Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zakład

Otworzyłam oczy. Wstałam z łóżka i poszłam się ogarnąć. Następnie poszłam do salonu. Był tam Steve, Bucky, Sam, Thor, Clint oraz Wanda.

-Cześć.-przywitałam się. Podszedł do mnie Steve.

-Dzień dobry Jennifer.-powiedział i pocałował mnie w czoło.

-Cześć Jennifer.-powiedział Bucky i podał mi kawę.

-Dzięki Bucky.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

-Witaj Jennifer.-powiedział radośnie Thor i poczęstował rogalikiem.

-Dziękuję.

-Hej Jen.-przywitał się Sam i uśmiechnął się. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść rogalika.

Do salonu wszedł Tony z Peterem. Oboje się śmieli.

-Hej.-powiedziałam.

-Jennifer!-krzyknął radośnie Peter i usiadł mi na kolanach. Wtulił się we mnie.

-Cześć słoneczko.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Do salonu wszedł zaspany Mark.

-Hej.-mruknął i usiadł obok mnie. Dokończyłam rogalika i dopiłam kawę.

-Jennifer? Zrobiłabyś jakieś ciasto?-spytał Clint.

-A na jakie masz ochotę?

-Na ciasto czekoladowe.

-Dobrze.-powiedziałam i wstałam. Podeszłam do lodówki i wyjęłam potrzebne składniki.

-Skończę za godzinę.-powiedziałam.

-Mogę Ci pomóc?-spytał Peter.

-Oczywiście słońce.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Mówiłam Peterowi co ma zrobić, ile czego dodać.

-To koniec.-powiedziałam i włożyłam ciasto do lodówki.-Dziękuję za pomoc słoneczko.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Peter chwycił mąkę i rzucił nią we mnie.

-Peter.-powiedziałam spokojnie i wzięłam mąkę. Rzuciłam nią w Petera.-Jesteśmy kwita.

-Nie.-powiedział i znowu rzucił we mnie mąką. Próbowałam unikać jego ciosów, lecz nie wychodziło mi.

-Peter!-krzyknęłam, lecz on tylko zaśmiał się. Wzięłam mąkę i zaczęłam rzucać w niego. W pewnym momencie skończyła się mąka. Popatrzyłam na Petera. Był cały biały. Po chwili cała kuchnia została wypełniona naszym śmiechem.

-Jennifer? Co tu się stało?-spytał Steve, który właśnie wszedł do kuchni.

-Mała bitwa.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.

-Idźcie się przebrać a potem posprzątajcie to.-powiedział Steve a my grzecznie poszliśmy do mojego pokoju. Dałam Peterowi ręcznik i ciuchy a ten odrazu poszedł do łazienki. Czekałam jakiś czas.

-Już.-powiedział wychodząc z łazienki. Wzięłam ręcznik. Weszłam do łazienki. Umyłam się. Spojrzałam na sedes.

Pudrowo różowa bluza, białe spodnie, króliczka opaska, pudrowo rożowy czoker.

-Peter!-krzyknęłam zła.

-Nie lubisz różu?

-Nie przepadam za nim. Nie założę tego.

-Nie masz wyboru.-powiedział. Niezadowolona założyłam wszystko. Wyszłam z łazienki.

-Wyglądasz tak uroczo i słodko!

-Nie wątpię.

-Chodź pokazać się reszcie.-powiedział, złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Był w nim tylko Stark.

-Podoba panu się?-spytał Peter. Tony zaśmiał się. Peter spojrzał na Tonego i pocałował mnie.

-No dobra młody. Wygrałeś.

Co?

-Nie myślałem, że dasz rade to zrobić młody.

To był zakład?

-Peter?-spytałam i popatrzyłam na niego.

-Jennifer, bo ja... Założyłem się z Panem Starkiem. Miałem podstępem zmusić Cię do ubrania tego oraz pocałować Cię. Jeśli to zrobię to pojadę z panem Starkiem.

-Jesteś zła?

-Nie.

Tylko uświadomiłam sobie że nadal jestem głupia i naiwna.

-Dlaczego mam być zła?-spytałam, uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Petera.

-Uff. Myślałem że będziesz zła.-powiedział Peter.

Dlaczego poczułam się jak rzecz.
Ale czy ja zdradziłam Steva?

-To ja już może pójdę do pokoju.-rzuciłam i poszłam do pokoju. Zamknęłam się w nim i rzuciłam na łóżko.

Dlaczego się tym przejmuje? Nie powinnam. Po co się tym przejmować? Dlaczego nie umiem przestać się przejmować? I dlaczego czuje ukłucie w okolicy serca?

-To tylko głupi zakład Jennifer. Nie ma co się przejmować.-powiedziałam do siebie. Po moim policzku spłynęła łza. Zdjęłam opaskę i rzuciłam nią o ścianę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro