Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 - Nobody's perfect

Witajcie Kochani!

*patrzy na zegarek* Hahaha dochodzi trzecia w nocy, a ja co robię? Zamiast spać piszę  rozdział :) 

Chyba do reszty oszalałam, ale jakoś tak mnie poniosło :) 

Mam tylko nadzieję, że za bardzo go nie spieprzyłam :) 

Miłego czytania :) 

Sasuke sączył poranną kawę. Miał nadzieję, że jego braciszek ze swoim chłopakiem jeszcze śpią. Nie miał nastroju na tłumaczenie się, skąd ma siniaka. Sięgnął do lodówki w poszukiwaniu ukochanych pomidorków koktajlowych.

- Cholera, na pewno wczoraj je tu wkładałem - mamrotał sam do siebie.

- Co wczoraj wkładałeś? - Itachi również włożył głowę do lodówki.

- Weź, wypad mi stąd. - Szturchnął go łokciem. - Pomidorki... - spojrzał na trzymane przez niego opakowanie. - Znowu mi wyżarliście pomidory! - wrzasnął, łapiąc go za rękę.

- No... można tak powiedzieć - zachichotał Itachi na wspomnienie sposobu konsumpcji. - Muszę przyznać, że były bardzo słodkie.

- Cholera jasna, Itachi, tyle razy cię prosiłem, żebyście kupowali sobie swoje! - Spojrzał na niego wściekle. - No ile można! Zawsze to samo.

- No i mieliśmy swoje! - Bronił się Itachi. - Ale się skończyły, a Dei wymyślił taką fajną zabawę. Kładziesz pomidorka między...

- Zamknij się! Nie obchodzą mnie żadne szczegóły z waszego pożycia. Wystarczy, że muszę słuchać waszych jęków! Naprawdę, moglibyście się czasem pohamować! Nie jesteście tutaj sami! - krzyczał tak głośno, że aż poczerwieniał ze złości. Naprawdę mają wystarczająco duży dom, aby mogli na siebie nie wpadać, ale jak tylko ta dwójka zaczyna swoje harce, ma wrażenie, że są tuż za ścianą.

- Sasuke, czy ty musisz się tak drzeć z samego rana? - W progu kuchni stanął zaspany Deidara.

- A czy ty, do cholery, możesz nie ganiać po domu z pałą na wierzchu?!

- Coś ty taki pruderyjny się zrobił? - Deidara poprawił szlafrok, zasłaniając najważniejsze obszary. - My nie narzekaliśmy, jak po domu kręciły się twoje laski. - Podszedł do Itachiego i cmoknął go w policzek. - Prawda? - zwrócił się do swojego chłopaka.

- Właśnie, Kotek ma rację. Jak te twoje...

- Dobra, skończcie już! - warknął. Naprawdę nie miał ochoty teraz tego słuchać.

- Wiesz, braciszku, czego ci trzeba? - Itachi przechylił głowę, uważnie mu się przyglądając.

- No czego, geniuszu? - Sasuke go ponaglił, po czym napił się kawy.

- Porządnego bzykanka! - Itachi wyszczerzył się w uśmiechu. W tym samym momencie został opluty kawą. - Cholera, co ty robisz?! - skrzywił się, wycierając twarz dłonią.

- To przestań pieprzyć głupoty! - Sasuke odstawił kubek i rzucił w brata ścierką.

- Od pieprzenia mam Deidarę. A ty naprawdę powinieneś spuścić nieco pary. Może wówczas byłbyś milszy dla innych!

- Mam słuchać rad gościa, który pieprzył się ze swoim chłopakiem w szklanej windzie, w samym środku dnia, mając na sobie jedynie królicze maski, tylko po to aby mieć tę cholerną kaczkę? No chyba kpisz!

- Ach, ta winda - zamruczał Itachi. - Nikt nas jeszcze nie pobił, co Kotek! - stwierdził z zadowoleniem.

- Bo reszta nie jest na tyle pojebana, aby dać się oglądać przez tłumy zszokowanych ludzi, o występach na YouTubie czy w telewizji nie wspominając! Po ile wy macie lat?! - Sasuke miał dość. Jego brat to skończony debil.

- Ale czekaj... - Itachi podszedł do niego i chwycił go za podbródek. - Kto cię tak urządził? Czyżbyś zarywał do jakiejś mężatki? - Był zbyt zaspany, aby wcześniej to zauważyć.

- Odwal się. - Sasuke wyrwał się i spojrzał w bok. Miał nadzieję, że jednak brat tego nie zauważy.

- O nie, nie! Nikt bezkarnie nie będzie tłukł mi brata. Nawet jeśli sobie na to zasłużył. - Itachi chwycił go za ramiona i zmusił, aby usiadł. - No już, gadaj! Kto to był?

- Sam sobie poradzę - burknął Sasuke. Nie mógł się przyznać, że oberwał od dziewczyny. Co prawda niechcący, ale jednak.

- Nic z tego braciszku! Obiecałem rodzicom, że się będę tobą opiekował, więc nawijaj.

- Itachi, ja wtedy miałem osiem lat! Teraz mam już dwadzieścia jeden! Dorosły jestem!

- Nic z tego! Obiecałem, że zawsze będę się tobą opiekował i nie złamię tej obietnicy. Wiesz, co by rodzice na to powiedzieli?

- A niby co mają powiedzieć?! Przecież oni nie żyją! - Nienawidził, jak Itachi wyciągał tę cholerną obietnicę.

- Zachowuj się, gówniarzu! - Zdzielił go w głowę. - To, że ich nie ma z nami, nie znaczy, że nas nie pilnują. Gadaj albo sam się dowiem, ale wówczas będzie dużo gorzej. I tak wiesz, że ze mną nie wygrasz. - Zmrużył oczy.

- Wara od niej! - wrzasnął, zanim zdążył pomyśleć.

- NIEJ?! NIEJ?! - Itachi rozpromienił się. - Nie mów, że to ta kelnereczka z baru... Jak jej było?

- Naruko - podpowiedział wściekły Deidara.

- Właśnie, Naruko! - Itachi klasnął w dłonie. - To ona? - Złapał Sasuke za ramię i potrząsał nim, jakby był workiem ziemniaków. - No mów! To ona?! To ona?!

- Tak, to ona! - wrzasnął, doprowadzony do ostateczności. - Zadowolony?! - wysyczał prosto w jego twarz. Naprawdę czasami miał ochotę udusić go gołymi rękoma.

- Nawet nie wiesz jak bardzo! - Chwycił jego twarz w dłonie i cmoknął prosto w usta. - Nawet nie wiesz jak bardzo!

- Weź ty się naprawdę lecz! - Odepchnął go tak, że mało nie spadł z krzesła, wycierając z obrzydzeniem usta.

- Kotek, płacisz! - Itachi, nie przejmując się reakcją brata, wyciągnął dłoń do swojego chłopaka. - A, chociaż od ciebie to wolę w naturze - dodał po chwili.

- Że, kurwa, niby co? - Sasuke otworzył oczy ze zdumienia. - Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że zrobiliście zakłady? - Nie mógł uwierzyć, chociaż z drugiej strony czegóż innego mógł się po nim spodziewać.

- Oczywiście! - Itachi nie mógł pohamować radości. - I twój braciszek wygrał! Wiedziałem, że wpadnie ci w oko.

- Boże, czego wy się tak drzecie z samego rana? - Do kuchni wtoczył się półprzytomny Suigetsu.

- Płać! - Itachi wyciągnął do niego rękę.

- Co? A to niby z jakiej racji? - Przecierał zaspane oczy. Jego umysł jeszcze nie nadążał za wydarzeniami.

- Sasuke i Naruko! - wyszczerzył się Itachi. - Wyskakuj z kasy!

- A czy ty myślisz, że mam coś teraz przy sobie?! - Wskazał na obcisłe ciemne bokserki.

- Nieważne! Przynoś kasę i przy okazji obudź resztę. Chcę odebrać swoją wygraną już teraz!

- Weź się opanuj! A skąd mamy wiedzieć, że wygrałeś?! Gdzie masz dowód, że Sasuke do niej zarywa? - zmrużył swoje fiołkowe oczy. Stojąc tak w samych bokserkach, z poczochranymi, białymi włosami i zaciętą miną, ciężko było w nim odnaleźć patologa sądowego. - Pokaż mi niezbity dowód!

- Oto i on! - Złapał Sasuke i wskazał siniaka. - Proszę bardzo!

- O kurde?! - Suigetsu aż opadła szczęka. - Sasuke, to prawda? To ona cię tak załatwiła?

- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój! - Wyrwał się. - Banda troglodytów!

- A temu co? - spytała Karin, która mało nie został stratowana przez Sasuke.

- Kelnereczka - odpowiedział jej Suigetsu.

- Pieprzysz! Serio? - Karin nie mogła uwierzyć. - Czyżby nasz Lodowy Książę w końcu napotkał swoją księżniczkę?

- Na to wygląda.

- Dobra! Wy tu nie filozofujcie tylko płaćcie. - Wyrzucił owoce z koszyka i postawił go na środku stołu. - Nikt nie chciał wierzyć mojej intuicji. Nawet ty, Kotek - spojrzał z wyrzutem na Deidarę. - Chociaż jeśli chodzi o ciebie, to może nawet i lepiej - uśmiechnął się chytrze. - Mam kilka rzeczy, które strasznie chcę wypróbować. - Praktycznie pożerał go wzrokiem. - Ale reszta kasa na stół. Karin, przypilnuj, aby wszyscy zapłacili, a ja w tym czasie odbiorę zaliczkę od mojego Kotka...

-----------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro