Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Łazienka

Przejrzałam się w lustrze. Moje oczy był czarne tak samo jak żyły. Swędziały mnie plecy, ale gdy chciałam się podrapać zaczęły piec i boleć. Blizny na rękach znikły a wszystkie rany się zagoiły. Usłyszałam czyiś głos. Zamrugałam kilka razy, aby pozbyć się czarnych oczu i żył. Oczy zaświeciły się na niebiesko i wróciły do normalnego koloru. Poprawiłam białą bluzę, podciągnęłam jasnoniebieskie getry i udałam się do salonu. Wszyscy już byli.

-Dobra. Nie wiem jak wy, ale ja idę się umyć.-powiedział Clint i udał się do swojego pokoju. Reszta rozeszła się w swoją stronę, a ja postąpiłam jak oni. Wyciągnęłam koronę z torby i postawiłam na biurku obok małego stosu dokumentów. Kamień zaświecił się na niebiesko i powrócił do swojego koloru.

Aha?

-Jennifer, cholera jasna. Dlaczego mi nie powiedziałaś o swoich planach?-spytał głos za plecami. Odwróciłam się i popatrzyłam Lucyferowi w oczy.

-Bo byś się nie zgodził.-odpowiedziałam.

-Oczywiście, że bym się nie zgodził, ale mogłaś mi powiedzieć.

-Wiem. Przepraszam.

-Przeczytaj książki.-powiedział i zniknął.

-Okej.-mruknęłam i zaczęłam wyjmować przedmioty z torby. Gdy została tylko broń zamknęłam oczy i skupiłam się. Po chwili otworzyłam oczy, a torba zniknęła. Nie wiedzieć czemu czułam złość, szczęście, tęsknotę i smutek. Bardzo poczułam się samotna, więc poszłam do Steva. Nie pukałam nawet do drzwi tylko weszłam jak do siebie i usiadłam na łóżku. Słyszałam szum wody i wiedziałam, że musi brać prysznic. Położyłam się na łóżku i wzięłam jego poduszkę. Powąchałam ją i zamknęłam oczy.

Jestem w raju.

Pachniała Stevem. Chciałam go zobaczyć, przytulić, pocałować. Nie chciałam wchodzić mu do łazienki, bo na pewno się jeszcze mył, ale tak bardzo potrzebowałam blondyna... Weszłam do łazienki i rozejrzałam się. Duży prysznic, zlew, szafki, sedes, lustro. Białe kafelki były na ścianie jak i na podłodze. Wszystko wyglądało ładnie. Steve stał przed lustrem. Na twarzy miał piankę, a w ręku trzymał maszynkę do golenia. Miał na sobie luźne, szare dresy i atramentową  koszulkę. Podeszłam cicho i przytuliłam się do jego pleców.

-Jennifer?-spytał zaskoczony.

-Przepraszam, że weszłam. Musiałam Cię zobaczyć. Tak bardzo tęskniłam.-wyszeptałam. Mężczyzna odłożył maszynkę, odwrócił się do mnie przodem i pogłaskał po włosach.

-Nie gniewam się.-powiedział miękko i uśmiechnął się.

-To dobrze.-powiedziałam. Byłam szczęśliwa, że mogę z nim rozmawiać, przytulać go. Odsunęłam się od niego i usiadłam na szafce obok zlewu.

-To jednak się golisz?-spytałam.

-Tak.-odpowiedział. Chwycił maszynkę i zaczął się golić. Śledziłam wzrokiem jego ruchy uśmiechając się do niego co chwilę. Wytarł twarz ręcznikiem i spojrzał na mnie. Dotknęłam ręką jego policzek i pogładziłam przez chwilę.

-Mój przystojniak.-powiedziałam i pocałowałam go krótko w usta.

-Moja piękna królowa.-mruknął i przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku po czym uśmiechnął się zniewalająco.

O matko...

Jego uśmiech był przepiękny. Poczułam lekkie mrowienie w brzuchu. Uczucie rozeszło się po całym ciele.

-Kocham Cię.-powiedziałam.

-Ja Ciebie też.-powiedział. Wskoczyłam na niego. Oplotłam go nogami w pasie, a ręce zarzuciłam na jego kark.

-I co ja mam teraz z tobą zrobić?-spytał i położył ręce na moich biodrach. W mojej głowie pojawiło się milion scenariuszy. Parę kończyło się zbliżeniem i to dosyć... Dogłębnym.

-Nie wiem Kapitanie. Wykonam każdy twój rozkaz.-odpowiedziałam w końcu. Steve uśmiechnął się i przybliżył swoją twarz do mojej.

-Każdy?-spytał.

-Wszystko co tylko rozkażesz Kapitanie.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.

-Tak?

-Spełnię każdą twoją zachciankę. Wszystko co będziesz chciał Kapitanie.-powiedziałam starając się aby mój głos brzmiał seksownie. Wiedziałam, że schodzę na trochę niebezpieczną drogę, ale nie przejmowałam się tym. Steve zarumienił się lekko na moje słowa, ale uśmiechnął się i trącił nosem mój policzek.

-Kapitanie...-wyszeptałam czując pocałunki na swojej szyi.

-Jennifer? Pan Stark prosi o przybycie do swojego warsztatu.-poinformował Jarvis przerywając nam.

-No dobra. Będę za chwilę.-powiedziałam i zeszłam z Steva niechętnie.

-Pójdę do Tonego. Potem wrócę do Ciebie.

-Niech Ci będzie.-powiedział Steve. Pocałowałam go w policzek i poszłam do warsztatu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro