Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ucieczka

Perspektywa Steva
Po kilku chwilach Jennifer otworzyła oczy. Spojrzała na mnie z przerażaniem po czym cofneła się o krok i wybiegła.

-Jennifer! Zaczekaj!-krzyknąłem ale nie usłyszała. Już kilka minut później byłem w parku. Znalazłem ją pod drzewem.

Perspektywa Jennifer
Gdy skończyłam biec okazało się że jestem w parku. Usiadłam pod drzewem i przetarłam oczy. To nie może być prawda. Jeszcze raz włożyłam ręce do kieszeni. Na całe szczęście nic tam nie mam. Dopiero teraz poczułam że czuje się niepotrzebna. Nikt się o mnie nie martwi. A Steve? Steve pewnie wziął mnie z litości. Więc..Moge zginąć. Ta... To będzie 3 próba samobójcza. Pewnie też nie uda się. Jak 2 poprzednie. Chcociaż do 3 razy sztuka. A może? Udało by się?

-Jennifer. Bałem się o Ciebie.-powiedział po czym usiadł obok mnie.

-Dlaczego uciekłaś?

-Moge odpowiedzieć później?

-Tak.

-Możemy wracać?

-Oczywiście.-odpowiedział i tak oto wróciliśmy do Avengers Tower.

Perspektywa Steva
Wróciliśmy do Avengers Tower. Nikogo nie było. Wziąłem torby Jennifer i odstawiłem je w pokoju dziewczyny.

-To jest twój pokój. Rozgość się i czuj się jak u siebie.-powiedziałem po czym wyszedłem.

Perspektywa Jennifer

Pokój jest piękny. Obok łóżka znajdowała się czarna szafka nocna a nieopodal czarna szafa. W pokoju znajdowały się białe drzwi. Weszłam do kolejnego pomieszczenia.

Łazienka też jest cudowna. Wróciałam do poprzedniego pokoju i zaczełam się rozpakowywać. Po skończonej czynności poszłam do salonu. Weszłam do salonu i stwierdziłam że ja jednak mam pecha. Przyciągam avengersów do siebie. Co ja jestem? Magnes? Usiadłam na kanapie.

-Jennifer?

-Tak?

-Odpowiesz mi na pytanie dlaczego uciekłaś?

-Nie wiem jak to ubrać w słowa.

-Wtrące się. Moge przejrzeć twoje wspomnienia?-spytała a ja zaczełam się głęboko zastanawiać.

Perspektywa Wandy
Jennifer zaczeła się zastanawiać. Wiem że nie powinnam tego robić ale... Weszłam do jej umysłu i zaczełam przeglądać wspomnie. Kochająca matka, kochająca babcia, opropny brat, niedoceniający ojciec. Wypadek, stracenie... I tu poczułam opór. Zobaczgłam że jest słaby punkt i tam uderzyłam. Ja widziałam jak ona zobaczyła nas z wydłubanymi oczami i tym podobne.

Perspektywa Jennifer

-Mhm. I tak bez mojej zgody przeglądałaś moje wspomnienia.

-Jak ty to?-spytała zdziwiona.

-Chciałaś się dowiedzieć co zobaczyłam więc jak zaczełam się zastanawiać to był idealny moment by wejść do mojej głowy. Ale wracając. Widziałaś krew i inne rzeczy. Tak?

-Tak.

-Czy ktoś wkońcu powie mi co zobaczyłaś?-spytał Tony.

-Po pierwsze Steve mnie się spytał dlaczego uciekłam. Po drugie. Co cie to ineresuje? Najgłośniej krzyczałeś na Steva że niepotrzebnie mnie adoptował.- powiedziałam a jego najwyraźniej zatkało.

-Jestem ciekaw.

-Czasami ciekawość jest zgubna.

-Ale nie zawsze.-wtrąciła Wdowa.

-Masz racje. Nie zawsze.-powiedziałam, wstałam i podeszłam do okna.

-Widziałam was z wnętrznościami na wierzchu, wydłubanimi oczami a przed oczmi widziałam swoje niezbyt miłe wspomnienia. Całe to pomieszczenie było we krwi.-powiedziałam ze stoickim spokojem.

-Nie pasuje mi tu coś. Dlaczego mówisz to z takim spokojem?-spytał Bruce.

-Przyzwaiczaiłam się. Gdybyście codziennie widzieli takie scenki moglibyście się przyzwyczaić. A teraz wybaczcie. Jestem troche zmęczona. Pójde do swojego pokoju.-oznajmiłam i tak jak powiedziałam poszłam do swojego pokoju i położyłam się spać. I mam w dupie że jest 18:49.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro