2 - How can this be?
Witajcie Kochani!
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział, z nadzieją że spodoba się tak samo jak pierwszy :)
Miłego czytania :)
Naruto po raz kolejny spojrzał w lustro, wzdychając zrezygnowany. Nogi niemiłosiernie bolały go od tych głupich obcasów i jeszcze ta kretyńska kiecka. Nie wspominając już o tych wszystkich napalonych klientach, usilnie próbujących go klepać po tyłku. Czy naprawdę aż tak przypomina dziewczynę? Spojrzał na sztuczny biust leżący na pralce. No tak, kiecka, makijaż i sztuczne cycki. Tylko tyle wystarczyło, aby zmienić go w dziewczynę. Przecież to niedorzeczne! Ale odśpiewanie "Happy birthday" już mogli mu odpuścić. Czuł się jak skończony idiota!
Wziął do ręki kolejny wacik i z uporem maniaka starał się pozbyć tego cholernego makijażu. Jakże on się wpakował w tą idiotyczną sytuację?
- Kiba, ja naprawdę potrzebuję jeszcze jednej pracy - jęknął, wychylając kolejną czarkę. - Z tej pensji gońca nie dam rady się utrzymać. Znowu podnieśli mi czynsz. Jak tak dalej pójdzie wyląduję pod mostem!
- Nie będzie tak źle. - Przyjaciel poklepał go po ramieniu. - Jak coś, zawsze możesz zamieszkać u mnie! - Uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki, ale... wiesz, że twoja siostra mnie nienawidzi. Nie mam ochoty codziennie dostawać po głowie. - Zrezygnowany Naruto położył głowę na stole.
- Nie trzeba było jej mówić, że ma pchły! - Kiba zaśmiał się głośno.
- Miałem wówczas osiem lat! - Naruto poderwał się gwałtownie, czerwony ze złości. - A ona wtedy tak się drapała i jeszcze te jej psy, i palnąłem pierwsze co mi do głowy przyszło! Nie wiedziałem, że będzie tak długo chować urazę.
- Może gdybyś nie wrzeszczał na całą okolicę, to by szybciej zapomniała - zaśmiał się, polewając kolejną porcję sake.
- Człowieku, to było trzynaście lat temu! - Naruto opadł z powrotem na stół.- Życie jest takie niesprawiedliwe - westchnął.
- Spokojnie stary. Zaraz coś wymyślimy. A teraz pij! - Kiba podsunął mu czarkę. - Na sucho ni jak nie idzie. - Wychylił swoje naczynie.
Naruto sam nie rozumiał, dlaczego to właśnie do Kiby przychodzi po radę. Przecież ten człowiek to najgorszy wybór z możliwych, jednak też Inuzuka był jego przyjacielem praktycznie od zawsze. W liceum wycinali najlepsze numery świata i zawsze mieli przy tym mnóstwo zabawy, choć późniejsze siedzenie w kozie było już mniej przyjemne.
- To może jednak zadzwoń do Jiraiyji? - zaproponował Kiba.
- Nie ma takiej opcji! Jak się dowie, że sobie nie radzę, będzie kazał mi się do siebie przenieść, a ja nie mam zamiaru się przeprowadzać! Tu mam przyjaciół, szkołę i całe moje życie. Nie po to walczyłem o swoją niezależność, żeby teraz wysłuchiwać, że nic w życiu nie osiągnę. Już wolę spać pod mostem!
- No też racja... - Również nie chciałby stracić przyjaciela. Zapomniał, że jego chrzestny mieszka po drugiej stronie kraju i pozwolił Naruto tu zostać pod warunkiem, że sam się będzie utrzymywał. - To może jednak nasze schronisko? - zapytał nieśmiało.
- Nie da rady, pracę w dzień już mam, poza tym Hana żyć by mi nie dała - odparł, wypijając kolejną czarkę. - Potrzebuję pracy na noce.
- JUŻ WIEM! -wydarł się nagle Kiba, aż jego pies, Akamaru, uniósł łeb. - Ale musisz mi obiecać, że zgodzisz się na wszystko! - Wyszczerzył się.
Naruto zmrużył oczy i wpatrywał się w roześmianą twarz przyjaciela. Może gdyby mniej wypił, może gdyby chwilę się zastanowił, może gdyby nie był taki przybity zobaczyłby w jego zachowaniu podstęp. Ale nie zobaczył...
- Zgoda... - odparł po chwili. Wszystko jest lepsze od tego jak jest teraz.
- Na piśmie - zażądał, podsuwając mu kartkę papieru i długopis. Wiedział, że Naruto ma słabą głowę i jutro w ogóle nic nie będzie pamiętał, a nie mógł się powstrzymać przed wywinięciem mu numeru wszechczasów.
- Na piśmie? - zdziwił się. - Dlaczego na piśmie?
- Chcesz pomocy to pisz! - Kiba ponaglił go ruchem głowy.
- Co mam pisać? - Alkohol do reszty zagłuszył jego instynkt samozachowawczy.
- Ja, Naruto Uzumaki... - Kiba zaczął dyktować. - ...uroczyście obiecuję wykonywać bez żadnego gadania wszelkie polecenia swojego zajebistego, najmądrzejszego na świecie, lojalnego...
- Co to kurwa ma być?! - Naruto przerwał pisanie, wpatrując się w Kibę. - Pojebało cię już do końca! Nie będę twoim służącym!
- Zamknij się i pisz! Inaczej nici z pomocy! - Wycelował w niego palcem. - To na czym skończyliśmy? - Podrapał się po głowie. – A, już pamiętam! - Odchrząknął. - ...lojalnego przyjaciela, Kiby Inuzuki, w zdobyciu swojej wymarzonej pracy, dzięki której uniknę spania pod mostem i głodowej śmierci. Co by się nie działo, nie wycofam się z danego słowa. Obiecuję na honor Uzumakich! Jeśli jednak złamię dane słowo i zawiodę mojego bohatera, będę na każde jego zawołanie do końca moich dni! Podpisuj! - Kiba nie mógł opanować chichotu.
Dzięki temu nie tylko odegra się za numer Naruto, jaki ten mu wywinął w liceum, ale jeszcze, jeśli pójdzie coś nie tak, będzie miał prywatnego służącego. Tak czy inaczej jest na wygranej pozycji. W końcu to on będzie się śmiał ostatni.
- Wypijmy za to! - krzyknął Kiba, starannie chowając tak ważny dokument. - HANA! - wydarł się na cały dom. - HANA, CHODŹ TU!
- Czego się drzesz, gówniarzu! - Kiba stanął obok siostry, obejmując ją ramieniem.
- Trzeba zrobić z niego kobietę! - wyszczerzył się, wskazując na Naruto.
-CO?! - Naruto zerwał się na równe nogi, wpatrując się w Kibę wielkimi jak spodki oczyma.
Hana podeszła do stołu, wzięła w dłonie butelkę i powąchała, sądząc, że musieli pić jakieś świństwo, które do reszty wyżarło mózg jej brata. Następnie obrzuciła Naruto pogardliwym spojrzeniem i odwróciła się w stronę Kiby.
- Ty lepiej już nie pij! - Zdzieliła go po łbie i wyszła.
- Hana, czekaj... wysłuchaj mnie do końca! - Kiba pobiegł za nią.
Naruto opadł, dysząc ciężko. Nie, to musi być jakiś koszmar! Tak, uchlał się z Kibą i teraz śni mu się koszmar! Co on do cholery wymyślił? Złapał za butelkę i pociągnął z gwinta solidnego łyka. To nie może być prawda!
Już chyba wolał spać pod tym cholernym mostem albo zadzwonić do chrzestnego, albo przymierać głodem. Wszystko było lepsze od tego, co wymyślił Kiba. "Trzeba zrobić z niego kobietę". Jaką, kurwa, kobietę! Przecież jest stuprocentowym facetem! Kiba zwariował! Chyba nie myśli, że on na to pójdzie...
- Kurwa, w co ja się wpakowałem... - szepnął, waląc głową w stół, wspominając treść jaką napisał.
- Dobra, pomogę ci. - Głos Hany był ostry niczym nóż.
Kiedy Kiba wyjaśnił jej cały plan, zobaczyła w nim szansę na swoją zemstę. Czekała na taki moment już trzynaście lat i w końcu się doczekała. Naruto ją wówczas ośmieszył nie tylko przed przyjaciółmi, ale przede wszystkim przed chłopakiem, w którym się podkochiwała i tego nie mogła mu wybaczyć. Jej obiekt zainteresowań od tamtego dnia omijał ją szerokim łukiem, nie mówiąc już o tym, że przez kilka miesięcy była obiektem drwin, a przezwisko "pchlary" przywarło do niej do końca szkoły. Wszystko przez tego gówniarza. Teraz się odegra i to z nawiązką!
Naruto przełknął głośno ślinę, czując, że jego życie dobiegnie końca. Hana go zaraz zabije!
--------------------------------------
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro