Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. By przestali zaprzeczać.

Alex przewracała między palcami jaskrawo żółty ołówek i delikatnie wystukiwała nim bliżej nieokreślony rytm, uderzając o pobazgrane kartki notatnika, kiedy beznamiętnym wzrokiem wpatrywała się w krajobraz za oknem. Od pewnego czasu próbowała dokończyć pewną melodię, która przez ostatnie dni nieustannie ją męczyła, jednak gdy tylko skupiała się na konkretnych słowach i nutach, cały czar pryskał i kolejne zapisywane akordy kompletnie jej do siebie nie przekonywały. Zamiast następnych wersów utworu, na białych kartkach pojawiały się uśmiechnięte motylki i różnokształtne kwiatki. Podparła brodę na ręce, bardzo powoli sunąc kciukiem wzdłuż linii ust. Zaczęła ciężej oddychać, bo każde wspomnienie tego wieczoru na plaży na nowo niosło ze sobą niesamowicie ogromne pokłady emocji, z którymi nie potrafiła sobie jeszcze do końca radzić. Przymknęła powieki, walcząc z tym nieznośnym uśmiechem, którego mimo usilnych prób, nie potrafiła powstrzymać.

- Zwariowałam – szepnęła do siebie, potrząsając lekko głową. Parsknęła śmiechem, wypuszczając przez przypadek z dłoni ołówek, który leniwie stoczył się z notatnika, upadając na blat biurka. Uważnie i z wyjątkowo szeroko otwartymi oczami przyglądała mu się w zadumie, do momentu kiedy nie sturlał się na podłogę, lądując w mięciutkim dywanie. – No po prostu jestem idiotką – dodała z pełną szczerością i powagą, wzdychając nad własną głupotą.

Nagle wpadła na pewien szalony pomysł.

*

Jej krótkie ręce z trudem obejmowały cztery wielkie, tekturowe pudełka i siatkę z kilkoma puszkami napojów energetycznych. Nogą zamknęła drzwi od samochodu i ciężko oddychając, zaczęła bardzo powoli kierować się w stronę drzwi wejściowych domu Luke’a. Nie była pewna, czy pojawianie się bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia było dobrym pomysłem, ale w tamtej chwili było już za późno na takie rozmyślania. Od dwóch dni urządzali całodzienne próby przed ich pierwszym występem radiowym i kolejnym koncertem, a to wiązało się z brakiem czasu na towarzyskie spotkania, nawet z Alex. Zbliżając się, usłyszała już z podjazdu znajome dźwięki gitary i rozwrzeszczane głosy chłopaków. Uśmiechnęła się, kiedy w pewnej chwili rozległa się melodia jednej z piosenek Queen, a któryś z nich usilnie próbował naśladować wokalistę, zawodząc przy tym niemiłosiernie. Gdy już szczęśliwie dotarła przed drzwi, w dość ekwilibrystyczny i nie do końca zgodny z wszelkimi zasadami grawitacji sposób udało jej się sięgnąć wskazującym palcem do dzwonka i wykorzystując chwilę ciszy panującą w środku, postanowiła zawiadomić ich o swojej obecności. Ciche, stłumione brzęczenie rozległo się po pomieszczeniu, a zaraz po nim usłyszała czyjeś ciężkie kroki i szczęk przekręcanego klucza. Jej oczom ukazał się uradowany Ashton z rozmierzwionymi włosami.

- Czeeeeeeść? – bardziej zapytała, niż przywitała się z nim, podświadomie licząc na to, że ujrzy kogoś innego. W końcu to był dom Luke’a, ale widocznie Irwin czuł się tam, jak u siebie.

- Cześć Alex – odparł radośnie, otwierając szerzej drzwi. Dostrzegła jak nagle jego źrenice stały się większe, a koniuszek języka niespokojnie oblizał wargi. – Pomogę! – zaoferował pospiesznie, odbierając od niej ciężkie pudełka. Odetchnęła z ulgą, pozbywając się tego ciężaru. – Wchodź, wszyscy są w salonie – poinstruował ją, przepuszczając w przejściu. Bardzo niepewnie minęła go, idąc przez niewielki korytarz wprost do pokoju, z którego dochodziły dzikie odgłosy. Stanęła w progu, załamując ręce. Opuściła bezradnie ramiona, obserwując to przeraźliwe pobojowisko. Na podłodze porozrzucane były ubrania, puste opakowania po przekąskach, czy opróżnione butelki coli. Stojący pośrodku stolik uginał się pod nadmiarem brudnych kubków i misek z niedojedzonymi płatkami, a między tym ogromnym śmietniskiem przewalały się gitary, keyboardy, kable i wszelkiego rodzaju inne sprzęty muzyczne. Blondynka nieświadomie rozchyliła mocniej usta, nie mogąc wyjść z przerażenia. Zamrugała kilkakrotnie powiekami.

- Cześć blondi! – zawołał z podekscytowaniem Calum, przywołując ją tym samym z powrotem do rzeczywistości. Będąc wciąż w ciężkim szoku, spojrzała na chłopaka, siląc się na uśmiech.

- Popatrzcie co mamy! – zawołał z przedpokoju Ashton, bezpardonowo potrącając ją ramieniem i praktycznie wbiegł do salonu z czterema pizzami, które im przywiozła. Cała trójka, z Michaelem na czele rzuciła się do jedzenia co najmniej tak, jakby cały tydzień głodowali. Nigdzie jednak nie zauważyła Luke’a. A może zagubił się pod stertą tych śmieci? przemknęło jej przez myśl, ale w tej samej chwili poczuła, że ktoś za nią stanął. Gwałtownie odwróciła się za siebie, natrafiając na to niemożliwie błękitne spojrzenie chłopaka. Momentalnie poczuła jak to przyjemnie błogie uczucie zawładnęło całym jej ciałem, powodując delikatny ucisk w żołądku. Mimowolnie uśmiechnęła się, kiedy zbliżył się do niej, troskliwie obejmując ją ręką w pasie. Zrobił to jednak na tyle niespodziewanie i raptownie, że z impetem wpadła w jego ramiona, powodując wybuch jego uroczego śmiechu.

- Wiedziałem, że na mnie lecisz – przyznał z powagą, szepcząc jej na ucho. Alex przewróciła tylko z dezaprobatą oczami i pokręciła głową.

- Oj, Hemmings, Hemmings, to było takie słabe – westchnęła obojętnie, wysuwając się z jego objęcia. Wykonała to na tyle nieudolnie i powolnie, że on zdołał ponownie przyciągnąć ją do siebie, tym razem bardziej zdecydowanie. Z błąkającym się na ustach uśmiechem, zadarła wysoko głowę, spoglądając na jego rozpromienioną twarz. Kiedy poczuła ciepły oddech, odruchowo przymknęła oczy, zabawnie marszcząc nos. Nim zdążyła ponownie je otworzyć, Luke musnął subtelnie jej usta, a po salonie rozszedł się tylko stłumiony jęk. Momentalnie odsunęli się od siebie, zerkając na pochłaniających kolejne kawałki pizzy przyjaciół.

- Fuuuuuuj! – stęknął przeciągle Ashton, krzywiąc się. – Tu w pokoju są jeszcze niepełnoletnie dzieci, kontrolujcie swoje żądze! – dodał z typową dla siebie powagą i udawanym zniesmaczeniem w głosie, marszcząc brwi. Spojrzał wyczekująco na pozostałą dwójkę, szukając u nich poparcia dla swojego oburzenia. Calum zorientował się pierwszy i przełykając kolejny kęs pizzy, spojrzał na parę.

- Właśnie! – przytaknął Ashtonowi, na co ten tylko pokiwał z aprobatą głową.

- Właśnie! – dodał niewyraźnie Michael z pełnymi ustami, dlatego chyba nikt go nie zrozumiał, a chłopcy posłali mu tylko litościwe spojrzenia. On zdawał się nie przejmować tym, bo prawie od razu wrócił do konsumowania swojej partii jedzenie.

- Także widzicie … - Irwin ponownie zabrał głos, spoglądając na nich z pozorowaną odrazą. – Oszczędźcie nam tych niesmacznych widoków. My tu jemy.

Luke niepewnie spojrzał na Alex, po czym roześmiał się głośno, a ona tylko mu zawtórowała, obejmując go ręką w pasie. Dostrzegła jednak ten cień zawstydzenia, który próbował ukryć za nerwowym śmiechem.

- A właściwie co ty tu robisz? – zapytał cicho, chcąc celowo zmienić temat.

- Mówiłeś, że nie macie nawet czasu zjeść, to pomyślałam, że na coś w końcu mogę się przydać. Poza tym, skoro wyjeżdżacie jutro na kilka dni, to …

- To co? – próbował ją podpuścić, ale zmrużyła tylko oczy, przewracając nimi w dość nienaturalny sposób.

- Idź jeść, póki ta pizza jest jeszcze ciepła i póki reszta głodomorów nie dorwała się do twojej porcji – poleciła mu po chwili, poklepując troskliwie po ramieniu. Nie zamierzała pokazywać mu tego, że te kilka najbliższych dni miało być prawdziwym koszmarem i że z pewnością nie raz zatęskni. Luke posłał jej tylko pogodny uśmiech i kiedy zauważył, jak Mike ukradkiem próbował sięgnąć do jego pudełka, rzucił się na kanapę, przechwytując swoją część.

- A ty z nami nie jesz? – zapytał w pewnym momencie Calum, spoglądając na opierającą się o zagłówek sofy dziewczynę. – Wiesz, chętnie bym się z tobą podzielił, ale jak sama widzisz – teatralnie podniósł puste kartonowe opakowanie, robiąc smutną minę. – Nic nie zostało.

- Oh, dziękuję za troskę – westchnęła z rozczuleniem i zaśmiała się serdecznie. – Ale ja nie jestem głodna.

- Na pewno? – dopytywał Luke, spoglądając na nią przez ramię.

- Na pewno.

- Wiesz co? – zaczął nagle Ashton, opadając bezwładnie na kanapę. Poklepał się po pełnym brzuchu, popijając napój. Alex popatrzyła na niego z zaciekawieniem.  – Oficjalnie daję wam moje błogosławieństwo! Ale jeśli kiedykolwiek Lucas ci się znudzi, to wiedz, że kiedyś uznawano nas za bliźniaków, jestem prawie jak on, tylko trochę lepszy, przystojniejszy i w ogóle. Więc nie krępuj się – dokończył ze znanym sobie urokiem i mrugnął do niej, uśmiechając się szeroko.

Mike i Calum prawie natychmiast poparli go w tym oświadczeniu, a Luke z wrażenia aż zakrztusił się, momentalnie sięgając po puszkę z piciem. Dziewczyna zaczęła się śmiać, spoglądając ukradkiem na reakcję blondyna. Tak naprawdę ich relacja nie nosiła jeszcze statusu prawdziwego związku, bo żadne z nich nie wyszło z taką inicjatywą, ale oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że od tego feralnego zdarzenia na plaży już nic nie miało być takie samo między nimi.

- A jeśli nie przyniosłabym tej pizzy, to co? Błogosławieństwa by nie było? – zapytała zaczepnie, a Ash przyjrzał jej się z zamyśloną miną.

- Hmm – mruknął cicho. – Ale przyniosłaś, przekupiłaś mnie ostatecznie, także nie gdybajmy już. Tytuł najlepszej dziewczyny naszego małego Luke’a przypadł właśnie tobie.

Chłopak ponownie zaczął się krztusić, ale z pomocą tym razem przyszedł Calum, dość stanowczo poklepując go po plecach. Wszyscy zaczęli się śmiać, a wtedy Alex popatrzyła w stronę Luke’a, wyczuwając jego niepewne spojrzenie na sobie. Wpatrywali się w siebie uważnie przez ułamek sekundy, który dla nich samych trwał całą wieczność. Po chwili kąciki jego ust uniosły się prawie niezauważalnie, a na policzku pojawiło się niewielkie wgłębienie. I nie potrzebowała już żadnych słów, żadnych zapewnień, żadnych obietnic.

Ona po prostu wiedziała.

*

Była taka dumna, kiedy audycja dobiegła końca. Co prawda, Luke za wiele się nie odzywał, bo palmę pierwszeństwa przejął jak zwykle Ashton przy akompaniamencie Caluma, ale i tak rozpierało ją wielkie szczęście, że kariera chłopców rozwijała się tak dobrze. Zaraz po wywiadzie po raz pierwszy w historii puścili ich autorski kawałek, a ona tylko zrobiła głośniej, śpiewając z nimi na cały głos. Uderzając palcami o kierownicę, wystukiwała odpowiedni rytm, kołysząc się w takt tak dobrze znanej jej piosenki. Odruchowo spojrzała na nawigację, która jasno wskazywała, że za czterdzieści kilometrów miała dotrzeć na miejsce. Była tak podekscytowana tym, że wpadła na ten błyskotliwy pomysł, aby zaskoczyć Luke’a na koncercie, że jak dziecko cieszące się z lizaka podskakiwała na siedzeniu, podśpiewując radośnie. Zaangażowała Ashtona w pomoc, zmuszając go do zachowania wszystkiego w wielkiej tajemnicy. Była prawie pewna, że Lucas w ogóle nie spodziewał się jej pojawienia tam, tym bardziej, że gorąco zapewniała go o tym, że musiała się uczyć.

Tłum przed klubem był naprawdę spory i dopiero w tamtej chwili dotarło do niej, że chłopcy nie byli już tylko anonimowym, lokalnym zespolikiem. I gdyby nie fakt, iż Ashton przemycił ją jakimś bocznym wejściem, to z pewnością nie udałoby jej się przepchać pod samą scenę przez te rozwrzeszczane i podniecone rzesze nastolatek. Przy okazji poznała ich menedżera, który obiecał Irwinowi zaopiekować się Alex. A ta opieka na pewno była potrzebna, bo pisk i hałas, gdy tylko drzwi klubu zostały otwarte, zaczął ją naprawdę przerażać. Jeden z ochroniarzy pozwolił jej stanąć przed barierkami, aby uniknąć stratowania przez napierające z ogromną mocą dziewczyny, które koniecznie chciały znaleźć się w pierwszym rzędzie. To było istne szaleństwo. W pewnej chwili wszystkie światła zgasły i gdy tylko cała czwórka pojawiła się na scenie, przestała już nawet słyszeć własne myśli. Postanowiła jednak skupić się wyłącznie na dobrej zabawie, odcinając się od tego, co działo się za jej plecami. I już po pierwszej piosence zaczęła rozumieć te wszystkie szalejące na ich punkcie dziewczęta. Atmosfera udzieliła jej się bardzo szybko i nawet przez chwilę zaczynała żałować, że jednak nie stała w tym tłumie, bo głupio było jej tak samej skakać i piszczeć zaraz przy stojących obok ochroniarzach, którzy patrzyli na nią jak na wariatkę.

Nie mogła oderwać wzroku od Luke’a. Z tego lekko zagubionego, nieśmiałego chłopca wciągu jednego szarpnięcia struną gitary przeistaczał się w prawdziwe sceniczne zwierzę, pełne pewności siebie. Wszystko, co robił było takie energiczne, pełne zaangażowania i wielkiej pasji, a dodatkowo w pełni profesjonalne. Kochał to i tę miłość było widać w jego roziskrzonych, szczęśliwych oczach. Nie zanotowała nawet tego, że przez większość koncertu nie miał bladego pojęcia o jej obecności, bo kompletnie skupił się na swojej gitarze, rzadko nawiązując kontakt wzrokowy z publicznością, a Ashton siedział zbyt daleko, by dać mu dyskretnie znać. Dopiero przed jedną z ostatnich piosenek, kiedy Michael wygłaszał jakąś przemowę o tym, jak wspaniałą publicznością byli ludzie zgromadzeni tej nocy w klubie, Calum podszedł do Luke’a i szepnął mu coś na ucho, wskazując dłonią w kierunku Alex. Nagle błękitne oczy zwróciły się w jej stronę, powodując zdecydowane przyspieszenie bicia serca. Nie umiała, podobnie jak i on, powstrzymać tego radosnego uśmiechu, kiedy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały. Zalotnie przygryzła dolną wargę, gdy wciąż uparcie się w nią wpatrywał z lekko rozchylonymi ustami. Luke zmarszczył nieznacznie brwi i zbliżył się nieco bardziej do krawędzi sceny, bo nie potrafił odczytać napisu na jej koszulce. Zauważyła, że miał z tym spory problem, dlatego z dumą naciągnęła spód materiału i zaczęła się głośno śmiać. I fancy lead singer wyczytała z ruchu jego warg, kiedy sam do siebie uśmiechnął się.

Ale teraz, kto wie

Jest w tłumie na moim występie

Nie ma nic do stracenia

Stoi w pierwszym rzędzie

Prawdziwe szaleństwo ogarnęło cały klub, kiedy grali ostatni kawałek. Wszyscy krzyczeli, piszczeli, śpiewali, płakali. Jedna z dziewczyn nawet zemdlała i ochroniarz musiał wynosić ją na zewnątrz. Ale Alex zdawała się zauważać przez te kilka minut wyłącznie Luke’a, bo cały otaczający ją dotychczas świat zupełnie stracił na znaczeniu. Z mocno zaciśniętymi pięściami i nerwowo przygryzanymi wargami wpatrywała się w niego z ogromną dumą. Była pod wielkim wrażenie tego, jak wielki talent posiadał. Każdy jego ruch, każdy zagrany dźwięk, każde wyśpiewane słowo było bliskie ideału. I nawet te koślawe podskoki, nieudolne próby zrobienia szpagatu w powietrzu, czy pościgi za uciekającym Michaelem w jej oczach stawały się czymś perfekcyjnym, co dodawało mu tego tak niechcianego uroku. Nie przeszkadzało jej nawet to, że raz puścił oczko do jednej z fanek. Jego głos był najprzyjemniejszym dźwiękiem, jaki mogła sobie wymarzyć, a kiedy w pewnym momencie utworu zamilkły wszystkie instrumenty, a on kolejny raz na nią spojrzał, poczuła, że kolana się pod nią uginały. Wziął głęboki oddech i nie spuszczając z niej wzroku ani na moment, zaczął śpiewać tym swoim obniżonym, powodującym ciarki na plecach głosem.

Jesteś taka niedostępna

I widzę, że to jest trudne

Bo sprawiasz, że czuję

Sprawiasz, że czuję

Tak, ona sprawia, że czuję …

Przy ostatnim wersie zabrakło mu tchu, więc gdy tylko zaczął się sam z siebie śmiać, pozostała trójka szybko włączyła się do śpiewania dalszej części refrenu. Luke opuścił głowę, kręcąc nią na boki. Spojrzał ponownie w kierunku Alex, z zamiarem kontynuowania piosenki, ale był tak rozkojarzony, że pomylił słowa, sprawiając że Ashton zaczął się śmiać zza perkusji. W  końcu wypuścił z rąk gitarę i poddał się, nie mogąc zapanować nad swoimi emocjami. Odwrócił się do publiczności tyłem, wciąż szczerząc się w szerokim uśmiechu. Zerknął za plecy, posyłając dziewczynie kolejny uśmiech.

Gdy tylko piosenka dobiegła końca, jeszcze raz gorąco podziękowali za przybycie i kiedy światła reflektorów zgasły, a całe pomieszczenie pogrążyło się w ciemnościach, zbiegli ze sceny, znikając za kulisami. Alex bez zastanowienia przedarła się przez stojących przy barierkach ochroniarzy i biegiem ruszyła za chłopakami. Kiedy wpadła za scenę i dostrzegła tylko oddalającą się sylwetkę Luke’a, zatrzymała się i krzyknęła.

- Luke!

Chłopak momentalnie odwróci się za siebie, dostrzegając blondynkę. Nie myśląc zbyt wiele, podbiegła w jego stronę, praktycznie na niego wskakując. Zarzuciła mu ręce na szyję i wciąż nieco rozbieganym wzrokiem, spojrzała mu prosto w oczy. Nie przeszkadzało jej to, że ktoś na nich patrzył, że wokoło było pełno obcych ludzi, a sam Luke lepił się od potu. Nic tak naprawdę nie miało w tamtej chwili znaczenia poza nim. Kiedy drżące palce delikatnie wsunęły się w jego mokre włosy, a zadziorny uśmiech przemknął przez jej twarz, wiedziała już co chciała zrobić. Z niespotykaną wcześniej zachłannością i namiętnością przylgnęła do niego, skradając jeden z piękniejszych pocałunków, jakie oboje kiedykolwiek doświadczyli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro