Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.18. Tymczasem próbowała sobie przypomnieć, jak się oddycha.

I wszystko co mam to nadzieja

Kiedy tylko weszła do mieszkania, momentalnie uderzył w nią drażniący zapach farby, który nadal unosił się w całym pomieszczeniu. Zrobiło jej się niedobrze, więc odruchowo przyłożyła dłoń do ust, próbując zapanować nad sobą. Zdawała sobie sprawę z tego, że podczas jej tygodniowego pobytu w szpitalu Chris niespecjalnie dbał o porządek, ale stan w jakim zastała ich mieszkanie przeraził ją. Po podłodze porozrzucane były ubrania, między którymi można było znaleźć puste pudełka po pizzy, stół zastawiony był brudnymi naczyniami, a koło fotela stała niemała kolekcja opróżnionych puszek. W pewnej chwili jej rozmyślania przerwało dość sugestywne trzaśnięcie drzwiami, które sprawiło, że podskoczyła. Odwróciła się za siebie, spoglądając na Chrisa, który właśnie wszedł, niosąc ze sobą jej torbę. Wydawał się jednak kompletnie nie zwracać na nią uwagi. Po tym jak ją ominął, rzucił walizkę w kąt korytarza i bez słowa udał się do kuchni, wyciągając z lodówki schłodzoną puszkę coli oraz paczkę chipsów z szafki obok. A ona nadal stała w tym samym miejscu, obserwując jak rozsiadał się na kanapie przed telewizorem i włączył jakiś kanał sportowy. Od dnia tego nieszczęsnego wypadku zachowywał się dokładnie w ten sam sposób, traktując ją jak kogoś zupełnie obcego. Ich rozmowy ograniczały się do wymiany niezbędnych, zdawkowych odpowiedzi, a każde przypadkowe otarcie, czy niezamierzony dotyk powodował nieprzyjemny dreszcz, wymieszany z odrazą. Gdy wbił pusty wzrok w ekran, z pewnością nie skupiając się na rozgrywanym właśnie meczu, postanowiła dosiąść się do niego i wreszcie odbyć rozmowę, której chyba oboje się obawiali, ale doskonale zdawali sobie podświadomie sprawę, że była ona nieunikniona.

- Chris, ja dalej tak nie dam rady – zaczęła dość niepewnym, drżącym głosem, próbując ściągnąć na siebie jego uwagę. Pozostał jednak w ogóle niewzruszony. - Nie tylko ty cierpisz – dodała, nie potrafiąc już panować nad własnym ciałem. Przysunęła się do niego, próbując chwycić jego dłoń, ale dość sugestywnie dał jej do zrozumienia, że nie miał na to najmniejszej ochoty. Czuła, że to właśnie ją obarczał winą za utratę tego dziecka, ale przecież nie tylko on je stracił. Jakaś cząstka niej bezpowrotnie odeszła, zostawiając w jej życiu ogromną pustkę i choć nie była gotowa do roli matki, to nawet przez krótki moment nie pomyślała, że tej maleńkiej istotce, którą chowała pod serce mogłoby się coś przydarzyć. Ale on tego nie rozumiał. W chwili, kiedy tak bardzo go potrzebowała, gdy pragnęła, aby jego silne ramiona ją przytuliły, aby jego ciepły głos zapewnił ją o tym, że wszystko miało się ułożyć, on się od niej odwrócił.

- Pobiłem go - przyznał w końcu, skręcając lekko głowę i spoglądając obojętnie na nią.

- Co? Kogo?

- Hemmingsa – odpowiedział z beznamiętnym wzruszeniem ramion, a jego oczy uważnie śledziły zmieniający się tak nagle wyraz twarzy dziewczyny, która sprawiała wrażenie, jakby się przesłyszała. Potrząsnęła lekko głową, nie odwracając ani na moment wzroku od blondyna.

- Pobiłeś Luke'a? - powtórzyła za nim dla pewności, bo gdzieś podświadomie próbowała sobie wmówić, że to wszystko było jedynie wytworem jej chorej wyobraźni.

- Tak – potwierdził oschle, sięgając po napój. Zrobił dość solidny łyk i ponownie zaczął udawać, że mecz go zainteresował.

- A powiesz mi chociaż dlaczego? Był jakiś konkretny powód?

- Nie wiem – wyjaśnił i znowu w ten doprowadzający ją do szału sposób wzruszył ramionami.

- Nie wiesz, dlaczego poszedłeś do praktycznie nieznanego ci człowieka i go pobiłeś? - Alex uniosła głos, choć wciąż starała się nie dopuszczać do siebie tej przerażającej myśli.

- Nie wiem – odparł równie obojętnym tonem, wpatrzony w zmieniający się obraz na ekranie. - Tamtej nocy chyba za dużo wypiłem i jakoś tak wyszło.

- Jakoś tak wyszło?

- Tak, jakoś tak wyszło! - krzyknął, kiedy kolejny raz powtórzyła bezcelowo jego słowa i cisnął miską z chrupkami na stolik. Chipsy wysypały się, ale chyba w tamtej chwili nikogo to nie obchodziło. Alex powiodła za nim przerażonym wzrokiem, kiedy podniósł się z kanapy i ruszył w stronę wyjścia.

- Nie wiem, co się z tobą dzieje – westchnęła bez przekonania.

- To ja ci powiem! - krzyknął niespodziewanie, zawracając. Stanął przed nią, a ona aż drgnęła kiedy uniósł ręce. - Wyobraź sobie, że masz wszystko, jesteś szczęśliwa, życie układa się tak, jak sobie wymarzyłaś i pewnego dnia zjawia się jakiś duch z przeszłości i sukcesywnie, po kawałeczku każdego dnia wszystko to ci odbiera.

- On niczego ci nie odebrał! - wtrąciła się raptownie i również wstała, nie panując już nad swoimi odruchami. Łzy cisnęły się do piekących oczu, ale musiała być silna. Na jej słowa Chris parsknął złowrogim śmiechem. - Sam doprowadziłeś do tego, że mnie tracisz – dodała zdecydowanie ciszej, z trudem biorąc kolejny haust powietrza. Chłopak jednak nie zareagował, kręcąc jedynie głową.

- Dostałem propozycję wyjazdu na dwutygodniową trasę. Wylatuję jutro. Muszę odpocząć – oznajmił nieoczekiwanie, a ona spojrzała na niego pełnym lęku wzrokiem. Otworzyła szerzej oczy, ale dostrzegła już tylko jak znikał za drzwiami w korytarzu.

*

Skroplone płatki roztapiającego się śniegu uporczywie skapywały z jego kaptura, kiedy tylko wysiadł z windy i ruszył w stronę swojego mieszkania. Był tak skupiony na poszukiwaniu kluczy w kieszeni, że dopiero kiedy zatrzymał się przed drzwiami, dostrzegł, że ktoś siedział na pierwszym stopniu schodów z głową opartą o ścianę.

- Boże, Alex! Co ty tu robisz? - zapytał w pośpiechu z przerażeniem malującym się na twarzy i bez zastanowienia przykucnął przy niej. Ujął jej przemarznięte dłonie, powodując, że uniosła wzrok i słaby uśmiech pojawił się na jej twarzy. Była niepomalowana, włosy niedbale podpięte na czubku głowy cały czas osuwały się na czoło, a pod lewym okiem odnotował siny cień niedawnego stłuczenia i niewielką szramę na brodzie. Nadgarstek miała usztywniony elastycznym bandażem, a zwykle gładka skóra rąk pokryta była licznymi zadrapaniami i otarciami. Pognieciona koszulka wystająca spod niedopiętej kurtki i stare dresowe spodnie z niewielką dziurą na kolanie sprawiały, że cały obraz dziewczyny wydawał się być jeszcze bardziej przygnębiający.

- Chyba na ciebie czekam – odpowiedziała cicho, siląc się na zabawny ton i gdy tylko spróbowała się podnieść, prawie od razu usiadła na schodku z powrotem, tracąc równowagę. Momentalnie pobladła, przymykając na chwilę oczy, gdy grymas bólu wykrzywił jej usta.

- Hej, hej, spokojnie – Luke chwycił ją delikatnie i mimo początkowego oporu, który stawiała, zmusił ją do tego, aby objęła rękami jego szyję, gdy brał ją w swoje ramiona.

Wniósł ją do mieszkania, z ogromną troską pomagając jej usiąść na kanapie. Zdjął z niej przemokniętą kurtkę i odgarnął z twarzy posklejane kosmyki włosów. Narzucił na ramiona puchowy koc i szczelnie ją nim okrył, pocierając dłońmi drżące z zimna ramiona dziewczyny. Usiadł na stoliku naprzeciw niej, uważnie obserwując jak blade policzki zaczynały pokrywać delikatne rumieńce. Przez chwilę miał wrażenie, że walczyła z gorączką, ale gdy tylko dotknął jej czoła, okazało się ono być zupełnie chłodne.

- Mogłaś zadzwonić.

- Dzwoniłam, ale ciągle włączała się poczta – odparła niemrawo, a on momentalnie sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z niej telefon. Westchnął ciężko, gdy tylko ujrzał ciemny ekran.

- Rozładował się – mruknął do siebie, po czym ze zrezygnowaniem odrzucił komórkę na fotel. Gdy jego spojrzenie powróciło na blondynkę, ta wciąż przyglądała mu się niewzruszona.

- Przepraszam cię za to – wyszeptała niespodziewanie, wysuwając spod okrycia jedną rękę i zimnymi palcami dotknęła jego wciąż posiniaczonego policzka. Gdy tylko kciukiem dotknęła rozciętej wargi, Luke odruchowo wycofał się. - Boli? - spytała niepewnie, przyglądając się mu tym zmęczonym, lekko zawstydzonym spojrzeniem. Pokręcił przecząco głową.

- Alex, przecież to nie twoja wina, poza tym powinnaś teraz skupić się wyłącznie na sobie – odparł z nutką złości w głosie, marszcząc mocniej brwi, bo przecież doskonale wiedział, co się wydarzyło. Dostrzegł jak w jednej chwili posmutniała, wciskając się mocniej w oparcie kanapy.

- Nie chcę o tym rozmawiać – zaprzeczyła gwałtownie, podkurczając nogi i oparła na kolanach brodę, nakrywając się szczelniej kocem. - Nie mam już siły, naprawdę – dodała moment później, natarczywie mrugając powiekami.

- OK.

- Nie uważasz, że idealnie teraz do siebie pasujemy? - zauważyła nagle, mając chyba na myśli sińce oraz zadrapania i wpadła w histeryczny śmiech, który nie bez powodu go przeraził. Przypatrywał się jej z niepokojem, a po chwili łzy udawanej radości zmieniły się w gorzkie łzy smutku. Rozkleiła się całkowicie, ukrywając zapłakaną twarz w dłoniach. - Jestem taka beznadziejna, wszystko dobre w moim życiu spieprzyłam.

- Alex, nie waż się nawet tak myśleć! - zaoponował dość gwałtownie, przysiadając się obok niej. Chwycił ją za nadgarstki, odsuwając jej ręce i niejako zmusił do tego, aby na niego popatrzyła. Otulił dłońmi policzki i kciukami zaczął ocierając toczące się po nich łzy. I mimo iż próbowała walczyć z jego spojrzeniem, mimo że próbowała nie okazywać swojej słabości, to w pewnej chwili poddała się i z niezwykłą, dziecięcą wręcz ufnością wtuliła się w niego. Bez wahania jego ręce otuliły jej trzęsące się ciało, przyciągając mocniej do siebie.

- Przepraszam – jęknęła, zanosząc się spazmatycznym płaczem.

- Już dobrze, już dobrze – zaczął ją uspokajać, kołysząc w takt wybijanych przez zegar sekund. I z każdą kolejną, która bezpowrotnie upłynęła, odnosił wrażenie, że drżenie zdecydowanie malało, a Alex bardzo powoli wyciszała się.

*

Nie przypuszczała, że tak bardzo brakowało jej bliskości drugiej osoby. Gdy tylko Luke otulił ją ramieniem, a ona bezwarunkowo i z pełną ufnością wtuliła się w niego, poczuła jak na krótki moment wszystko na nowo stało się dobre. Zdała sobie sprawę, że nie potrzebowała żadnych pustych słów, które tylko pogarszały jej nastrój, nie potrzebowała czasu i przestrzeni, aby poradzić sobie z tą stratą, potrzebowała jedynie, aby ktoś ją przytulił. Bez zbędnych pytań i udawanego zrozumienia. Dłoń chłopaka zaczęła troskliwie przesuwać się po jej plecach, powodując że z ledwo dosłyszalnym westchnieniem przymknęła oczy. Napięte do tej pory mięśnie powoli rozluźniały się, niosąc ze sobą niezwykle przyjemne ukojenie. Niesamowite było to, że mimo upływu lat, on nadal doskonale potrafił sobie poradzić z jej bólem, skupiając się na takich partiach jej wciąż obolałego ciała, które sprawiały, że całe cierpienie odchodziło w niepamięć, zastąpione błogą rozkoszą. Mogła upajać się taką chwilą bez końca. Wiedziała, że nie musiała mu już niczego tłumaczyć, bo i bez wyjaśnień potrafił perfekcyjnie wyczuć jej nastrój. Nagle jego cichy, ale jednocześnie niezwykle głęboki głos rozległ się nad głową, gdy gładząc jej włosy, zaczął nucić piosenkę. Kojąca melodia wymieszana z jego delikatnym dotykiem sprawiła, że na krótki moment oderwała się od rzeczywistości, a czas i miejsce przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.

- Jest coś, co mogę jeszcze dla ciebie zrobić? Jakoś pomóc? - zapytał niespodziewanie, sprowadzając ją na ziemię. Niechętnie podniosła zmęczone powieki, poprawiając się w jego objęciu.

- Po prostu nie przerywaj – wymruczała błagalnie, wtulając się mocniej w jego koszulkę. Miała ogromne poczucie winy wykorzystując go w tak bezczelny sposób, ale nie potrafiła być teraz sama. Jednocześnie nie mogła mieć żadnych pretensji do Chrisa, który najwyraźniej potrzebował całkowicie odciąć się od tego wszystkiego na jakiś czas i musiała uszanować tę decyzję. Gdy dłoń Luke'a, która troskliwie gładziła jej plecy, zsunęła się nieco niżej, zadrżała z bólu. Poczuła jak w tej samej chwili uniósł kawałek jej koszulki, ze strachem w oczach przyglądając się sino-fioletowym plamom na jej skórze. Aż skrzywił się.

- Bardzo boli?

- Jak na uderzenie przez samochód i tak wyszłam z tego bez większego uszczerbku, więc da się przeżyć – wyjaśniła, zadzierając głowę. Luke wysilił się na niemrawy uśmiech, kiedy wyprostowała się, naciągając mocniej materiał bluzki i zakrywając te mało estetyczne siniaki, którymi niekoniecznie miała ochotę się chwalić. Czuła jednak na sobie uważny wzrok chłopaka, dlatego kiedy zajęła wygodniejszą pozycję, popatrzyła na niego. Próbował się nie uśmiechać, choć kąciki jego ust nieustannie drgały. Wodził spojrzeniem niespokojnie po jej twarzy, a jego palce nieświadomie przesuwały się po już zdecydowanie cieplejsze skórze dłoni, która spoczywała na oparciu sofy. Odruchowo zerknęła w stronę ich łączących się palców, wpatrując się w nie w zadumie.

- Wiesz … - zaczął niepewnie, na nowo zyskując jej uwagę. - Znowu mam ochotę, by zrobić tę złą rzecz, choć wiem, że nie powinienem, zwłaszcza teraz.

Alex popatrzyła na niego z malującą się w oczach wściekłością. Próbowała zabrzmieć na wyjątkowo oburzoną jego słowami, bo nie mogła już znieść jego dziecięcych podchodów i ciągłego unikania konkretnej odpowiedzi.

- Jak ja nienawidzę, kiedy wyskakujesz z tymi swoimi, tajemnicz ...

Nie dane było jej jednak dokończyć, bo wydarzyło się coś, czego chyba w najśmielszych snach nie mogła przewidzieć. Luke pochylił się i bez żadnego uprzedzenia dotknął ustami jej warg. Przelotne, kompletnie niespodziewane muśnięcie trwało zaledwie ułamek sekundy i chyba nawet nie można było go nazwać pocałunkiem, bo prawie od razu odsunął się od niej, wyczekując jej reakcji. Była jednak tak oszołomiona, że nie potrafiła się poruszyć i jedynie rozszerzone źrenice z niemałym przerażeniem obserwowały twarz blondyna. Miała wrażenie, że jej zdezorientowanie zaczęło go bawić, bo gdy kąciki ust uniosły się, w policzku dostrzegła niewielkie wgłębienie, a jego błękitne oczy zdawały się nienaturalnie błyszczeć. Zamrugała kilkakrotnie i dopiero po chwili dotarło do niej co tak naprawdę się wydarzyło. Wpadła w panikę, nie potrafiąc zapanować nad potokiem słów i żywiołowymi wymachami rąk.

- O nie, o nie, o nie, to nigdy nie powinno się wydarzyć, my nigdy, o Boże, Luke, wiesz przecież, że ja nie mogę …

I wtedy przerwał jej ponownie. Chwycił ją za podbródek i uniemożliwił jakikolwiek ruch, bądź ewentualną ucieczkę. Tym razem było to jednak bardziej zdecydowane i stanowcze, jakby wcześniej próbował się tylko upewnić, czy była na to gotowa. Dłońmi otulił jej twarz i delikatnie przyciągając do siebie, złożył na jej ustach niedługi pocałunek. Początkowo trwała w kompletnym bezruchu, gdy jego usta objęły jej wargi, ale serce łomotało w tak zastraszającym tempie, że odczuwała nieznaczne pulsowanie w okolicach skroni. Jedno dotknięcie miękkich ust, które od tamtej chwili ani na moment nie oderwały się od niej sprawiło, że zadrżała z podekscytowania. Zupełnie instynktownie uniosła ręce, a okalający jej ramiona koc zsunął się bezgłośnie, gdy drżącymi palcami obejmowała jego szyję. W chwili, kiedy jej usta poruszyły się, oddając pocałunek, odniosła naiwne wrażenie, że na moment uśmiechnął się. Była tak pochłonięta tym wszystkim, że dopiero gdy przyciągnął ją do siebie, zorientowała się, że jego dłonie spoczywały na jej biodrach, czule gładząc odkrytą skórę.

Ogarnęło ich uczucie, którego nie doświadczyli wcześniej z nikim innym. Uczucie, które trudne było do zdefiniowania, gdy zwykły dotyk spragnionych siebie ust stawał się czymś wielkim i wyjątkowym, a każda kolejna sekunda razem sprawiała, że z coraz większym trudem przychodziło im przerwanie tej magicznej chwili. Gdy bez końca zatraceni w tym nieplanowanym zbliżeniu zaczęli tracić panowanie nad sobą, a swobodne oddychanie graniczyło już z cudem, Luke pierwszy otrząsnął się, rozłączając ich usta. Czoła zetknęły się, a rozemocjonowane i pełne niespotykanej radości oczy uważnie zaczęły się obserwować, podczas gdy oni próbowali zapanować nad szaleńczymi wręcz oddechami. Jego dłoń niespiesznie uniosła się, dotykając jej rozpalonego policzka, a kciuk delikatnie przesunął się po dolnej wardze. Alex przymknęła oczy i kolejny raz zachłysnęła się powietrzem, rozchylając mocniej usta. I nagle, wraz z tym jednym pocałunkiem wróciły do niej wszystkie wspomnienia związane z nim, które podświadomość tak skutecznie blokowała przez ostatnie lata. Przypomniała sobie każdą wspólnie spędzoną chwilę, każdy pocałunek, smak, zapach, dotyk.

Przypomniała sobie, jak to było, kiedy należała wyłącznie do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro