Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🙌 CHALLENGE 🙌

A właściwie to część druga. Ta z historyjką. Wreszcie ją napisałam :')

Więc historia dotyczy Oliviera. Potraktujcie to jako taki dodatek bo to, co jest tu napisane nie pojawi się w książce, będzie tylko wspomniane.

Uciekałem przed goniącym mnie gliną. Ktoś musiał nas podkablować, bo wątpię w to, że sami nas znaleźli. Co sił w nogach biegłem przed siebie starając się zgubić starszego ode mnie mężczyznę, który sapał coś po drodze do krótkofalówki. Jestem od niego dużo szybszy i zwinniejszy, ale on ma w pobliżu swoich kumpli, a ja jestem tylko jeden. Ale raz się żyje. Przeskoczyłem ogrodzenie oddzielające dwa ogródki i poczułem okropny ból w prawej nodze. Nie byłem już w stanie się podnieść, postrzelił mnie. Kurwa mać - zaklnąłem w myślach, zwijając się z bólu.

Pamiętam jak zgarnęli mnie z ulicy. Uciekłem wtedy z domu, a oni - wyrzutki społeczeństwa - zabrali mnie ze sobą. Miałem wtedy jakieś dwanaście lat.

-Co to za szczyl?

-Pałętał się niedaleko, to go zabraliśmy.

Byłem przerażony, ale mój instynkt kazał mi walczyć i tego nie okazywać. Spojrzałem w ciemne oczy faceta przede mną, przez co oberwałem w twarz z pięści. Patrzył na mnie najpierw surowym, morderczym wzrokiem, a potem uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.

-Co młody, uciekłeś z domu?

-Tak.

-Dlaczego?

-Nie twój interes. - Starałem się nie pokazywać tego, że jestem od niego dużo słabszy.

-Proszę, proszę. Już się stawiasz? - Stanął nade mną niczym kat. Dał znak ręką, a jego kumple rzucili się na mnie. Byłem tak poobijany, jakby mnie autobus potrącił. Połamali mi rękę, żebra, rozbili nos i głowę. Myślałem, że zemdleję z powodu utraty zbyt dużej ilości krwi, ale udało mi się od tego powstrzymać. Musieli mnie podnieść, bo sam nie byłem w stanie wstać.

-Brawo. Wytrzymałeś. Teraz należysz do naszej rodzinki...

-Olivier.

-Witaj w domu Olivier - posłał mi przyjazny uśmiech.

Tak to się wszystko zaczęło. Niby zrządzenie losu, przypadek, że to właśnie tamtą drogą wtedy poszedłem. A teraz siedzę na komisariacie, przesłuchiwany przez dwóch gliniarzy.

-Gdzie są twoi znajomi, co?

Milczałem.

-Co nie chcesz ich zdradzić? Boisz się, że spuszczą ci wpierdol jak trafisz z nimi do celi?

Nie odpowiedziałem po raz kolejny. Patrzyłem na nich spokojnym wzrokiem czekając aż stracą cierpliwość. Bawiło mnie to, jak desperacko próbowali wydobyć ode mnie informacje.

°°°

Nic ode mnie nie wyciągnęli, a mimo to złapali kilku moich kumpli. Pewnie ktoś na nich doniósł. Oczywiście myśleli, że to byłem ja, więc oberwałem za to dość ostro.

-Dlaczego tak właściwie to robisz? - Zapytał facet, który miał mnie pilnować, podczas gdy jakaś lekarka opatrywała moje rany. - Nie odpowiesz mi? Jak wolisz. Ale powinieneś z tym skończyć. Nie mówię ci tego jako glina, a jako przypadkowy człowiek, który wtrąca się w twoje życie. Mam po prostu przeczucie, że jesteś stworzony do lepszych rzeczy młody - odprowadził mnie z powrotem na dołek, ale tym razem dostałem osobną cele, żebym znów przypadkiem nie oberwał.

°°°

Udało mi się uciec dzięki prostej sztuczce, której kiedyś się nauczyłem. Okazało się, że nasz mały gang został rozwiązany, więc właściwie nie miałem do czego wracać i mogłem zgnić w więzieniu. Na jedno by wyszło. Poszedłem do baru i w ten sposób pozbyłem się reszty forsy jaka mi została.

Wpadłem na pewien pomysł, gdy tak przepijałem hajs. Dlaczego by nie spróbować zacząć pracować w policji? Te dupki nieźle zarabiają, a dla mnie to będzie w sam raz. Ale oni mnie znają. Usmiechnąłem się do siebie, przecież to nie jest żaden problem.

°°°

Przefarbowałem włosy, trochę zmieniłem wygląd i z pomocą starego kumpla zmieniłem dane osobowe. Olivier Lavelle poszedł w odstawkę, a jego miejsce zajął Caleb Grimes. Zobaczymy jak długo uda mi się pociągnąć to kłamstwo.

Najpierw dostarczyłem wszystkie potrzebne dokumenty tam gdzie trzeba, a potem grzecznie odczekałem swoje. Jak się okazało, wszystko poszło gładko. Niczego się nie domyślili, za to ja mogłem wieść spokojne życie.

°°°

W końcu wszystko się wydało. Wylądowałem na dywaniku u szefa.

-Sprytny jesteś młody. Ale teraz wyszło szydło z worka, co nie Caleb? A może jednak wolisz Olivier?

Spojrzałem na niego.

-Długo wam to zajęło.

-Ale odkryliśmy prawdę. To się liczy. - Tyiumfował nade mną. Nie lubię tego uczucia. - Dlaczego, co? Po co to zrobiłeś?

-Dla zabawy.

-Akurat. Mów.

-Co mam się panu wypłakać w ramię i powiedzieć co mi leży na serduszku?

-Bez przesady.

-Więc niech pan nie wtyka nosa w nie swoje sprawy.

-To jest moja sprawa. Sfałszowałeś dokumenty i podszywałeś się pod policjanta. Ty wiesz, że to przestępstwo?

-Wiem. I co z tego?

-Młody, jesteś zdolny i naprawdę byś się nam przydał tutaj. Pytanie tylko czy ty chcesz to robić.

Biłem się z myślami. Polubiłem to, ta robota dawała mi zastrzyk adrenaliny, a właśnie tego najbardziej potrzebuję. Z drugiej strony jestem przestępcą, oszustem. Nie nadaję się tutaj.

-Szybka odpowiedź. Tak czy nie? Zdecyduj się Olivier.

-Nie - odparłem, choć na usta cisnęło mi się tak.

-Zastanów się. Ja mówię poważnie. Stać cię na więcej, wcale nie musisz skończyć w pierdlu.

-Zgoda. - Pragnienie życia w spokoju wygrało.

-Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia młody - uśmiechnął się, a ja wciąż zastanawiałem się, czy to aby na pewno dobry pomysł.

Napisałam to wreszcie xD Sukces!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro