Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.4. Ponieważ to nie był jeszcze ich czas.

Możesz mi powiedzieć, czy to wydarzyło się naprawdę

Czy działo się tylko w mojej głowie?

Pogoda jak na tę porę roku była wyjątkowo dobra. Bezchmurne niebo, słońce, delikatnie orzeźwiający wietrzyk i dość wysoka temperatura zwiastowały kolejny pogodny dzień. Luke poprawił ciemne okulary na nosie, ze znudzeniem przeglądając kolejne portale społecznościowe na swoim telefonie. Wzdychając obojętnie, uniósł nieznacznie wzrok znad niewielkiego ekraniku, rozglądając się po zatłoczonej ulicy miasta. Oparł głowę na ręce i w zadumie obserwował mijających go ludzi, którzy bez zastanowienia gnali w pośpiechu przed siebie. Nagle z zamyślenia wyrwał go dziewczęcy, jakby lekko drżący głos kelnerki, która niespodziewanie pojawiła się przy jego stoliku.

- Coś dla pana?

Luke niechętnie zerknął w jej stronę, siląc się na wymuszony uśmiech. Miał nad nią sporą przewagę, bo zza ciemnych okularów nie mogła dostrzec tego lustrującego całą jej sylwetkę spojrzenia. Mimo to płomienny rumieniec pojawił się na pulchnych policzkach. Przelotnie spojrzał na telefon z nadzieją, że Ashton, z którym umówiony był dobre piętnaście minut temu dał jakiś znak, ale oczywiście komórka milczała.

- Wodę z cytryną poproszę – odpowiedział uprzejmie, a ona tylko skinęła głową z uśmiechem, znikając za drzwiami prowadzącymi do środka niewielkiej kawiarenki. Jego wzrok ponownie powędrował na telefon, kiedy zaczął wybierać numer do przyjaciela. Kilka głuchych sygnałów rozbrzmiało w słuchawce, powodując jedynie powiększenie jego irytacji i podenerwowania, które wynikały z przedłużającej się absencji Irwina. Gdy tylko uruchomiła się poczta głosowa, syknął krótkie przekleństwo pod nosem, rozłączając połączenie. Czasami Ashton wręcz uwielbiał wystawiać jego cierpliwość na niemałą próbę. Nieco wytrącony już z równowagi, odłożył telefon na stolik i ułożył wygodnie oba łokcie na oparciach fotela, wysuwając swoje długie nogi przed siebie. Złączone dłonie spoczywały na jego brzuchu, a on obojętnym wzrokiem rozglądał się dookoła, w tłumie przechodniów próbując namierzyć spóźnionego przyjaciela. W myślach szykował już odpowiednią przemowę dotyczącą tego zajścia, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że do Irwina rzadko kiedy docierały jakieś argumenty.

W pewnej chwili coś niespodziewanie przykuło jego uwagę. Po drugiej stronie ruchliwej ulicy dostrzegł znajomo wyglądającą postać. W ułamku sekundy jego oddech stał się niebezpiecznie płytki, a serce zaczęło bić w zastraszającym tempie. Raptownie wyprostował się na siedzeniu, nieświadomie zaciskając dłonie na metalowych rurkach oparcia. Z szeroko otwartymi z przerażenia oczami wpatrywał się w stojącą naprzeciw niewysoką dziewczynę. Jej długie jasne włosy niesfornie unosiły się w powietrzu, wprawiane w delikatny ruch przez wiatr, a spód zwiewnej spódnicy wirował zabawnie wokół jej nóg, choć zaciekle próbowała poskromić falujący materiał. Miał wrażenie, że cały czas się uśmiechała, mimo że nie widział jej twarzy, schowanej pod opadającymi pasmami włosów. Przełknął niespokojnie ślinę, odruchowo napinając mięśnie do granic możliwości. Czuł przeszywający ból w okolicach skroni, dlatego też z całej siły starał się zacisnąć drżące usta, aby uśmierzyć cierpienie. Blondynka przestępowała z nogi na nogę, wzrok wciąż mając wbity w ziemię. Luke poprawił się na fotelu, mrużąc zaciekle oczy. Już niczego nie był pewny, zwłaszcza że ostatnimi czasy jego mózg lubił sobie robić takie żarty, próbując zmusić go do tego, aby uwierzył, że to właśnie była ona. Potrząsnął lekko głową, przymykając na krótką chwilę oczy, ale kiedy tylko ponownie spojrzał przed siebie, dziewczyna wciąż znajdowała się w tym samym miejscu. Jego usta instynktownie rozchyliły się, gdy powoli zaczynało brakować mu tchu. W momencie kiedy jej głowa unosiła się powoli, cały jego świat zatrzymał się gwałtownie. Wstrzymał oddech, a szaleńcze bicie serca rozbrzmiewało głuchym echem w jego głowie. Zacisnął mocniej zęby, nieświadomie zagryzając dolną wargę. Dopiero metaliczny posmak krwi uświadomił mu, co się z nim działo. Wykrzywił usta w grymasie, ale wciąż z zapartym tchem wpatrywał się w postać po drugiej stronie ulicy. Dziewczyna odrzuciła włosy za siebie i w tej samej chwili dojrzał jej rozpromienioną twarz.

- Alex – żałosne westchnienie wyrwało się z jego ust, bo już kompletnie stracił kontrolę nad własnym ciałem. Nerwowo drgnął, podpierając się na oparciu i był gotowy do tego, aby pobiec w kierunku blondynki, ale dokładnie w tej samej chwili tuż obok niej pojawił się niespodziewany gość. Luke momentalnie opadł zrezygnowany z powrotem na fotel, z niedowierzaniem obserwując jak wysoki, jasnowłosy nieznajomy pochwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie, całując namiętnie. Zrobiło mu się niedobrze, a obraz przed oczami na moment przesłoniła ciemna plama. Nieprzyjemne pulsowanie rozniosło się po całym jego wnętrzu, niosąc ze sobą nieopisaną falę bólu. Gdy z dziewczęcym uśmiechem zarzucała mu ręce na szyję, wtulając się ufnie w jego ramiona, kolejne ukłucie serca poruszyło go do granic możliwości. Wpatrywał się w ten przepełniony radością uroczy obrazek, nie mogąc uwierzyć w to, że jego Alex, ta która w bezpretensjonalny sposób kilka lat temu skradła jego serce, teraz znajdowała się w objęciu kogoś innego. Wyglądała zupełnie tak samo jak cztery lata temu, gdy widział ją ostatni raz. Przez chwilę miał nawet wrażenie, że długość jej rozjaśnionych słońcem włosów była identyczna, kiedy w ten sam sposób odgarniała opadającą na oczy grzywkę. Coś w nim pękło. Nagle zdał sobie sprawę, że była jedna rzecz, odróżniająca ją od tej dziewczyny, którą żegnał na lotnisku. Tamten smutek w jej oczach, nawiedzający go praktycznie w każdym koszmarnym śnie, został teraz zastąpiony przez beztroską radość i prawdziwie szczery uśmiech. To zabolało go jeszcze mocniej. Doznał jeszcze większego szoku i pewnego rodzaju przerażenia, kiedy niespodziewanie wskazała dłonią w jego stronę, a serce o mało nie wyskoczyło mu z klatki piersiowej.

- Pańska woda, podać coś jeszcze? - zapytała z uśmiechem kelnerka, która niespodziewanie pojawiła się ponownie u jego boku, wyrywając go tym samym z zamyślenia. Drgnął, spoglądając na nią niepewnie. Zaprzeczył krótkim ruchem głowy, ponownie spoglądając w kierunku Alex. Kiedy tylko tam spojrzał po upływie kilku krótkich sekund, dostrzegł jedynie znikającą postać blondynki za pobliskim rogiem, kiedy jej tajemniczy towarzysz ciągnął ją za rękę. Z pełnym impetem zapadł się w kawiarnianym fotelu, wzdychając bezradnie. Nie mógł wciąż uwierzyć, że miał ją na wyciągnięcie ręki, a w tak beznadziejny, wręcz dziecinny sposób pozwolił, by ponownie mu zniknęła. Nadal oddychał nierówno, próbując zapanować nad tym uporczywym drżeniem rąk. Zacisnął je mocno, wbijając palce w skórę dłoni. Pozbawionym wszelkich emocji wzrokiem wciąż tępo i zupełnie obojętnie wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze moment temu ją widział, wracając wspomnieniami do wspólnie spędzonych dni.

- Sorry stary za spóźnienie, ale sam rozumiesz...

Luke poczuł tylko nieznaczne klepnięcie w ramię, kiedy tuż przed nim pojawił się Ashton. Bezpardonowo zajął wolne miejsce, rozsiadając się wygodnie przy ich stoliku. Z wymalowanym na twarzy uśmieszkiem chwycił kartę dań i radośnie pogwizdując, zaczął przeglądać kolejne strony, wyszukując czegoś dobrego na obiad. Blondyn nerwowo przygryzł wargę, mierząc przyjaciela niepewnym wzrokiem.

- Widziałem ją – odparł po chwili ciszy, kompletnie ignorując wcześniejsze, zapewne nic niewarte przeprosiny chłopaka. Ashton gwałtownie poruszył się, opuszczając nieco menu i pełnym obaw wzrokiem spojrzał na niego zza foliowanych kart, a jego twarz momentalnie pobladła. Pełen emocji, rozbiegany wzrok blondyna z niesamowitą uwagą śledził każdy najmniejszy ruch chłopaka, powodując jeszcze większe zdenerwowanie i strach.

*

Spojrzała przelotnie na zegarek, z lekką irytacją przestępując z nogi na nogę. Nie należała do osób szczególnie punktualnych, jednocześnie sama nie tolerując tego, jak ktoś nie przychodził na umówioną wcześniej godzinę. Spojrzała w dół i z odrobiną znudzenia zaczęła intensywnie wpatrywać się w białe sznurówki trampek, wykrzywiając w dość ekwilibrystyczny sposób stopy. Usilnie walczyła z wciąż podwiewaną przez wiatr spódnicą, próbując okiełznać wirujące falbanki. Nawet nie próbowała wyobrażać sobie, jak komicznie musiała w tamtej chwili wyglądać. Zaśmiała się pod nosem, odrzucając ze siebie natrętnie pchające się na twarz włosy. Lubiła je, ale czasami sprawiały naprawdę sporo problemów, zwłaszcza kiedy pogoda nie była odpowiednia. Miała do nich jednak zbyt wielki sentyment, by zdecydować się na jakiekolwiek cięcie.

- Długo czekasz? - zapytał mruczącym głosem Chris, obejmując ją mocno w talii. Zapiszczała radośnie, nie spodziewając się tak nagłego pojawienia się blondyna. Odwrócił ją w swoją stronę i bez ostrzeżenia pocałował zachłannie. Jego dłonie delikatnie wędrowały po jej plecach, powodując że odruchowo wspięła się na place, próbując zapanować nad rosnącą z każdym jego dotykiem rozkoszą.

- Czekam już dość długą chwilę – odpowiedziała w końcu, gdy nieznacznie rozluźnił swój uścisk, pozwalając jej zaczerpnąć powietrza. - Ale powiedzmy, że twoje winy zostały wybaczone – dodała z radosnym uśmiechem, zarzucając mu ręce na szyję. Chłopak uśmiechnął się, a w jego policzkach pokazały się dwa urocze dołeczki. Alex spojrzała na niego z rozczuleniem malującym się na twarzy, kciukiem sunąc wzdłuż linii jego szczęki. On pochylił się nieznacznie i skradł kolejnego buziaka, sprawiając przy okazji to, że zabawnie zmarszczyła nos, krzywiąc się z udawaną złością. Objął ją mocniej, przyciągając jeszcze bliżej siebie, po czym zamknął ją szczelnie w objęciu swoich ramion, tak jakby już nigdy nie planował jej stamtąd wypuścić.

- Zatrzymali mnie w wytwórni, nie mogłem wcześniej wyjść – zaczął się tłumaczyć, z uwagą obserwując jej wciąż rozpromienioną twarz, kiedy mrużyła powieki pod wpływem jego kojącego dotyku.

- Dobra, dobra – przytaknęła, poklepując go po ramieniu z głośnym śmiechem.

- Nie traćmy czasu na te bezsensowne przepychanki, co? - zaproponował po chwili, a ona tylko przytaknęła posłusznie, wysuwając się z czułego objęcia. Chwyciła jego dłoń i z dziewczęcym wyrazem twarzy, spojrzała na niego, mrugając zaciekle powiekami. Chris parsknął śmiechem.

- Jakie masz w takim razie plany?

- Myślałem, że ty już coś wymyśliłaś – odpowiedział z delikatnie wysuniętymi ustami. Alex wzniosła teatralnie oczy, wzdychając bez przekonania.

- Wszystko na mojej głowie, jak zwykle – mruknęła, a on przyciągnął ją do siebie i zaczął zachłannie całować po szyi, co skwitowała jedynie piskliwym śmiechem.

- W końcu jesteś najlepsza w planowaniu i zarządzaniu.

- Może w takim razie ta kawiarenka naprzeciwko? - złożyła szybka propozycję, wskazując ręką w kierunku knajpki znajdującej się po drugiej stronie ulicy, bo dostrzegła kilka wolnych miejsc przy stolikach. Chris rzucił krótkie spojrzenie w tamtą stronę, ale od razu się skrzywił, kręcąc głową.

- Sądziłem, że te dwie godziny przed moim wylotem spędzimy bardziej aktywnie, skoro będę siedział całą podróż w zapewne niewygodnym fotelu, bez możliwości wyprostowania nóg – stwierdził ze smutkiem, a Alex westchnęła przeciągle, potrząsając głową.

- W takim razie spacer – oznajmiła, a radosny uśmiech przebiegł przez twarz chłopaka. Mocniej zacisnął palce na jej dłoni, prowadząc ją w stronę pobliskiego parku.

*

Ashton zachłysnął się, nie mogąc poradzić sobie z nagłym atakiem kaszlu. Bez słowa chwycił stojącą przy Luke'u szklankę z wodą i w mgnieniu oka opróżnił całą jej zawartość. Odstawił szklane naczynie z niemałym hukiem na stolik, siląc się na krótki uśmiech, kiedy dostrzegł to badawcze, nieco zdezorientowane spojrzenie Hemmingsa. Wierzchem dłoni otarł usta i ponownie sięgnął po kartę z daniami.

- To co zamawiamy? - zapytał tak jak gdyby nic się nie stało, licząc gdzieś w głębi duszy na to, że wcześniej poruszony temat samoistnie zostanie zapomniany. Nerwowo śledził kolejne pozycje w menu, ale tak naprawdę nie potrafił się na niczym skupić, niespokojnie oddychając.

- Ashton – zagrzmiał złowrogo, a Irwin aż podskoczył na siedzeniu, zerkając na niego z przerażeniem. - Widziałem ją, rozumiesz? - zapytał już bardziej zdecydowanie, powodując jeszcze większe zaniepokojenie.

- Kogo? - spytał z udawanym zdziwieniem, marszcząc lekko czoło. Musiał brnąć w tę głupią słowną przepychankę, łapiąc się każdej możliwej szansy na to, że może Luke wcale nie mówił o jasnowłosej dziewczynie, którą miał okazję spotkać przed kilkoma dniami.

- Alex – westchnął, a Ashton poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Z ogromnym niepokojem rozejrzał się dookoła, nie potrafiąc tak po prostu spojrzeć w oczy przyjaciela.

- Rozmawiałeś z nią?

- Nie – odparł z wyraźnym zasmuceniem w głosie, a on tylko odetchnął z niesamowitą ulgą, zagłębiając się w oparcie fotela. Nerwowo potarł spocone czoło, oblizując spierzchnięte wargi. Wypuścił ze świstem powietrze i zatrzymał przechodzącą właśnie obok nich kelnerkę, prosząc o kolejną zimną wodę.

- To skąd wiesz, że to była ona? Gdzie ją widziałeś? - zaczął zadawać kolejne pytania, obserwując niezmieniającą się od kilku chwil twarz blondyna. Nie przypuszczał, że będą mieli okazję wpaść na siebie tak szybko, wszak Nowy Jork był dość sporym miastem i szansa na ich spotkanie była wyjątkowo mała. Jednak dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę z tego, jak głupio postąpił i jak wielkie konsekwencje mogły wyniknąć z jego kłamstwa, kiedy prawda wyszłaby na jaw.

- To była ona – warknął wyraźnie podenerwowany, jakby sam chciał wmówić sobie, że niezaprzeczalnie było to prawdą. Ashton wysilił się na kolejny mało szczery uśmiech.

- Na pewno coś ci się przywidziało – ocenił z obojętnym wzruszeniem ramion. - Lepiej coś zamówmy, bo umieram z głodu – dodał pospiesznie, spoglądając na listę potraw. Co jakiś czas zerkał jednak na Luke'a, któremu ochota na jakiekolwiek jedzenie chyba już dawno odeszła. Nie zamierzał jednak ciągnąć dalej tego tematu, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, po jak grząskim terenie teraz się poruszał. Jego jedynym pocieszeniem w tamtej chwili był fakt, że za kilka dni mieli wszyscy wrócić do Australii i koszmar zwany Alex miał ostatecznie się zakończyć.

- To była ona – powtórzył zamyślonym głosem ze wzrokiem wbitym we własne splecione dłonie. Irwin spojrzał na niego, kręcąc z niepokojem głową. Dokładnie tak wyobrażał sobie stan przyjaciela po ich ewentualnym spotkaniu, którego tak zaciekle próbował uniknąć. Nie mógł znieść cierpienia Luke'a, a był przekonany o tym, że nic więcej nie mogło wyniknąć z ponownego pojawienia się blondynki w jego życiu. Z uwagą obserwował jego pełną wątpliwości i rozczarowania twarz, wzdychając bezradnie.

- Nie pieprz głupot, są miliony podobnie wyglądających dziewczyn, to na pewno nie była ona – odparł gniewnie Ashton, powoli tracąc nad sobą kontrolę. Kiedy blondyn spojrzał na niego zaskoczony, wzniósł tylko obojętnie oczy, wykrzywiając usta w grymasie. - Ona nie jest warta tego wszystkiego, odpuść.

Luke posłał mu tylko krótkie, puste spojrzenie i już się nie odezwał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro