Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5- Skoki, skoki w Zakopanem!

Właśnie siedzę w autokarze i przy "Next to me" obserwuję zmieniające się widoki za oknem. Obersdorf był dla naszych reprezentantów niezwykle udany- pierwsza lokata Richiego i brąz Wellingera. Teraz czas na Ga-Pa. Zamykam oczy i ze zmęczenia prawie zasypiam... Prawie... Nagle słyszę jakiś głośny pisk.

- Miłość, miłość w Zakopanem!!! DUM DUM DUM DUM! Polewamy się szampanem!!! DUM DUM DUM DUM! - śpiewał Marcus.

- Ejej, Ajzenpiśla, co ty odwalasz? - pokrecił głową z rezygnacją Wellinger. - To się śpiewa: Skoki, skoki w Zakopanem! DUM DUM DUM DUM!

Taaa... Nienawidzę disco polo... Naprawdę, tylko do tego rodzaju muzyki mam takie uprzedzenia... Chciałam spróbować uciszyć towarzystwo, ale w sumie nie widziałam w tym zbytniej korzyści, w końcu i tak będą to robić, tylko że dwa razy głośniej.

Potem faktycznie zasnęłam. Obudził mnie Rysiu, gdy dojechaliśmy. I znowu zakwaterowanie. Tym razem byłam bardziej zadowolona z miejsca naszego pobytu. Nie powiem, aby w Obersdorfie było mi źle, ale tym razem hotel, w którym zatrzymaliśmy się na kilka dni sprawiał wrarzenie lepszego standardu.

Po odebraniu klucza od pokoju stwierdziłam, że zaczekam na chłopaków. Zwróciłam uwagę na gościa, którego wcześniej nie widziałam, a teraz rozmawiał z Ajzenpiślą i Freitagiem... Nie mogłam dokładnie okreslić koloru jego włosów... stawiam mimo wszystko, że było to dunkelblonde... Oczy miał jak dwa wengielki, ciemne, niby pospolite, ale przykuwały uwagę. Ubrany był w czarną bluzę z adisasa i czerwone spodnie dresowe tej samej firmy. Na nogach znajdowały się roshe podobne do tych, jakie miał Andreas. Postanowiłam, że podejdę i ogarnę sytyację.

- Hej... - zaczęłam zbytnio nie wiedząc co mam powiedzieć.

- Marina? - uśmiechnął się do mnie.

- Yhym.. - moja mina najprawdopodobnie wskazywała tylko na jedno "wth".

- Karl Geiger - podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam - Również niemiecki skoczek.

- Czemu nie było cię na pierwszym konkursie 4hills? - spytałam.

- Sprawy osobiste.. - odpowiedział po chwili zastanowienia.

- Nie.. Karl załatwiał kontrakty reklamowe - dołaczył się do rozmowy Andreas przerywając żywą pogawędkę z Freitagiem (już dawno się oczywiście pogodzili).

- Yym... No w sumie to było tak przy okazji.. Hah, Marina musimy koniecznie jeszcze potem porozmawiać, ale teraz idę zanieść te wszystkie bagaże. - Widać, że fakt stwierdzony przez Andiego nie był najwygodniejszą informacją na jego temat jaką mógł dostać.

Odprowadziłam go tylko wzrokiem.

- A ciebie co znowu ugryzło? - spytałam Welliego.

- Mnie? Nic! - zaprzeczył blondyn - Wiesz co też już chyba muszę iść.

Nie no super! No po prostu świetnie! Zostawili mnie! Phy! Gardzę mocno... Fajnie, że wszyscy skoczkowie zapchali windy i jedyna droga, aby dostać się na (w moim przypadku piąte piętro) to schody... Z tą walizką... Jak ja ją ledwo mogę podnieść...

Już chciałam zacząć zdobywać ten Mount Everest, ale podszedł do mnie Domen.

- Może ci pomogę? Bo w tych kozaczkach - spojrzał na moje buty - to ty daleko kochana nie dojdziesz.

- Masz rację... Byłoby miło...- przyznałam uśmiechając się w stronę najmłodszego z Prevców.

Dostaliśmy się na moje piętro i weszłam do pokoju. Podziękowałam Słoweńcowi i zaczęłam rozpakowywać ubrania. Nie mogłam długo narzekac na spokój, po kilku minutach ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Był to Marcusik z pytaniem czy schodzę na kolację. Nie zdecydowałam się, ponieważ po prostu nie byłam głodna.

Znowu przejdę się górskimi ścieżkami... Kto wie? Może spotkam znowu jakiś skoczków? W sumie miałam nadzieję na rozmowę z Kraftem i Michaelem jak im tam się układa...

Tym razem, niestety, chyba wszyscy byli w jadalni... Przynajmniej zaliczyłam długi spacer.. Kiedyś musiałam w końcu spalić tą czekoladę, która objadałam się poprzedniego wieczoru z Niemcami u Wellingera w pokoju. Szczerze mówiąc już nie mogę doczekać się konkursu... Tych wszystkich emocji... Porównywalne do el classico...

Reszta dnia, (a w zasadzie późnego wieczoru) upłynęła mi na gadaniu z Tanją,(która poprosiła mnie o autografy braci Prevc i Stocha) i oglądania seriali na Netflixie.

*◇*

Nazajutrz chłopaki mieli od rana masę treningów, przez co zbytnio nie miałam okazji, aby z nimi porozmawiać. Dałam jednak wyciągnąc się Domenowi na spacer.

- Stres już jest? - zapytałam rozkoszując się cudownymi górskimi krajobrazami.

- Może troszkę... Najgorsza jest ta presja-muszę być najlepszy, lepszy niż Peter - westchnął.

- W poprzednim sezonie z tego co słyszałam od Tanji często cię wystawiali, a teraz jest z tym trochę gorzej - odparłam.

- To prawda... No wiesz, w tym roku mam egzaminy, a bardzo mi zalezy, aby je zdać jak najlepiej, dlatego nie mogę skupić się w stu procentach na sporcie - powiedział Słoweniec. - Kim jest Tanja jeśli mogę wiedzieć?

- Moja przyjaciółka, znamy się naprawdę długo... Jest wielką fanką skoków, szczerze mówiąc bardziej ogarnia tzw. "skoczny świat" ode mnie - zaśmiałam się. - Właśne! Tanja! Czy byłaby jakaś szansa, aby przemycić jej autografy?

- Pewnie, bardzo chętnie - uśmiechnął się.

Spokojnym tempem wracaliśmy do hotelu, aby Domen miał czas na wyszykowanie się przed kwalifikacjami. Poszłam z powrotem do mojej rezydencji, z pokoju obok usłyszałam podniesione głosy, była jakaś aferka. Chcąc nie chcąc zaczęłam podsłuchiwać.

- Nie bądźmy dziećmi, Stefan! Naprawdę, nie nabiorę się na te bajeczki... - krzyczał Michael.

- Do niczego między nami przecież nie doszło! - gorączkował się Kraft.

- Naprawdę, myślisz, że jestem ślepy i nie widziałem tego, co było w tej gazecie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro