Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zazdrosny

-Kim jest? O czym z nim rozmawiałaś? Znasz go? Dlaczego go przytuliłaś? Co robiliście w pokoju?

-To Armin. O szkole. Tak, znam go. Bo mogę. Rozmawialiśmy.

-Na pewno?

-Tak. Nie zrobił mi krzywdy.

-Perełko. Martwię się.

-Gorzej niż Steve.-mruknęłam i poszłam do swojego pokoju. Założyłam koronę i zaczęłam podpisywać stos papierów.

-Jennifer?

-O matko. Armin. Nie strasznie mnie.-powiedziała i odwróciła się do niego przodem.

-Idziesz ze mną? Pomożesz mi przekonać Steva?

-Jasne.-powiedziałam i zajęłam koronę.-Jarvis? Gdzie jest Steve?

-W swoim pokoju.

-Dzięki Jarvis.-powiedziałam i poszłam z Arminem do Steva.

-Mógłbym uczyć Jennifer?-spytał Armin.

-Czego konkretnie?

-Angielskiego, matematyki, chemi, fizyki, historii... Wszystkiego. Mogę uczyć ją codziennie. Nie ma dla mnie problemu. Zależy mi na wykształceniu królowej.

-Może pan wyjść? Musze porozmawiać z Jennifer i to wszystko przemyśleć.

-Oczywiście.-powiedział Armin i wyszedł.

-Chciałabyś aby on Cię uczył?

-Tak. Dobrze się z nim dogaduje.

-Jaki jest?

-Miły, pomocny..

-I przystojny.-dodał Steve.

-Jesteś zazdrosny?-zapytałam, ale nic nie odpowiedział.

-Steve. Posłuchaj. Armin chce mnie tylko uczyć. Nie zrobiłby mi krzywdy ani by mnie nie podrywał.-powiedziałam i pocałował Steve w policzek.-Armin wejdź proszę.-powiedziałam. Armin wszedł do pokoju.

-Steve. Jennifer ma piętnaście lat i to królowa duchów. Mam zadbać o jej bezpieczeństwo i edukacje. Nie zabrałbym Ci kobiety, którą kochasz.-powiedział Armin. Steve odezwał się po chwili ciszy.

-Dobrze. Może pan ją uczyć.

-Jaki pan. Armin Westwood.

-Steve Rogers.-przedstawił się i uścisnął rękę Arminowi.

-To skoro wszystko jest już okej ja idę. Dokumenty same się nie wypełnią.-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do swojego pokoju. Zostałam tam Marka w mojej koronie grzebającego w dokumentach, które musiałam wypełnić.

-Co ty robisz?-spytałam zła.

-Kim ty jesteś?

-Nie ważne.

-A właśnie że ważne!-krzyknął i wybiegł z pokoju z moją koroną i dokumentami. Biegam za nim.

-Oddaj to!-krzyknęłam i próbowałam zdjąć koronę z jego głowy. Zatrzymał się w salonie. Stał na kanapie.

-Kim jesteś?! Kim ty do cholery jesteś?

-Mark oddaj to.-powiedziałam spokojnie.

-Nie. No chyba że odpowiesz na moje pytanie.-powiedział. Wszyscy obecni w salonie dziwnie na nas patrzyli.

-Jestem królową duchów. Od tych papierów zależą losy dusz. Proszę oddaj mi te dokumenty i moją koronę.-powiedziałam i wyciągnęłam rękę w stronę dokumentów.

-Co?-spytał zdezorientowany.

-Jestem królową dusz. Rozumiem, że jesteś zaskoczony i zdezorientowany, ale proszę oddaj mi te dokumenty oraz moją koronę.-powiedziałam spokojnie. Mark zszedł z kanapy i stanął naprzeciwko mnie. Założył mi koronę i wręczył dokumenty.

-Dobrze wyglądasz w tej koronie, lecz te papiery psują wszystko.-powiedział i uśmiechnął się.-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej, że jesteś królową?

-Miałam powiedzieć: "Hejka brat. Jestem królową dusz i rozmawiam z duchami"?

-Tak.

-Jesteś niemożliwy.-powiedziałam i zaśmiałam się krótko. Poszłam do pokoju. W nim zastałam Petera.

-Jennifer!-wykrzyczał szczęśliwy i przytulił mnie. Dokumenty wypadły mi z rąk.

-Cześć słoneczko.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Peter odkupił się ode mnie i zaczął zbierać dokumenty.

-Przepraszam.

-Nic nie szkodzi słońce.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Peter położył dokumenty na biurku.

-Musisz to wszystko wypełnić?

-Tak.

-To ja może już pójdę. Nie będę Ci przeszkadzać.-powiedział smutny i już chciał wyjść, ale złapałem go za rękę.

-Peter. Słońce ty moje dokumenty mogą poczekać.-powiedziałam na co Peter się uśmiechnął.

-Pójdziemy gdzieś?

-Gdzie tylko chcesz słońce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro