2.14. Nie byli wystarczająco silni, by kolejny raz z tego zrezygnować.
- Mogłabyś przemówić mu do rozumu? - zapytał w końcu Ashton z nutką pretensji, pochylając się bardziej w jej stronę i podparł łokcie na niewielkim drewnianym stoliku, przy którym właśnie siedzieli. Była to ta sama kawiarenka, w który spotkali się poprzednim razem. Miała nieodparte wrażenie, że mimo iż nigdy nie wypowiedział tego na głos, to ją oskarżał o to wszystko, co właśnie się działo.
Od trzech dni tak naprawdę nie widziała Luke'a. Po tym jak tej pamiętnej nocy poprosił ją, aby została z nim, wyśliznęła się z jego pokoju kilka chwil po jego zaśnięciu. Ku jej uciesze Chrisowi całkowicie wystarczyło tłumaczenie, że musiała się zająć nieprzytomnym przyjacielem, zwłaszcza że on sam dość poważnie zabalował z Calumem. Musiała na nowo to wszystko poukładać sobie w głowie, dlatego postanowiła unikać przez jakiś czas kontaktów z Hemmingsem, do czasu aż nie zadzwonił do niej Ashton z prośbą o niezwłoczne spotkanie.
- Nie uważasz, że on już jest dorosły i sam podejmuje decyzje? - opowiedziała pytaniem na pytanie, powodując że Irwin przewrócił tylko oczami i uniósł obie ręce w geście bezradności.
- Nikt normalny nie kupuje mieszkania na drugim końcu świata tylko dlatego, że ponownie spotkał miłość swojego życia – zakpił i posłał jej krótkie, litościwe spojrzenie.
- Jestem przekonana, że nie ja jestem powodem tego, że nie chce z wami wracać do Australii – rzuciła obronnie, mimowolnie podnosząc nieco głos i mocniej zacisnęła palce na oparciu krzesła. Miała dość jego bezpodstawnych oskarżeń. Chłopak parsknął śmiechem i pokręcił głową.
- Nie możesz mu po prostu powiedzieć prosto w oczy, że całe to jego chore, obsesyjne uczucie do ciebie nie ma sensu, bo ty masz już kogoś innego? Tak trudno powiedzieć tych kilka słów, żeby ostatecznie zabić w nim nadzieję na twój ewentualny powrót do niego? Może w końcu otrząśnie się i wróci do normalnego życia.
- Ale … - zaczęła niepewnie z drżeniem w głosie, jednak on momentalnie jej przerwał.
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Zrobisz, co uważasz za stosowne – oznajmił po chwili i podsunął jej niewielką karteczkę, na której zapisany był adres. Nawet nie raczył się z nią pożegnać, bez słowa podnosząc się z krzesła. Rzucił na stolik dwa banknoty i po prostu odszedł. Alex podążyła za nim zaskoczonym wzrokiem, a gdy tylko znikał za rogiem, przeniosła spojrzenie na trzymany w dłoniach kawałek niedbale wyrwanej z notesu kartki. Nie miała pojęcia, czego on od niej oczekiwał, ale gdzieś podświadomie zaczęła do niej dochodzić ta okrutna prawda, o której mówił Ashton.
To ona była problemem.
*
To już trzy dni od kiedy spałem ostatni raz
Ponieważ śnią mi się jego usta na twoim policzku
Zatrzymała się przed wejściem do mieszkania i przygryzając dolną wargę, uniosła niepewnie rękę. Nie była przekonana, czy postępowała słusznie, ale gdy z drżącym z emocji sercem zapukała do drzwi, wiedziała, że nie było już odwrotu. Moment później usłyszała zbliżające się ciężkie kroki i dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Odruchowo wstrzymała powietrze, gdy zza futryny wyłonił się Luke.
- Alex? - spytał zaskoczony, z szeroko otwartymi oczami i zmarszczonym czołem przyglądając się przestępującej z nogi na nogę dziewczynie. Jego głos był słaby, lekko zachrypnięty i pozbawiony tej głębi, którą kiedyś potrafił ją oczarować. Wysiliła się na jeden prawie niezauważalny uśmiech. - Co ty tu robisz?
- Stoję? - odparła, starając się obrócić całą tę niezręczną sytuacje w żart. Luke wycofał się na krok i gestem ręki zaprosił ją do środka, ani na moment nie spuszczając z niej bacznego spojrzenia. - Nic nie mówiłeś o tak sporej inwestycji.
- Bo to raczej nie twoja sprawa, prawda? - stwierdził obojętnie, zamykając za nią drzwi. Raptownie odwróciła się za siebie i spojrzała na niego, nie kryjąc zdziwienia tymi słowami. Dopiero w tamtej chwili dostrzegła w jak beznadziejnym stanie znowu się znajdował. Opadnięte powieki praktycznie zamykały się, a podkrążone, poczerwieniałe oczy wyglądały tak, jakby od kilku dni nie spał. Jego nieułożone, posklejane włosy opadały na czoło. Był blady, co tylko jeszcze bardziej podkreślały zsiniałe, popękane usta, a zapadnięte policzki mocniej uwidaczniały kości policzkowe.
- Jadłeś coś? - zapytała z troską, stając naprzeciw niego.
- Nie jestem głodny.
- Przy łykaniu tabletek powinieneś coś jeść – zasugerowała i gdy tylko uniosła rękę, próbując sięgnąć jego twarzy, momentalnie skręcił głowę i zrobił krok w tył.
- Dlatego ich nie biorę – odpowiedział beznamiętnie, a jego rozbiegane spojrzenie niespokojnie wodziło dookoła, nie mogąc skupić się przez dłuższą chwilę na niczym konkretnym.
- Luke, one ci pomogą.
- Możecie już zakończyć te wasze bezsensowne bawienie się w moje niańki – zaczął lekko poirytowanym tonem, ale dziewczyna prawie od razu mu przerwała.
- Wasze?
- Twoje i Ashtona – odburknął z kpiną, przewracając oczami. Alex spojrzała na niego wzrokiem pełnym zdziwienia.
- Skąd …
- Oh – westchnął, wchodząc jej tym samym w zdanie, którego nie zdążyła dokończyć. - Tylko Irwin mógł wpaść na ten wspaniałomyślny pomysł, żeby zaangażować cię w próbę zmuszenia mnie do powrotu – wyjaśnił już zdecydowanie spokojniej, przeczesując palcami włosy. Był skrajnie wycieńczony i wcale nie zamierzał tego przed nią kryć.
- Ale może warto jeszcze raz przemyśleć ten wyjazd? Zmienisz otoczenie, odpoczniesz, wygrzejesz się na słońcu – zaczęła wymieniać, ale z każdym kolejnym wypowiedzianym przez nią słowem dostrzegała jak jego złość na nowo rosła, a zaciskająca się mocniej szczęka sprawiała, że mięśnie jego twarzy drgnęły nieznacznie. Był zdenerwowany tym, co powiedziała, wodząc niespokojnie wzrokiem po pokoju. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, cały czas chwytając zębami kolczyk w wardze.
- Jeśli podzielasz jego teorię na temat powodu, dla którego chcę tutaj zostać, to pragnę ci zakomunikować, że oboje jesteście w wielkim błędzie – odezwał się po chwili niezręcznej ciszy, która między nimi zapanowała. W końcu zdobył się na odwagę i spojrzał na nią. Zupełnie nieświadomie drgnęła, czując ten nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł wzdłuż całego jej ciała, gdy wbił w nią kompletnie pusty wzrok. - Na długo przed tym, jak cię ponownie spotkałem, kupiłem to mieszkanie – powiedział ciszej, dzielnie stawiając opór jej mimo wszystko pełnemu wątpliwości spojrzeniu.
- Dlaczego nie chcesz wrócić do domu?
- Bo nie mam po co tam wracać – odrzekł z krótkim wzruszeniem ramion i jak gdyby nigdy nic, ominął ją, kierując się w stronę drugiego pomieszczenia. - Muszę zapalić – dodał, chwytając z kuchennego blatu paczkę papierosów, po czym znikł w ciemnościach sąsiedniego pokoju.
*
Gdybym położył się tutaj
Gdybym po prostu położył się tutaj
Położyłabyś się ze mną i zapomniała o całym świecie?
Leżał na jeszcze ciepłym od wcześniejszych promieni słońca betonie z podłożoną pod głową ręką, z zamiłowaniem wpatrując się w wydobywający się z jego ust dym, który co jakiś czas przesłaniał usłane migoczącymi gwiazdami niebo. Z dołu dochodził gwarny szum nowojorskich ulic. Nie przypuszczał, że kiedy wychodził przez okno w drugim pokoju wprost na zewnętrzne schody przeciwpożarowe, które prowadziły bezpośrednio na dach całego budynku, dziewczyna ruszyła za nim. Dopiero, kiedy poczuł jak jej ręka przypadkiem otarła się o jego ramię, wyjął z ust papierosa i delikatnie przekręcił głowę, spoglądając na układając się tuż przy nim blondynkę. Założyła obie dłonie na brzuchu i udając, że kompletnie nie zwracała na niego uwagi, zaczęła wpatrywać się zażarcie w rozjaśniony blaskiem gwiazd firmament.
- Wiesz, że migotanie gwiazd spowodowane jest drgającym ponad Ziemią powietrzem? - odezwała się w końcu, wciąż wpatrując się w rozpostarty nad nią nieboskłon. - Albo że w naszej galaktyce co dwa tygodnie powstaje nowa gwiazda?
Luke skończył palić i zmienił swoja dotychczasowa pozycję, kładąc się na boku. Podparł głowę na ręce i bez słowa, tak po prostu przypatrywał się jej niewzruszonej jego natarczywym spojrzeniem twarzy. Lubił na nią patrzeć i nawet lekko zadarty nos nie był w stanie zaprzeczyć opinii, że była piękna. Fascynował go sposób w jaki układała usta, kiedy ekscytowała się rzeczą, o której opowiadała, zupełnie jak miało to miejsca w tamtej chwili. Dzieliła się z nim kolejnymi fascynującymi ciekawostkami na temat gwiazd, ale on zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na sens jej słów, będąc zbyt pogrążonym w dostrzeganiu kolejnych maleńkich szczególików, których dotychczas nigdy nie zauważył. Jak choćby kilka nowych, praktycznie niedostrzegalnych z większej odległości niewielkich zmarszczek w kącikach oczu.
- Był chociaż jeden krótki moment w ciągu tych ostatnich lat, kiedy żałowałaś tego, co się z nami stało? - zapytał niespodziewanie, a ona aż drgnęła, gwałtownie zadzierając głowę. Jej jasne, błyszczące oczy uważnie przyglądały się mu, kiedy wyczekiwał z niecierpliwością odpowiedzi. Przymknęła powoli powieki i zacisnęła mocniej usta.
Kiedy prezenter w radio zapowiadał kolejny, premierowy utwór, rzekomo podbijający listy przebojów na całym świecie, Alex w najśmielszych snach nie przypuszczała, że po niedługim gitarowym wstępie pierwszą rzeczą, jaką miała usłyszeć, był jego głos. Zastygła w bezruchu, a trzymany dotąd kubek z herbatą bezwiednie wysunął się z jej dłoni, roztrzaskując na podłodze. Przeraźliwy łomot nie był jednak w stanie odwrócić jej uwagi od płynącej z głośników melodii. Dość szybko odczuła pulsujący ból w skroniach, z ledwością chwytając kolejne hausty powietrza. Nie była w stanie określić tego, jak długo stała w tej pozycji, tępym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń za oknem. Musiało minąć już kilka następnych piosenek, a ona nadal nie potrafiła zapanować nad uporczywym drżeniem całego jej ciała. W pewnej chwili poczuła, jak po policzku spłynęła jedna, samotna łza, a to sprawiło, że momentalnie oprzytomniała, wracając do rzeczywistości. Nie była jednak do końca świadoma wszystkich swoich działań, bo kierując się nagłym impulsem, sięgnęła po telefon i bez zastanowienia wybrała odpowiedni numer. Kolejne głuche sygnały odbijały się bolesnym echem w jej głowie, kiedy nerwowo przygryzała paznokcie, oczekując aż ktoś w końcu odbierze. Gdy upływające długie sekundy nie przyniosły żadnych zmian, była już bliska rozłączenia się, ale wtedy następny sygnał się już nie pojawił. Został zastąpiony dudniącą muzyką i krzykami. Początkowo sądziła, że musiało dojść do jakiejś pomyłki, ale kiedy po drugiej stronie usłyszała tak dobrze znany jej głos, przymknęła na moment powieki, oddychając głębiej.
- Słucham?
- Ashton? - zapytała mimo wszystko z ogromną dozą niepewności, bo była przekonana, że numer należał do kogoś innego, więc nie był osobą, której się spodziewała. Paradoksalnie od początku miała jednak pewność, że to on. Przecież nie znała nikogo innego z tak charakterystycznym śmiechem. Jednak w chwili, gdy się odezwała, jego radość jakby momentalnie wyparowała. Dość szybko musiał zmienić lokalizację, bo dotychczasowy hałas kompletnie ucichł.
- Posłuchaj uważnie – zaczął z niesamowitą powagą w głosie, co było wyjątkowo niepodobne do niego. Odniosła wrażenie, że był przestraszony. - Nigdy więcej do niego nie dzwoń, zrozumiałaś?
- Ale …
- Nie! - zaoponował momentalnie, wchodząc jej w słowo. - Zniknęłaś z jego życia na własne życzenie, dlatego teraz nie masz żadnego prawa, aby z powrotem do niego wracać. On wszystko sobie poukładał, nie możesz tego zniszczyć! - Ton jego głosu był tak przeraźliwie smutny, a jednocześnie stanowczy, że Alex poczuła wytrącający ją z równowagi zawrót głowy. Wstrzymała oddech, nie będąc do końca przekonaną, co powinna zrobić. Gdy cisza zaczęła się niebezpiecznie przedłużać, chłopak ponownie przemówił. - Obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz próbowała go odszukać! - oznajmił chwilę później, ale ona była w takim stanie, że nie potrafiła już jasno myśleć. - Obiecaj! - warknął kolejny raz, próbując wymusić na niej coś, czego tak naprawdę nigdy nie chciała zrobić. Gdzieś podświadomie czuła jednak, że Ashton miał rację.
- Obiecuję – wyszeptała, nie starając się już nawet walczyć z wypływającymi z oczu łzami. Irwin więcej się nie odezwał, a po jego ostatnim, ciężkim oddechu w słuchawce rozległ się zabijający wszelką nadzieję odgłos rozłączanego połączenia.
To był koniec.
Kiedy otworzyła oczy, napotykając na smutne spojrzenie blondyna, zachłysnęła się powietrzem, rozchylając mocniej usta. Nie chciała komplikować jego życia jeszcze bardziej, rozbijając przyjaźń z Ashtonem, dlatego postanowiła zachować ten sekret tylko dla siebie. Widziała jak brak jej odpowiedzi go zabolał, ale było to zdecydowanie lepsze rozwiązanie, niż rozgrzebywanie przeszłości, której i tak nie mógł już zmienić.
- Luke – westchnęła tylko ciężko i przymknęła na krótki moment powieki, podsuwając się nieco bliżej chłopaka, jakby dawała mu niemy znak na to, że właśnie wtedy potrzebowała jego kojącego dotyku. Blondyn odwrócił jednak od niej wzrok, ponownie opadając na plecy i założył obie ręce za głowę. Obserwowała go z uwagą, odczuwając ten uciążliwy ucisk w żołądku, bo wiedziała, że nie miała żadnego prawa, aby oczekiwać od niego czegoś więcej. Już nawet nie zamierzała protestować, kiedy chwilę później sięgnął do kieszeni po kolejnego papierosa. Niewielkie kłęby dymu zaczęły unosić się nad nimi, a ona poczuła charakterystyczny zapach, drażniący gardło. Jej spojrzenie kolejny raz wróciło na migoczące niebo.
- I cieszę się, że jesteś szczęśliwa, i że ułożyłaś sobie życie, naprawdę – przyznał po chwili ciepłym, spokojnym głosem, który sprawił, że poczuła krótki dreszcz, a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Obróciła głowę, spoglądając na niego z zaskoczeniem, bo takiego wyznania z jego strony kompletnie nie spodziewała się w tamtym momencie. Kolejna siwa mgiełka wydostała się z jego ust, gdy otworzył usta, nie siląc się jednak na to, aby obdarzyć ją choćby niedługim spojrzeniem. Mimo wielu niedoskonałości, kiedy tak na niego patrzyła, musiała przyznać, że nadal było w nim coś, co nie pozwalało oderwać tak po prostu wzroku od jego twarzy. Jego rysy zdecydowanie wyostrzyły się, stając bardziej męskie, ale jednocześnie miała wrażenie, że gdy spoglądała na niego pod odpowiednim kątem, widziała tego uroczego dzieciaka z anielską buźką, który lata temu zawrócił jej w głowie. - Chociaż ty – dodał szeptem, rozgniatając spaloną bibułkę na betonowej powierzchni. Była tak skupiona na analizowaniu całego jego profilu, że nie dostrzegła jak zsunął dłoń z brzucha i niespiesznie skierował ją w stronę Alex. Gdy tylko zimne palce dotknęły jej skóry, zadrżała i zupełnie odruchowo wstrzymała oddech, przenosząc momentalnie spojrzenie w dół. Bez zastanowienia zamknął jej dłoń w chłodnym uścisku, powodując że jej serce zdecydowanie przyspieszyło bicie. Uwielbiała te momenty, kiedy bez żadnych słów był w stanie odgadnąć czego w danej chwili potrzebowała. I mimo upływu lat nadal posiadał tę umiejętność, doskonale wyczuwając jej nastrój. Zziębnięte opuszki palców subtelnie przesuwały się po wewnętrznej części ręki, kiedy tylko delikatnie rozwarła zaciśniętą do tej pory piąstkę. Zadarła głowę, a Luke w tej samej chwili spojrzał na nią. Nie byli w stanie ocenić tego, jak długo wpatrywali się w siebie, wymieniając milczące spojrzenia, bo czas zdawał się dla nich kompletnie nie istnieć.
- Jestem przekonana, że twoje szczęście też gdzieś na ciebie czeka – odparła po chwili, niszcząc ciszę między nimi. Blondyn uniósł kąciki ust, uśmiechając się nieznacznie do niej. Splótł jeszcze mocniej ich palce i biorąc głębszy wdech, odetchnął ciężko.
- Dopóki ty jesteś szczęśliwa, to wszystko jest w porządku – mruknął z wyjątkowo pogodnym uśmiechem, po czym wypuścił jej dłoń. Początkowo nie była pewna co się stało, ale gdy tylko uniósł rękę, obejmując jej zaczynające drżeć z chłodu ciało, niepewnie podsunęła się znowu w jego stronę. Od razu przymknęła oczy z błogim uśmiechem błąkającym się po twarzy w momencie, kiedy poczuła jak dłonią rozpoczął niespieszną wędrówkę wzdłuż jej pleców.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro