierał.

- Cieszę się, że zadzwoniłeś do mnie – odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Zsunęła jedną dłoń na jego szyję, delikatnie gładząc jego kark.

- Nie mam tutaj nikogo innego – wyjaśnił powoli, wciąż przypatrując się jej tym lekko rozbieganym, nieprzytomnym wzrokiem. Na początku myślała, że po prostu za dużo wypił, dlatego jego głos wydawał się być tak bełkotliwy i niewyraźny, ale teraz, stojąc tak blisko nie wyczuwała woni żadnego alkoholu. Z jeszcze większą troską otarła jego policzek ze spływających wciąż z przyklejonej do czoła grzywki.

- Ten deszcz nas chyba prześladuje – zażartowała, zadzierając wysoko głowę i spojrzała na zachmurzone, nocne niebo. Szybko jednak jej spojrzenie wróciło ponownie na twarz blondyna, bo znowu poczuła jak mocniej zadrżał. - Wracajmy do domu, dobrze? - zaproponowała nagle, a on jedynie przytaknął bez przekonania, niepewnie wypuszczając ją z objęcia. Był zagubiony, a ona nie miała pojęcia, co było tego powodem, ale widok jego przerażająco smutnych oczu sprawiał, że odczuwała niesamowicie bolesny ucisk w żołądku. Luke był ostatnią osobą, którą chciała widzieć w tak beznadziejnym stanie.

*

Ponieważ jestem rozbity kiedy się otwieram

I czuję że nie jestem wystarczająco silny

Przez cały czas nawet na krótką chwilę nie wypuściła jego dłoni z uścisku i mimo że nie była to najwygodniejsza pozycja do zmiany biegów, to nie była w stanie go puścić. Zauważyła już wcześniej, że kiedy tylko czuł jej dotyk w niewyjaśniony dla niej sposób momentalnie się uspokajał. Dopiero kiedy zatrzymała się na skrzyżowaniu na czerwonym świetle, a kolejny dreszcz wstrząsnął jego ciałem, bez namysłu ściągnęła z siebie bluzę i nakryła go nią. Podkręciła ogrzewanie, a on delikatnie uniósł powieki, przekręcając głowę w jej stronę. Spojrzała również na niego, nie mając jednak odwagi odezwać się, bo te smutne, puste oczy sprawiały, że miała ochotę rozpłakać się. Kiedy powoli wysunął dłoń spod przykrycia, bez wahania ponownie ją ujęła, czując jak jego kciuk subtelnie wodził po jej skórze.

- Jesteśmy – Alex delikatnie szturchnęła ramię blondyna, a on impulsywnie drgnął, momentalnie unosząc głowę. Posłała mu jeden krótki uśmiech i wyskoczyła z samochodu, podbiegając z drugiej strony do chłopaka, który właśnie zatrzaskiwał drzwi. I mimo wciąż uciążliwie padającego deszczu stanęła przed nim i uniosła wyżej głowę, spoglądając z uwagą na niewyrażającą żadnych głębszych uczuć twarz. Luke nerwowo wpatrywał się w tworzące się u jego stóp kałuże, celowo unikając jej spojrzenia. Wydawał się być zawstydzony tym wszystkim, dlatego bez słowa chwyciła ponownie jego dłoń, splatając ciasno ich palce i pociągnęła go dość stanowczo w kierunku budynku.

- Przepraszam cię za to wszystko – stwierdził ponuro, gdy zdyszani wbiegli do jej mieszkania. Blondynka zarzucała właśnie z siebie mokrą bluzę i nagle zastygła w bezruchu, spoglądając gniewnie na niego.

- Jeszcze raz mnie przeprosisz, a naprawdę się zdenerwuję – ostrzegła go, po czym głośno roześmiała, ale kiedy tylko dostrzegła, że Luke opuścił głowę jeszcze niżej, nadal stojąc w tym samym miejscu, uciszyła się i zrobiła kilka kroków w jego stronę. Czuła, że miał jakieś problemy, ale był w takim stanie, że nie miała serca, aby zmuszać go do rozmowy, bo wyraźnie nie miał na nią ochoty.

- Mogę tutaj przenocować? Wolałbym nie pokazywać się chłopakom w takim stanie – wychrypiał ze wzrokiem nadal wbitym w podłogę. Podeszła bliżej i delikatnie sięgnęła dłonią jego podbródka, unosząc go nieznacznie w górę. Przez moment udało jej się pochwycić jego lękliwe, zagubione spojrzenie, ale nadal nie potrafiła zrozumieć tego, dlaczego tak dziwnie się zachowywał.

- Mo … - zaczęła, ale on gwałtownie jej przerwał.

- Boże, Alex, nie dam rady – jęknął żałośnie, momentalnie chwytając ją w swoje ramiona i z całej siły przytulając. Zaskoczył ją, dlatego przez ułamek sekundy nie miała pojęcia, jak zareagować. Jednak gdy tylko poczuła jak znowu zaczął drżeć, uniosła obie ręce, otulając nimi jego szyję. Obejmował ją tak mocno, że przez chwilę miała problem ze złapaniem oddechu, a jej palce ledwo dotykały podłogi.

- Powiesz mi co się stało?

- Możemy porozmawiać później? Strasznie boli mnie głowa – odparł po chwili, rozluźniając uścisk. Nie wypuścił jej jednak, nadal z ogromną zachłannością lgnąc do niej.

- Może chcesz jakaś tabletkę?

- Nie, żadnych cholernych tabletek! – krzyknął, raptownie odpychając ją od siebie. Z nieskrywanym przerażeniem i zdezorientowaniem wpatrywała się w niego, nie mając najmniejszego pojęcia, co sprawiło tak gwałtowny ruch. Otworzyła szerzej oczy, a on ciężko oddychając cały czas nerwowo wsuwał palce we włosy, jakby próbował je sobie wyrwać. Nagle opanował się i równie przerażony spojrzał na nią, marszcząc czoło. Posłał krótkie, przepraszające spojrzenie i zrobił krok w jej stronę, ale prawie od razu wycofała się. - Tak bardzo cię przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje, to chyba znowu wraca, Al … - zaczął się tłumaczyć, ale tym razem ona ostro mu przerwała.

- Nie chcę tych twoich nic nieznaczących przeprosin! - wysyczała, tracąc cierpliwość. Zacisnęła mocno palce w pięści, oddychając niespokojnie. - Co się z tobą dzieje? Chciałam tylko pomóc – dodała z rozczarowaniem i pokręciła głową. Z niedowierzaniem wpatrywała się w niego, kiedy niespokojnie zagryzał wargi.

- Wystarczy, że jesteś – odpowiedział tak cicho, że ogromny trud sprawiło jej zrozumienie go. Było jednak w tym wyznaniu coś tak prawdziwego i przejmującego, że w jednej chwili przestała być na niego wściekła i westchnęła bezradnie, gdy na nią spojrzał. Ponownie zrobił krok w jej stronę, ale tym razem już się nie odsunęła. Kiedy jego drżące palce niepewnie sięgnęły jej dłoni, sunąc delikatnie po skórze, opuściła głowę i w zadumie przyglądała się, jak usilnie starał się rozluźnić jej zaciśniętą pięść. Stawiała mu opór, ale kiedy opuszkami zaczął subtelnie łaskotać brzeg jej dłoni, momentalnie uległa i pozwoliła mu ponownie spleść ich palce. W jego zachowaniu było coś dziwnego i choć wiedziała, że przez tych kilka ostatnich lat musiał się zmienić, to nadal odczuwała pewnego rodzaju niepokój, gdy tak nagle jego nastrój ulegał zmianie. Bała się ponownie odezwać, bo nie miała pewności, czy znowu nie wybuchnie gniewem. W niemej odpowiedzi na widoczne zaniepokojenie i konsternację pociągnął ją za rękę, powodując że jej bezwładne ciało nagle znalazło się w jego silnych ramionach.

- Coś złego się dzieje, prawda? - zapytała szeptem, otulając go rękami w pasie. Luke oparł brodę o czubek jej głowy i dłonią zaczął troskliwie gładzić jej włosy.

- Wszystko – odparł równie cicho, kiedy jeszcze mocniej objął ją ramionami. - Ale teraz jest dobrze – dodał po chwili, a ona aż drgnęła, bo ton jego głosu przeraził ją. Momentami zachowywał się tak, jakby całkowicie stracił rozum i zatracał się we własnym wyimaginowanym świecie. Westchnęła więc tylko ciężko, mając nadzieję, że rano wszystko wróci do normy.

*

Każde potężne uderzenie serca odczuwał boleśnie w pulsujących skroniach. Wszystko dookoła wirowało, a gdy tylko próbował zamknąć oczy robiło mu się jeszcze bardziej niedobrze i z trudem powstrzymywał odruch wymiotny. Jego rozbiegany wzrok uważnie śledził poruszające się na ścianach cienie drzew. Czuł niesamowitą suchość w ustach, co chwilę koniuszkiem języka zwilżając spierzchnięte wargi. Wszechogarniający lęk sprawiał, że każdy dźwięk traktował jak potencjalne zagrożenie życia z niepokojem rozglądając się po pokoju. Nerwowo zaciskał palce na kawałku pościeli, rozchylając mocniej usta, bo powoli zaczynał tracić kontrolę nad własnym oddechem. Kiedy tylko rozluźnił zaciśnięte dłonie, momentalnie poczuł to nieprzyjemne mrowienie, które rozchodziło się wzdłuż jego rąk. Nienawidził tego, że nie potrafił zapanować nad sobą, bez powodu tracąc kontrolę nad wszystkim, co działo się wokół niego.

W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że w mieszkaniu nagle zapadła głucha cisza, kiedy szum wody w łazience ucichł całkowicie. Drgnął nieznacznie, gdy dość niespodziewanie rozległo się ciche pukanie. Podparł się na łokciu, unosząc lekko głowę.

- Przyszłam sprawdzić, czy niczego ci nie brakuje – Alex zagadnęła niemrawo, opierając się o framugę drzwi. Niezbyt dyskretnie zmierzył ją wzrokiem, przypatrując się jak nerwowo założyła pasmo włosów za ucho, delikatnie przygryzając wargę.

- Wszystko w porządku – skłamał, patrząc jej prosto w oczy. Dostrzegł przebłysk nieśmiałego uśmiechu na jej ustach, kiedy skinęła głową. To wszystko działo się tak szybko, tak niespodziewanie, że momentami sam się w tym gubił, ale jednego był pewien, mimo że dziewczyna nie należała już do niego, to za nic w świecie nie oddałby tych wspólnie spędzonych chwil.

- W takim razie śpij dobrze, dobranoc – mruknęła, zawracając w wejściu i powoli zaczęła stawiać kroki w kierunku swojego pokoju.

- Alex! - zawołał za nią, a ona momentalnie odwróciła się, jakby podświadomie czekała na to. Z uniesionymi brwiami spojrzała pytająco na niego.

- Tak?

- Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro