𝟙 - 𝕚 𝕛𝕦𝕤𝕥 𝕨𝕒𝕟𝕟𝕒 𝕘𝕠 𝕙𝕠𝕞𝕖 𝕒𝕟𝕕 𝕨𝕒𝕥𝕔𝕙 𝕞𝕪 𝕜𝕕𝕣𝕒𝕞𝕒𝕤
ੈ✩‧₊˚
꒦꒷︶°꒷︶°︶₊˚ʚɞ˚₊︶°︶꒦˚︶꒷꒦
Ten dzień zaczął się tak samo jak każdy inny.
Pobudka o piątej rano, szybkie śniadanie, wzięcie kawy na wynos w kawiarni obok jego mieszkania i jazda taksówką wprost do mieszkania prezesa Parka, gdzie równo o szóstej trzydzieści wchodzi do sypialni mężczyzny, budząc go szklanką ciepłej wody z cytryną wraz z dzienną porcją jego witamin leżącą na talerzyku tuż obok.
gdy pan prezes ćwiczył w swojej siłowni, Baekhyun wybiera mu garnitur, buty i krawat, w głowie powtarzając sobie cały plan dnia jaki muszą zrealizować.
Równo z zegarkiem w ręku, do swojej garderoby o siódmej dwadzieścia wchodzi prezes świeżo po wzięciu prysznica i kiwając lekko głową, wita swojego asystenta.
— Dzień dobry panie prezesie — Ukłonił się nisko. — Jak przebiegł dzisiejszy trening? Popracował pan nad tym podciąganiem ciężarów o którym mówił trener w zeszły poniedziałek?
— Robię wszystko zgodnie z zaleceniem — Odpowiedział lakonicznym tonem, zabierając wiszący na wieszaku garnitur by się ubrać. — jak się pan czuje panie Byun? Minęły już panu alergie?
— Nigdy nie czułem się lepiej, dziękuje za troskę — Uśmiechnął się lekko, podając mu tablet z planem dnia. — Proszę przejrzeć dzisiejszy harmonogram, pijąc herbatę jaśminową którą świeżo zaparzyłem przed pańskim przyjściem — Wskazał ręką na imbryk, w którym znajdowała się ów herbata i porcelanową filiżankę, poprawiając siedzące na nosie okulary.
— Co ja bym zrobił bez pana, panie Byun — Powiedział żartobliwie, na co Baekhyun pokiwał tylko głową, myślami będąc już gdzie indziej, a mianowicie na popołudniowym spotkaniu z rodzicami jego szefa, na które musiał uczęszczać przy najmniej raz w tygodniu.
Praca asystenta pana Parka nie była dla wszystkich i nie należała do najłatwiejszych.
W zamian za dobrą wypłatę i ubezpieczenie zdrowotne musiał zrezygnować z własnego życia prywatnego, podporządkowując się całkowicie byciu cieniem prezesa Parka i kontrolowaniu każdego jego ruchu, tak by każdy dzień zaczynał i kończył się tak samo, nie pozwalając na żadne odstępstwa od reguły.
Od ponad sześciu lat działali jak jeden, dobrze naoliwiony organizm.
Pan Park nie musiał zbytnio zastanawiać się nad tym co ma robić, gdzie iść i co będzie jadł - jego asystent Baekhyun był dwa kroki przed nim, podstawiając mu wszystko pod nos i będąc prawą ręką prezesa, któremu ufał jak nikomu innemu.
Po sprawdzeniu harmonogramu dnia, udali się na spotkanie z menadżerem nowo otwartej filii w Wietnamie, z którego pojechali wprost do rodziców Parka na popołudniowy lunch, a potem do siedziby firmy, gdzie musiał podpisać dokumenty, wziąć udział w dwóch prezentacjach i zrobić przerwę na zjedzenie obiadu, który zamówił Baekhyun z godzinnym wyprzedzeniem, wiedząc, że jego szef nigdy nie je obiadu wcześniej niż po osiemnastej.
Zerkając na zegarek, Baekhyun zlecił kierowcy służbowego samochodu prezesa by ten udał się z powrotem do mieszkania Parka, gdzie ten zmieni swój garnitur i uda się na kolację biznesową, gdzie spędzi aż trzy godziny, rozmawiając z wysoko postawionymi osobami, pouśmiecha się kilkukrotnie i pokaże jak dobrze się bawi, zyskując nowe kontakty potrzebne do rozwoju firmy.
Byun liczył na to, że zdoła wrócić do domu przed pierwszą w nocy i przyszykuje harmonogram na następny dzień w miarę szybko, tak by udało mu się przespać pełne trzy godziny.
— Panie prezesie, musi pan dzisiaj przemówić na przyjęciu i poruszyć temat zawierania współprac z Europą, jeśli chodzi o rozszerzanie naszej firmy na inne, nie tylko azjatyckie filie — Poinstruował mężczyznę, gdy jechali windą w budynku, gdzie owa kolacja biznesowa będzie miała miejsce. — Nauczył się pan tego tekstu, który umieściłem na tablecie?
Mężczyzna pokiwał głową, poprawiając krawat.
— Mógłby pan pisać felietony w pismach naukowych asystencie Byun, naprawdę ma pan złote pióro i iście poetycki zmysł do takich przemówień
— Tylko pod pańskim czujnym okiem udaje mi się tak dobrze pracować. Sam nie jestem w stanie być tak blisko ideału
— Cieszę się, że pan to zauważył — Powiedział. — Dobry szef równa się dobry pracownik, nieprawdaż?
— Sama prawda prezesie — Zgodził się, wychodząc z windy zaraz po tym jak ta się zatrzymała, poprawiając garnitur Parkowi i lustrując go pobieżnie wzrokiem czy aby na pewno wszystko było zapięte na ostatni guzik.
Skinął mu głową, dając znak, że wszystko jest na swoim miejscu i życząc mu powodzenia, poszedł w zupełnie innym kierunku, zbierać informacje dla prezesa, które przekaże mu nazajutrz.
Chcąc czuć się nieco pewnie w tym szaleńczym środowisku, wziął kieliszek z szampanem z tacy kelnera, który przechodził obok i upijając z niego spory łyk, przywdział na twarz swój sztuczny uśmiech numer dwa i skanował wzrokiem pomieszczenie, szukając potencjalnego rozmówcy, którego mógłbym pociągnąć za język.
Prezes banku narodowego?
Nie, za bardzo go przerażał.
Córka ceo firmy telefonicznej?
Też odpada.
Na ostatnim przyjęciu próbowała zmusić go do zabrania ją na randkę i pocałunku, będąc pod dużym wpływem alkoholu i do tej pory pamiętał smród jej perfum pomieszanych z dymem z jej vape'a.
Gdy nie piła, potrafiła być w miarę znośna, nawet mając ego wystrzelone w kosmos i robiła maślane oczy do jego szefa.
Już miał się poddać, gdy jego wzrok wychwycił sylwetkę Kim Gukho – szefa Kimjung company; najlepszej kancelarii prawnej w kraju, z pomocy której od wielu lat korzystała firma pana Parka.
— Dzień dobry panie Kim — Przywitał się, kłaniając się nisko starszemu mężczyźnie po pięćdziesiątce, który jak tylko zobaczył twarz swojego rozmówcy, ożywił się i wystawił rękę, którą Baek ochoczo uścisnął.
— Oh, pan Byun — Zaklaskał w dłonie z uśmiechem. — Jak dobrze jest zobaczyć tu znajomą twarz
— Gdy tylko pana zobaczyłem, musiałem się przywitać. Jak pańskie zdrowie? Biodro już doszło do pełnej sprawności po operacji?
— Do ślubu Sangwoo będę śmigał niczym nowo narodzony — Odpowiedział ze śmiechem, wskazując palcem na lewy bok. — A pan prezes, gdzie wędruje? Dał już panu wolne na resztę wieczoru? Czy wychodne jest tylko na chwilę?
— Rozmawia z panem Choiem a potem wygłosi przemówienie i zacznie witać się z resztą zgromadzonych tu osób. Do dwudziestej trzeciej mogę mniej więcej robić to, co mi wypada — Powiedział, odszukując wzrokiem wspomnianego Parka, który stał po przeciwnej stronie sali, prowadząc konwersację z niewiele starszym od pana Kima mężczyzną w ciemno szarym garniturze.
Upewniwszy się, że nie jest mu potrzebny, wrócił do rozmowy z panem Gukho, którego szczerze lubił i każda, nawet chwilowa wymiana słów była dla niego przyjemną częścią jego pracy.
Był jednym z niewielu bogaczy, który traktował osoby z niższego od niego szczebla społecznego jak normalnych ludzi a nie jak paprochy niegodne uwagi.
Baekhyun doceniał to, że pan Kim pamiętał to jak miał na imię, co robił i jak wyglądał - był mężczyzną zabieganym, piastującym poważne stanowisko i mogło go nie interesować istnienie czyjegoś asystenta, który był jedną z wielu nic nie znaczących mrówek w całym tym paskudnym systemie.
Doceniał jego szczere intencje (oraz prezenty, jakie wysyłała mu asystentka pana Kima w każde święta i urodziny) i dziękował w myślach wszystkim bóstwom za to, że mężczyzna chętnie przemycał mu ważne informacje, dał mu kontakt do asystenta szefa agencji prasowej i informował o plotkach, jakie huczały wśród towarzystwa.
— Ile to już lat pan pracuje dla prezesa Parka? Trzy czy cztery?
— W maju będzie siódmy rok panie Kim — Poprawił go, wzdychając na samą myśl o tym, ile to już lat spędził u boku swojego pracodawcy — Zacząłem świeżo po studiach i sam nie mogę uwierzyć, że to już prawie dekada. Czas płynie zdecydowanie za szybko, gdy robi się to, co się lubi
— Na pewno lubisz swoją pracę? — Zapytał go z nutą przejęcia w głosie, mówiąc do niego nieformalnym tonem. — Wybacz mi za moją śmiałość, ale odnoszę wrażenie, że jest nieco inaczej
— Tak... jestem dość pewny — Baekhyun zawahał się odpowiadając na śmiałe tezy pana Kima, po raz pierwszy od wielu lat nie mając przygotowanej, idealnej odpowiedzi, która zadowoliłaby jego rozmówcę.
Nigdy nie rozmyślał nad tym, jak naprawdę czuł się, gdy jako mały nic nieznaczący szczeniak, siedział na rozmowie kwalifikacyjnej patrząc prosto w stalowe oczy Park Chanyeola, zirytowanego samym faktem bycia obecnym podczas czegoś tak błahego jak zatrudnianie jego nowego asystenta.
Wygrał na loterii z chwilą dostania tej posady i pracował trzykrotnie ciężej niż inni, by udowodnić, że był jej wart.
— Stalowy asystent Byun jak zwykle wierny rodzinie Park i panu prezesowi — Pokręcił głową z politowaniem, klepiąc go po ramieniu i uśmiechając się do Baeka współczująco. — Weź sobie moją rade do serca synu i zacznij szukać czegoś innego. Masz trzydzieści dwa lata i całe życie przed sobą. Nie marnuj swojej młodości na bycie jego niańką, tym bardziej że on nigdy cię nie doceni. Jest zapatrzony w samego siebie i dopóki nie umrzesz z przepracowania, nie zauważy nawet, że cię nie ma
Kiwnął mu głową na pożegnanie i wmieszał się w grupkę pań rozmawiających tuż obok mini baru, zostawiając Byuna z masą pytań, na które nie miał odpowiedzi.
"Stalowy asystent Byun" – przydomek, który nadały mu osoby pracujące w Park Industries lata temu.
Zawdzięczał go tylko jednemu – pracy z prezesem.
Cała firma wiedziała, że Baekhyun to jedyna osoba, której zdanie brał pod uwagę Park Chanyeol.
Był idealnym dodatkiem do surowej i nieco wyniosłej postawy mężczyzny, jako jedyny potrafił na niego wpłynąć i podważyć każdą decyzję z uśmiechem na twarzy i srebrnym tabletem w ręce, z którym się nigdy nie rozstawał.
Ich relacja pracownicza odzwierciedlała w sposób dość adekwatny ideę "biurowego małżeństwa" i tego, iż tylko Byun Baekhyun miał upoważnienie do wszystkiego w Park Idustries i poza prezesem oraz członkami zarządu miał swój własny kod, otwierający każde drzwi i każdy sejf.
Powoli docierały do niego słowa pana Kima i nie mógł nic poradzić na to, że sam zaczynał się zastanawiać, czy starszawy prawnik mógł mieć jakąkolwiek rację.
Był po trzydziestce, nie miał swojej drugiej połówki, nie pamiętał, kiedy miał dzień wolny, o tygodniowych wakacjach nie wspominając.
Cały czas pracował, spłacając kredyt matki, który ta zaciągnęła na poczet swojej restauracji, wykładając też pieniądze na studia medyczne młodszego brata Bareuma.
Nie mógł sobie pozwolić na zwolnienie tempa i myśl o czymś tak błahym jak hobby czy odpoczynek.
Jednak teraz nie musiał się niczym martwić; jego brat kończy studia, a kredyt matki jest całkowicie płacony.
Nic go już przy prezesie Parku nie trzymało.
"Czy to dla mnie znak?"– Zapytał siebie samego w myślach, zerkając po raz ostatni w kierunku Parka, śmiejącego się z czyjegoś żartu, nawet nie zwracając uwagi na swojego asystenta ani razu.
Może to nic nie znaczyło i tylko sobie wszystko dopowiadał, ale decyzja, którą teraz podjął była nieodwracalna.
Po siedmiu latach wyrzeczeń, nieprzespanych nocach i morzu wylanych łez – odchodzi z pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro