
𝟛 - 𝕪𝕠𝕦 𝕜𝕟𝕠𝕨, 𝕚'𝕞 𝕘𝕖𝕥𝕥𝕚𝕟𝕘 𝕡𝕣𝕖𝕥𝕥𝕪 𝕕𝕒𝕞𝕟 𝕥𝕚𝕣𝕖𝕕 𝕠𝕗 𝕖𝕧𝕖𝕣𝕪𝕥𝕙𝕚𝕟𝕘
ੈ✩‧₊˚
꒦꒷︶°꒷︶°︶₊˚ʚɞ˚₊︶°︶꒦˚︶꒷꒦
— Jesteś pewien, że to dobra decyzja?
Nie chcąc zwariować, musiał się komuś wygadać ze swojego planu.
Komuś kto go zrozumie i nie zrobi z niego wariata z powodu tak nagłej i nieprzemyślanej decyzji.
Wybór padł na Jiona pracującego razem z nim, którego traktował jak dobrego przyjaciela (zresztą był też jedyną osobą, z którą regularnie rozmawiał spoza rodziny, prezesa nie licząc).
Podczas przygotowania popołudniowej herbaty z imbirem i bzem w kuchni pracowniczej, zaciągnął go za ramię, wyrzucając z siebie za jednym razem wszystko to, co nie pozwalało mu spać w nocy i męczyło za dnia.
Prezes co chwila coś od niego chciał i marudził mu pod nosem, dlatego postanowił nie czekać i zrobić mu coś do picia, najlepiej coś takiego, co mogłoby go uciszyć na dobre.
— Mhm — Pokiwał głową, krojąc cytrynę w cienkie krążki, które ostrożnie kładł na małym talerzyku, tuż obok porcelanowej cukierniczki. — Muszę się zwolnić i to jak najszybciej. Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej, a wręcz odnoszę wrażenie, że im dłużej tu jestem tym bardziej zaczynam wariować
— Zaraz mija siedem lat, daj sobie na wstrzymanie na kolejne trzy i ani się obejrzysz a poczujesz się lepiej
— Nie poczuje się lepiej — Odburknął Byun. — Jestem po trzydziestce, nie mam żony, dzieci ani własnego mieszkania, gnieżdżąc się w tej klitce na dachu, tylko po to by harować od rana do nocy dla rozpieszczonego dziedzica, który nie potrafi mi nawet normalnie podziękować. Jestem dla niego jak służący, od którego oczekuje się wszystkiego byle wielki pan prezes nie musiał kiwnąć złotym palcem — Odłożył trzymany w drżącej dłoni nóż, biorąc dwa głośne wdechy, nie mogąc pozwolić sobie na niekontrolowany wybuch zbieranych przez lata negatywnych emocji, które tylko czekały na odpowiedni moment by się uwolnić.
— A co z tym karnetem na weekendowy wypad do spa, który dał ci pan łaskawca na zeszłoroczne urodziny?
Na samo wspomnienie feralnego prezentu w Baekhyunie wzrastały same niepochlebne emocje, o których nie wypadało mu mówić na głos.
— Karnet do spa? — Fuknął niczym rozjuszony kot. Jego źrenice znacznie rozszerzyły się, brakując by zmieniły kolor na krwisto czerwony. — Wysłał mnie do Japonii na spotkanie biznesowe w dzień, w którym miałem się wybrać, a gdy wróciłem to okazało się, że przepadł bezpowrotnie i nie dało się odzyskać chociaż częściowego zwrotu. Wyobraź sobie, że na domiar złego złapałem silne zatrucie pokarmowe, więc przez pięć dni chodziłem na silnych lekach, wymiotując i mając rozwolnienie jednocześnie. Tylko to jest w stanie dać mi nasz kochany Park pierdolony idiota bez serca Chanyeol — Yun widząc jak jego przyjaciel robi się coraz mocniej purpurowy na twarzy, zaczął wachlować swoimi dłońmi jego twarz, czekając cierpliwie aż zejdzie z niego ciśnienie i nie zacznie się hiper wentylować ze stresu, co już niejednokrotnie mu się zdarzyło.
— Spotkajmy się za kwadrans na papierosku, tam, gdzie zawsze i wtedy normalnie pogadamy — Poklepał Baeka pokrzepiająco po plecach, zabierając tacę z herbatą. — Biorę krakena na siebie, niczym się nie martw hyung
Ostatni raz palili papierosy w tym miejscu równy rok temu, gdy Baekhyun, tak samo jak dzisiaj lawirował na granicy samoświadomości a psychozy, którą wywoływał za duży stres, apodyktyczny szef i kiełkująca potencjalna depresja.
Dzisiaj, tak samo jak wtedy próbował odejść, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
Praca tutaj powoli go zabijała - chciała od niego coraz więcej i więcej, a on, wycieńczony i pogodzony ze swoim losem, pozwalał wchodzić sobie na głowę i traktować się jak kogoś gorszego niż przeciętnego człowieka.
Rok temu postanowił odejść, dając prezesowi ostatnią szansę, naiwnie licząc na to, że ten się zmieni.
Zachłysnął się ślepą obietnicą, stojąc w miejscu i nie robiąc nic, by zawalczyć o siebie.
To jednak musiało się zmienić.
Tym razem nie chce odpuścić i żałować ostatnich lat młodości na tkwienie w miejscu, gdzie nie rozwijał się a kurczył i nie osiągał niczego dla siebie, prócz wygodnej wypłaty, z której utrzymywał rodzinę.
Baekhyun był tygrysem – silnym wojownikiem, którego musiał w sobie obudzić, by w pełni zwalczyć o wolność, jaka mu się należała/
Pierwszy krok już wykonał - list rezygnacyjny wciąż leżał na biurku prezesa, nieotwarty, czekający na swój moment by zaatakować.
— Zmarnowałem swoje życie — Popiół z żarzącego się papierosa spadał na jego wypastowane pantofle, gdy ponuro spoglądał w górę na powoli chmurzące się niebo. — Praca od świtu do nocy, życie za marne grosze, podczas gdy dzieciaki mogły swobodnie się uczyć i nie dbać o nic. Lata uwłaczania i poniżania, bo pan panicz ma tak rozwalone ego, że nie potrafi się normalnie komunikować bez poniżania swojego jedynego asystenta, który był w stanie tak długo wytrzymać przy jego boku i znosić jego humorki. Jedzenie kimbapu i picie zimnej kawy z automatu, bo tylko to można było zjeść szybko...
— A prezes nie lubi marnowania czasu na głupoty — Dokończył za niego Jiun, siedzący obok na ławce. — Gdy leżałeś w szpitalu z powodu kamicy nerkowej, on dostawał szału, bo nie robiłem wszystkiego tak jak chciał i marnowałem mu czas. Dupek się burmuszył bo nie wiedziałem co je na lunch i miałem czelność zapytać
— Niekompetencja jest tym, czego nie toleruję najbardziej panie Yun. — Zabrzmiał prześmiewczym niskim tonem Baekhyun, imitując swojego szefa. — Na pana miejsce czeka dziesięciu chętnych, bardziej wykwalifikowanych od pana kandydatów. Proszę uznać to za ostrzeżenie
— Przestań tak robić hyung, bo mam ciarki na rękach. Spędzasz z nim tak dużo czasu, że zaczynasz się z nim scalać w jedno i to tylko kwestia czasu, jak jego podła dusza przejmie nad tobą władzę całkowicie
Puszczając mu w odpowiedzi oczko, Byun zamknął na chwilę oczy, próbując pozbyć się z głowy uczucia niepewności, które towarzyszyło mu nieprzerwanie od dwóch dni, powodując uporczywy skurcz żołądka.
Przełknął głośno ślinę, otwierając oczy i łapiąc Jiona za dłoń, jakby bał się, że za chwile zostanie sam i znikąd pojawi się prezes Park, każący wracać mu szybko do pracy i zapomnieć o wolności, do której nie miał prawa.
Czuł się pusty, jakby był tylko skorupą, która poruszała się za pomocą niewidzialnych baterii, której moc nigdy się nie wyczerpała.
Nie należał do siebie i każda decyzja, jaką chciał podjąć musiała zostać uzgodniona z innymi ludźmi, znającymi się od niego na wielu rzeczach lepiej.
Powtarzał sobie, że nie miał doświadczenia życiowego, usprawiedliwiając przed sobą, dlaczego nie mógł robić wielu rzeczy sam.
Każdy kolejny dzień zlewał się z tym poprzednim.
Minuta zlewała się z sekundą i gdyby nie alerty ustawione na jego telefonie, nie potrafiłby odpowiedzieć na to, kiedy był wtorek, a kiedy kończył się tydzień.
Byun Baekhyun nie był już osobną jednostką a przynajmniej tego nie odczuwał.
Nie miał ulubionego jedzenia ani picia; swoją całą dietę podporządkowywał pod prezesa i jedzenie w kółko tego samego kimbapu z tuńczykiem i ostrym majonezem, kupowanym każdego ranka w osiedlowym sklepie całodobowym.
Nie oglądał telewizji, nie grał w gry ani nie pił alkoholu.
Miał w szafie cztery te same garnitury oraz pantofle, które rotacyjnie ubierał do pracy.
Fryzury nie zmieniał od drugiego roku pracy z prezesem, designu okularów również.
— Ja naprawdę muszę się zwolnić — Powiedział, a jego głos brzmiał jakby był na granicy płaczu. — Nie dam rady z nim pracować, gdy coraz mocniej zaczyna do mnie docierać, że w swoim życiu nie osiągnąłem nic, prócz obdarcia samego siebie z indywidualizmu i własnych marzeń. Każdy zna mnie z bycia asystentem wielkiego chaebola, dziedzica fortuny i złotego geniuszu tego kraju. Nikt nie wie kim tak naprawdę jestem, nawet ja
— Mi nie musisz tego mówić hyung. Wiesz, że poprę każdą twoją decyzję, prawda? Gdyby nie ty, już dawno zwolniłbym się z tego czyśćca i czyścił omułki na kutrze mojego brata. Pocieszałeś mnie za każdym razem, gdy Park umniejszał mi i sprawiał, że czułem się jak nieudacznik nie potrafiący podstawowych rzeczy. Wierzyłeś, że nadaje się na swoje stanowisko i nie jestem tam z przypadku, dlatego ja wierze też w ciebie i to, że uda ci się odzyskać radość z życia
— Problemem jest tylko to, że mój list rezygnacyjny nie przekroczy nawet progu jego gabinetu i kto wie, może nawet w tej chwili, gdy rozmawiamy, zostaje on wsadzony do niszczarki
— O to nie musisz się martwić hyung, wszystkim zająłem się, gdy poszedłem zanieść panu Parkowi jego herbatkę — Zapewnił Baekhyuna, odpalając wolną dłonią papierosa, którego do tej pory trzymał za swoim prawym uchem.
— Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli
— Otworzyłem twój list, gdy nasz wszechmogący panicz nie patrzył, będąc zbyt zajętym krzyczeniem na kogoś przez telefon po drugiej stronie gabinetu i położyłem go na stos dokumentów do podpisania. Znając jego narcyzm i przekonanie o nieomylności, podpisze go bez czytania, a jako że to ja jestem odpowiedzialny za transport jego dokumentów, to postaram się by trafił on tam, gdzie trzeba i w mgnieniu oka staniesz się wolny
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro