Zwidy
Pojawiłam się z Arminem w salonie.
-Już jestem.-powiedziałam. Peter rzucił się na mnie.
-Też tęskniłam słoneczko. Ale czy mógłbyś wziąć ręke z mojego brzucha?-spytałam. Peter zabrał ręke. Podwinął bluze oraz bluzke. Spojrzał na mój bandaż.
-Ja nie wiedziałem Jennifer. Przepraszam.-powiedział. Spojrzał na mnie smutno.
-Nie szkodzi słoneczko.-powiedziałam i usiadłam na kanapie.
-Byłam się najeść. Tak wiem troche to trwało.
-Nie było Cię godzine.
-Tak wiem. Przepraszam Steve. Lecz myśle że wynagrodze to. Mam informacje o Hydrze. Otóż.. Dowiedziałam się że przenoszą baze z Ameryki do Niemiec oraz chcą odzyskać Buckiego.
-Od kogo uzyskałaś te informacje?
-Od niejakiego Niala Morsana.
-Jak?
-Mam swoje sposoby.
-Trzeba powiedzieć reszcie.
10 minut później..
Stałam na środku sali konferencyjnej.
-Hydra przenosi baze z Ameryki do Niemiec. Chcą odzyskać Buckiego.
-Skąd masz takie informacje?-zapytała Natasha.
-Wyciągnełam je od Niala Morsana. Ma wyskokie stanowisko w Hydrze.
-Możesz podać dokładniejsze miejsce bazy w Ameryce?-zapytała Wanda.
-Tak. Są to obrzeża Nowego Jorku. Mają przenieść baze do Berlina. Za cztery dni będą wywozić wszystkie rzeczy które znajdują się w bazie.
-Jak chcą mnie odzyskać?-zapytał Bucky.
-Liczą na to że popełnisz gdzieś błąd i Cię złapią. Debile.-powiedziałam. Zaczeli omawiać plan. Przedemną pojawiła się biała postać. Wyciągneła do mnie ręce. Rozpoznałam ją.
-Zostaw mnie mamo.-wyszeptałam, lecz ona nie odeszła. Nadal stała. Poczułam ból. Zobaczyłam jej wspomnienia.
-Zostaw mnie!-wykrzyczałam, lecz jej już nie było. Wszyscy popatrzyli na mnie.
-Przepraszam.-powiedziałam i potarłam skronie.-Chyba mam zwidy.
-Jennifer..-powiedział i podszedł do mnie.
-Co się stało?
-Zobaczyłam mame.-powiedziałam cicho. Ręce zaczeły mi się trząść.
-Jennifer?-spytał Steve. Popatrzyłam na niego. Zobaczyłam jego wspomnienia.
Nie dostanie się do wojska, eksperyment, Peggy, samolot.
Krzyknełam z bólu. Po chwili ból minął.
-Zaraz wracam.-powiedział Steve do reszty Avengersów. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył mnie na łóżku.
-Jennifer? Co widziałaś?
-Twoje wspomnienia.
-Moje wspomnienia?
-Tak. Poczułam ból jaki ty czułeś. Ja nawet nie wiem jak to zrobiłam. Przepraszam.-powiedziałam. Steve ujął moją twarz.
-Skarbie. Nie przepraszaj.-powiedział i pocałował mnie w nos.
-Teraz musze iść. Zawołam Petera.
-Steve? Powiesz mi plan jak ustalicie?
-Oczywiście.-powiedział. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Po chwili do pokoju wparował Peter.
-Jennifer? Co się stało?-spytał i położył się obok mnie.
-Zobaczyłam mame. Widziałam jej wspomnienia. Potem widziałam wspomnienia Steva.
-Jak?
-Nie wiem.-powiedziałam. Peter wstał i wziął korone. Podniosłam się do zsiadu.
-To twoja korona?
-Tak słońce.
-Jesteś księżniczką?
-Królową.-poprawiłam go. Peter popatrzył się na mnie jak na ducha.
-Co?
-Jestem królową dusz.-powiedziałam spokojnie. Peter otworzył buzie z zdziwienia.
-Czyli.. R-rozmawiam z królową?
-Tak.
-Wasza wysokość.-powiedział i ukłonił się.
-Peter. Nie wygłupiaj się. Nie musisz do mnie mówić "wasza wysokość" i kłanić się przedemną.
-Naprawde?
-Tak. A teraz chodź się przytulić.-powiedziałam. Peter usiadł na moich kolanach i się przytulił.
-Jak zostałaś królową?
-Lucyfer do mnie przyszedł, oznajmił że mam się opiekować duszami, po pewnym czasie Mia powiedział mi że jestem królową.
-Masz jakieś super moce?-zapytał podeskcytowany.
-Gdy dotkne kogoś i pomyśle o tym aby cierpiał on cierpi, ale raczej tego nie można nazwać super mocą.
-Oh. A masz rozwinięte zmysły?
-Tak. Bardzo dobrze słysze, mam bardziej rozwinięty zmysł węch, lepiej widze.
-Super.-skomentował i zamilkł. Zaczęłam głaskać go po włosach. Peter od czasu do czasu pomrukiwał.
-Moje małe słoneczko.-wyszeptałam. Peter spojrzał na zegar.
-O kurcze. Spóźnie się.-powiedział i wstał z moich kolan.
-Musze już iść. Pa.-powiedział szybko, pocałował w policzek i wyszedł z pokoju.
Steve omawia plan, moje słoneczko poszło, Bucky jest z Steve na spotkaniu... Chyba wiem gdzie pójdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro