Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.15. Bo przecież każdy pocałunek pisał jakąś historię.

Jestem na krawędzi

Od tygodnia praca stała się jej drugim domem, bo nie chcąc przynieść wstydu własnemu ojcu, musiała zrobić wszystko, aby podreperować wizerunek firmy. Przez to całe zamieszanie i związane z tym ogromne nerwy stała się niezwykle drażliwa, osłabiona i wiecznie śpiąca. Jedynym posiłkiem, którego jej organizm nie odrzucał były płatki z mlekiem i mocna kawa. Wystarczyła krótka, zazwyczaj nic nieznacząca uwaga, a potrafiła bez powodu stracić kontrolę nad sobą, wyładowując wszelkie frustracje na swoich współpracownikach. Chris również nie miał łatwego życia z nią przez ostatnie dni, dlatego zupełnie nie dziwiła się, że wolał spędzać czas w studio nagraniowym, a ich kontakt ograniczał się wyłącznie do mijania w drzwiach i przelotnych wymian zdań. Dodatkowo nie potrafiła nie myśleć o tym, co działo się z Luke’iem, ale w każdej wiadomości zapewniał ją, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Była jednak zbyt zajęta, by móc to osobiście sprawdzić, a to sprawiało, że jej stan psychiczny wcale się nie poprawiał.

Było już późno, kiedy po wyjściu z biura postanowiła odwiedzić blondyna. Po tym jak po kilku próbach pukania do drzwi nie raczył jej otworzyć, a mimo to słyszała dochodzącą ze środka muzykę, sięgnął dłonią w stronę klamki i nacisnęła ją. Nie była zdziwiona, kiedy bez problemu uległa jej naciskowi. Mieszkanie pogrążone było w półmroku, a jedynym źródłem światła była tląca się w drugim pokoju lampka. Nie doczekała się żadnej odpowiedzi, gdy kilka razy wypowiedziała jego imię, lecz gdy tylko dostrzegła powiewającą firanę w oknie, szybko zorientowała się, gdzie mógł przebywać. Bez zastanowienia ruszyła w górę po metalowych schodach, wspinając się na dach. Nie mogła uwierzyć, że po pokonaniu zaledwie kilku schodków ledwo mogła złapać oddech, zupełnie jakby ktoś zmusił ją do przebiegnięcia co najmniej maratonu. Szybko jednak zapomniała o wyczerpaniu, kiedy na krawędzi betonowego murku otaczającego całą górną część budynku dostrzegła spacerującego jak po linie Luke’a. Na moment zamarła w bezruchu, a kiedy z jej ust nieświadomie wydobył się głuchy jęk, momentalnie zasłoniła je dłonią. Czuła jak serce zaczęło bić w tak szaleńczym tempie, iż nie była w stanie rozróżnić pojedynczych uderzeń. Zrobiło jej się słabo. Odruchowo podparła się o barierkę, mając wrażenie, że za chwilę kompletnie straci przytomność. Zaczęła nerwowo oddychać, rozchylając mocniej wargi. Nie miała pojęcia, jak się zachować, bo każde jej nieodpowiednie słowo mogło doprowadzić do tragedii. Przez moment wpatrywała się w niego zaszklonymi od łez oczami, nie wiedząc, co robić. Gdy tylko chłopak zatrzymał się, wciąż będąc odwrócony do niej plecami i pochylił się do przodu, nie wytrzymała i z krzykiem podbiegła w jego stronę.

- Luke, błagam cię, nie rób tego! – wrzasnęła tak przeraźliwie, że poczuła pieczenie w gardle. Ciężko dysząc zatrzymała się tuż za nim, nie panując już w ogóle nad drżeniem całego ciała. Zacisnęła z całej siły dłonie w pięści. W tej samej chwili chłopak wyprostował się i z tym zadziornym półuśmieszkiem wymalowanym na twarzy, powoli odwrócił się za siebie, spoglądając na nią. Jej usta drżały tak mocno, że poza krótkim westchnieniem nie potrafiła wydobyć już z siebie żadnego bardziej skomplikowanego dźwięku. Uśmiechał się, a to doprowadzało ją do jeszcze większego szału.

- Dlaczego miałbym tego nie robić? – zapytał po chwili, stając przodem do dziewczyny i zakładając obie ręce na piersi. Zrobił niewielki krok w tył, a ona z przerażeniem spojrzała na jego stopy, których część nie znajdowała się już na murku. Wystarczył jeden zły ruch i spadłby. Jego nonszalancka postawa i to ciągłe kołysanie się z rozpostartymi na boki rękami sprawiały, że jej strach stawał się jeszcze większy. Gdy celowo odchylił się nieco mocniej w tył, zachłysnęła się powietrzem, otwierając szerzej oczy. Czuła, jak wbijające się w dłonie paznokcie raniły jej skórę coraz bardziej, ale nie była w stanie zapanować nad sobą. – I tak nie widzę sensu w tym, aby dalej to wszystko ciągnąć.

- Proszę cię – wyjąkała żałośnie, starając się opanować emocje, ale każda próba kończyła się klęską. Nie była zdolna do racjonalnego myślenia w tamtej chwili, dlatego kiedy tylko pierwsza łza potoczyła się po rozpalonym policzku, rozkleiła się kompletnie. Z głuchym łoskotem opadła na betonowe podłoże, uderzając o nie z całej siły kolanami. Ukryła twarz w dłoniach, popadając w totalną rozpacz. Zanosiła się spazmatycznym płaczem, aż w końcu gdy zabrakło jej tchu, zaczęła się dusić. Emocje przejęły całkowitą kontrolę nad jej ciałem. Nie usłyszała nawet, jak chłopak pospiesznie zeskoczył z muru i już po chwili jego silne ramiona gwałtownie i z pełną troską otoczyły całą jej trzęsącą się sylwetkę.

- Boże, Alex, przepraszam – wyszeptał do ucha, gdy z niesamowitą zachłannością jego dłonie pochwyciły jej zalaną łzami twarz, starając się odgarnąć poprzyklejane do skóry pasma włosów. Nachylił się, a jego czoło zetknęło się z jej. Oddychał równie szybko i niespokojnie, sprawiając że ciepłe powietrze odbijało się od jej drżących ust. Pachniał papierosami i gumą miętową. Przymknęła powieki, próbując skupić wszystkie zmysły na jego delikatnym dotyku, który koi roztrzęsione ciało. – Nie miałem zamiaru skakać – dodał, jakby na pocieszenie, unosząc nieznacznie kąciki ust. To jednak wcale nie sprawiło, że odczuła jakąkolwiek ulgę. Z wściekłością spojrzała na niego i odepchnęła stanowczo od siebie.

- Nienawidzę cię – warknęła, ocierając mokre policzki wierzchem dłoni. Luke na moment stracił równowagę, upadając na ziemię. Zaśmiał się, widząc jej przepełnione złością oczy.

- Zawsze lepsze to, niż obojętność – zażartował, podnosząc się. Nie był chyba do końca świadomy tego, że to była najgorsza z możliwych chwil na jego głupie żarty.

- Do reszty zwariowałeś?! – załkała ponownie, podnosząc nieco głos i ściskając mocno usta, które nadal niespokojnie drżały.

- Wariaci tak mają, musisz mi to wybaczyć – odparł ironicznie, wzruszając obojętnie ramionami. Alex z niepokojem spojrzała na niego ponownie, w najśmielszych rozmyślaniach nie przypuszczając, że właśnie w taki sposób postrzegał to co się z nim działo. Momentalnie dostrzegła jak w sekundzie jego nastrój uległ gwałtowniej zmianie, a błąkający się wcześniej po twarzy uśmiech znikł bezpowrotnie. Nie znosiła tego, że swoim zachowaniem doprowadzał ją do całkowitej utraty psychicznej równowagi, wpędzając dodatkowo w potworne poczucie winy.

- Nie będę z tobą tak rozmawiać – stwierdziła chwilę później, stając na równe nogi. Przez krótką chwilę żałowała nawet tego, że zdecydowała się tutaj przychodzić. Odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Nagle poczuła niesamowicie silny ból głowy, który sprawił, że cały obraz przed jej oczami prawie od razu pociemniał. Zrobiło jej się niedobrze i z każdą kolejną upływającą sekundą miała wrażenie, że jej ciało stawało się coraz słabsze. Nogi ugięły się, a ona straciła równowagę. Nie miała pojęcia, jak do tego doszło, ale kiedy była już przygotowana na zderzenie z twardym podłożem, zamiast betonu poczuła ciepło ramion Luke’a. Nie miała siły, aby unieść ociężałe powieki, ale gdy tylko jego dłoń przesunęła się wzdłuż jej pleców, odruchowo uśmiechnęła się.

- Wyglądasz gorzej ode mnie – ocenił z powagą, a opuszki jego zimnych palców pogładziły subtelnie jej zaróżowiałe i ciepłe policzki. Chłód skóry sprawił, że odczuła niesamowita ulgą, rozkoszując się przyjemnym momentem wytchnienia. – Wszystko w porządku? – spytał z troską w głosie, pozwalając jej przyjąć wygodniejszą pozycję w jego objęciu. Alex zaśmiała się cicho, bo kwestia zamartwiania się o stan zdrowia zwykle należała do niej. Niespiesznie otworzyła oczy.

- Miałam dość intensywny tydzień, to tylko przemęczenie – wyjaśniła spokojnie, z uwagą obserwując jego przejęty wyraz twarzy i nieco rozbiegane spojrzenie, które analizowało każdy najmniejszy fragment jej oblicza. Pokiwał ze zrozumieniem głową, ale szczerze wątpiła w to, że uwierzył jej słowom. Chwycił ją mocniej i pomógł wstać.

- Chodźmy do środka, zaczyna robić się chłodno.

*

Każda próba podniesienia się z niewielkiej kanapy, która stała w nieurządzonym jeszcze salonie, kończyła się dokładnie tak samo. Zaczynało jej się kręcić w głowie, dlatego też prawie od razu ponownie lądowała na miękkiej sofie, owinięta ciepłym kocem. Nie była pewna, czy propozycja Luke’a, aby została na noc była czymś odpowiednim w tamtym momencie, ale czuła się naprawdę słabo i to było jedyne racjonalne wyjście w tej sytuacji. Wiedziała także, że Chris wyjechał na dwa dni podpisywać jakiś kontrakt, więc nie miał nawet kto po nią przyjechać.

- Lepiej? – zapytał nagle, przerywając tym samym jej bezcelowe rozmyślania. Drgnęła, wracając do rzeczywistości i nieznacznie skręcając głowę, spojrzała w bok. Wyjął z jej dłoni pusty kubek po herbacie i odstawił go na panele. Mieszkanie poza kilkoma podstawowymi meblami nie posiadało praktycznie żadnego wyposażenia, więc podłoga musiała pełnić rolę stolika.

- Dziękuję, już lepiej.

- Powinnaś iść do lekarza – powiedział od razu, gdy ułożył głowę na oparciu kanapy i uważnie jej się przyglądał. Westchnęła tylko z bezradnością i przewróciła oczami.

- Nie uf …

- Nie ufasz lekarzom, tak, wiem – wszedł jej momentalnie w słowo, na co zareagowała cichym parsknięcie. Blondyn nie wytrzymał długo i jego poważny, zmartwiony do tej pory wyraz twarzy delikatnie się rozpromienił, a w policzku dostrzegła niewielki zarys pojawiającego się dołeczka.

- To tylko zmęczenie, nic mi nie jest – zapewniła go kolejny raz, choć on w ogóle nie zamierzał brać na poważnie tych słów. Ponownie przytaknął od niechcenia, podsuwając się nieznacznie w jej stronę. Wzdrygnęła się, gdy jego ramię przypadkiem otarło się o jej rękę. Momentalnie spojrzeli na siebie, wymieniając nieme, lekko roziskrzone spojrzenia. Alex odruchowo przygryzła dolną wargę, znowu powoli tracąc kontrolę nad własnym ciałem. To dziwne napięcie, które w jednej chwili między nimi się wytworzyło zaczynało być wyjątkowo niebezpieczne, ale towarzyszący temu ledwo wyczuwalny ucisk w żołądku sprawiał, że nie chciała, aby to przyjemne wrażenie odeszło. Rozchyliła usta, oddychając zdecydowanie mniej swobodnie.

- Jak bardzo byłabyś na mnie wściekła, gdybym zrobił coś złego? Coś czego nie powinienem robić? – spytał niespodziewanie, powodując pewnego rodzaju zaskoczenie, które pojawiło się na jej twarzy. Początkowo nie miała żadnego pojęcia o czym mówił, dlatego spojrzała na niego skonsternowana, marszcząc lekko brwi. Nie była w stanie z jego miny wyczytać zupełnie niczego.

- To wszystko zależy od tego, jak bardzo zła ta rzecz by była – Alex postanowiła podroczyć się z nim przez chwilę, unikając konkretnej odpowiedzi na pytanie, tym bardziej, że nadal nie była w stanie odgadnąć, co tak naprawdę chodziło po jego głowie. Bała się, że mógł zrobić coś wyjątkowo głupiego, choć wolała odrzucić tę myśl od siebie. Luke wciąż przyglądał się jej z niewzruszoną, kamienną miną, powodując że zaczynała odczuwać coraz większe podenerwowanie.

- Bardzo zła – przyznał z pełną powagą i szczerością, przerażając ją jeszcze bardziej. Musiał dostrzec ten chwilowy strach w jej oczach, bo w pewnej chwili nie wytrzymał i jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. – Ale jednocześnie niezwykle przyjemna, tak sądzę – dodał z rozbawieniem, nie potrafiąc już dłużej udawać tej śmiertelnej powagi.

- Chcesz kogoś zabić?

- Nie – zaprzeczył momentalnie i zaczął się głośno śmiać. – Ale skutki mogą być podobne.

- Matko, Hemmings! – uniosła się, nie mogąc dłużej znieść tych tajemniczych, zdawkowych zdań, które kompletnie nic jej nie mówiły. Chłopak najwyraźniej postanowił się zabawić jej kosztem i trochę pobijać się z niej. – Rób co chcesz! – oznajmiła poirytowana, wznosząc ręce w geście poddania się. Odwróciła od niego głowę i z udawaną złością przewróciła oczami, dając mu do zrozumienia, że jego dziecięce gierki przestały ją bawić. Wciąż jednak czuła na sobie jego przeszywający wzrok, choć starała się zachować pozory obojętności. W tej samej chwili poczuła, jak kanapa po lewej stronie nieznacznie się ugięła, a blondyn znalazł się zdecydowanie zbyt blisko. Gdy nerwowo spojrzała na niego, nie spodziewała się tego, że jego twarz znajdowała się na wysokości jej. Czubki ich nosów praktycznie się stykały, gdy kolejny raz ich błyszczące spojrzenia skrzyżowały się. Kiedy tylko dotknął jej policzka, z drżeniem przesuwając kciukiem wzdłuż dolnej wargi, rozchyliła je jeszcze bardziej. Oddychanie dość prędko okazało się być czynnością niezwykle trudną, zwłaszcza kiedy zaczęła odczuwać ciepło jego ciało coraz bardziej.

- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? – zadał kolejne pytanie, którego kompletnie nie oczekiwała. Ponownie zapach dymu papierosowego wymieszanego z miętową wonią zawładną jej zmysłami. Popatrzyła na niego oszołomiona, dostrzegając w nim na nowo tego samego chłopaka, który tamtej nocy na plaży skradł jeden z najpiękniejszych, najbardziej delikatnych pocałunków, jakie w całym swoim życiu doświadczyła. Przez chwilę ponownie był jej uroczym Luke’iem, a nie zagubionym, pełnym lęków mężczyzną, którym po tych wszystkich latach się stał. Gdy znowu przesunął zimnymi palcami po jej twarzy, ocknęła się gwałtownie, zdając sobie ze wstydem sprawę, że cały ten czas uporczywie wpatrywała się w jego usta. Z ogromnym przerażeniem doszła do niej prawda, którą tak uporczywie próbowała od siebie odrzucać.

- Pamiętam – wyszeptała tak cicho, jakby bała się, że niepotrzebne i zbyt głośno wypowiedziane słowa mogły zniszczyć to wszystko, co w tamtej chwili działo się między nimi. Uśmiechnął się, przenosząc wzrok na jej nieco roztrzęsione w niespodziewanym podekscytowaniu oczy. Za każdym razem zdumiewał ją fakt, że jego tęczówki naprawdę miały kolor przejrzystej morskiej wody, w której można było się bez końca zatopić.

- Ale nie możemy, prawda?

Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, bo pochylił się tak mocno, że wystarczył jeden głębszy wdech, by ich usta się zetknęły. I kiedy podświadomie przygotowała się na to, co było nieuniknione, kiedy jej wargi ponownie uchyliły się, on wykonał ruch, którego nie przewidziała. Skręcił nieznacznie głowę i pocałował jej rozpalony z nadmiaru emocji policzek. Gdy tylko poczuła zaskakująco przyjemny, krótki dotyk zimnego, metalicznego kolczyka w jego wardze, zadrżała. Mogła przysiąc, że w tej samej chwili jego usta ułożyły się w delikatny uśmiech, wciąż czule muskając jej ciepłą skórę.

- Nie możemy – wymamrotała, próbując zapanować nad drżącym głosem. Otworzyła powoli oczy, gdy zorientowała się, że chłopak odsunął się, a bijące ciepło jego bliskości zelżało. Jakby lekko odurzonym, pełnym uniesienia wzrokiem spojrzała na niego. Dziwnie radosny uśmiech błąkał się po jego twarzy, doprowadzając jej serce do jeszcze szybszego bicia.

- Naprawdę myślałaś, że chcę skoczyć z tego dachu? – zmienił nagle temat i roześmiał się głośno, gdy dostrzegł jak przewróciła oczami, wykrzywiając wargi w geście bezradności. Nie miała pojęcia, dlaczego zamierzał nabijać się z troski o jego życie, bo z pewnością, gdyby znalazł się na jej miejscu, pomyślałby dokładnie to samo. W tym całym szaleństwie cieszyło ją jednak to, że Luke miał wyraźnie lepszy nastrój, a goszczący nieprzerwanie na jego ustach uśmiech był najlepszym dowodem na to. Nie zamierzała odpowiadać na tę niezaprzeczalną, infantylną prowokację ze strony blondyna, dlatego chwyciła tylko leżącą pod jej łokciem poduszkę i z całej siły wymierzyła cios prosto w jego roześmianą twarz.

*

Siedziała w ciemnym pokoju, wsłuchując się w dochodzący zza okna uliczny gwar. Pozbawionym jakichkolwiek emocji wzrokiem wpatrywała się w migające za szybą światła samochodów i próbowała całkowicie oczyścić umysł z wszelkich myśli. Odruchowo uniosła dłoń i dotknęła opuszkami policzka, przymykając na krótką chwilę powieki. Odetchnęła głęboko, potrząsając delikatnie głową, gdy natrętne wspomnienia minionej nocy nie dawały jej spokoju. Parsknęła prześmiewczo, nie mogąc pojąć tego, jak bardzo przewrotny jej los potrafił być. Nagle w przedpokoju rozległo się ciche trzaśnięcie drzwiami i wesoły głos Chrisa przywrócił ją do rzeczywistości. Bez zastanowienia opuściła bose stopy na zimną podłogę i niespiesznym krokiem udała się w stronę korytarza. Zatrzymała się w progu i obojętnym spojrzeniem obdarowała zdejmującego z siebie kurtkę blondyna. Gdy tylko ją dostrzegł, szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Cześć kochanie – przywitał się i prędko podbiegł do niej, chwytając ją mocno w swoje ramiona. Gdy nie doczekał się żadnej reakcji z jej strony, z niepokojem odsunął ją od siebie i spojrzał niepewnie na dziewczynę. – Co się dzieje? Źle się czujesz? Jesteś chora? – zapytał z troską, dotykając dłonią bladego policzka. Alex westchnęła bez przekonania i opuściła głowę, uparcie wpatrując się w zaciśnięte dłonie. Chris uniósł jej podbródek, zmuszając do tego, aby ponownie na niego popatrzyła. Jego wyczekujące spojrzenie, przed którym nie potrafiła już uciec sprawiło, że zdobyła się na odwagę.

- Jestem w ciąży.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro