13. Mimo, że nie zawsze miało być jak w bajce.
- Kiedy to się stało?
Alex podskoczyła z przerażenia, kiedy tuż za jej plecami rozległ się nieco znudzony głos Katie, a deserowa łyżeczka, którą niedbale przytrzymywała w dłoni, upadła z przeraźliwym łoskotem na podłogę. Zaklęła siarczyście pod nosem, bo nie lubiła być w tak gwałtowny sposób sprowadza do rzeczywistości. Potrząsnęła lekko głową i z przymrużonymi oczami spojrzała na sięgającą nad jej ramieniem po kubek siostrę. Brunetka westchnęła tylko obojętnie, zalewając torebkę z herbatą wrzątkiem.
- Co? – zapytała niewyraźnie, podążając nieprzytomnym wzrokiem za dziewczyną, która właśnie zajęła wygodnie miejsce przy stole, ogrzewając dłonie o ciepły kubek. Prychnęła prześmiewczo.
- Pytam kiedy wpadłaś – wyjaśniła, ale Alex zmarszczyła jeszcze bardziej czoło w geście kompletnego niezrozumienia i wzruszyła tylko obojętnie ramionami, schylając się po łyżeczkę.
- Nie mam pojęcia, o czym ty dziecko drogie do mnie mówisz – przyznała z powagą, wsypując do swojej herbaty cukier. Katie wybuchła śmiechem, co spotkało się z karcącym spojrzeniem siostry.
- To ten nieśmiały blondynek, który pojawił się ze swoim zespołem, nie? – spytała zaczepnie, a Alex aż zastygła w bezruchu, bardzo powoli spoglądając na nią.
- Jesteś głupia – oceniła po chwili, odwracając się do niej plecami. Usłyszała szuranie krzesła i moment później obie ręce dziewczyny obejmowały ciasno jej szyję. Próbowała się jakoś wyswobodzić z tego niekomfortowego położenia, ale Kat nie dawała za wygraną, tuląc się do niej coraz mocniej.
- Zdajesz sobie sprawę, że przez ostatnie trzy minuty twojego bujania w obłokach wsypałaś do kubka ze dwadzieścia łyżeczek cukru?
Blondynka spojrzała na nią z powątpiewaniem i fuknęła tylko obrażona, przewracając teatralnie oczami. Była przekonana, że siostra tylko ją podpuszczała w ten perfidnie okrutny sposób, chcąc wyciągnąć z niej jakieś informacje. Postanowiła być jednak nieugięta i uparcie obstawała przy tym, że nic wielkiego się nie działo. Na dowód tego postanowiła zrobić spory łyk herbaty i w tej samej chwili pożałowała swojej decyzji. Momentalnie wypluła przesłodzony napar, zaciekle wycierając usta wierzchem dłoni.
- Ohyda! – jęknęła z zniesmaczeniem, odsuwając od siebie kubek. Katie, wciąż uwieszona na jej szyi, wpadła w histeryczny śmiech. Alex nie wytrzymała długo w odgrywaniu wielce urażonej i szybko przyłączyła się do niej, śmiejąc się z własnego roztargnienia.
- To jak? Dobrze całuje? – młodsza z sióstr ponowiła pytanie, nie dając za wygraną i dość sugestywnie zaczęła poruszać brwiami. Blondynka stanowczo odepchnęła ją od siebie i chwytając butelkę z wodą, skierowała się w stronę drzwi. W progu odwróciła się za siebie, rzucając jej jedno zagadkowe spojrzenie.
- Jesteś niepełnoletnia, nie mogę z tobą rozmawiać na takie tematy – wyjaśniła spokojnie, widząc pojawiającą się na jej twarzy wściekłość. Wzniosła do góry te swoje ogromne, brązowe oczy, wzdychając bezradnie.
- Nienawidzę cię, ale cię kocham. Rozumiesz mój problem? – burknęła z dezaprobatą, podbierając brodę na ręce. Blondynka uśmiechnęła się promiennie na to niespodziewane wyznanie siostrzanej miłości i podeszła do Katie, obejmując ją mocno ramieniem. Mimo jej początkowych protestów, chwyciła w dłonie twarz i pocałowała ją w policzek. – Odejdź duszo nieczysta! – zaoponowała od razu, krzywiąc się. Jej złość była jednak udawana, bo już chwilę później nie potrafiła zapanować nad cisnącym się na usta uśmiechem. Alex zmierzwiła jej włosy i doskonale zdając sobie sprawę z konsekwencji tego haniebnego czynu, zaczęła szybko uciekać przed już naprawdę rozwścieczoną siostrą.
*
- Halo? – zawołała niepewnie, zaraz po tym jak chwyciła klamkę od drzwi wejściowych, a ta bez żadnego oporu uległa jej naciskowi. Kilka ostatnich minut spędziła na wciskaniu dzwonka i żarliwym stukaniu w drzwi i okna, ale najwyraźniej nikt jej nie słyszał. Kiedy tylko przekroczyła próg, poczuła się wyjątkowo nieswojo i nie z powodu tego, że tak bezpardonowo wchodziła do obcego mieszkania, ale dlatego, że w domu panowała idealna cisza. Powtórzyła wołanie, ale wciąż nikt nie odpowiadał. Dom Luke’a kojarzył jej się wyłącznie z wrzaskami Ashtona, czy szarpaniem strun przez Michaela i Caluma, dlatego ta wszechogarniająca cisza była co najmniej dziwna.
Nagle poczuła coś ocierającego się o jej nogę i przeraźliwie krzyknęła, z wrażenia tracąc równowagę i lądując z hukiem na twardej podłodze. Nerwowo zaciskała powieki, ale kiedy tylko poczuła wyjątkowo nieprzyjemny zapach, momentalnie otworzyła oczy, natrafiając na wnikliwe spojrzenie czarnych jak węgiel oczu psa. Odruchowo wstrzymała powietrze, ale kiedy tylko zwierzak zaczął ją zachłannie lizać po twarzy szorstkim językiem, wpadła w prawdziwy szał, histerycznie piszcząc. Machała nogami i rękami, jak szalona, próbując odgonić od siebie psa, ale ten wydawał się być naprawdę zainteresowany jej osobą, bo dosadnie domagał się jej uwagi.
- Molly! Odejdź!
Władczy ton głosu Luke’a rozległ się po przedpokoju, a pies momentalnie odskoczył od Alex, chowając się z podkulonym ogonem za rogiem. Dziewczyna rozłożyła bezradnie ręce i oddychając z wyraźną ulgą, wbiła przerażony wciąż wzrok w sufit. Dopiero kiedy blondyn zaczął się z niej śmiać, zerknęła ukradkiem na niego.
- Strasznie śmieszne – warknęła przez zaciśnięte zęby, ocierając dłońmi twarz. Nie mogła znieść tego, działającego na każdy jej nerw, chichotu Luke’a, bo czuła jeszcze większe zażenowanie i wstyd. Kiedy nachylił się nad nią, z ogromnym rozbawieniem obserwując jej kompromitujący upadek, zacisnęła tylko mocniej pięści, dzielnie unikając błękitnego spojrzenia. Gdy wreszcie zapanował nad sobą, wysunął w jej stronę rękę i pomógł jej pozbierać się. Stanęła na równe nogi, otrzepując spodnie z kurzu. Poprawiła włosy i nadal z poczuciem ogromnego poniżenia, przewróciła oczami, krzyżując ręce na piersi. Nerwowo wodziła wzorkiem dookoła, celowo nie spoglądając na Luke’a.
- No już, już – pocieszył ją, czule obejmując ramieniem. Troskliwie pogłaskał ją po włosach i zaczął zbliżać się zdecydowanie bardziej do jej twarzy, kiedy nagle znieruchomiał i gwałtownie odsunął się. Alex niespokojnie przyjrzała mu się, marszcząc czoło w kompletnym niezrozumieniu. Liczyła na jakiś powitalny całus, ale gdy tylko dostrzegła jego skrzywioną minę, posmutniała jeszcze bardziej. Chłopak usilnie próbował się uśmiechnąć, szerzej otwierając oczy, ale efekt był tak nieporadny, że w końcu odpuścił.
- Wszystko OK? – zapytała wreszcie, kompletnie nie mogąc pojąć jego dziwnego zachowania.
- No wiesz … - zaczął trochę niepewnie, niespokojnie zacierając obie dłonie. – Przed chwilą wylizał cię mój pies, to trochę jak zdrada. W dodatku wcale nie pachnąca.
Zamarła. Przez moment wpatrywała się w niego ze zdumieniem, nie będąc pewną, czy słowa, które przed chwilą padły z jego ust były prawdziwe, czy może po prostu się przesłyszała. Jego poważna mina wcale nie ułatwiała jej zadania. Jeśli próbował być zabawny, to naprawdę kiepsko mu to wychodziło, bo jej takie głupie żarty w ogóle nie bawiły. Czuła jak nierówny oddech stawał się coraz bardziej uciążliwy i ciężki. Luke cały ten czas pozostawał niewzruszony, ale kiedy tylko zauważył, jak powoli odwracała się w stronę wyjścia, momentalnie chwycił ją za rękę.
- Nie są zabawne te twoje dziwne żarty, w ogóle mnie nie śmieszą – przyznała z nutką zawodu w głosie, gdy tylko przyciągnął ją stanowczo do siebie i mocno otulił swoimi silnymi ramionami. Była zdecydowanie drobniejsza i niższa, dlatego nie sprawiało mu żadnego problemu, aby schować ją całą w swoim troskliwym objęciu.
- I tak mnie lubisz, prawda? – wyszeptał nad jej uchem, z delikatną chrypką w głosie, powodując ten przenikliwy dreszcz, wstrząsający całym jej ciałem. Mimowolnie wstrzymała oddech, gdy jego dłonie zaczęły z niezwykłą czułością sunąć wzdłuż jej pleców, a palce rozkosznie masowały każdy najmniejszy ich fragment. Musiał wyczuć jej nagłe podekscytowanie, bo zdecydowanie mocniej przygarnął ją do siebie, ani na moment nie zaprzestając przyjemnych pieszczot. W momencie, kiedy obniżył nieco dotyk, drgnęła nieznacznie, a z jej ust wymknął się nieświadomie cichy jęk.
- Nie lubię cię – mruknęła przekornie, próbując odwrócić swoją i jego uwagę od tego, co działo się z jej ciałem, kiedy był tak blisko. Usłyszała tylko jak zaśmiał się cicho i w tej samej chwili opuszki palców zaczęły delikatnie wodzić po rozgrzanej skórze pleców, kiedy jego dłoń niepewnie wsunęła się pod jej koszulkę. Zachłysnęła się powietrzem.
- Nadal mnie nie lubisz? – zapytał kokieteryjnie, gdy jej palce bardziej zdecydowanie wbiły się w jego ramiona.
- Nienawidzę! – odparła z cichym westchnieniem, z trudem łapiąc oddech. Luke wysunął jedną rękę i unosząc nieznacznie jej podbródek, zmusił do tego, aby wreszcie na niego spojrzała. Niedługą chwilę wpatrywał się w jej rozanieloną twarz, a jej jasne, nieco roziskrzone oczy uważnie obserwowały go. Z lekko przygryzioną dolną wargą uśmiechnął się do niej, przymykając na moment oczy i kiedy już prawie jego usta sięgały jej ust, drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a oni momentalnie spojrzeli w tamtym kierunku, odsuwając się nieznacznie od siebie.
- Znoooooooowu – jęknął beznamiętnie Ashton, z bezradnością opuszczając ramiona. Pokręcił głową, przewracając w ten specyficzny sposób oczami. Alex spojrzała ukradkiem na Luke’a i zaczęła się głośno śmiać.
- Znajdź sobie dziewczynę, albo przywyknij – stwierdziła w końcu, a Irwin zmrużył tylko z udawaną wściekłością oczy i bez słowa ruszył w stronę pokoju blondyna, w dłoni dzierżąc walizkę z jednym ze swoich bębnów.
*
Będę przy tobie
Kiedy rozpęta się ulewa
Będę przy tobie
Tak jak byłem cały ten czas
Będę przy tobie
Bo ty też jesteś przy mnie
Nie miała wyjścia, kiedy Luke poprosił ją, aby pomogła zrobić Ashtonowi jakiś ładny baner z logo zespołu na głównym bębnie jego perkusyjnego zestawu. Nie sądziła jednak, że miało to być tak karkołomne przedsięwzięcie, bo szybko się okazało, że Irwin był niezwykle wybrednym typem człowieka i każdy jej szkic spotykał się z jego dezaprobatą. Przy jedenastym projekcie odrzuconym przez chłopaka, spojrzała nerwowo w kierunku Lucasa, który jak gdyby nigdy nic grał sobie na gitarze, zupełnie nie uczestnicząc w ich zaciętej dyskusji na temat wyglądu frontowego bębna. Odchrząknęła sugestywnie, ale on w ogóle nie reagował, będąc zapatrzonym w swój instrument.
- Hemmings! Może byś pomógł? – zaproponowała w końcu, rzucając ołówek na biurko. Blondyn niechętnie przestał grać, powoli podnosząc wzrok na nią.
- Nie znam się na tych malunkach – odparł obojętnie, a Alex zacisnęła tylko mocniej usta, wzdychając niespokojnie. Ponownie wrócił do brzdękania na tej swojej gitarze, olewając wszystkich. Nie znosiła takiego oschłego zachowania, bez jakiegokolwiek zaangażowania. Spojrzała w kierunku Ashtona, który z tą swoją denerwującą miną przeglądał jej prace, mrucząc coś pod nosem.
- A jakby połączyć te dwa i zrobić z tego taki mały mix? – zapytał w pewnej chwili, podsuwając jej dwie kartki. Chwyciła je gwałtownie, wyrywając z jego dłoni i nie odzywając się już do żadnego z nich, zaczęła szkicować, próbując unormować przyspieszony oddech.
Kilka minut później z dumą uniosła zarysowaną stronę, przyglądając się jej z uznaniem. Krótki, zadziorny uśmiech przemknął przez jej twarz, kiedy pokazała Ashtonowi efekt swojej żmudnej pracy. Chłopak chwilę spoglądał na rysunek i również się uśmiechnął, potakując z aprobatą głową. Alex odetchnęła wreszcie z ulgą i przystąpiła do dalszej części całego tego zamieszania, która polegała na wyklejeniu z czarnego papieru przygotowanego wcześniej logo.
- Gotowe! – oznajmiła i klasnęła w dłonie z prawdziwym westchnieniem ulgi. Ashton podszedł bliżej i objął ją ramieniem, poklepując przyjaźnie po głowie. Miał nad nią sporą przewagę wzrostu, dlatego traktowanie jej jak małego dziecka nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Mimo, że był od niej młodszy.
- Jesteś najlepsza! – oświadczył z pełną powagą i mocno ją przytulił. Kiedy jednak jego uścisk trwał o ułamek sekundy zbyt długo, tuż za nimi rozległo się cicho pokasływanie.
- Myślę, że wystarczy tych podziękowań – stwierdził Luke i podszedł do nich, rozdzielając tulącą się dwójkę. Irwin parsknął głośno śmiechem, widząc jak przyjaciel zachłannie obejmował swoją dziewczynę.
- Współczuję – mruknął cicho do blondynki i mrugnął do niej żartobliwie, pakując swój sprzęt do futerału. Pożegnał się z nimi i już po chwili usłyszeli tylko stłumione trzaśnięcie drzwiami. Dziewczyna spojrzała pełnym litości wzrokiem na Luke’a i pokręciła bez przekonania głową.
- Też będę się już zbierać – powiedziała beznamiętnie, próbując zrobić porządek na jego biurku. Nagle poczuła jego dłonie, oplatające ją w pasie, ale nie miała nastroju na tego typu zabawy, zwłaszcza że wciąż żywiła do niego urazę za ten kompletny brak zaangażowania w ich projekt. Wysunęła się spod jego objęcia i zaczęła wrzucać do kosza skrawki papierów, które porozrzucane były po całym pokoju. W przelocie chwyciła colę, której nie dopiła wcześniej, ale w tej samej chwili Luke pochwycił jej dłoń i znowu do siebie przyciągnął. Zawartość puszki zakołysała się niebezpiecznie i część napoju znalazła się na jej jasnej koszulce.
- Ups – szepnął chłopak, widząc jej rozgoryczoną minę. Uśmiechnął się nieporadnie, a ona tylko przymknęła oczy, nerwowo zaciskając usta, aby przypadkiem nie wpaść w większą wściekłość. Dostrzegł to, że ostatkiem sił powstrzymywała się przed wykrzyczeniem mu wszystkiego prosto w twarz, dlatego odstawił colę z powrotem na biurko. – Poszukam ci czegoś na przebranie – zaproponował pospiesznie.
- Świetnie – warknęła, spoglądając na ciemną plamę, która właśnie zdobiła cały przód jej t-shirtu, a wilgotny materiał przylgnął do ciała. Podążyła za chłopakiem, który najwyraźniej miał problem ze znalezieniem czegokolwiek w swojej szafce. Zerknęła mu przez ramię i bez zastanowienia sięgnęła po pierwszą z brzegu rzecz, białą koszulkę z żółtym uśmiechem na samym środku. Jednak dokładnie w tej samej chwili, kiedy ją wyjmowała, Luke raptownie wyrwał ją z jej dłoni.
- Wybacz, ale to moja ulubiona, z nikim się nią nie dzielę.
Ta krótka, prawdopodobnie niewiele znacząca uwaga wytrąciła ją ostatecznie z równowagi. Posłała mu tylko jedno puste spojrzenie i odwracając się na pięcie, zabrała swoją torbę, bez słowa opuszczając pokój. W tamtej chwili miała go po prostu dość, tak bez żadnego poważniejszego powodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro