2.7. Ale życie to tylko krótki sen.
Ostatnio starałem się
Wypełnić czymś moje życie po tym jak odeszłaś
- Aua! - syknął żałośnie, wykrzywiając przy tym usta. Zacisnął mocniej powieki, walcząc z kolejną falą przeszywającego cierpienia, kiedy nasączony wacik zetknął się z rozciętą skórą nad brwią. Poczuł ten nieprzyjemny zapach środka odkażającego, próbując nie myśleć o piekącej ranie. W najśmielszych snach nie przypuszczał, że spotkanie jej po tylu latach zakończy w taki sposób, siedząc na skraju wanny z rozciętym łukiem brwiowym i sączącą się z wargi krwią. O sinikach starał się już po prostu zapomnieć.
- Nie wygląda to zbyt dobrze …
- Ciesz się w takim razie, że nie widziałaś tego drugiego – mruknął z pewnego rodzaju dumą w głosie, a na jego spuchniętych ustach na krótką chwilę zawitał uśmiech. Dziewczyna parsknęła tylko cicho pod nosem, zwilżając kolejny kawałek waty wodą utlenioną. Luke z przerażeniem podążał zlęknionym wzrokiem za jej ręką, która niebezpiecznie zbliżała się do jego krwawiącej wciąż wargi. Kiedy ponownie poczuł bolesne pieczenie, odruchowo cofnął głowę, co spotkało się tylko z prawie bezdźwięcznym westchnieniem blondynki.
- No tak – wymamrotała niewyraźnie, sięgając do apteczki po pudełko z plastrami. - Zapomniałam, jak bardzo wrażliwy na ból bywasz – dodała spokojnie, siląc się na to, aby nie wybuchnąć śmiechem. Jęknął coś z udawanym rozgniewaniem, spoglądając niepewnym wzrokiem na nią. Celowo unikała jego spojrzenia, skupiając całą swoją uwagę na odkażaniu ran. Każdą czynność wykonywała jednak w tak uroczy sposób, z lekko wysuniętym językiem, który co jakiś czas przesuwał się po dolnej wardze, że na moment kompletnie stracił poczucie rzeczywistości, zatracając się bez końca w tym magnetyzującym uroku, który wokół siebie wytwarzała. Patrząc na nią, całkowicie zapomniał o bólu, a jego rozmarzony wzrok wodził nieprzytomnie po jej wciąż lekko zaróżowiałej twarz. Ostrożnie przyłożyła biały opatrunek do jego czoła, a gdy tylko jej nadal zimne, zmarznięte palce dotknęły jego skóry, drgnął momentalnie. Alex musiała poczuć to samo, bo odruchowo wycofała dłoń, spoglądając bez przekonania na niego. Ich spojrzenia po raz pierwszy, z tak ogromną świadomością, skrzyżowały się, a chwila, która trwała nie dłużej niż kilka sekund dla nich samych wydawała się być bezkresną wiecznością. Luke pierwszy przerwał tę rodzącą się między nimi na nowo więź, potrząsając lekko głową.
- Nie przypuszczałem, że księżniczki przechodzą kurs pierwszej pomocy – zażartował, przywołując tym jednym stwierdzeniem falę wspomnień sprzed lat. Alex zmrużyła powieki i z pełną premedytacją mocniej docisnęła plaster do jego rany, powodując, że jęknął kolejny raz z bólu. Ona prychnęła tylko z wyższością, przewracając teatralnie oczami, choć samo nawiązanie do tego słowa sprawiało, że nieopisana radość wypełniała całe jej wnętrze mimo, że usilnie starała się z tym walczyć. Dostrzegł jednak jak kącik jej ust drgnął nieznacznie, bo pomimo upływu lat nadal marnie radziła sobie z ukrywaniem własnych uczuć. Sięgnęła po niewielką gąbeczkę leżącą na umywalce i zmoczyła ją delikatnie, przykładając do zabrudzonego policzka chłopaka. Z niesamowitą uwagą i zaangażowaniem zaczęła zmywać z jego twarzy przysychającą już krew i resztki błota. Chwyciła delikatnie jego podbródek i przechyliła nieznacznie głowę w bok, aby mogła dokładniej oczyścić posiniaczoną skórę. Każdy jej mocniejszy dotyk wiązał się z kolejną dawką bólu na pobitej twarzy, ale kiedy uświadomił sobie, że znowu miał ją tak blisko siebie, wszelkie inne niedogodności przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie. I gdyby zaszła taka potrzeba, bez wahania ruszyłby jeszcze raz w pościg za złodziejem, nie zważając na to, jak wielkimi szkodami miałby to okupić.
- Gotowe – oznajmiła po chwili z dumą, ostatni raz wyrównując założony wcześniej opatrunek. Wyjęła z szuflady ręcznik, rzucając nim nonszalancko w jego stronę. W ostatniej chwili zorientował się w jej zamiarach, ale to nie ustrzegło go od zderzenia z miękkim materiałem. Alex zaczęła się śmiać, a on posłał jej tylko pełne litości spojrzenie, by po kilku sekundach śmiać się już razem z nią. Nie przypuszczał, że jeden taki gest mógł wywołać masę ich wspólnych wspomnień.
- Bardzo śmieszne – burknął w końcu z udawaną złością, nie mogąc oderwać wzroku od jej rozpromienionej twarzy. Nadal gdy się uśmiechała w kącikach jej oczu pojawiały się niewielkie zmarszczki, a jej lekko zadarty nos zabawnie poruszał się. Wciąż wyglądała jak kilkuletnia dziewczynka, kiedy perlisty śmiech odbijał się echem w pomieszczeniu.
- Możesz rozwiesić te mokre rzeczy, wysuszyć się, czy co tam jeszcze sobie chcesz, a ja idę zrobić coś ciepłego do picia – oznajmiła stanowczo i zdążył ją jedynie odprowadzić wzrokiem, bo w ułamku sekundy wyszła z łazienki, zostawiając go samego. Dłuższą chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w zamykające się drzwi i nadal chyba do końca nie wierzył, że to wszystko działo się naprawdę. I dopiero wtedy zdał sprawę z tego, jak bardzo jego życie przez te ostatnie cztery lata było niekompletne bez niej. Jak bardzo tęsknił za jej dźwięcznym śmiechem, kilkoma piegami na nosie, czy nawet tym denerwującym wywracaniem oczami. Paradoksalnie miał jednak wrażenie, jakby to wszystko, co działo się wtedy na lotnisku, miało miejsce zaledwie kilka dni temu, bo wspomnienia z nią związane były tak żywe, tak wyraźne, że trudno było pogodzić się z myślą, iż minęło już tyle czasu. Tym bardziej, że ona praktycznie się nie zmieniła, wszystko wydawało się być w niej takie jak dawniej, tak samo reagowała na jego głupie docinki, nadal delikatnie drżała, kiedy tylko ją dotykał i jej policzki wciąż rumieniły się w ten sam sposób. Było jednak coś, co zmianie uległo. Nie była już jego.
- Jasna cholera!
Nieco stłumiony głos dziewczyny dobiegł gdzieś z drugiego pokoju, sprowadzając go tym samym do rzeczywistości. Zdjął z siebie przemoczoną bluzę i szybko wytarł nadal wilgotne włosy. Bez zastanowienia wyszedł z łazienki, podążając w kierunku, z którego dochodziły jakieś dziwne, niezidentyfikowane odgłosy. Zatrzymał się w wejściu do kuchni, natrafiając na próbującą dosięgnąć znajdujące się na najwyższej półce kubki blondynkę.
- Zawsze odstawi je tam gdzie nie trzeba! - warknęła, wspinając się na palcach, ale nawet to nie pomogło. Z nieskrywanym rozbawieniem przyglądał się całej tej beznadziejnej sytuacji, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Alex wyglądała komicznie, a mimo to nie potrafił oderwać od niej wzroku, zwłaszcza, kiedy bezradnie unosiła rękę, a spód koszulki nieznacznie unosił się, ukazując niewielki skrawek jej ciała. Gdy zdenerwowana uderzyła pięścią w blat, rzucając kolejną porcję wcale niemiłych epitetów i zaczęła rozglądać się za czymś, co pomogłoby jej sięgnąć wyżej, Luke odetchnął głęboko i prawie bezgłośnie zaszedł ją od tyłu. Bez żadnych problemów sięgnął po dwa duże garnuszki.
*
Nie spodziewała się jego nagłej obecności, dlatego kiedy tylko nieoczekiwanie poczuła przeszywający dotyk na plecach, nerwowo drgnęła i mimowolnie zachłysnęła się powietrzem, rozchylając drżące usta. Nagle napór ciała chłopaka stał się bardziej zdecydowany, a jedna z jego dłoni odruchowo podparła się o kuchenny blat. Alex nie była pewna, jak wiele było w tym przypadku, a ile działania z pełną świadomością, ale gdy jego kciuk delikatnie zahaczył o jej mały palec, zadrżała kolejny raz. Niepewnie opuściła wzrok, ze wstrzymanym nieświadomie oddechem wpatrując się w ich stykające się dłonie. W tej samej chwili Luke przylgnął do niej jeszcze mocniej, sięgając drugą ręką po dwa kubki na najwyższej półce. Z ogromną dozą niepewności odwróciła się, stając z nim twarzą w twarz. Zadarła głowę, nieśmiało spoglądając na jego poobijaną, ale uśmiechniętą twarz i zacisnęła usta.
- Dzięki – wydukała niemrawo, nie wiedząc do końca, gdzie powinna patrzeć, bo to błękitne spojrzenie blondyna sprawiało, że traciła całą pewność siebie, stojąc się kompletnie bezbronną istotą. Kąciki jego ust uniosły się, a w policzku dostrzegła to urocze, niewielkie wgłębienie, które spowodowało ciche westchnienie. Szybko jednak potrząsnęła głową, obierając od niego garnuszki i pospiesznie wysunęła się z tej wyjątkowo niekomfortowej pozycji. Przeszła na drugą stronę kuchni, wyjmując z szafki kakao. Sięgnęła po łyżeczkę i wtedy poczuła potworny ból po wewnętrznej stronie dłoni. Metalowy przedmiot upadł bezwładnie na podłogę, robiąc przy tym wyjątkowo uciążliwy hałas. Alex przymknęła powieki, próbując powstrzymać falę cierpienia, która zawładnęła jej ciałem. Syknęła, z grymasem na twarz spoglądając na rękę.
- Hej, hej – zawołał momentalnie Luke i nim zdążyła chociażby unieść głowę, on już był obok. Bez zastanowienia chwycił jej nadgarstek, wykręcając go delikatnie i z przerażeniem zaczął przypatrywać się zaczerwienionej i pozdzieranej skórze. Kiedy nieco zawstydzonym wzrokiem spojrzała na niego, on jedynie pokręcił bez przekonania głową i pochwycił jej drugą dłoń, dostrzegając na niej podobne rany. - Nie ruszaj się – polecił nagle, a ona nawet nie zdołała wydusić z siebie jednego słowa, bo znikł już w drzwiach. Zrezygnowana oparła się o kuchenkę, wciąż trzymając przed sobą wyciągnięte ręce.
- Przecież to nic takiego – odparła obojętnie, kiedy chłopak wrócił, niosąc ze sobą buteleczkę środka odkażającego i kilka wacików. Jednak on zdawał się w ogóle nie przejmować tym, co miała do powiedzenia na ten temat i bez słowa nasączył gazę, przykładając ją do zranionych dłoni dziewczyny. Pisnęła z bólu, zerkając na niego szklącymi się od łez oczami.
- Przepraszam, ale to było konieczne – wyjaśnił spokojnie, ale Alex dostrzegła to poczucie winy malujące się na jego zatroskanej twarzy. Uniósł jej obie ręce nieco wyżej i z dziecięcą naiwnością zaczął troskliwie podmuchiwać oczyszczone przed momentem rany. Kiedy zaczęła się śmiać, gwałtownie zadarł głowę, mierząc ją wzrokiem spod przymrużonych powiek.
- Jesteś niemożliwy – oceniła z bezradnością, nadal nie mogąc powstrzymać rozbawienia. Luke mocniej zmarszczył brwi, wysuwając delikatnie usta do przodu i wykrzywił je w dość nienaturalny sposób, czym wprawił ją w jeszcze lepszy nastrój. Przez moment świat jakby stanął w miejscu, a oni oboje poczuli się jak cztery lata temu, kiedy wszystko było jeszcze takie proste. Dopiero po chwili ich gromkie śmiechy ucichły, a roziskrzone, pełne radości spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Niepewnie wpatrywali się w siebie, a tę nagłą ciszę przerywały jedynie ich ciężkie, przyspieszone oddechy. Rozbiegany wzrok blondynki wodził nerwowo po jego twarzy, trochę zbyt długo zatrzymując się na niedomkniętych wargach. Kiedy zorientowała się w tym chwilowym zawieszeniu, a Luke zawadiacko uniósł jedną brew, uśmiechając się w ten charakterystyczny, uroczy sposób, gwałtownie odwróciła głowę.
- Już lepiej? - zapytał w końcu, dostrzegając jej zakłopotanie. Westchnęła cicho i przeniosła spojrzenie w dół, na ich wciąż połączone ręce, gdy poczuła jak opuszki zaczęły subtelnie zataczać niewielkie kręgi na jej skórze. Sunął palcami wzdłuż nadgarstków, zjeżdżając niżej na dłonie, ale robił to na tyle uważnie i delikatnie, że omijał zaczerwienione miejsca. Alex z trudem złapała oddech, nerwowo oblizując wargi.
- Lepiej – wymamrotała, niechętnie wysuwając ręce z jego objęcia. - Dziękuję – dodała pospiesznie, ale już nie była w stanie popatrzeć na niego. Odwróciła się do niego plecami, próbując skupić się na ponownym wsypaniu kakao do kubków, ale dłoń jej tak drżała, że połowa sypkiego proszku znalazła się na blacie. Westchnęła ciężko.
- Może ci pomogę? - Luke zapytał z przejmującą troską w głosie, a ona poczuła ciepły oddech na szyi, kiedy zerkał przez jej ramię. Aż podskoczyła, a jej ciałem wstrząsnął kolejny silny dreszcz. Z całej siły zacisnęła wargi, przymykając na krótką chwilę oczy.
- Nie, nie trzeba – odparła od razu, trochę zbyt nerwowo, robiąc niewielki krok w bok. Nie potrafiła dłużej znieść jego bliskości.
- Poczekam w salonie w takim razie – powiedział nieco ściszonym głosem, a ona tylko przytaknęła bez słowa, zerkając za siebie, kiedy chłopak znikał za drzwiami. Z głuchym świstem wypuściła powietrze, opierając się rękami na blacie. Opuściła głowę, próbując zapanować nad szaleńczo bijącym sercem i tym uciążliwym, nierównym oddechem. Musiała się uspokoić. Wyprostowała się, wsuwając nadal drżące palce we włosy i zaczesała je niedbale do tyłu.
- Opanuj się – szepnęła do siebie, delikatnie poklepując dłońmi policzki. Potrząsnęła głową, oddychając głębiej. Zaaferowana całą tą akcją z rozciętą brwią, wargą, krwią i siniakami ciągle odsuwała od siebie myśl, że on znowu pojawił się w jej życiu. Nie potrafiła, a może nie chciała dopuścić do siebie faktu, że po tylu latach, kiedy w końcu nauczyła się swobodnie oddychać, kiedy na nowo zaczęła żyć, on tak bezpretensjonalnie wtargnął w jej świat, burząc idealny porządek, który tak skrzętnie budowała przez minione miesiące. Jednocześnie dopiero w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że cały ten czas żyła w kłamstwie, bo tak naprawdę nigdy nie udało jej się o nim zapomnieć. Skrywała uczucia pod udawanym uśmiechem, samą siebie w końcu przekonując do tego, że życie bez niego było możliwe, ale kiedy tylko pojawił się na jej drodze, wszelkie dotychczasowe przekonania runęły jak domek z kart, a te wszystkie wspólne wspomnienia, zakopane gdzieś na dnie jej serce, wróciły. Odruchowo spojrzała na swoją dłoń i kompletnie nie wiedząc czemu, zsunęła z palca pierścionek, chowając go do tylnej kieszeni spodni. To był instynktowny ruch, którego nie była w stanie wytłumaczyć. - Idiotka – mruknęła po cichu, wlewając do kubków gorące mleko. Ustawiła oba garnuszki na tacy i biorąc głębszy oddech, ruszyła w stronę drugiego pokoju. Kiedy tylko przekroczyła próg, prawie wypuściła z rąk podstawkę i zamarła w bezruchu. Z rozchylonymi ustami i bezmyślnym spojrzeniem wpatrywała się w śpiącego na jej fotelu Luke'a. Miała taką zmęczoną, poobijaną twarz, że nie miała serca, aby go budzić, choć zdawała sobie sprawę, że spanie w takiej pozycji mogło zakończyć się boleśnie. Stawiając ostrożnie każdy krok, podeszła bliżej i kiedy tylko odstawiła kubki na stolik, sięgnęła po koc, który leżał na brzegu kanapy. Z niezwykłą obawą i strachem zarzuciła na niego okrycie, a on w tej samej chwili delikatnie poruszył się, zmieniając pozycję. Alex drgnęła niespokojnie, cofając odruchowo rękę. Chłopak jednak nie przebudził się, wtulając jedynie policzek w niewielką poduszkę, która już wcześniej znajdowała się na oparciu fotela. Oddychał niespokojnie, jakby nadal walczył z bólem, a z uchylonych ust co jakiś czas wydobywał się cichy świst. Poprawiła koc, który zsunął się mu ramion, a jej dłoń nagle zatrzymała się na wysokości jego policzka. Z lekko przygryzioną dolną wargą, wysunęła palce, jednak w ostatniej chwili zacisnęła je mocno w pięść, odsuwając się. Westchnęła bezradnie, obserwując jak wyraz jego twarzy z każdą kolejną chwilą łagodniał, a on zapadł w głębszy sen. Gdy w pewnej chwili czubek jego nosa zabawnie drgnął, momentalnie uśmiechnęła się, z pewnego rodzaju rozmarzeniem w oczach. I uświadomiła sobie, że tak niewiele zmieniło się przez te ostatnie lata, iż przez krótki moment miała wrażenie, że tak naprawdę tamto zdarzenie na lotnisku nigdy nie miało miejsca, a oni wciąż byli razem. Dość stanowczo odrzuciła jednak od siebie tę niedorzeczną myśl, ponownie spoglądając na pogrążonego w błogim śnie chłopaka.
*
Zaczęła ostentacyjnie ziewać, gdy tylko poczuła ciepłe promienia słońca na twarzy, które wdzierał się do pokoju przez rozchylone zasłony. Przeciągnęła się leniwie, próbując otworzyć zaspane wciąż oczy. Zamruczała coś niewyraźnie pod nosem i dokładnie w tej samej chwili raptownie usiadła na łóżku, z szaleńczo rozbieganym wzrokiem rozglądając się dookoła. Była przekonana, że minionej nocy wydarzyło się coś niesamowitego, ale kiedy tylko wstała, zerkając niepewnie do salonu, cała jej wcześniejsza ekscytacja uleciała bezpowrotnie. Fotel był pusty, a koc leżał złożony na skraju sofy. Westchnęła rozczarowana.
- To tylko głupi sen Alex. To tylko głupi sen – zaczęła nerwowo powtarzać nie do końca świadoma i wciąż w pełni nieobudzona, zawracając w stronę cieplutkiego łóżka. Wskoczyła szybko pod kołdrę, zagrzebując się w miękkiej pościeli. Ułożyła wygodnie policzek na świeżo pachnącej poduszce i przymknęła powieki, udając się ponownie w bezkresną otchłań sennych marzeń. - To tylko sen.
Nie dostrzegła jednak kawałka białej, zmiętej kartki, który zsunął się z prześcieradła i zawirował delikatnie w powietrzu, opadając bezgłośnie pod łóżko, kiedy bezpardonowo wtargnęła na swoje posłanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro