Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟞 - 𝕨𝕒𝕚𝕥 𝕒 𝕞𝕚𝕟𝕦𝕥𝕖, 𝕨𝕙𝕒𝕥 𝕒𝕞 𝕚 𝕤𝕥𝕣𝕖𝕤𝕤𝕚𝕟𝕘 𝕒𝕓𝕠𝕦𝕥?

ੈ✩‧₊˚

꒦꒷︶°꒷︶°︶₊˚ʚɞ˚₊︶°︶꒦˚︶꒷꒦






— Powtórzę to po raz dziesiąty: mam prawo się zwolnić i nic nie może pan z tym zrobić

Baekhyun starał się nie wybuchnąć, klepiąc od pół godziny tą samą formułkę, czując jak zaczyna boleć go głowa.

Niczym zacięta płyta musiał uświadamiać tego kretyna, że jest to finalna decyzja, nie podlegająca negocjacji.

Początkowy strach spowodowany pojawieniem się prezesa w jego domu przerodził się w zmęczenie, a następnie w potężną irytację, gdy po raz kolejny zmuszony był do tego, by tłumaczyć się ze swoich decyzji dorosłemu mężczyźnie, zachowującemu się jak małe dziecko nie przyjmujące odmowy.

— Ależ oczywiście, że mogę coś zrobić. Wie pan, że za niesubordynację się płaci? Nie wspominając o karach umownych czy możliwości wytoczenia przez naszą firmę pozwu o odszkodowanie za spełnianie swoich obowiązków. W tej kwestii mam duże pole do popisu

Baekhyun słuchał dobrze mu znanej korpo gadki z podniesioną w geście niezrozumienia brwią, krzyżując ręce na piersi.

Mężczyźnie nie można było odmówić tupetu i pewności siebie.

— Naprawdę nie mogę? Cóż, jest to dla mnie nowość — Odpowiedział, śmiejąc się pusto. — Z tego, co wiem, to moje zwolnienie zostało w większym stopniu rozpatrzone pozytywnie i lada dzień będę mógł wziąć odprawę i pożegnać się raz na zawsze z tym obozem pracy

— Rozpatrzone pozytywnie? Niemożliwe. Pański list rezygnacyjny wciąż leży na moim biurku — Nie dał się nabrać na to śmieszne i mało przemyślane kłamstwo.

Jeśli asystent Byun myślał, że weźmie go na litość i spróbuje oszukać, to Chanyeol nie będzie miał innego wyboru, niż puścić go wolno.

A tego nie zamierzał robić.

— Jest pan tego pewien?

— Na tysiąc procent

— Właśnie stracił pan ten swój tysiąc procent — Powiedział, starając się stłumić śmiech. Wyjął z kieszeni telefon i odblokowując go, podał Parkowi. — Pan Sungcheol napisał mi coś całkiem innego

Chanyeol starał się nie rozwalić trzymanego w dłoni telefonu, który piekł go w dłoń, jakby cały zrobiony był z lawy, topiącej jego palce.

Wiadomość na kakao talk jego przyjaciela wierciła mu w brzuchu dziurę, która powiększała się z kazdą sekundą.







Kim Sungcheol: podpisałem twój list rezygnacyjny

Kim Sungcheol: jesteś wolny, asystencie Byun

Kim Sungcheol: ciesz się nowym życiem





Cholerny drań.

Jak on śmiał tak perfidnie wbić mu nóż w plecy?

Czy nie liczyła się dla niego ich wieloletnia przyjaźń i więź jaką między sobą mieli?

Gdy Chanyeol nadal milczał, przepełniony wściekłością, Baekhyun wygodniej rozsiadł się na swoim miejscu.

— To jak prezesie? Nadal kwalifikuje się do dostania tego pozwu czy może zechcesz bym odprowadził cię do drzwi?

— Zostałem oszukany — Wychrypiał, marszcząc czoło. — I to przez mojego własnego przyjaciela. Niedorzeczne

— Zdarza się i najlepszym — Baekhyun poklepał go pocieszająco po ramieniu, dodając. — Zrobię panu herbaty i spróbujemy przedyskutować to na spokojnie, co? Skoro prezes postanowił przerwać mi mój odpoczynek i szantażować mnie wolnością to stosownym chociaż byłoby robić to z czymś do picia pod ręką

Udał się do kuchni, a stukot jego stóp poruszającej się po chłodnej podłodze przemieszczał się po całym mieszkaniu, odbijając od pomieszczenia do pomieszczenia.

Ściągając swoje okulary, Chanyeol przetarł twarz wierzchem dłoni, rozglądając się po salonie.

Był mały i przepełniony rzeczami do maksimum.

Biały puchaty dywan, kolorowa kanapa i poupychane w każdy wolny kąt maskotki czegoś, co przypominało mu białego królika z dużymi oklapniętymi uszami, niebieskimi oczami i różowym uśmiechniętym pyszczkiem.

Jego uwagę przykuła leżąca na ziemi, między stolikiem kawowym a jego stopą książka z dość zaskakująco niecodzienną okładką przedstawiającą mężczyznę ubranego w królewskie szaty, pochylającego się nad słojem, w którym pływała rybka koi.

Podniósł ją powoli, czytając tytuł oraz opis znajdujący się z tyłu.

The disabled tyrant's beloved pet fish — Mruczał pod nosem, czytając dokładnie każde słowo. — Mężczyzna przenosi się do historycznego świata, w którym musi rozkochać w sobie okrutnego tyrana rządzącego królestwem, będąc zamienionym w rybę

Rozkochać w sobie?

Mężczyznę?

Książka mimowolnie wypada mu z rąk i ląduje na podłodze, podczas gdy Park Chanyeol zaczyna intensywnie myśleć nad tym co właśnie przeczytał.

Jego rozum łączył kropki dość powoli i dobrą minutę zajęło mu zrozumienie o czym była ta książka.

Czy asystent Byun był fudanshim, interesującym się czytaniem powieści o relacji męsko-męskiej?

Gdy Byun usiadł z powrotem przy nim, wręczając mu kubek herbaty z imbirem, o mały włos Park Chanyeol nie udusił się własnym językiem, próbując wyglądać normalnie, nie zdradzając po sobie, że w jego ręce wpadła jedna z dziwactw należących do asystenta.

— Wszystko w porządku prezesie? Strasznie pan zbladł — Zapytał go Baekhyun z troską w głosie, pochylając się nad nim i dotykając wierzchem dłoni jego czoła. — Nie ma pan temperatury ani nie widzę nigdzie by zaczął się pan intensywnie pocić

— Nic mi nie jest panie Byun, po prostu jestem zmęczony — Odkaszlnął, patrząc na swoje stopy.

Asystent Byun przyglądał mu się podejrzliwie, nadal będąc zdecydowanie blisko niego, nie rozumiejąc za bardzo, dlaczego mężczyzna zachowywał się tak, jakby wyrosła mu druga głowa, a zamiast herbaty kazał wypić mu cały kubek rozgotowanej brudnej wody z kałuży.

Nie chcąc by mężczyzna zbytnio wypytywał go o to, dlaczego walczył ze sobą by nie zacząć krzyczeć i spróbować uciec jak najdalej stąd, Chanyeol wybrał powrót do ich rozmowy na temat zwolnienia Byuna.

— Musi wrócić pan do pracy — Zaczął sucho, odstawiając nietkniętą herbatę na stolik. — To moja ostatnia próba dobrowolnego załatwienia tego, nim wplątani będą w to prawnicy ojca

— Również powtarzam panu po raz kolejny, że moja decyzja o odejściu jest ostateczna i nie zamierzam jej zmieniać

Chanyeol westchnął mimowolnie.

— Ale dlaczego? Źle panu ze mną?

— Słucham? — To pytanie zbiło go nieco z tropu.

Co miał na myśli?

I dlaczego brzmiało tak dwuznacznie?

Czy był to ton, w jakim zostało ono wypowiedziane, czy może Baekhyun całkowicie wariował i wmawiał sobie, że Prezesowi zależało na nim tak, gdyż cenił go mocno i szanował, a nie dlatego, że był samolubnym dupkiem z dwoma lewymi rękoma, niezdolnymi do niczego?

— Pytam, dlaczego chce pan odejść. Czy zrobiłem coś nie tak? Byłem zbyt surowy? Natłok obowiązków? Za mała wypłata? Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to jestem w stanie potroić pańską pensję i dorzucić do tego mieszkanie w centrum

— Chcę założyć rodzinę — Wyjaśnił Parkowi spokojnie, zakładając ręce na nogę i uśmiechając się lekko. — Mieć dwa koty, dom za miastem i kawiarnię. Moim marzeniem jest siedzieć nad jeziorem i pijąc herbatę z cynamonem i goździkami, obserwować rybaków łowiących ryby, liście spadające leniwie z drzew, niesione przez chłodny, jesienny wiatr oraz czytać książki

— Rodzinę? Czyli chce pan mieć męża? Tylko tyle? — Zapytał, słyszalna kpina wydobywała się spomiędzy jego ust.

— Dlaczego miałbym chcieć mieć męża prezesie? Zakładanie rodziny może odbywać się tylko między kobietą a mężczyzną

—Miałem na myśli to, że chce być pan czyimś mężem — Bronił się Chanyeol, przeklinając na siebie w duchu za to, że przez głupią nie uwagę o mały włos nie przyznał się, że myszkował w nie swoich rzeczach i dowiedział się o czymś, o czym jego asystent wolałby głośno nie mówić.

Uśmiechnął się głupkowato, chwytając za kubek i wypijając za jednym zamachem większą część jego zawartości, dwukrotnie kaszląc.

Co się z nim działo?

Dlaczego, tak motał się w słowach, gadał bzdury i zachowywał jak gówniarz, który musiał tłumaczyć się z czegoś wstydliwego przed rodzicami?

Postaw sprawę jasno, Park Chanyeol, musisz go przy sobie zatrzymać.

— Może powinienem zadzwonić po taksówkę i wróci pan do domu, chyba serio jest pan osłabio...

— Zgodnie z polityką firmy, dobrowolna rezygnacja ze stanowiska traktowana jest przez zarząd całkowicie inaczej niż polubowne rozwiązanie umowy — Przerwał mu, recytując z głowy pierwsze lepsze zapisy umowne, grając w ten sposób na czas, dopóki, nie wymyśli czegoś lepszego. — Rozumie pan chyba co mam na myśli

— Znam dokładnie wszelkie przepisy i klauzule umowne. — Przytaknął. — Uczyłem się ich po nocach przez niemal miesiąc, co nie było takie łatwe, jak mogło się z początku wydawać

No tak.

Miesiąc.

Prezes Park nie należał do przesadnie religijnych osób, woląc na co dzień polegać na geniuszu swojej inteligencji i chłodnej logice, jednak teraz, był całkowicie przekonany o tym, iż doświadczał pewnego rodzaju cudu.

Że też wcześniej o tym nie pomyślał.

Tak kombinował nad tym jak ma zatrzymać przy sobie asystenta, podczas gdy odpowiedź leżała tuż pod jego nosem.

Założył z powrotem okulary, poprawił krawat i przybliżył się do Baekhyuna w ten sam sposób, w jaki zrobił to wcześniej i wlepił swoje spojrzenie w mężczyznę.

Czekał cierpliwie przez kilka długich minut aż ten odczyta mu z twarzy jego prawdziwe intencję, a gdy to się nie wydarzyło, postanowił sam zdradzić mu cały sprytny plan.

— Zdaje pan sobie sprawę z tego, że rezygnując dobrowolnie ze stanowiska, robi pan na nie wakat, który my, jako Park Industries jesteśmy zobowiązani zapełnić nowym pracownikiem?

— Znam przepisy prezesie, nie przestraszy mnie pan

— To wie pan też, że musi zostać przez kolejne trzydzieści dni, dopóki nie znajdę odpowiedniego zastępstwa, które przejmie pełnione przez pana obowiązki, prawda?

— Cholera...

Chwila.

Czyżby Byun Baekhyun naprawdę zapomniał o tej klauzuli w umowie?

Udało mu się go zatrzymać? 










zrobienie z Baekhyuna fudanshi jest decyzją spontaniczną, jednak stwierdziłam, że wizja Chanyeola czytającego danmei tylko po to by przypodobać się Baekowi brzmi niezwykle zabawnie, więc here we go :)






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro