14. Ale zależało i wtedy wszystko stawało się trochę łatwiejsze.
Robimy małe ognisko na plaży, będzie paru znajomych, wpadasz?
Luke będzie?
Nie, ma jakieś rodzinne spotkanie czy coś lol : - )
OK.
Do zobaczenia w takim razie wieczorem, koło dwudziestej, przy starym molo.
Odczytywała ze znudzeniem i obojętnością wymalowanymi na twarzy wiadomości od Ashtona, obracając telefon w dłoni. Nie miała ochoty na żadne towarzyskie spotkania, dlatego bardziej na złość swojemu chłopakowi, niż z jakiejkolwiek ochoty na zabawę z ludźmi, których praktycznie nie znała, zgodziła się tam pójść. Nie wiedziała, czy dobrze robiła, ale mimo iż złość na niego już trochę zelżała, to i tak gdzieś głęboko w podświadomości pragnęła wzbudzić w nim zazdrość. Prawdopodobnie było to myślenie głupiutkiej nastolatki, jednak nie potrafiła oprzeć się tej pokusie. Przekręciła się na plecy i ze splecionymi na brzuchu rękami wpatrywała się pustym wzrokiem w sufit. Ta ich pierwsza oficjalna i kompletnie bezsensowna sprzeczka trwała już równe trzydzieści dziewięć godzin, w czasie których doczekała się dwóch smsów od Luke’a, nie odpowiadając na żadnego. Na pewno fakt, że mieli wczoraj koncert w pewien sposób mógł usprawiedliwiać jego bierność, ale Alex nie umiała zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
- Puk, puk, moja najdroższa, ukochana siostrzyczko! – zaświergotała przesłodzonym głosem Katie, ze schowanymi za plecami rękami wchodząc do jej pokoju. Blondynka uniosła lekko głowę, wyczuwając zbliżające się ogromnymi krokami kłopoty. Doskonale wiedziała, że takie zachowanie zawsze wiązało się z czymś złym.
- Nie! – odparła od razu, opadając ponownie na pościel.
- Przecież jeszcze o nic nie zapytałam – oburzyła się Katie, ale momentalnie potrząsnęła głową, wracając do swojej uroczej wersji. Uśmiechnęła się szeroko i zamachała siostrze pudełkiem jej ulubionych czekoladek przed nosem. Alex otworzyła szerzej oczy, uważnie podążając za ruchem jej ręki. Spojrzała na ten szatański wyraz twarzy i przewróciła tylko oczami, odwracając się do niej plecami.
- Nie – powtórzyła z równie stanowczym zacięciem, nakrywając głowę poduszką. Poczuła w pewnej chwili, jak łóżko niebezpiecznie ugięło się po drugiej stronie. Westchnęła ciężko, zerkając przez ramię na brunetkę.
- Dziś jest otwarcie tego nowego klubu, a mama mnie samej nie puści – zaczęła niepewnie, coraz bardziej podsuwając czekoladki w stronę siostry. Wciąż ten perfidny uśmieszek błąkał się po jej twarzy, doprowadzając Alex do szaleństwa.
- I?
- No i… – Katie od razu się ożywiła, podskakując radośnie na łóżku. Pełna podekscytowania klasnęła w dłonie, siadając bliżej blondynki. – Mama powiedziała, że jak ty pójdziesz, to mogę iść z tobą.
- Jasne – burknęła z nutką ironii w głosie, zsuwając się z łóżka. – Dziś nie mogę – dodała szybko, widząc jak siostra zaczynała już trząść się z ekscytacji. Jej ogromny zapał w jednej chwili wyparował i spojrzała na nią z ogromnym wyrzutem.
- Dlaczego?
- Umówiłam się już na wieczór.
- Z tym swoim blondynkiem? – zapytała poirytowana, marszcząc gniewnie czoło i specjalnie ze złośliwością zaakcentowała ostatnie słowo. Alex parsknęła śmiechem, podchodząc do szafy.
- Nie.
- Uhu – mruknęła przedrzeźniająco. – Czyżby kryzys w waszym idealnym związku?
Blondynka spojrzała na nią ze skrzywioną w grymasie miną, a Kat zamiast odpowiedzi na swoje niewygodne pytanie, dostała poduszką prosto w twarz.
*
Nie była pewna, czy powinna wybierać się na to ognisko. I mimo ogromnych wątpliwości, gdzieś głęboko w jej podświadomości tliła się nadzieja na to, że spotka tam Luke’a, a całe to spotkanie rodzinne okaże się tylko głupim żartem Ashtona. Kiedy tylko się zbliżyła do grupki znajomych i nie dostrzegła jasnej czupryny, momentalnie pożałowała swojej decyzji. Było już jednak za późno, bo Irwin ją zauważył i siłą zmusił do poznania ich ekipy, w której jedynymi znajomymi twarzami byli Calum i Michael. Nie zapamiętała nawet jednego imienia z przedstawianych jej osób i pierwszą godzinę spędziła wyłącznie na głupim uśmiechaniu się oraz uprzejmym przytakiwaniu na tematy, o których w ogóle nie miała pojęcia, bo dotyczyły głównie ich szkolnych przygód.
Gdy tylko atmosfera stała się trochę bardziej luźna i każdy znalazł sobie kompana do rozmowy, Alex podniosła się z drewnianej ławki i niezauważona przez nikogo zaczęła iść w kierunku pobliskiego placu zabaw. Lubiła to miejsce, bo dość często stawało się ono celem jej spacerów z Sussie. Zwykle jednak były tam tłumy rozwrzeszczanych dzieciaków, dlatego ta wszechogarniająca cisza, przerywana tylko szumem wody, była całkiem przyjemną odmianą. Bez zastanowienia usiadła na jednej z huśtawek i nogą odbiła się od piasku, wprawiając ją w delikatny ruch. Ciche skrzypienie momentalnie rozniosło się po okolicy, a ona bezwiednie oparła głowę o metalowy łańcuch, przymykając na moment oczy. Westchnęła bez przekonania, czując na twarzy nieznaczny podmuch wieczornego wiatru znad oceanu. Na ciemnym niebie migotały miliony gwiazd, a jasny księżyc roztaczał wątły blask nad pogrążoną w nocnej ciszy plażą. Próbowała nie myśleć o niczym, ale gdy tylko jej zmęczone powieki opadały, obraz blondyna mimowolnie pojawiał się przed jej oczami, choć tak bardzo walczyła z tym. Mocniej zacisnęła palce na łańcuchu, wyczuwając jak chłodny metal wbijał się w skórę dłoni. Nagle doszło ją ciche zgrzytanie, dlatego gwałtownie otworzyła oczy, spoglądając z pewnego rodzaju niewytłumaczalną nadzieją w bok. Kiedy na sąsiedniej huśtawce dostrzegła uśmiechającego się Ashtona, jej początkowa ekscytacja od razu ulotniła się. Z nieskrywanym rozczarowaniem opuściła bezradnie głowę, wbijając wzrok we własne trampki.
- Chyba spodziewałaś się kogoś innego – zażartował chłopak, ale ona wzruszyła tylko ramionami, nie mając odwagi by na niego w tamtej chwili spojrzeć. – Nie okłamałem cię, Luke naprawdę ma jakiś poważny zjazd rodzinny, babcia, czy ciocia przyjechały, już sam nie wiem – wyjaśnił momentalnie, widząc jej zawiedzioną minę.
- OK – burknęła obojętnie, wciąż delikatnie odbijając się stopą od ziemi. Usłyszała tylko jego bezradne westchnienie, po którym i on zaczął się bujać się na huśtawce. Miał jednak zdecydowanie bardziej utrudnione zadanie, bo jego długie nogi prawie za każdym razem zahaczały o podłoże.
- Jestem już za duży na takie zabawy – stwierdził z udawanym smutkiem, wyhamowując obiema stopami na piasku. Alex w końcu podniosła głowę, przyglądając mu się pustym wzrokiem.
- Wracaj do przyjaciół, nie chcę ci psuć humoru moimi problemami.
- Ale ja bardzo chętnie z tobą posiedzę, mam już dość tych trajkoczących o pierdołach ludzi – przyznał z powagą i ponownie się rozhuśtał, unosząc już zdecydowanie wyżej nogi. Jego loczki zaczęły zabawnie podrygiwać w powietrzu, wprawiane w ruch przez wiatr. Kiedy nabrał odpowiedniej wysokości, zaczął przeraźliwie krzyczeć z radości, jak małe dziecko. Blondynka wpatrywała się w niego przez chwilę w zadumie, podziwiając to jego nieskończone szczęście, które czerpał z życia, aż w końcu sama się uśmiechnęła.
- Głupek – podsumowała, kręcąc głową, kiedy chłopak zaczął szaleńczo wymachiwać nogami, bujając się coraz mocniej.
- Na potęgę …
Zdążył jedynie wysunąć jedną rękę do góry, starając się imitować jednego z bajkowych bohaterów i już w tej samej chwili leżał z bolącymi pośladkami na piasku. Alex wpadła w histeryczny śmiech, nie potrafiąc się uspokoić, kiedy on tak bezwładnie leżał na ziemi, pochlipując cichutko. Zeskoczyła z huśtawki i wciąż dławiąc się śmiechem, stanęła nad nim, z rozbawieniem przyglądając się jego upadkowi. Gdy tylko na nią spojrzał z wykrzywionymi w bólu i smutku ustami, pomogła mu wstać, podając rękę.
- Wszystko w porządku? – zapytała z troską, próbując już nie śmiać się. Było to jednak niemożliwe i ponownie wybuchła gromkim śmiechem, kiedy Ashton otrzepywał spodnie z piasku. Wzniósł teatralnie oczy i zrobił tę pełną zażenowania minę.
- W porządku – odparł w końcu i uśmiechnął się do niej, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak komicznie musiał wyglądać.
- Wiesz co, chyba będę już szła.
- Poczekaj – zaoponował momentalnie, chwytając ją za ramię. Spojrzała niepewnie na chłopaka. – Luke to naprawdę dobry chłopak, porozmawiajcie.
Alex momentalnie spoważniała, dzielnie walcząc z tym uporczywym wzorkiem Irwina, który niecierpliwie wyczekiwał jej reakcji. Zrezygnowana westchnęła ciężko, opuszczając bezradnie ramiona.
- Jeśli by mu zależało, to sam by się odezwał – stwierdziła smutno, opuszczając głowę.
- Nie jestem ekspertem od związków, ale jemu naprawdę zależy. I podobnie jak z tobą, od dwóch dni nie można z nim normalnie porozmawiać, bo snuje się tylko z kąta w kąt.
Dziewczyna zerknęła na niego niepewnie, a on uśmiechnął się tylko pocieszająco, poklepując ją przyjaźnie po ramieniu.
*
Na prośbę chłopaków miała grzecznie poczekać przy ognisku na nich, bo zgodnie w trójkę obiecali, że odprowadzą ją do domu, kiedy tylko pożegnają się z resztą znajomych. Siedziała więc sama, obserwując jak oddalali się w stronę parkingu ze swoimi przyjaciółmi, którzy też już postanowili wracać. W dłoniach ze znudzeniem obracała kilka suchych patyczków, wrzucając co jakiś czas jeden do tlącego się ognia. Obojętnym wzrokiem wpatrywała się w żarzące się węgielki, przysłuchując się przyjemnemu skwierczeniu. Na twarzy wyczuwała to błogie ciepło, bijące od ogniska. Przymknęła na moment oczy, wzdychając głęboko. Próbowała przypomnieć sobie całą tę niekomfortową sytuację z Lucasem i tak naprawdę nie była już pewna, dlaczego zareagowała tak gwałtownie, bez większego powodu przestając się do niego odzywać. Nagle poczuła, że ktoś za nią stanął i będąc pewną, że to Ashton po nią wrócił, już miała wstawać, kiedy jej niespodziewany towarzysz przysiadł się tuż obok. Przypadkowo jego ramię otarło się o jej rękę, powodując delikatny dreszcz na plecach, a serce zabiło zdecydowanie szybciej.
- Luke? – zapytała nieprzytomnie, marszcząc czoło i z wielkim zaskoczeniem wpatrywała się w jego przemęczoną twarz. Blondyn zerknął na nią niepewnie, siląc się na uśmiech. – Co ty tu robisz?
- Siedzę? – odpowiedział pytająco, sądząc, że zabrzmiał zabawnie, ale ona przewróciła tylko oczami. Chyba zaczynała przypominać sobie, dlaczego działał na nią tak irytująco.
- Aha – mruknęła niespokojnie i wrzuciła resztki trzymanych w ręce patyczków do ogniska. Była już gotowa do odejścia, ale dokładnie w tej samej sekundzie jego dłoń oplotła jej nadgarstek.
- Przepraszam – szepnął z delikatnym zawstydzeniem, opuszając wzrok. Alex popatrzyła na niego, zajmując ponownie miejsce obok. Był wyraźnie zmęczony i mimo, że starał się to ukrywać, ona nie dała się nabrać. Jego pełne znużenia oczy mówiły same za siebie. Włosy były kompletnie nieułożone, opadając mu ciągle na czoło, a on zaciekle próbował je przygładzić, co chwilę dłonią poprawiając niesforne kosmyki.
- Za co?
- Miałem odezwać się wczoraj, ale mieliśmy koncert, a dziś zjechała się cała rodzina i jakoś tak wyszło … - zaczął się tłumaczyć, wciąż jednak na nią nie patrząc. Nie dostrzegł więc tego przebłysku uśmiechu, który przemknął przez jej twarz. – I trochę też chciałem zrobić ci na złość, choć teraz wiem, że było to głupie i zachowałem się jak ostatni gówniarz.
- Niezaprzeczalnie – powiedziała poważnie zaraz po jego wyznaniu, ale od razu jej niewielka dłoń wsunęła się w jego rękę, chowając się w ciepłym objęciu. Gdy tylko podniósł wzrok z zaskoczeniem przyglądając się jej swoim głębokim, błękitnym spojrzeniem, skinęła tylko dumnie głową. Nie mogła dłużej znieść tych zasmuconych oczu, dlatego nie wytrzymała i uśmiechnęła się. – Ja też przepraszam.
- Za co? – spytał, naśladując jej wyniosły ton. Pokręciła z dezaprobatą głową i zaczęła się śmiać, kiedy przyciągnął ją do siebie, otulając z całej siły ramionami.
- Nigdy więcej tego nie róbmy, dobrze? Te dwa dni to był naprawdę koszmar – mruknęła cicho, wtulając się w niego. Pachniał tak przyjemnie, że prawie momentalnie przymknęła oczy, rozkoszując się tą pobudzającą wszystkie zmysły wonią. Nie przypuszczała, że sama jego obecność była w stanie rozjaśnić cały jej świat w zaledwie kilka sekund. Gdy tylko jego dłonie zaczęły troskliwie gładzić jej plecy, zacisnęła mocniej usta, by zapanować nad przejmującym kontrolę nad jej ciałem uczuciem wielkiej ekscytacji. Pocałował delikatnie czubek jej głowy, zacieśniając bardziej zdecydowanie objęcie.
- Troszkę się stęskniłem – wyszeptał nad jej uchem, jakby się obawiał, że ktoś mógł ich usłyszeć. Alex momentalnie zadarła głowę, przyglądając się z uwagą jego rozpromienionej twarzy. Zmrużyła lekko oczy.
- Troszkę? – zapytała z udawanym wyrzutem, gwałtownie się prostując. Luke zaśmiał się radośnie, koniuszkiem języka oblizując wargi.
- Troszkę bardzo – poprawił się i po chwili znowu znajdowała się w jego silnym objęciu, wyczuwając to niesamowite ciepło, bijące od niego. Otuliła go rękami w pasie i ułożyła wygodnie głowę tuż przy jego klatce piersiowe, wsłuchując się w rytmiczne bicie serca. Zadrżała, kiedy opuszki jego palców subtelnie zaczęły sunąć wzdłuż jej ręki, niosąc ze sobą kolejną falę przyjemnego napięcia. Miarowy dotąd oddech z każdym jego dotykiem stawał się coraz cięższy.
- Luuuuuuke – wymruczała z rozkoszą, podsuwając się jeszcze bliżej niego. Nieznacznie odsunął ją od siebie i dotykając delikatnie podbródka, uniósł jej głowę do góry. Kciukiem czule gładził jej zaróżowiały, ciepły policzek, a to jego zniewalające spojrzenie sprawiało, że kolejny dreszcz przebiegł wzdłuż jej ciała. Nachylił się lekko, a jego czoło zetknęło się z jej. Przymknęła oczy, gdy poczuła miętowy oddech na twarzy, a jego usta musnęły w tej samej chwili czubek jej zadartego nosa.
- Oho! – krzyknął z oddali Calum, a oni spojrzeli na siebie z nutką rozczarowania malującą się na twarzach i niechętnie popatrzyli w kierunku, z którego nadchodziła trójka przyjaciół. – Nasze blondynki się wreszcie pogodziły! – dodał podekscytowany, klaszcząc w dłonie i objął ich ramionami, kiedy już dotarli na miejsce.
- Dzięki Bogu! – westchnął z wdzięcznością Ashton, unosząc ręce w górę. – Na początku myślałem, że te wasze słodko pierdzące schadzki są uciążliwe i nie do zniesienia, ale kiedy nastały te dwa ciche dni, to … - zatrzymał się na moment, próbując znaleźć jakieś odpowiednie słowo, aby określić swoje zdegustowanie i oburzenie. – To po prostu, wolę patrzeć, jak się nieustannie miziacie.
- Nie słuchaj go – szepnął cicho Luke do dziewczyny, posyłając przyjacielowi jedno mordercze spojrzenie.
- Słuchaj, słuchaj! I to uważnie! – zaprotestował szybko Irwin władczym tonem. – Lukey bez ciebie u boku zachowuje się jak stara, zrzędliwa kwoka, która nie potrafi znaleźć sobie miejsca i tylko łazi, stęka, narzeka. W ogóle nie da się z nim wtedy żyć.
- To był jeden dzień, nie przesadzaj – powiedziała z powątpiewaniem w jego opis całej tej sytuacji, uśmiechając się jednak serdecznie, kiedy Luke mocniej objął ją ramieniem.
- No właśnie! – Mike włączył się do tej pasjonującej dyskusji, unosząc wskazujący palec. – Strach pomyśleć, co będzie, jeśli przyjdzie wam się rozstać na dłużej! – przyznał z przerażeniem, kiedy sam próbował wyobrazić sobie taki moment w ich wspólnym życiu. Miał wtedy wyjątkowo dziwną i zafrasowaną minę. Luke był wyraźnie zażenowany całą tą rozmową, co chwilę kręcąc tylko bezradnie głową i z wściekłością lustrując każdego z chłopaków.
- Z kim ja się zadaję – odparł skrępowany, podnosząc się z ławki. Nadal kurczowo przytrzymywał dłoń Alex, pociągając ją za sobą. Miał już dość tych głupich zaczepek przyjaciół, którzy uparcie próbowali poniżyć go w oczach blondynki. – Odprowadzę cię do domu, OK?
Dziewczyna skinęła tylko z rozbawieniem głową i podążyła za nim, obejmując go w pasie. Pomachała na pożegnanie chłopcom, a oni oczywiście nie szczędzili sobie sugestywnych gestów i jednoznacznych odgłosów. Blondyn znowu westchnął tylko ciężko, nie mogąc pojąć głupoty ludzi, których uważał za braci.
- Idźcie i rozmnażajcie się, jak przykazał Bóg! – wrzasnął przeraźliwie Ashton, a oni zerknęli tylko na siebie, wymieniając wymowne spojrzenia. Luke objął ją ramieniem, przyciągając jeszcze bliżej siebie, a wtedy ona sięgnęła dłonią jego dłoni i splotła ich palce razem. Nagle kąciki jej ust uniosły się zdecydowanie do góry.
- Nie patrz tak na mnie – powiedziała ciszej, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Nie musiała nawet na niego zerkać, by czuć na sobie ten świdrujący wzrok.
- Jak? – zapytał zaczepnie, udając kompletne niezrozumienie. Alex obróciła się i posłała mu jedno litościwe spojrzenie, kiedy nadal wygłupiał się, robiąc te swoje zdezorientowane miny. Otworzył szerzej usta, kręcąc głową.
- Oj, jesteś czasami takim dużym głuptaskiem – wyjaśniła zrezygnowanym głosem, a on w tej samej chwili zupełnie niespodziewanie porwał ją w ramiona, zmuszając do tego, aby mocno oplotła rękami jego szyję. Zaczęła piszczeć, ale Luke bardzo szybko zamknął jej usta jednym namiętnym pocałunkiem, powodując że wszystkie złe wspomnienia ostatnich dni odpłynęły w nicość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro