2.13. Choć była dla niego najlepszym lekarstwem.
Ale nie chcę widzieć cię szczęśliwszej z kimś innym
Kiedy wraz z Chrisem, przekraczając próg klubu, prawie od razu wpadli na całą czwórkę żegnających kolejny już raz klubowe życie w Nowym Jorku chłopaków, Alex czuła, że ta noc nie miała zakończyć się dobrze. Michael prawie od razu zaprosił ich do wynajętej loży, mimo tego że dziewczyna dość stanowczo próbowała wymigać się od towarzystwa przyjaciół, ale gdy do jego błagań dołączył Hood, nie było już odwrotu.
Ashton i Calum prawie od razu zniknęli w bawiącym się na parkiecie tłumie, Michael intensywnie wymieniał z kimś wiadomości, co jakiś czas uśmiechając się podejrzanie do telefonu, Chris pogrążony był w rozmowie ze swoimi znajomymi, którzy razem z nimi wybrali się na tę imprezę, a Alex mimo iż za wszelką cenę próbowała skupić się na tej konwersacji, starając się brać aktywny udział w przekrzykiwaniu dudniącej muzyki, nie potrafiła przestać spoglądać w swoją lewą stronę, gdzie siedział Luke. Dopiero kiedy celowo szturchnęła go kolanem, zaskoczony podniósł głowę, przyglądając się jej z nieco przymrużonymi powiekami.
- Wszystko w porządku? - zapytała z delikatnym uśmiechem, pochylając się nieznacznie w jego stronę, by przebić się przez panujący w środku ogłuszający hałas.
- W porządku – odparł obojętnie, a ona westchnęła tylko przeciągle, bo przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jakiej odpowiedzi miał udzielić. Jego zmęczone spojrzenie uważnie wodziło po jej zaniepokojonej twarzy. W tej samej chwili poczuła przesuwającą się po biodrach dłoń Chrisa, który dość stanowczo postanowił przyciągnąć dziewczynę do siebie i z uroczym uśmiechem na ustach oparł brodę na jej ramieniu, spoglądając z zaciekawieniem na Luke'a. Alex na krótkim moment zamarła w bezruchu, z przerażeniem zerkając na niewyrażającą żadnych uczuć twarz Hemmingsa. Jego wzrok momentalnie powędrował w dół, na oplatającą ją w pasie rękę chłopaka. Próbowała się dyskretnie wysunąć z jego objęcia, ale pochwycił ją tak mocno, że nie miała na to żadnej szansy.
- Słyszałem, że wracacie do Australii – Chris rozpoczął rozmowę, zwracając się bezpośrednio do Lucasa, który niespiesznie uniósł głowę, posyłając mu obojętne spojrzenie. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, z ogromnym zniecierpliwieniem wyczekując reakcji drugiego blondyna, bo zdawała sobie sprawę, że ta niezręczna sytuacja w jakiej wszyscy się znaleźli nie była niczym dobrym. Luke popatrzył na nią, sprawiając że jej serce zabiło jeszcze mocnej, a problemy ze swobodnym oddychaniem zdecydowanie powiększyły się. Nim jednak zdążył odpowiedzieć, Calum wpakował się obok niego na sofę, skupiając uwagę wszystkich na swojej wyraźnie rozbawionej osobie.
- Takie pożegnania to ja lubię – oznajmił dość głośno, unosząc szklankę z drinkiem do góry. Cały ich stolik przyłączył się do tego niespodziewanego toastu, a Chris zdawał się od razu zapomnieć o rozpoczętej rozmowie z Lucasem. Kiedy Alex kolejny raz pochwyciła jego przepełnione smutkiem spojrzenie, on tylko pokręcił głową i bez słowa wstał, ginąc nagle w tłumie tańczących ludzi. Z niepokojem odprowadzała go wzrokiem i dopiero kiedy wciąż kurczowo obejmujący ją w pasie chłopak pocałował jej policzek, próbując zdobyć choć na moment uwagę, wróciła pospiesznie do rzeczywistości, tracąc z oczu Hemmingsa. Odpowiedziała mu niepewnym uśmiechem, delikatnie dotykając dłonią jego policzek.
- To kiedy ślub? - zapytał dość niespodziewanie Michael, powodując że Alex spojrzała na niego z takim wyrazem twarzy, jakby co najmniej mówił do niej w obcym języku, a on pochwycił jej dłoń i z uznaniem pokiwał głową, oglądając błyszczący w świetle pierścionek.
- Przyszłe lato – odpowiedział za nią Chris z niezaprzeczalną dumą w głosie i ponownie przysunął ją do siebie, składając krótki pocałunek, tym razem na ustach. Blondynka wysiliła się na uśmiech.
- Mam nadzieję, że zaproszenie do Australii dotrze – zażartował Calum.
- Oczywiście! - zapewnił go ochoczo blondyn, stukając się z nim szklanką w kolejnym spontanicznym toaście. Nie była pewna, dlaczego to pytanie tak bardzo wytrąciło ją z równowagi, ale nie lubiła o tym rozmawiać. Dziękowała w duchu, że cała ta dziwna konwersacja ominęła Luke'a.
Pół godziny później, kiedy Chris i Calum nadal zawzięcie wymieniali kolejne, niekoniecznie ciekawe uwagi na temat wspomnianego wcześniej przełomowego wydarzenia w ich życiu, Alex sięgnęła po swoją torebkę i podniosła się z siedzenia.
- Idę odnaleźć jakąś toaletę, wracam niedługo – oznajmiła cicho, omijając narzeczonego, który najwyraźniej odnalazł w Calumie bratnią duszę i niespecjalnie przejął się tym, że postanowiła go opuścić na moment. Kiwnął tylko głową, pogrążając się jeszcze bardziej w dyskusji na temat kolejnej wizyty chłopaków w Nowym Jorku.
Przeciskając się nie bez trudu przez tłum ludzi próbowała namierzyć Luke'a, ale wypełnione dymem, zatłoczone pomieszczenie skutecznie uniemożliwiało jej to. Zaczęła się niepokoić, gdy tak długo nie wracał. Wyjęła telefon, by sprawdzić, czy przypadkiem nie napisał do niej żadnej wiadomości, ale skrzynka odbiorcza była pusta. Z ciężkim westchnieniem ruszyła przed siebie, omijając główny parkiet i skierowała się w stronę baru. Przez chwilę doszła już nawet do wniosku, że chłopak musiał ewakuować się z tego miejsca, bo nie było po nim śladu, ale dosłownie w tym samym momencie dostrzegła znajomą wyglądającą postać na samym końcu barowej lady, skuloną w ciemnym kącie. Odetchnęła z wyraźną ulgą i bez namysłu podążyła w jego kierunku. Kiedy zatrzymała się tuż obok niego, nawet nie zareagował na jej obecność, wyjmując z leżącej na blacie paczki jednego papierosa. Wciąż ciężko było jej przywyknąć do widoku palącego Luke'a. Podparła rękami boki, stopą sugestywnie wystukując bliżej nieokreślony rytm. Wreszcie blondyn zdecydował się unieść nieznacznie głowę i pustym wzrokiem zlustrował całą jej sylwetkę.
- Znowu się trujesz tym świństwem! - stwierdziła ze złością, na co on wzruszył tylko ramionami, wypuszczając siwy dym z ust.
- Kogo to obchodzi? - spytał bez przekonania w głosie, odwracając od niej wzrok. Alex przymknęła niespokojnie powieki i wstrzymała na moment powietrze, starając się opanować nerwy, bo nie znosiła, kiedy tak się zaczynał zachowywać.
- Dlaczego tak długo nie wracałeś? Martwiłam się, że coś ci się stało – powiedziała, krzyżując przed sobą ręce i celowo zmieniła temat, bo nie miała najmniejszej ochoty na bezsensowne sprzeczki z nim. Parsknął tylko śmiechem, sięgając po szklankę wypełnioną złocistym alkoholem i opróżnił naraz całą jej zawartość. Przywołał po chwili barmana, prosząc o to samo.
- Wiesz, oglądanie kogoś, kto był twoim całym światem w ramionach innego nie jest dla mnie najlepszą rozrywką – zakpił, wykrzywiając usta w ironicznym uśmiechu.
- Luke, nie powinieneś tyle pić – ostrzegła, próbując zatrzymać jego dłoń, nim zdążył ją unieść, ale on momentalnie się wyrwał, rozlewając część trunku na barową ladę. Dostrzegła jak mocniej zacisnął szczękę, aż mięśnie twarzy zaczęły nienaturalnie drgać. Ze strachem wycofała się na krok.
- Boże, to że moja matka nie żyje, nie oznacza, że musisz się w nią bawić! - krzyknął nerwowo i wzniósł obie ręce, żywo nimi gestykulując. W pierwszej chwili Alex miała wrażenie, że z powodu głośno grającej muzyki musiała się przesłyszeć, ale gdy Luke po kilku sekundach jej milczenia spojrzał w końcu na nią beznamiętnym wzrokiem, była pewna, że te słowa padły z jego ust. Otworzyła szerzej oczy, nadal wpatrując się w niego w kompletnym osłupieniu. Gdy pokręcił obojętnie głową i zaczął wycierać oblane alkoholem dłonie o spodnie, otrząsnęła się z początkowego otępienia. Zajęła miejsce tuż obok niego na jednym z barowych krzesełek i tym razem to ona zaśmiała się kpiąco, gdy przez jej twarz przemknął przepełniony ironią uśmiech.
- Jeśli koniecznie chcesz mnie zranić, to ostrzegam cię, że musisz się bardziej postarać – odparła cierpko, ale on nawet nie zareagował. Dopiero kiedy uważniej mu się przyjrzała, dostrzegła tę wyjątkowo bladą, pokrytą kilkudniowym zarostem twarz i zroszone potem czoło. Wcześniej tego nie zauważyła.
- Odpuść sobie, dobrze? - powiedział niespokojnie, a cała jej chwilowa litość i troska o jego osobę wraz z wypowiedzeniem tego jednego zadania przemieniły się w niczym nieskrywaną złość.
- To jest jakaś twoja chora odpowiedź na to, że jestem szczęśliwa i ułożyłam sobie życie, tak? - syknęła wściekła, zaciskając mocniej palce. Luke zdawał się nawet na nią nie patrzeć, więc zabierając z oparcia torebkę, przekręciła się na stołku i nie zaważając już na nic, postanowiła dać sobie spokój z kolejnymi próbami docierania do niego, bo najwyraźniej nie przynosiły one żadnego skutku. Gdy tylko jej stopy znalazły się na ziemi i gotowa była wrócić do reszty przyjaciół, poczuła dość stanowcze szarpnięcie w nadgarstku. Obejrzała się za siebie, niepewnie spoglądając na drżące palce chłopaka, które oplatały mocno jej niewielką rękę. Próbowała się wyrwać, ale był zbyt silny. Z wolna uniósł głowę i popatrzył na nią błagalnie, a jego puste spojrzenie sprawiło, że poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Zamknął szczelnie jej dłoń w wilgotnym objęciu i przyciągnął nieznacznie do siebie.
- Przepraszam – wyjąkał, ze wstydem opuszczając wzrok. Alex wywróciła tylko oczami, wzdychając bezradnie, bo tych jego przeprosin miała już serdecznie dość. Zaczął coś mówić, ale było zbyt głośno, by mogła zrozumieć jego bełkot. Zauważyła jednak jak jego zsiniałe palce niespokojnie zaciskały się na szklance, a on sam zaczął trząść się, pochylając zdecydowanie głowę w dół.
- Luke? - zaczęła z pewnego rodzaju niepewnością w głosie, gdy wypuścił jej dłoń. Ułożyła rękę na jego ramieniu, próbując na nowo zdobyć jego uwagę, ale kompletnie nie reagował. - Luke! - Alex szturchnęła go mocniej, ale nawet to nie pomogło. Z przerażeniem dostrzegła, że trzymana dotąd przez niego szklanka pękła, a on wciąż uparcie zaciskał palce na rozbitym szkle. Poczuła szybciej bijące serce, bo nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Jego zachowanie stawało się coraz bardziej nieprzewidywalne. Kiedy podniosła jeszcze bardziej głos, praktycznie krzycząc na niego, spostrzegła że drgnął nieznacznie. Potrząsnęła nim, starając się zmusić do powrotu do rzeczywistości, jednak on nadal zaciekle ściskał szklane odłamki. Spomiędzy jego zwartych palców zaczęła wypływać krew, skapując niespiesznie na blat baru. Dziewczyna otworzyła szerzej usta, nie mogąc swobodnie oddychać i powoli zaczynała wpadać w panikę, zupełnie nie poznając tego, co działo się z Lukiem.
- Nie dam rady – wymamrotał, a niewielka strużka potu spłynęła po jego skroni.
- Hemmings! - wrzasnęła w końcu i nie mając lepszego pomysłu na opanowanie tej przerażającej sytuacji, spoliczkowała go. Odczuła to uderzenie pulsującym bólem na własnej dłoni, ale kiedy wreszcie zadarł głowę i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na nią, wypuściła nagromadzone powietrze, opierając się o ladę. Ostatnią rzeczą, jaką chciała, było uderzenie go, ale w tamtej chwili naprawdę nie potrafiła wymyślić nic skuteczniejszego. Wsunęła drżące palce we włosy, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zrobiła. Chłopak rozluźnił uścisk, a z jego zakrwawionej dłoni wypadły niewielkie fragmenty roztrzaskanej szklanki. Chwilę przyglądał się porozcinanej skórze, niespokojnie poruszając palcami. Znowu odwrócił głowę i zerknął na blondynkę, która nadal ciężko oddychała, wpatrując się w niego ze strachem.
- Alex, przepraszam – powtórzył znowu z drżeniem w głosie. - Źle się czuję.
*
Czasami nie jest łatwo
Życzyć ci dobrze i pozwolić odejść
Droga z klubu do hotelu chłopaków stała się całkowicie ciemną plamą w pamięci Alex, bo mimo usilnych starań nie potrafiła sobie przypomnieć tego, jak ledwo trzymającego się na nogach chłopaka udało jej się przetransportować do taksówki. Każdą czynność wykonywała automatycznie, nie myśląc o żadnych ewentualnych konsekwencjach swoich czynów.
Gdy dotarli do jego pokoju, pomogła mu położyć się na łóżku i nakryła jego wciąż drżące ciało znalezionym na fotelu kocem. Podłożyła mu poduszkę pod głowę i kiedy chciała odejść, aby znaleźć telefon w torebce, Luke chwycił ją za rękę, zmuszając do powrotu. Posłała mu krótkie spojrzenie, siadając na brzegu. Jego kciuk delikatnie gładził jej dłoń, więc odruchowo opuściła wzrok na ich połączone dłonie.
- To te tabletki, nie powinienem ich mieszać z alkoholem – wyjąkał, powodując że dziewczyna aż drgnęła, z prawdziwym przerażeniem wsłuchując się w jego słowa.
- O czym ty mówisz? Jakie tabletki? - zapytała podniesionym głosem, dokładnie przyglądając się jego anemicznej twarzy. Nie potrafił utrzymać dłużej niż kilku sekund kontaktu wzrokowego z nią, wodząc niespokojnie roztrzęsionym spojrzeniem po pomieszczeniu. Kiedy nie odezwał się i odwrócił głowę na drugi bok, przymknęła na moment oczy, próbując zapanować nad sobą. - Ashton mówił, że nie musisz już brać żadnych tabletek! - dodała podrażniona tym, że nic nie wiedziała. Usłyszała tylko stłumione poduszką parsknięcie.
- Nie chcę ich brać, bo wtedy całkowicie przestaję być sobą. Boję się je łykać, boję się, że w końcu wezmę za dużo – wyjaśnił po chwili, ponownie zerkając na nią. Z podkrążonymi, zsiniałymi oczami i przyklejonymi do czoła mokrymi kosmykami włosów wyglądał okropnie. - Ale jak cię znowu z nim zobaczyłem, to nie wytrzymałem. Musiałem coś zrobić.
Alex zamarła. Nie była w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa, tępo wpatrując się w leżącego przed nią chłopaka. Zwykłe oddychanie sprawiło jej ogromny trud, a szaleńczo bijące serce o mało nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Nie była w stanie uzmysłowić sobie tego, z czym musiał się przez ten cały czas zmagać, a jej obecność zdawała się tylko pogarszać jego stan. Jakby mało krzywdy w jego życiu dotychczas uczyniła. Do jej oczu momentalnie napłynęły łzy, z którymi nie potrafiła już walczyć.
- Muszę iść – oznajmiła łamiącym się głosem, ocierając wierzchem dłoni mokre policzki. - Przepraszam.
- Błagam cię, nie zostawiaj mnie dziś – poprosił tak cicho, że gdyby nie panująca w pokoju idealna cisza, z pewnością by go nie usłyszała. Zatrzymała się w połowie kroku, oddychając nienaturalnie szybko. Niespokojnym wzrokiem rozejrzała się po pokoju, wciąż będąc odwróconą plecami do Luke'a. Nagle jej uwagę w panującym tam ogromnym bałaganie przykuło coś niezwykłego. Spomiędzy porozrzucanych na ziemi koszul, bluzek i spodni wystawał łebek pluszowego pingwina, którego podarowała mu przy ich pierwszym pożegnaniu na lotnisku. Lekko oszołomiona tym wszystkim co wydarzyło się tego wieczoru, obejrzała się za siebie przez ramię i bez słowa zawróciła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro