Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. I to on sprawiał, że uśmiechała się przez sen.

Jej palce subtelnie przesuwały się po strunach gitary, roznosząc po pokoju kojącą melodię. Za wszelką cenę chciała sprawić, aby wizja utworu, która rozbrzmiewała w jej myślach, brzmiała równie dobrze poza jej świadomością. Ze skrzyżowanymi nogami siedziała na łóżku w pokoju Luke'a, próbując skupić całą swoją uwagę na wygrywanych dźwiękach. Nadal nie mogła poradzić sobie z piosenką, która od dawna kołatała się w jej głowie. Udało jej się skomponować refren, ale kompletnie nie potrafiła dopisać nawet jednego wersu zwrotki. Nerwowo przygryzała końcówkę ołówka, spoglądając na leżący u jej stóp notatnik z zapisanymi słowami. Westchnęła tylko beznamiętnie, zerkając na siedzącego przy biurku blondyna. Na głowę naciągnięty miał kaptur bluzy i podpierając się o zgiętą rękę, studiował uważnie rozłożone na blacie kartki z testami. Wszędzie porozrzucane były jakieś ołówki, długopis, linijki, kalkulator, a pod wiszącym na ścianie lustrem stała szklanka z wodą. Z lekko rozchylonymi ustami i zmarszczonym czołem analizował jedno z zadań, a Alex dopiero chwilę później zorientowała się, że cały ten czas przyglądała mu się z podziwem. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy tylko koniuszkiem języka oblizał usta, sięgając po kartkę z kolejnymi pracami kontrolnymi, które musiał sam zrobić. Imponował jej tym, że mimo całego tego zamieszania z zespołem, które robiło się coraz większe, nie zrezygnował ze szkoły.

Odłożyła gitarę na bok i zeskoczyła zgrabnie z łóżka, podchodząc do chłopaka. Był tak skupiony na tych wszystkich matematycznych łamigłówkach, że nawet nie zorientował się, że stała tuż za nim, bo gdy tylko jej ręce spoczęły na jego barkach, aż drgnął przestraszony. Zaczęła delikatnie masować napięte mięśnie karku, a on tylko zamruczał z rozkoszą, wypuszczając z dłoni długopis. Wyprostował się, opierając o tył krzesła i odchylił lekko głowę, spoglądając na stojącą nad nim dziewczynę. Uśmiechnął się, a w prawym policzku pojawił się niewielki dołeczek. Alex zsunęła mu z głowy kaptur i zmierzwiła palcami jasne włosy, co spotkało się z jego krzywym spojrzeniem i zrezygnowanym westchnieniem. Nie znosił tego i nawet ją obowiązywał totalny zakaz dotykania ich. Zaśmiała się, kiedy chwycił ją niespodziewanie za nadgarstek i przeciągnął przed siebie, zmuszając do tego, aby usiadła mu na kolanach.

- I co zrobiłaś? – zapytał gniewnie, poprawiając odstające kosmyki, a gdy tylko odsunął dłoń, blondynka z zadziornym uśmieszkiem na ustach ponownie wsunęła palce we włosy, zatrzymując je przez chwilę na jego głowie. Jedna z brwi zawadiacko uniosła się ku górze, kiedy delikatnie nachyliła się i skradła mu krótkiego całusa.

- Tak ci ładniej – stwierdziła po chwili, przypatrując mu się uważnie z głową przechyloną lekko na bok.

- Nie sądzę – odparł momentalnie, znowu przygładzając jednym ruchem dłoni wszystkie włosy. Alex wzruszyła tylko ramionami i zmieniła pozycję, siadając na nim okrakiem.

- Długo jeszczeeeeeee? – wyszeptała mu prosto do ucha, celowo i z pełną premedytacją sunąc czubkiem nosa po skórze jego szyi. Poczuła jak zadrżał, a jego dłonie niespokojnie spoczęły na jej biodrach. Uwielbiała w taki sposób z nim pogrywać, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak trudno było mu się wtedy oprzeć. Luke wziął większy haust powietrza i z ogromną niechęcią odsunął ją od siebie, spoglądając lekko nieprzytomnym wzrokiem na dziewczynę.

- Naprawdę muszę to skończyć, daj mi jeszcze pół godziny – odpowiedział, walcząc z samym sobą, a ona przewróciła tylko oczami i zeskoczyła z jego kolan, wracając na łóżko.

- Pół godziny i ani sekundy dłużej – oznajmiła stanowczo, grożąc mu palcem, na co on tylko roześmiał się uroczo, powracając do rozwiązywania zadań. Opadła bezwiednie na stos poduszek, które znajdowały się tuż za jej plecami. Chwilę wpatrywała się jeszcze w niego, kiedy ponownie całą swoją uwagę skupił na tajemniczych wykresach i cyferkach.

*

Odetchnął z ulgą, odkładając na bok wszystkie materiały związane ze szkołą. Okręcił się na krześle i z uradowaną miną spojrzał na blondynkę, która w ogromnym skupieniu pisała coś zażarcie w swoim notesie. Z wystawionym, delikatnie przygryzionym koniuszkiem języka wyglądała tak słodko i dziecięco, że sam do siebie uśmiechnął się. Intensywnie notowała coś na pobazgranych kartkach, a on bezwiednie wpatrywał się w nią z zachwytem. W pewnej chwili wskoczył na łóżko obok niej.

- Co tam tak uparcie piszesz? – zapytał z ciekawości, a Alex aż podskoczyła, nie spodziewając się jego nagłe pojawienia. Gwałtownie zamknęła zeszyt i z wyjątkowo wymuszonym uśmiechem spojrzała na niego nerwowo, chowając notatnik za siebie. Zachichotała niespokojnie, wpatrując się w niego z delikatnym przerażeniem, zupełnie jakby przyłapał  ja na robieniu czegoś złego.

- Nic, nic – odpowiedziała szybko, rozglądając się na boki. Nagle chwyciła jego elektryczną gitarę i chcąc odwrócić jego uwagę, z dumą pokazała mu tył instrumentu. – Ładne, prawda? – spytała z tym radosnym, wyszczerzonym uśmiechem, gładząc dłonią gitarę, na której wykleiła czarną taśmą z trzech postrzępionych pasków literkę 'A' z niewielkim serduszkiem obok. Kiedy Luke przeniósł wzrok ponownie na blondynkę, zaczął się głośno śmiać.

- Nie jesteś trochę za bardzo zaborcza?

- Pff – prychnęła z udawaną złością, unosząc wysoko głowę i krzyżując ręce przed sobą. Zadarła nos, przymykając oczy, ale po chwili uchyliła lekko jedną powiekę, zerkając na niego ukradkiem. Długo nie wytrzymała i sama się uśmiechnęła, widząc jego zadowoloną minę. – Znaczę swój teren po prostu – dodała po chwili niby obojętnym tonem, ale chłopak ponownie roześmiał się.

- Nie ufasz mi?

- Tobie ufam, nie ufam twoim wielbicielkom – wyjaśniła poważnie, a w tej samej chwili poczuła jak jego dłonie stanowczo objęły ją w pasie, jednym sprawnym ruchem przysuwając do niego. Wpadła wprost w jego ramiona. Nie spodziewała się tego, dlatego odruchowo przymknęła oczy, otwierając je dopiero w chwili, kiedy jego palce bardzo powoli i delikatnie zaczęły wsuwać się pod jej koszulkę, gładząc rozkosznie plecy. Momentalnie zaczęła szybciej oddychać i z lekko zadartą głową, spojrzała na jego rozpromienione oblicze. Miał lekko przygryzioną dolną wargę, kąciki jego ust prawie niezauważalnie drgnęły, a w policzku pojawiło się niewielkie wgłębienie. Zmarszczyła zabawnie nos, kiedy nadymał policzki i zaczął na nią dmuchać, wprawiając w ruch nawet jej grzywkę. Zaczęła protestować, próbując odwrócić jego głowę na bok, ale był zdecydowanie silniejszy. Dlatego gdy tylko zaczęła się śmiać, walcząc z nim, przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, troskliwie chowając w uścisku swoich rąk. Z całej siły ją objął i mimo początkowej niechęci, Alex w końcu poddała się i z bezradnym westchnieniem uległa mu.

- Ale mnie interesuje tylko jedna moja wielbicielka, reszta może nie istnieć – powiedział zdecydowanie ciszej, dłońmi czule gładząc jej plecy. Mruknęła z rozkoszą, mocniej się w niego wtulając.

- To było słodkie – odparła, chichocząc cicho, a on złożył delikatny pocałunek na jej włosach. Ponownie spojrzała na niego, z nieznacznie rozchylonymi ustami, a on pochylił się lekko muskając czubek jej nosa. Znowu go zmarszczyła, mrużąc przy tym powieki. Luke nadal wpatrywał się na nią z pewnego rodzaju zachwytem wymalowanym na twarzy, a jego błękitne oczy uważnie analizowały każdy najmniejszy fragment zaróżowiałej buzi.

- Nie jestem słodki! – wychrypiał z nutką oburzenia w głosie, po czym napierając na nią całym swoim ciałem, pocałował zachłannie. Instynktownie zacisnęła palce na materiale jego koszulki, kiedy zaczynało już brakować tchu, a ciężar Luke'a sprawił, że oboje opadli na pościel. Upadek był jednak na tyle nieporadny, że zderzyli się czołami i jednocześnie roześmiali, wciąż tuląc się do siebie. Blondyn podparł się na łokciu, spoglądając z góry na Alex i odgarnął z jej twarzy kilka jasnych kosmyków włosów. Sunął delikatnie opuszkami palców po jej policzku, kiedy ona objęła dłońmi jego twarz i przyciągnęła do siebie, skradając małego całusa.

- Uwaga, wchodzimy!

Gdzieś z przedpokoju rozległ się ostrzegający głos Ashtona, wymieszany z śmiechem pozostałej dwójki, a oni spojrzeli tylko na siebie porozumiewawczo, zaprzestając kolejnych pieszczot. Luke z ogromną niechęcią opadł obok blondynki, wzdychając bezradnie. W końcu przekręcił się na bok i spojrzał na nią przepraszająco. Pokręciła tylko głową, wzruszając obojętnie ramionami i nim przyjaciele zjawili się w jego pokoju, udało jej się go ostatni raz pocałować, bo gdy tylko drzwi się otworzyły, mogli zapomnieć o jakiejkolwiek prywatności i intymności.

- Cześć blondynki! – przywitał się radośnie Calum, rzucając na podłogę ogromną torbę z jedzeniem. Michael, który wszedł tuż za nim trzymał w dłoni ogromny stos gier, a Ashton ze znanym sobie wdziękiem wskoczył do nich na łóżko, śmiejąc się głośno.

- Że tak się wtrącę, co wy właściwie tutaj robicie? – zapytał w pewnym momencie Luke, kiedy chłopcy zaczęli się panoszyć po całym domu, zupełnie jakby byli u siebie.

- Błagam cię – jęknął zdegustowany jego opóźnionym refleksem Clifford. – Twoi rodzice wracają dopiero jutro wieczorem, wolna chata, my mamy nowe gry, to jak myślisz, co my tu robimy? – zadał to nieco retoryczne pytanie, z dumą machając jeszcze pachnącymi nowością pudełkami z płytami, odpływając chyba ostatecznie w swój świat. Alex spojrzała ukradkiem na blondyna i uśmiechnęła się serdecznie, chwytając jego dłoń. Od razu uścisnął jej rękę, posyłając krótkie spojrzenie.

*

Siedziała między nogami Luke'a, opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Mimo iż była trzecim zawodnikiem jego duetu z Calumem, to wcale nie robiła przewagi nad drużyną Ashtona i Michaela, bo kompletnie nie miała pojęcia o co chodziło w tych dziwnych grach. Co jakiś czas udało jej się tylko wcisnąć jakiś przycisk, kiedy chłopak potrzebował wsparcia, ale jej udział ograniczał się raczej do kibicowania. Raz nawet dostała pada od niego, ale skończyło się na tym, że straciła jedno ważne życie ich komputerowej postaci i blondyn szybko zrozumiał, że powierzanie jej sterownika nie było dobrym pomysłem.

Po kolejnej godzinie bezczynnego siedzenia na podłodze z całą czwórką, doszła do wniosku, że zdecydowanie wygodniej będzie jej, jak przeniesie się na łóżko. Kiedy tylko zakopała się w ciepłym kocu, podsunęła się bliżej krawędzi i wysuwając przed siebie jedną rękę, zaczęła delikatnie masować plecy blondyna. Kiedy spojrzał na nią przez ramię, uśmiechnęła się zadziornie, oblizując usta. Luke wzniósł oczy do góry i wrócił do grania, kiedy Calum skarcił go za bierność w rozgrywce. Alex odetchnęła z ulgą i ułożyła leniwie głowę, wtulając policzek w miękką poduszkę. Nawet nie zorientowała się, kiedy jej zmęczone powieki opadły i zasnęła.

*

Rankiem kiedy się budzę

I słońce pojawia się na niebie

Oh, wypełniasz moje płuca słodyczą

I napełniasz sobą moją głowę

Czuła przyjemne ciepło, otulające jej twarz. Zamruczała cicho, przeciągając się, ale nadal nie otworzyła oczu. Było jej tak przyjemnie i błogo, że bez przeszkód mogłaby spędzić resztę życia w takim stanie. Nagle znieruchomiała, bo nie była pewna, czy dźwięki, które do niej dochodziły były czymś prawdziwym, czy tylko jej wyobraźnia ponownie szalała. Brzmienie gitary było jednak zbyt wyraźne, by mogła o nim tylko śnić. Uniosła powieki i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się po pokoju. Coś musiało być nie tak, bo z pewnością nie znajdowała się u siebie. Próbowała wytężyć umysł i przypomnieć sobie minioną noc, ale w jej głowie panowała kompletna pustka.

- Księżniczka się w końcu obudziła, dzień dobry!

Usłyszała znajomy głos i nerwowo drgnęła, podpierając się na przedramionach. Naprzeciw niej leżał uśmiechnięty Luke z gitarą na kolanach. Poczuła to przyjemne migotanie w żołądku i delikatny dreszcz, który przebiegł po plecach. Kiedy tylko odstawił instrument na podłogę, nachylił się w jej kierunku i powitał słodkim buziakiem. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Momentalnie uśmiechnęła się, opadając na poduszkę. Te jasnobłękitne, wciąż lekko zaspane oczy uważnie się jej przyglądały, a ona nie potrafiła zapanować nad własnymi emocjami, w najpiękniejszych snach nie przypuszczając, że pobudka obok tej jednej wyjątkowej osoby mogła być tak przyjemna. Troskliwie objęła dłońmi jego rozespaną twarz i przyciągnęła go do siebie, by ponownie pocałować.

- Dzień dobry – mruknęła radośnie, wciąż z niedowierzaniem wpatrując się w jego roześmiane oblicze.

- Jak się spało?

- Cudownie, tylko koniecznie potrzebuję jakiegoś prysznica – odparła, nawet nie próbując sobie wyobrazić tego, jak w tamtej chwili wyglądała. Luke zaśmiał się i bez słowa rzucił się na nią, mocno tuląc w swoich ramionach. Próbowała się wyrwać, ale jego ramiona tak ciasno oplatały jej ciało, że nie miała szansy nawet na niewielki ruch. Zaczęła się śmiać. – Hemmings, puszczaj! – pisnęła, szarpiąc się z tym olbrzymem, choć wiedziała, jak nikłe było prawdopodobieństwo tego, że z nim wygra. – Ty też nie ucierpiałbyś, gdybyś się wykąpał.

- No wiesz ... - zaczął tajemniczo, rozluźniając nieco uścisk i spojrzał na nią z góry. – Zawsze możemy wziąć prysznic razem, zaoszczędzimy czas, pieniądze i przyczynimy się do ratowania środowiska naturalnego – zaproponował całkiem poważnie, a jego oczy uważnie śledziły jej reakcję. Alex parsknęła śmiechem i zwinnie wysunęła się spod jego objęcia.

- Jesteś niepełnoletni, takie rzeczy nie powinny chodzić po twojej główce. Poza tym, gdzie się podział ten nieśmiały, zawstydzony Luke, co?

- Widzisz jak na mnie działasz – odparł i rozłożył na całą szerokość ręce, opadając twarzą prosto w poduszkę, na której jeszcze przed chwilą leżała dziewczyna.

Dostała od niego ręcznik i koszulkę na przebranie, oczywiście nie tę nietykalną, której używania miała zakaz. Zaraz po tym, jak się tylko odświeżyła, a Luke zaczął okupować łazienkę, postanowiła udać się do kuchni, aby przygotować śniadanie. Znalazła tam kilka kromek chleba i resztki sera żółtego, więc zdecydowała się na swoje popisowe dnie – tosty. Wstawiła wodę na kawę i wyjęła z szafki dwa kubki. Kiedy zarumienione pieczywo wyskoczyło z tostera, posmarowała je masłem i ułożyła na każdej kromce po dwa plasterki sera.

- Luke, gdzie macie ketchup? – zapytała dość głośno, układając tosty na talerzu.

- W lodówce.

- Dzię ... - odpowiedziała, otwierając lodówkę, kiedy uzmysłowiła sobie, że odpowiedź nie padła z ust jej chłopaka. Z szeroko otwartymi oczami i szaleńczo bijącym sercem wypuściła z dłoni łyżeczkę, która z przeraźliwym łoskotem upadła na płytki, robiąc przy tym sporo hałasu. Aż przymknęła oczy. Wiedziała, że nie mogła zbyt długo stać tak odwrócona plecami, dlatego biorąc głębszy oddech, naciągnęła mocniej spód koszulki Luke'a, która mimo że była zdecydowanie za długa na nią, sięgając prawie połowy ud, to w tym jednym momencie zrobiła się nagle strasznie krótka. Przełknęła nerwowo ślinę i czując, że jej policzki płonęły już ze wstydu, obróciła się. Odchrząknęła, zakładając włosy za ucho.

- Dzień dobry – wydukała drżącym głosem, przyglądając się stojącej w drzwiach niewysokiej kobiecie, która wedle wszelkich przypuszczeń musiała być mamą Luke'a. Obok niej stał dobrze zbudowany mężczyzna, do którego blondyn był niesamowicie podobny i z pewnością był jego ojcem. Wydawał się być niezwykle rozbawiony całą tą upokarzającą sytuacją, w przeciwieństwie do swojej żony, która z założonymi rękami uważnie zlustrowała jej sylwetkę, powodując że poczuła jeszcze większe zażenowanie.

- Wołałaś mnie? – zapytał nagle chłopak, pojawiając się w drugim wejściu do kuchni. Kiedy tylko go zobaczyła z przewieszonym przez szyję ręcznikiem w koszulce i spodniach, przymknęła powieki i odetchnęła z ulgą, dziękując w duchu za to, że nie wpadł na pomysł paradowania po domu półnagi, bo ta cała chora sytuacja mogłaby się skończyć jeszcze gorzej. – Mamo? Co wy tu robicie? Mieliście wracać wieczorem.

- Najwyraźniej nie powinniśmy w ogóle wyjeżdżać – odpowiedziała ostrym tonem, wciąż przypatrując się Alex. Dziewczyna stała bez ruchu od kilku minut, czując już ciągnący od podłogi chłód na bosych stopach. Niespokojnie zacisnęła palce na materiale koszulki, posyłając w kierunku Luke'a jedno przerażone spojrzenie.

- Mamoooooo – jęknął zawstydzony, a jego twarz pokrył szkarłatny rumieniec.

- Ja rozumiem, że w tym wieku hormony buzują, ale ... - westchnęła bezradnie, opuszczając ramiona. – Nazwijcie mnie staromodną, jednak wydaje mi się, że na pewne rzeczy jest jeszcze za wcześnie.

- Mamo, do niczego nie doszło, jeśli to masz na myśli! – odparł coraz bardziej zażenowany całym tym niekomfortowym zajściem. Kobieta rzuciła mu litościwe spojrzenie, z powątpiewaniem kręcąc głową. Alex wciąż była w takim szoku, że nie potrafiła z siebie wydusić nawet jednego słowa na własną obronę, a jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, jak to wszystko z boku musiało wyglądać. I była pewna, że i tak nikt by jej nie uwierzył.

- Liz, spokojnie, przecież wszyscy żyją, nie ma się czym denerwować – przemówił w końcu ojciec Luke'a, troskliwie poklepując ją po ramieniu, ale w tej samej chwili małżonka skarciła go wymownym spojrzeniem i mężczyzna z uniesionymi w geście poddania rękami wycofał się z kuchni. Alex miała wrażenie, że wraz z odejściem pana Hemmingsa wszelkie szanse na ratunek ulotniły się bezpowrotnie. Ku jej zaskoczeniu pochmurne dotąd oblicze matki chłopaka nagle stało się nieco bardziej łagodne i nawet delikatny uśmiech przemknął przez jej twarz. Westchnęła ciężko i spojrzała na syna.

- Nawet nie przedstawiłeś mnie swojej ... - zatrzymała się, bo chyba nie była do końca pewna, jak nazwać blondynkę.

- Mamo to jest Alex, Alex to moja mama – Luke mruknął obojętnie, przewracając oczami.

- Miło mi panią poznać – oznajmiła wciąż drżącym głosem dziewczyna, podchodząc do kobiety i uścisnęła jej dłoń. Ona zaśmiała się.

- Inaczej wyobrażałam sobie poznanie dziewczyny mojego najmłodszego syna – powiedziała jakby z niewielkim rozczarowaniem, a Luke ponownie tylko westchnął ciężko. - Mów mi Liz, bo jak przypuszczam będziesz częstszym gościem w naszym domu. Mam tylko nadzieję, że w czasie, kiedy i my w nim będziemy – dodała z nutką ironii w ciepłym głosie, ale zaraz po tym uśmiechnęła się.

- To my już pójdziemy – rzucił szybko blondyn i obejmując mocno dziewczynę w pasie, wyprowadził ją z kuchni, kierując wprost do swojego pokoju.

- I tak nie ominie cię szlaban, kochany!

Usłyszeli na pożegnanie podniesiony głos jego mamy i spojrzeli na siebie tylko beznamiętnie, nie mogąc uwierzyć w to, że ta sytuacja naprawdę miała miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro