Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tragedia

-O kurwa...

-Kochanie! Jak ty mówisz!

-Oj no przepraszam. Wymskneło mi się. I... Dlaczego w naszym domu są Avengersi?

-Otóż moja droga panno przyszliśmy omówić pewną sprawe.-wytłumaczył Stark i zaczął pić herbate.

-Matko.... Nie da rady później?

-Jennifer!? Dziecko drogie ja rozumiem że masz trudny wiek ale bądź miła. Ja ide po ciasto dla państwa.-powiedziała babcia i znikneła. Westchnełam.

-No dobra.-powiedziałam i usiadłam obok Kapitana.

-Niech zgadne przyszliście po to żeby zapytać się mnie dlaczego pomogłam tej dziewczynie. Racja?

-Trafiłaś w dziesiątke.-powiedziała Wdowa. Nagle usłyszałam huk dobiegający z drugiego pokoju.

-Matko boska! Babciu?!-krzyknełam, zerwałam się z miejsca i pobiegłam do pomieszczenia skąd dobiegał huk.

-Spokojnie. Nic mi nie jest. Spadła blacha.-powiedziała spokojnie babcia i wyszła z pomieszczenia. Wyszłam wraz z nią.

-Nic pani nie jest?-spytał zmartwiony Hawkeye.

-Spokojnie młodzieńcze. Nic mi nie jest. To kto chce ciasta?-spytała babcia po czym wszystkim położyła na talerzyk kawałek karpatki.

-Zaraz wracam. Ide do sklepu.-powiedziała babcia po czym wyszła z domu.

-Zwariuje z tą kobietą.-powiedziałam i połknełam tabletki na ból głowy.
Na stówe to przez te chińskie ziółka od pielęgniarki.

-Masz bardzo miłą babcie.-skomentował Kapitan.

-Tak. Ale czasami ma bardzo głupie pomysły... Tak to dobre określenie. Ostatnio jak zaprezentowała doświadczenie z chemii prawie spaliła dom.-powiedziałam a prawie wszyscy wychuchli śmiechem.
Nie rozumiem zachowania ludzi. Co niby w tym śmiesznego? Że prawie spaliła dom i się poparzyła? Chyba nigdy nie zrozumiem ludzi.

-Ale za to piecze pyszne ciasta.-powiedział Hawkeye i zaczął kolejny kawałek karpatki.

-Masz racje.-powiedziałam a telefon Starka dał o sobie znać.

-Dobra zaraz będziemy.-powiedział i rozłączył się.

-No musimy się zbierać.

-To.. Pa.-powiedziałam i wyszli. Z ciekawości włączyłam telewizor.

"Z ostatniej chwili. Napad na bank..... Po tym zdaniu się wyłączyłam. Ale... Gdy zobaczyłam moją babcie w telewizji. Wybiegłam z domu w mgnieniu oka. Po kilku minutach biegu dotarłam na miejsce. To co zobaczyłam zmrożyło mi krew w żyłach. Pistolet, strzał, huk..

-Nie!!!!-wykrzyczałam i pobiegłam do babci która upadła na ziemie.

-Jennifer...

-Tak jestem tu.-powiedziała przerażona i położyłam jej głowe na swoich kolanach.

-Kocham cię..-wyszeptała i....

-Ja Ciebie też... Babciu? Nie umieraj proszę Cię! Nie umieraj!-wykrzyczałam i wybuchłam głośnym płaczem. Przytuliłam się już do nie żyjącej babci.

-Nie!!! Dlaczego!? Proszę Cię! Wróć do mnie!-rozpłakałam się na dobre.

-Kocham Cię... Mimo że tego nie czuje... Wiem że gdzieś tam w głębi serca.. Kocham Cię.-wyszeptałam a wokół mnie zebrali się Avengersi i ratownicy. Pokiwałam głową na "nie". Dlaczego ona musiała zginąć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro