Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyjaśnienie

Perspektywa Jennifer

Kiedy Mark poszedł zdjęłam choker, bluzę i popatrzyłam na swoje ciało.

Blizny...

Przypomniałam sobie wszystkie chwilę kiedy to robiłam i przez co robiłam. Do pokoju akurat wszedł Mark. Odłożył lody i łyżkę. Podszedł do mnie i zamknął w stalowym uścisku. 

-Już nigdy nie pozwolę abyś robiła sobie krzywdę.-wyszeptał. Odsunął się ode mnie  po chwili. Podał mi łyżkę i lody. Zaczęłam jeść.

-Możesz mi wytłumaczyć co robisz jako królowa?-spytał grzebiąc w mojej szafie.

-Wypełniam papiery, rozmawiam z duszami.

-Z duszami?

-Gdy umieramy tylko nasze ciało umiera. Dusza trafia do piekła lub do nieba. Potem dusza idzie do mnie i daje jej kolejne wcielenie.

-Rozmawiasz z Lucyferem?

-Czasem.

-To zrobisz tak abym po śmierci nie trafił do piekła?

-To nie zależy ode mnie.

-Szkoda.-powiedział i podał mi niebieską bluzę. Ubrałam ją.

-Wybierasz się gdzieś?-spytał i wyciągnął.z szafy bordową sukienkę.

-Tak. Na bal. Dzisiaj o dziewiętnastej.

-Idziesz z kimś?

-Tak. Z Stevem.

-Co jest między tobą a Stevem?-powiedział i usiadł obok mnie.

-A co ma być?

-Bo ja wiem. Ale on dziwnie się na Ciebie patrzy.

-Dziwnie?

-Z taką troską i miłością.

-To jest dla Ciebie dziwnie?

-Trochę. Masz jeszcze ochotę na coś?-spytał. Odłożyłam pudełko po lodach oraz łyżkę i przytuliłam się do Marka. Ten tylko położył mnie na łóżko i przytulił się do mnie.

-Pamiętasz jak to ty mnie tak powaliłaś gdy miałaś siedem lat?

-Tak. A potem ty mnie popchnąłeś, wstałeś i pobiłeś.  

-Miało to być dobre wspomnienie!

-Ale nie było.

-Obejrzymy coś?

-Jak chcesz.-powiedziałam. Mark wyciągnął laptopa i włączył jakieś film. Spędziliśmy 3 godziny na oglądaniu filmów. O ile nie więcej.

-Zgłodniałem.-powiedział, wyłączył laptop i wstał.-Zrobić Ci coś jeść?

-Nie trzeba mam rączki.-mruknęłam, wstałam i poszłam do salonu. Prawie wszyscy jedli moje ciasto czekoladowe.

-Smakuje?

-I to jak!-krzyknął szczęśliwy Clint.

-Cieszę się.-powiedziałam i wysiliłam się na mały uśmiech. Do pomieszczenia wszedł Steve.

-Cześć.-powiedział. Nie odpowiedziałam mu ani nie spojrzałam na niego. Czułam się źle z tym że Peter mnie pocałował a Steve kocha mnie.

-Jennifer? Coś się stało?-spytał. Pokręciłam głową i wybiegłam z salonu.

Zdradziłam go.

Pobiegłam do  pokoju. Chciałam zamknąć drzwi, lecz Steve przeszkodził mi.

-Jennifer? Co się stało?-spytał. Spuściłam głowę. Nie miałam odwagi mu spojrzeć w oczy. Steve zamknął drzwi i podszedł do mnie.

-Jennifer.-powiedział łagodnie Steve.-Co się stało?-spytał. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Steve założył mi włosy za ucho i podniósł podbródek.

-Co się stało?-spytał spokojnie i starł moje łzy.

-Bo.. Ja Cię zdradziłam.-wyszeptałam. Steve podniósł ręke. Zamknęła oczy i czekałam na cios.

-Hej. Nie bój się. Nie uderze Cię.-wyszeptał i pogładził po włosach. Otworzyłam oczy.

-Możesz mi wszystko wytłumaczyć?

-Bo Peter mnie pocałował. Nie chciałam tego. Ja nie oddałam pocałunku. Nie chciałam Cię zdradzić. Przepraszam.-wyszeptałam.

-Nie zdradziłaś mnie. Nie oddałaś pocałunku.

-Ale..

-Cii..-wyszeptał i pogłaskał mnie po glowie.-Czy ten pocałunek coś dla Ciebie znaczył?

-Nie.

-Dlaczego Peter Cię pocałował?

-Bo założył się z Tonym. Miał zmusić mnie do przebrania się w strój i pocałować mnie. Przepraszam.

-Jennifer. Nie musisz mnie przepraszać. Nie chciałaś tego. To nie twoja wina.-powiedział i pocałował mnie w czoło.-Nie płacz skarbie.

-Nie jesteś na mnie zły?

-Nie.

-Nadal mnie kochasz?

-Tak Jennifer. Kocham Cię.-powiedział i pocałował mnie w nos.-Nigdy nie myśl inaczej.-powiedział i przytulił mnie.

Tak wiem. Rozdział miał być w piątek a mamy środę. Przepraszam. Internetu nie miałam przez ten czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro